Reklama

Widzew zaczyna sezon. Czy w końcu zadowoli swoich kibiców?

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

15 sierpnia 2020, 11:14 • 6 min czytania 23 komentarzy

Pięć lat zajęło Widzewowi dotarcie na zaplecze Ekstraklasy. Były nieplanowane przystanki w trzeciej i drugiej lidze. Był awans, który spowodował zamieszki na stadionie. Było różnie – raz lepiej, raz gorzej – kibice Widzewa chyba zgodzą się, że raczej gorzej, bo jak na klub z takim potencjałem i budżetem, nie wszystko chodziło jak w szwajcarskim zegarku. Ale to już było. Cel został zrealizowany i dziś Widzew zaczyna nowe życie. Co prawda jeszcze nie w lidze, ale Puchar Polski powinien być smaczną przystawką przed daniem głównym. Bo wygląda na to, że łodzianie w końcu mają konkretną pakę.

Widzew zaczyna sezon. Czy w końcu zadowoli swoich kibiców?

W poszukiwaniu optymizmu przed pierwszą ligą kibice z Łodzi powinni spojrzeć w kierunku… Radomia. I to wcale nie dlatego, że Radomiak będzie ich pierwszym ligowym rywalem. Raczej dlatego, że przykład tego klubu daje nadzieję. W Radomiu także przez długi czas walczyli o to, żeby wydostać się z drugiej ligi, a gdy już to zrobili, jako beniaminek dotarli do finału barażów o Ekstraklasę. Rok wcześniej równie mocno odpalił ŁKS, a także GKS Jastrzębie. Dlaczego o tym wspominamy? Bo faktycznie różnica między stylem gry w tych ligach, jest spora. Druga liga to fizyka, fizyka i jeszcze raz fizyka. Wiosenne boiska w Stargardzie i Wejherowie już niejedną potęgę zatrzymały. Na zapleczu Ekstraklasy zespoły, które chcą grać ofensywnie i dominować, które mądrze się wzmocnią, są już w znacznie innej sytuacji.

I właśnie w takiej sytuacji będzie w tym roku Widzew.

Nowa miotła, stare założenia

Nie będziemy osądzać, czy zmiana trenera w Łodzi była konieczna. Być może tak, bo skoro wokół Marcina Kaczmarka narobiło się trochę smrodu – a narobił go sam zarząd, próbując dokonać zmiany przed końcem sezonu – to sytuacja była nie do odratowania. Ale można powiedzieć, że zmiany dokonano z głową. Enkeleid Dobi trochę w życiu widział. Najpierw grał w piłkę, potem sprawdził się w Górniku Polkowice, co Widzew widział z bliska. W dodatku jego filozofia pokrywa się z tym, co chcą grać w Łodzi: cała naprzód. Tak, to wszystko ma po prostu ręce i nogi.

A transfery? Co tu dużo mówić, Widzew przestał chyba iść w nazwiska. I bardzo dobrze, bo poza Marcinem Robakiem i Wojciechem Pawłowskim ciężko znaleźć piłkarzy z CV, którzy dali drużynie tyle, ile od nich oczekiwano. Łodzianie się nie osłabili, to po pierwsze. Lekko przewietrzyli szatnię, ale nie stracili przy tym jakości. Tak powinno to wyglądać w klubie, który stawia sobie wysokie cele. A jak było w drugą stronę? Cóż, do Widzewa dokooptowano kilku naprawdę konkretnych, jak na ten poziom rozgrywek, zawodników.

Reklama

Mateusz Michalski

Skrzydłowy zabawił się w Leonardo Bonucciego i rok po odejściu wrócił do zespołu. Czy ten rok rozłąki był konieczny? Chyba tak. Michalski poszedł do Radomiaka, który – jak wspomnieliśmy wcześniej – zaliczył świetny sezon. On sam odegrał w tym bardzo dużą rolę. 29-latek zanotował 6 goli, 4 asysty i 2 asysty drugiego stopnia. I były to bramki dla radomian ważne, bo skrzydłowy:

  • Doprowadził do wyrównania ze Stomilem
  • Dał cenny punkt w starciu z Olimpią Grudziądz
  • Zapewnił prowadzenie w meczu z GKS-em Bełchatów

Przez długi czas Michalski wykonywał stałe fragmenty gry i robił to całkiem dobrze – według InStata był w ligowej czołówce pod tym względem. Co więcej? Średnio 5 podań w pole karne na mecz, z czego 2.7 celnych. 3.5 dryblingów na mecz, z czego 60% udanych. Potrafił też przymierzyć z dystansu – zdobywał w ten sposób bramki, więc to nie jest puste hasło.

Michalski rozwinął się jako piłkarz, sprawdzał się i jako skrzydłowy i jako “ósemka”, choćby w półfinale barażów z Miedzią Legnica, kiedy rządził środkową strefą boiska. W dodatku Widzew wyciąga go za bezcen – Radomiakowi płacić nie musi, a wieść niesie, że względem zarobków w Radomiu, zaoferował mu nieznaczną podwyżkę, ok. 3000 zł. Transferowy majstersztyk.

