
weszlo.com / Blogi i felietony

Opublikowane 05.08.2020 17:49 przez
Jakub Olkiewicz
Od wielu lat hołduję jednej wyjątkowej wakacyjnej tradycji. Stawiam tasiemki na pierwsze rundy eliminacji do europejskich pucharów. Nie zliczę ile razy Steaua Bukareszt zremisowała z jakimiś dziadami, wykładając mi kupon na siedem zdarzeń. Nie zliczę ile razy wszystko weszło, gdy akurat Partizana nie trawił żaden wewnętrzny konflikt, a mistrz Norwegii zgodnie z planem rozprawiał się z Łotyszami. Dzięki temu poznałem też kawał świata, sprawdzając, gdzie siedzibę ma niejaki Ulisses Football Club.
Teraz też powoli szykuję się do tej unikalnej części sezonu, gdy zdarzają się mecze tak wdzięczne do wytypowania jak bój mistrza Węgier z zespołem z Malty (oczywiście Ferencvaros w rewanżu zremisował z Valettą, bo czemu miałby się napinać na Maltańczyków). Patrząc na stawkę, którą wysłały do Europy poszczególne kraje w sezonie 2020/21, trudno nie zauważyć dość oczywistego trendu. Trendu, który moim zdaniem jest dość niepokojący.
Zacznijmy od Ligi Mistrzów, gdzie znajduje się ścisła europejska czołówka. W fazie grupowej zadebiutuje klub, który został stworzony gdzieś na peryferiach Stambułu niemalże jako przybudówka rządzącej partii. Oczywiście dziś, po wielu latach budowy, nie ma już sensu lekceważyć Basaksehiru, ale jednak: rodowodu ten klub się nie wyprze, zresztą nawet nie próbuje tego robić. Opisałem to w obszernym tekście w tym miejscu, nie będę się powtarzał, ale w telegraficznym skrócie:
- prezes klubu należy do partii i rodziny Erdogana
- na otwarcie stadionu Recep Erdogan ustrzelił hat-tricka
- frekwencja nie dobija nawet do 5 tysięcy ludzi, co jest fatalnym wynikiem na tle tradycyjnej wielkiej trójki Besiktas-Galatasaray-Fenerbahce
- zastrzeżony numer 12. Nie dla dwunastego zawodnika, kibiców, ale dla dwunastego prezydenta w historii Turcji, Recepa Erdogana
Wymieniać można by dłużej, wyliczając choćby takie nieformalne korzyści jak argumenty w rozmowach transferowych dotyczących Adry Turana. Oczywiście, Basaksehir to nie tylko klub „rządowy”, ale przede wszystkim dobrze zarządzany, co brzmi podobnie, ale nie jest synonimem. W przeciwieństwie do raptusów z wielkiej trójki, tutaj nikt nie wymagał wyniku na już. Nikt nie żądał wielkich nazwisk. Pozwolono w spokoju budować, oczywiście przy przychylnym spojrzeniu ze strony sponsorów – firm powiązanych z partią. Efekt jest taki, że Basaksehir jest mistrzem, bo zasłużył na to sportowo, organizacyjnie i finansowo – jako jedyny z czołówki nie ma żadnych problemów z debetami, co notorycznie męczy choćby Fenerbahce, ukarane przez UEFA w ramach Financial Fair Play.
Basaksehir to przykład najgłośniejszy i po prostu najlepszy, bo też budowany najdłużej. Ale patrzę na listę dalej i nie widzę wcale mniejszego zaangażowania politycznego.
Tradycyjnie w pucharach wystąpi Karabach Agdam z Azerbejdżanu. Który grać będzie na swoim stadionie w stolicy Azerbejdżanu, Baku, choć w nazwie ma miasto Agdam, na terenie, o który wciąż trwa konflikt na linii Armenia-Azerbejdżan. Przez całą drugą połowę lipca trwała wymiana ognia pomiędzy skonfliktowanymi państwami – 12 lipca, w największej bitwie zginęło ponad 20 żołnierzy z obu stron, do dziś liczba ofiar się podwoiła. Do deeskalacji konfliktu wezwały USA, Rosja, Unia Europejska i pewnie jeszcze z tuzin innych organizacji, bo chybotliwy pokój na tych terenach to ogromnie ważna kwestia dla całego układu sił w regionie, gdzie o wpływy walczą przede wszystkim Rosja i Turcja. Karabach to już klub ze sporymi tradycjami, ale nie da się uciec od jego pierwotnej roli – kreowania wrażenia, że Górski Karabach to region należący historycznie i politycznie do Azerbejdżanu.
