Reklama

Tekst czytelnika. Luis Suarez – osąd bohatera

redakcja

Autor:redakcja

14 sierpnia 2020, 13:28 • 4 min czytania 18 komentarzy

Kwiecień 2015 roku. Pierwszy mecz ćwierćfinału Ligi Mistrzów – Barcelona mierzy się na Parc des Princes z Paris Saint-Germain. Oglądam to spotkanie, spędzając Wielkanoc u swojej ówczesnej dziewczyny w Meksyku. Acapulco, żar leje się z nieba, nie pomaga ani leniwie kręcący się pod sufitem baru wiatrak, ani zimna Corona. Pierwszy gwizdek wybrzmiewa o godzinie 13:45 czasu lokalnego. Jestem podekscytowany oczekiwaniem na to, czym tym razem zaskoczy mnie barcelońskie tridente.

Tekst czytelnika. Luis Suarez – osąd bohatera

Mecz okazuje się być popisem Luisa Suareza. Urugwajczyk strzela dwa gole w ciągu 12 minut, przy jednym z nich bezlitośnie dziurawiąc Davida Luiza. Kolejne partidazo w sezonie, który przecież rozpoczął się nieciekawie – po odbyciu kary za ugryzienie Giorgio Chielliniego, nastąpiło mozolne szukanie formy w pierwszych miesiącach gry w barwach Blaugrany. Począwszy od wiosny 2015 roku, Suarez wchodzi jednak na niesamowity poziom, dokumentując to zdobytym w kolejnym sezonie Trofeo Pichichi, a także Złotym Butem – 40 bramek w La Liga okazało się wystarczające do przebicia nawet Leo Messiego i Cristiano Ronaldo. Nikt nie ma wątpliwości, że El Pistolero jest najlepszą 9-tką świata.

 

Sierpień 2020 roku. Barcelonę czeka ćwierćfinał Ligi Mistrzów przeciwko Bayernowi. Czytam wypowiedzi ekspertów, jak i samych monachijczyków – wszyscy są zgodni, że dla losów rywalizacji kluczowa będzie neutralizacja Leo Messiego. Nikt, choćby kurtuazyjnie, nie wspomina o jego partnerze z ataku. Dlaczego Suarez nie wzbudza już strachu u przeciwników? 

Odpowiedź jest prosta – wszystkie pozostałe spotkania Champions League zostaną rozegrane w Lizbonie. Tymczasem wspomniane bramki na Parc des Princes były jednymi z ostatnich, które Suarez strzelił w europejskich rozgrywkach poza Camp Nou. Konkretnie: jego licznik zatrzymał się 16 września 2015 roku w meczu przeciwko Romie. Od tego momentu, Suarez nie trafił do siatki już w kolejnych 21 wyjazdowych spotkaniach Ligi Mistrzów, co, jak podaje niezawodny MisterChip, jest niechlubnym rekordem tych rozgrywek wśród środkowych napastników.

Reklama

Choć oczywiście niemoc Suareza w Champions League jest najbardziej spektakularna, jest ona wyłącznie jednym z objawów spadku formy Urugwajczyka. Jego statystyki strzeleckie nie zachwycają – tegoroczny sezon ligi hiszpańskiej był wręcz jego najgorszym do tej pory zarówno pod względem wskaźnika xG na 90 rozegranych minut (0,62), jak i średniej liczby bramek na mecz (0,57).

Wykańczanie akcji nie jest jednak aspektem, w którym zjazd Suareza jest najbardziej widoczny. Zwraca uwagę zwłaszcza jego brak dynamiki, z której niegdyś przecież słynął. W efekcie nieliczne próby dryblingu (zaledwie 52 w całym sezonie La Liga) najczęściej kończą się upadkiem i sygnalizowaniem przewinienia już z pozycji siedzącej. Nic to jednak nie daje – rywale nie potrzebują już uciekać się do nieczystych zagrań, aby odebrać Urugwajczykowi piłkę (był faulowany zaledwie 25 razy w tych rozgrywkach). Owszem, w dalszym ciągu zdarzają mu się przebłyski geniuszu, jak choćby fenomenalny gol przeciwko Mallorce, ale ogólny obraz nie jest optymistyczny.

Nie zrozummy się źle – nie jest tak, że to Suarez jest wyłącznym, czy nawet głównym winowajcą słabej dyspozycji Barcelony. Najczęściej jednak jest on całkowicie pomijany w dyskusjach dotyczących messidependencii, czyli zupełnego i zgubnego uzależnienia siły ataku Blaugrany od formy Argentyńczyka. Każdy kibic, nawet obudzony w środku nocy, jako powody tego zjawiska wskaże odejście Neymara oraz nietrafione wybory dotyczące jego następców (kontuzje Dembele, brak aklimatyzacji Coutinho, niedopasowanie Griezmanna do drużyny). Większości zdaje się zaś umykać fakt, że przenosiny Brazylijczyka do Paryża wprawdzie wyrwały jeden z grotów trójzębu Barcelony, ale do dziś to w stolicy Katalonii występuje większa część być może jej najlepszego ataku w historii. Różnica w jakości nie powinna być więc tak wyraźna, gdyby nie to, że jeden z członków legendarnego tridente od dawna nie prezentuje swojej najwyższej formy. 

Mimo tego, pozycja Urugwajczyka w drużynie pozostaje niezagrożona. Nie jest przy tym tajemnicą wielka przyjaźń El Pistolero z Leo Messim – ich rodziny wspólnie spędzają czas wolny, nawet w ostatnich dniach udając się na krótkie wakacje na Ibizie. Nie chodzi bynajmniej o przypinanie Suarezowi łatki Atmosfericia, ale znając wpływy Argentyńczyka w szatni, nie można uciec od pytania: czy aby na pewno Luisito zawdzięcza pewny plac wyłącznie własnej klasie piłkarskiej? A jeżeli nawet tak – to czy o jego miejscu w składzie decyduje aktualna dyspozycja, czy raczej zasługi z przeszłości? Przecież po słabym występie z Atletico, Quique Setien wskazał wprost, że Suarez „to zawodnik, który musi przebywać na boisku, bowiem strzelił dla tego klubu wiele goli w długim czasie i może dalej to robić”.

Doceniając w pełni wyczyny Urugwajczyka, które doprowadziły go juz na podium najlepszych strzelców w historii klubu, trudno mi uwierzyć, że El Pistolero podczas lizbońskiego turnieju będzie w stanie zakończyć swą fatalną serię i po pięciu latach przerwy znowu okazać się decydującym zawodnikiem w fazie pucharowej Ligi Mistrzów.

Reklama

To jak, Luisito? Challenge accepted? 

MICHAŁ GAJDEK

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Media: Ramirezowi nic nie zagraża. Badania nie wykazały żadnych anomalii

Piotr Rzepecki
0
Media: Ramirezowi nic nie zagraża. Badania nie wykazały żadnych anomalii

Felietony i blogi

1 liga

Czyczkan, Kuczko i problemy białoruskich piłkarzy. Dlaczego transfery spoza UE są trudne?

Szymon Janczyk
0
Czyczkan, Kuczko i problemy białoruskich piłkarzy. Dlaczego transfery spoza UE są trudne?
Ekstraklasa

Vusković, czyli pieniądze w piłce nie grają [KOZACY I BADZIEWIACY]

Jakub Białek
11
Vusković, czyli pieniądze w piłce nie grają [KOZACY I BADZIEWIACY]

Komentarze

18 komentarzy

Loading...