Dominik Kun

Ruch trochę nieoczywisty, bo chociaż mówimy o skrzydłowym, to takim, który sporo pracuje w defensywie. Zaznaczamy to na wstępie, bo niektórzy mogliby stwierdzić, że Kun, dla którego 7 goli i asyst w lidze było najlepszym wynikiem w karierze, do Widzewa nie pasuje. A tymczasem jest to gość, który w Sandecji Nowy Sącz miał świetną skuteczność pojedynków na ziemi – 206 wygranych z 401 stoczonych, co było 13. wynikiem na zapleczu Ekstraklasy. Równie dobrze Kun spisuje się w ofensywie – pod względem liczby dryblingów wyprzedziło go pięciu piłkarzy, ale już pod względem ich skuteczności tylko dwóch.

Widać, że w Łodzi musiano się temu ruchowi przyjrzeć. To zupełne przeciwieństwo transferu Henrika Ojaamy, który jesienią faktycznie brylował jako solista, ale nic z tego nie wynikało. A Kun zasuwa dla drużyny aż miło, dobrze wypada także w statystyce odebranych piłek na połowie rywala. Ciężko było znaleźć kogoś lepszego, kto równie skutecznie łączyłby atak i obronę na tym poziomie rozgrywkowym.

Karol Czubak

Różne głosy o Czubaku krążą w środowisku. Niektórzy twierdzą, że chłopak musi popracować nad mentalnością. Inni mocno go wychwalają, zauważając, że wszystkie 18 bramek, jakie uzbierał w Bytovii w poprzednim sezonie, zdobył z gry. Gdyby odjąć trafienia z “jedenastek”, Czubak przegrałby walkę o koronę króla strzelców tylko o jedno trafienie. A przecież dla niego był to debiutancki sezon na szczeblu centralnym.

Reklama

W każdym razie niezależnie od opinii o Czubaku jedno jest pewne. Widzew wybrał najlepiej, jak mógł. Jakiś czas temu informowaliśmy, że łodzianie obserwowali także wspomnianego Bednarskiego, czy Damiana Nowaka z Radomiaka. I owszem, obaj mają swoje atuty, ale to Czubak jest najciekawszą inwestycją.

  • Rocznik 2000, a więc młodzieżowiec
  • W dodatku jeśli odpali, będzie miał ten status również za rok
  • Pokazał się w drugiej lidze, więc nie jest zagadką

A gdzie 20-latek mógłby liczyć na lepsze lekcje niż pod okiem Marcina Robaka? Ano właśnie. Wszystko składa się w logiczną całość.

Ciekawe przymiarki

Ok, wspomniana trójka to jedno, a drugie to fakt, że Widzew wcale nie zamknął jeszcze listy zakupowej. “Meczyki.pl” informują, że do Łodzi przymierzani są Tomasz Nawotka i Damian Oko. Znów możemy mówić o wartościowych uzupełnieniach: “Nawot” obsadzi i skrzydło i bok obrony, w Zagłębiu Sosnowiec pokazywał sporo. Mimo że nie zawsze był piłkarzem pierwszego składu, był trzecim najczęściej faulowanym zawodnikiem w lidze. Rywale po prostu sobie z nim nie radzili. A Oko? Pograł w Ekstraklasie, ale wielkich szans na rolę podstawowego stopera w Lubinie nie miał, więc ruch jest rozsądny dla obu stron. Bo Oko zbyt słaby na pierwszą ligę na pewno nie będzie.

Jeśli te dwa transfery dojdą do skutku, to Widzew będzie naprawdę mocny. Zwłaszcza że do gry po kontuzji wracają Krystian Nowak i Przemysław Kita. Że Dobi wyciągnął z Polkowic swojego żołnierza, Patryka Muchę. Że w Łodzi rozbłysnąć może też Merveille Fundambu. Być może posądzicie nas o nepotyzm, ale to nie nasza opinia. To opinia kibiców, którzy obejrzeli, jak nasza perełka z KTS-u w pierwszym sparingu zapakowała bramkę i cztery asysty.

***

Słowem – wszystko w Łodzi wygląda lepiej niż solidnie. Wiadomo, że liga będzie w tym roku silna i nawet o baraże łatwo nie będzie, więc kibicom Widzewa radzimy zachować spokojnie i chłodne głowy. Z drugiej strony rozumiemy też ekscytację. Za kilka chwil startuje liga, w której czekają ich derby Łodzi. Derby, których zapewne będą faworytem, bo po drugiej stronie miasta działają z nieco mniejszym rozmachem i jakby nieco w cieniu sąsiada. Ciężko w takiej sytuacji nie myśleć o dominacji. I nawet jeśli dzisiejszy mecz z Unią Skierniewice nie będzie jeszcze demonstracją siły w wykonaniu Widzewa, to coś czujemy, że nadejdzie ona raczej szybciej niż później.

SZYMON JANCZYK

Fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

23 komentarzy

Loading...