Jestem za głupi, żeby zająć stanowisko w tym sporze, przedstawiam jedynie fakty – od lat w pucharach Azerbejdżan wystawia klub, który jest jednym z wielu oręży w walce o sporny rejon.
Wiecie kogo wystawiła Armenia? Nie, wbrew pozorom nie Karabach Agdam z siedzibą w Erywaniu. Mistrzem Armenii został Ararat-Armenia, klub założony w 2017 roku. Najpierw funkcjonował jako akademia, założona przez kontrowersyjnego byłego szefa związku piłkarskiego. Kontrowersje wokół Rubena Hajrapetjana wynikały głównie z tego, że musiał zdać mandat poselski po tym, jak w restauracji, której był właścicielem, zamordowano wojskowego lekarza. Potem władzę w klubie przejął rosyjski biznesmen, Samuel Karapetjan, obecny na słynnej liście współpracowników Putina opublikowanej przez USA. Karapetjan przeniósł się z powrotem do Armenii, bo jego klub Ararat Moskwa nie otrzymał licencji na grę w Rosji. Wobec tego najpierw powstał ormiański Ararat-Moskva w Erywaniu, a następnie Ararat-Armenia. Który z miejsca zrobił dwa mistrzostwa Armenii z rzędu.
Czy wspomniałem, że w tym regionie o wpływy walczą Rosja z Turcją?
Osobny temat to sześć węgierskich klubów. Tak liczna delegacja stawia naszych bratanków w jednym rzędzie z najmocniejszymi, jest możliwa dzięki obfitemu wsparciu ze strony węgierskiego rządu i firm dla klubów jednoczących madziarską diasporę. DAC Dunajska Streda, niedawny rywal Cracovii, to sztandarowy przykład. Pamiętamy choćby oprawę polsko-węgierską na meczu rozgrywanym przecież na terytorium Słowacji. Do Dunajskiej Stredy, czterech węgierskich klubów (również mocno wspieranych przez rząd) dołączył TSC Backa Topola z Serbii, a o krok było też Sepsi z Rumunii.
Pamiętajmy – w Lidze Europy zagra Akademia Puskasa, klub założony na wsi, przez ścianę z letnią daczą Viktora Orbana, w której jego współpracownicy z samorządów wystawili ultra-nowoczesny stadion.
Oczywiście albańskie interesy tradycyjnie będzie reprezentować Shkendija Tetowo, klub tamtejszej diaspory występujący w lidze macedońskiej. Chorwaci, gdy znudzi im się trzymanie kciuków za Dinamo czy Hajduk, będą mogli podopingować Żrinjski Mostar, czyli chorwacki klub w bośniackiej lidze. Oczywiście nie można zapominać też o takich szanowanych klubach jak Sheriff Tyraspol (reprezentujący Naddniestrze, niemalże państwo w państwie) czy Astana, wspierana aktywnie przez popularnego futbolowego freaka, jakim bez wątpienia jest prezydent Nursułtan Nazarbajew. Czy Astanie pomogło to, że Nazarbajew wybudował sobie miasto pośrodku prerii i stwierdził, że zrobi tam też solidny europejski klub? Być może!
Takich przykładów można podawać mnóstwo, sprowadzają się do jednego – coraz mocniej, coraz wyraźniej do świata futbolu wpycha się wielka polityka. O ile można sobie lekceważyć jakieś – z naszej perspektywy nieistotne – starcia albańskiej Shkendiji z węgierską Dunajską Stredą, o tyle Basaksehir w Lidze Mistrzów to jest już najwyraźniejszy z możliwych sygnałów, najbardziej dobitny z możliwych znaków. Przyszłość już tu jest. Kluby rządowe dobijają do bram piłkarskiego raju, na razie to Basaksehir, ale może za jakiś czas też Puskas Academy, może niedługo później Astana.
I po co to wszystko? Być może się mylę, ale mam wrażenie, że niejednemu Erdoganowi i Nazarbajewowi tego świata bardzo zależy, by kiedyś doczekał takiego wywiadu, jaki trener Al-Sadd udzielił Marce. Mistrz świata i jeden z najlepszych pomocników w historii hiszpańskiej piłki, niejaki Xavi Hernandez, został trenerem katarskiego klubu w 2019 roku. Ostatnio cały świat obiegły jego wypowiedzi dotyczące obecnego miejsca pracy.
– Istnieje wiele uprzedzeń i nieuzasadnionej krytyki wobec Kataru. To prawda, nie ma tam demokracji, ale ludzie są szczęśliwi – twierdzi Xavi. Oczywiście padają też ostre słowa krytyki („władze są samokrytyczne, wiedzą, że pewne rzeczy muszą ulec zmianie”), ale generalnie Katar to świetne miejsce do życia, a robotnicy prawie że nie umierają z przepracowania.
No i co, nie opłaca się politykom inwestować w futbol?

Opublikowane 05.08.2020 17:49 przez
Futbol jest ekscytujący i piękny.
Piękne są także lasy, pola, rzeki, miasta, miasteczka, wioski, zwierzęta, no i ludzie.
Wszystko to jest takie urzekające i radosne, dopóki się w to nie wpierdolą wybrańcy narodu – zgnuśniali, zepsuci, odrażający, brudni, źli – POLITYCY…
PIS-u
Dopóki władza była dziedziczna był porządek. A jak jest elekcyjna…
Inaczej byś śpiewał,gdyby „dziedzic” wpadł do ciebie do domu,zgwłacił żonę,ciebie pobił a syna wziąłna pomywacza w pałacu,bo miałby do tego prawo.Niestety liczba plusów pod twoim komentarzem pokazuje jakich w Polsce mamy kastratów intelektualnych w dziedzinie polityki i ogólnej wizji państwa.
Chłopaki-jest nadzieja dla was! Na Bliskim Wschodzie dziedziczą tron! Mam nadzieję,że skorzystacie z uroków życia pod butem Pana
I szkoda tylko że nie wiemy jak tym kastratom intelektualnym pomoc w tej nieuleczalnej wszechogarniajacej Nas „chorobie” . Trzymaj się różowy pozdrawiam
O to to! Polska za wczesnej monarchii do początków wieku XVII była potęgą. Wąska światowa czołówka. Później szlachta miała coraz to więcej do powiedzenia (naród wybrany w dzisiejszych czasach), do tego monarchia elekcyjna (wpływy USA) i była dupa z majonezem.
E tam, większość naszych królów była na pasku szlachty przynajmniej od XVI wieku. To nie takie proste, jak się wydaje.
„monarchia elekcyjna (wpływy USA)”
Aż tak stare USA nie są. Gdy one walczyły o niepodległość to my byliśmy już po pierwszym rozbiorze.
A u nas taka dyktatura że nie ma żadnego klubu rządowego? Albo jakiegoś polskiego zagranicą wspieranego przez Orlen, Lotos, Tauron i Unimil? No nie może być! Pan Budka i pan Czaskoski powinni w Brukseli zaprotestować, bo inaczej znowu przegrają wybory:(
Połowa klubów w Ekstraklasie żyje na miejskim garnuszku, za kilkoma w postaci sponsorów strategicznych (Pogoń – Azoty, W. Płock – Orlen, Lechia – PGE) czy nawet tytularnych (KGHM), stoją państwowe firmy i spółki. Budowa stadionowej lub treningowej infrastruktury z publicznych pieniędzy jest prawie zawsze jakimś elementem gry politycznej i kampanii wyborczej. Rząd też nie pozostaje w tej kwestii bierny, bo jakoś przypadkiem dotacje na budowę/rozbudowę akademii dwóch największych i najpopularniejszych klubów w kraju, którym przyświecał osobiście sam Premier Morawiecki, zbiegły się w czasie akurat przed wyborami. W przypadku Legii przed parlamentanymi, a Lecha tuż przed prezydenckimi.
Więc jak sam widzisz polityka jest obecna w polskiej piłce i mocno się w nią angażuje. Na szczęście (nie licząc czasów słusznie minionych), żaden rząd dotychczas, jak w wymienionych w artykule przykładach, nie zbudował sobie swojego satelickiego klubu lub nie wszedł w któryś istniejący. Choć znając tych szubrawców z obecnego rządu Bezprawia i Skur*ysyństwa oraz ich bolszewicką mentalność, przez którą muszą obstawić stołki swoimi kolesiami dosłownie wszędzie, nawet w jeban*j stadninie konii, to gdyby Karakan był zapalonym fanem piłki nożnej, to już dawno mielibyśmy znowu jakiś CWKS Srebrna Warszawa, czy KS Maria Zawsze Dziewica Żoliborz.
Nie zrównujmy jednak dofinansowywania akademii piłkarskich dla juniorów z corocznym wywalaniem kasy na Serrarensów i Expositów.
Azoty od tego sezonu już nie będą wspierać Pogoni, tak w ramach ciekawostki.
Przegapiles moment gdy Lechia i Slask wyplynely z odmetow za czasow premiera od charatania w gale. Polowa jego ekipy to byl Gdansk i Wroclaw. Lokalizacja tam Euro tez nie byla raczej przypadkowa.
„KS Maria Zawsze Dziewica….” 😀 – prychłem srogo…
Ale przypominać, że Azoty „wyszły” z Pogoni nie musiałeś :/ I to akurat teraz – nowy stadion rośnie w oczach :/ :/
Tankuj na orlenie Robert Cię o to prosi i nawet dziękuje za to drobne wsparcie od panstwa polskiego które otrzymał do tej pory ,czytaj jak się nie da bez jednej ręki jeździć w F1 jak się da ha ha ha.
A w Korei Północnej, Chinach, Wenezueli, Rosji albo Białorusi masz jakieś rządowe kluby?
W Rosji jest pełno klubów wspieranych przez otoczenie Putina, sam car przecież kibicuje Zenitowi, na Białorusi podobnie jest wspierane BATE. W Azji to nie wiem jak jest, bo to trochę inna kultura i nie ma tam LM żeby się pokazać całemu światu.
W Chinach niby nie ale każdy kto zainteresował się kiedyś nagłym wzrostem nakładów na ich ligę wie, że główną przyczyną jest ,,miłość do piłki” szefa partii komunistycznej. A swoją drogą o co wam chodzi Węgrzy, Turcy i ci inni inwestują publiczne pieniądze w sport, a u nas w różne fundacje – narodową, Rydzyka i pewnie wiele innych o których nikt nawet nie słyszał i nie wie nawet czym one się zajmują 😀 I kto lepiej marnuje publiczne pieniądze? Oni czy my? 🙂
Oczywiście, że się opłaca. Generalnie, politykom, reżimom, rządom autorytarnym opłaca się inwestować w sport. I robią to już od wielu, wielu lat. Ale to od nas zależy, co z tym zrobimy. Jakoś nie widzę wielu krytyków lub kibiców, którzy bojkotują np. taki Manchester City…
Bo ludzie się przyzwyczajają, gdy Tajscy biznesmeni (jeszcze kilka lat przed wejściem ludzi z ZEA) przejmowali klub i w krótkim czasie zrobili dużo transferów wtedy jak najbardziej mówiło się o nich jako o „sztucznym tworze” mimo iż przecież to nie jest klub bez historii. Pamiętam to bardzo dobrze. Dziś jest tyle przykładów klubów w rękach oligarchów, czy szejków że kibice przywykli. W artykule Olkiewicz (dziś trzeba pochwalić tekst) mówi o tych, gdzie poszli jeszcze o krok dalej i w ramach fanaberii polityków zaczęto budować zespoły właściwie od zera. Trudno sobie wyobrazić, by rywalizować z zespołami za którymi stoi władza (patrz seria mistrzostw Górnika Zabrze i ogólna dominacja śląskich klubów)
No właśnie kluby, które przytoczyłeś raczej działają na niekorzyść spółek, które ich sponsorują bo raczej je kompromitują niż reklamują. W artykule chodzi o budowę potężnych klubów z niczego, jak ten turecki czy Akademia Puskasa. Jak również sponsorowania klubów na byłych terenach tych państw, żeby zwiększać wpływy swoich mniejszości. Jakoś nie widzę żeby ktoś od nas sponsorował Pogoń Lwów czy Polonię Wilno. A Legia i Lech same wystosowały pisma o pieniądze, rząd im na siłę nie wpychał ich do kieszeni, więc kolejny nietrafiony argument.
Orlen Lida – Czemu nie? Kibicowałbym. I w sumie niemiałbym nic przeciwko żeby szło tam parę milionów rocznie ze spółki skarbu państwa. To sposób na powstrzymanie asymilacji mniejszości i utrzymanie wpływów w regionie
Czekaj, czy Ty właśnie określiłeś „asymilację mniejszości” jako złe zjawisko? W dodatku jako sposób na walkę z tym za właściwe uznałeś rozdawanie pieniędzy podatników? To musi być bait.
Jakich znowu wpływów? Chyba podsycanie niechęci, a nie utrzymanie wpływów.
Dwa są KGHM Z.L.orazPGE Stal Mielec.
Gdyby nie interpunkcja, ocierająca się momentami o katastrofę, na przykład: Tradycyjnie w pucharach wystąpi Karabach Agdam z Azerbejdżanu. Który grać będzie na swoim stadionie w stolicy Azerbejdżanu. Otóż, gdyby nie katastrofalna interpunkcja i niewiedza autora, że przed „który” stawia się przecinek a nie kropkę, nie psując tym samym tempa czytania i gdyby nie badziewne błędy stylistyczne, byłby to całkiem fajny tekst. Olkiewicz potrafi wybrać fajny temat ale często zarzyna go swoją ignorancką stylistyką i oczywistym defiicytem językowym. Szkoda! A mógłby trochę zerknąć w stronę Milewskiego i podpatrzeć, jak się pisze.
oj, mnie zbanowali za podobną krytykę olkiewicza i smyka 🙁
Kiedy tak czyta się o tych klubach, które zlokalizowane są w strefie działań wojennych, które muszą grać na innych stadionach, wiele kilometrów od swojej macierzystej bazy, które zmagają się z całym mnóstwem problemów…
Przychodzi gorzka refleksja – to jest po prostu nie do wiary, że te wszystkie kluby osiągają lepsze wyniki od klubów Ekstraklasy, którym nie brakuje ptasiego mleka. Pokój, piękne stadiony, lepsze frekwencje – no nic, tylko odnosić sukcesy. Tymczasem wpiernicz od starych Słowaków bądź klubów z „terenów spornych” to co roku pewniaki u bukmacherów.
I o ile wiadomo od lat, że Cracovia, Lechia, Piast itd. są żenujące i nie należy się po nich niczego spodziewać, to wręcz osłupiające jest to, co stało się w ciągu ostatnich 3 lat z Legią. Mieliśmy naprawdę solidny, regularnie wygrywający w pucharach klub. Klub, który wygrał grupę LE, który grał w Lidze Mistrzów, który 3 razy w tej dekadzie grał w pucharach na wiosnę, który w jednym sezonie potrafił zarobić ponad 200 milionów złotych – dziś co roku odpada z pucharów latem. Za czasów Leśnodorskiego Legia ocierała się o top 50 rankingu UEFA, co dawało rozstawienie w każdej rundzie eliminacji do LM/LE. Licząc sezony od przejęcia Mioduskiego, Legia w tym rankingu jest na miejscu… 119.!!! To, co odwalił Mioduski, trzeba nazwać jasno – demontaż.
I co najgorsze, to wszystko jest teraz pudrowane, tworzy się medialny PR, że w Legii jest super. Nie jest, zarządzanie i polityka transferowa była i jest tragiczna, a sukcesy to dzieło mniej lub bardziej przypadku (np. nieoczekiwane błyśnięcie Karbownika, upór Jędrzejczyka który nie chciał odejść). Teraz są zachwyty nad ściąganiem Lopezów i innych przeciętniaków z ESA na miejsce Carlitosa, Kucharczyka i Niezgody. Ruszą puchary i znów się zdziwicie, że Legii nie ma w grupie.
Ogólnie zgadzam się z tym co napisałeś ale czepianie się Lechii, która zagrała raz w pucharach w tym wieku to zwyczajna przesada.
Jak się żyje ponad stan, to przychodzi pora na zejście na ziemię. Szopen jaki jest, każdy widzi, ale jako tako ogarnął burdel po Leśnym. Jak kiedyś w przyszłości PiS przegra wybory i jakaś partia zlikwiduje 500+, to też ludzie będą pierdolić, że za PiS-u to było. I na dzieci dali i na wakacje i dalej nie będą rozumieć, że to właśnie dlatego teraz są w czarnej dupie. A co do LM, to o ile ten pierwszy awans frajersko oddany, był naprawdę dobry, to ten drugi już był fuksiarski. Już wtedy było źle.
Daj ze nowemu właścicielowi sie nauczyć pilki. 3 lata wpierdolu moze w sam raz akurat
I tak znajdą Ci się piewcy że Mioduski przerasta Leśnodorskiego o lata świetlne bo ten tylko palił kasą w piecu i długów narobił.
Miodek za to jest oszczędny, tylko że poza naszym grajdołem to jakoś wyników nie przynosi i nie bardzo się zanosi by był powrót do lat 13-16 gdy grupa LE była praktycznie na zawołanie.
Ale wszystkich w kwestii żydzenia i tak przebija Rutek z Poznania.
Tasiemka – 7 meczów. 7 meczów to normalny kupon. Tasiemki to kupony z np 35 meczami. A przynajmniej liczybym od 15 meczów.
Przecież Astana już grała w Lidze Mistrzów. Sezon 2015/16 się kłania. Wypadli całkiem nieźle, 4 remisy w grupie z Atletico, Benficą i Galatasaray to dobry wynik.
Swego czasu , prezes Zagłębia Lubin, oczywiście partyjniak z PiS, mianował Jarosława Kaczyńskiego „12” zawodnikiem, wręczając Jarkowi taką koszulkę z nazwiskiem. Problem w tym że Kaczyński nigdy w życiu nie był na meczu Zagłębia Lubin, zresztą na innym też nie 🙂 To było w czasach pierwszych wygranych wyborach przez PiS, to było w czasach gdzie PZPN karał kluby za aferę korupcyjną fryzjera. Zagłębie Lubin też było w to zamieszane i czekało na wyrok z PZPN. Jeszcze przed ogłoszeniem kary dla klubu, prezes Zagłębia zaprzeczał wszystkiemu, a dziennikarzy straszył nawet sądem za to że piszą o KGHM Zagłębie Lubin w związku z korupcją. Minęły dwa tygodnie, PZPN przedstawił dowody na handel meczami i Zagłębie Lubin karnie zleciało z ligi. Sytuacja zrobiła się komiczna, bo Prezes PiS Jarosław Kaczyński został „12” zawodnikiem klubu umoczonego w korupcję. Tak to jest jak polityka miesza się do sportu. Przyznam że z całej sytuacji kulałem się ze śmiechu 🙂
A Dutkiewicz wziął go potem do spółki zarządzającej stadionem we Wrocławiu i uczynił nawet jej prezesem 🙂
Artykuł bez wspomnienia o ŁKSie. Jakub, mrugnij trzy razy jeśli cię torturują, spróbujemy cię odbić.
Wszystkie te kluby są marginalne, nic nie znaczące w poważnej piłce. Basaksehir, choć jest mistrzem solidnej ligi, też. Równie dobrze za parę lat może upaść, jeśli Erdogan skończy rządy. Nie ma póki co czym się ekscytować.
Olkiewicz szanuję cię za ostatni akapit o Xavim. Gość ma setki milionów, a skusił się na kolejne i robi z siebie szmatę pod igrzyska na stadionach zbudowanych na szkielecie kostnym ludzi zalanych betonem. A po MŚ będzie trenował „Barce – więcej niż klub” ha tfu na niego.
Panie Jakubie, nie ma Pan pojęcia o sytuacji w Katarze. Pracowałem tam na kontrakcie i sytuacja absolutnie nie jest tragiczna. Obywatele mają jak w raju, władza wie, że to podstawa pokoju w kraju i się o nich autentycznie troszczy. Pracownicy kontraktowi z krajów europejskich lub azjatyckich cenią sobie pracę w tym miejscu, a ich praca jest zarówno dobrze wynagradzana jak i szanowana. Problem jest z warunkami pracy i życia osób wykonujących najprostsze prace (jak np. przy budowie stadionów), ale nie odbiega to znacząco od warunków Ukraińców czy Białorusinów pracujących na czarno na budowach w Polsce.