
weszlo.com / Weszło
Opublikowane 02.08.2020 15:44 przez
Szymon Janczyk
Dawid Abramowicz kontrowersyjny rzut karny w meczu Warty Poznań z Radomiakiem widział z bliska. Nawet z bardzo bliska, bo to on go sprokurował. Jak sytuacja wyglądała z jego perspektywy? Czy ma pretensje do Łukasza Spławskiego, albo sędziego Bartosza Frankowskiego? Co sądzi o finałowym spotkaniu? Jak zareagował, gdy zobaczył kibiców z Radomia pod stadionem w Grodzisku? I w końcu, czy w przypadku braku awansu zostanie w Radomiaku, czy jednak jako czołowy lewy obrońca ligi powędruje półkę wyżej? Zapraszamy.
Zacznę od klasyka – Warta zasłużenie, czy to wy straciliście?
Czyli będziesz nawiązywał do rzutów karnych?
Oczywiście.
Powiem inaczej – gratuluję Warcie awansu, życzę im powodzenia w Ekstraklasie. Oby to nie był przypadek ŁKS-u, czyli krótki epizod, a żeby tam zagościli na dłużej.
W sytuację z rzutem karnym byłeś zamieszany i nie ma co ukrywać – Łukasz Spławski dodał troszkę od siebie. Może niekoniecznie oznacza to, że ktoś was okradł, tak jak niektórzy sugerują, ale nie była to czysta sytuacja.
Troszeczkę cwaniactwa u niego wyszło, okazało się to na tyle skuteczne, że zdobyli bramkę z rzutu karnego, kiedy to my mieliśmy inicjatywę na boisku. Wiedzieliśmy, że Warta rzuci się na nas od początku i było to widać, ale od 35. minuty inicjatywa była po naszej stronie i „śmierdziało bramką”. Co do karnego… Miałem masę podobnych sytuacji, w końcu jestem obrońcą. Z mojej perspektywy wyglądało to tak, że nie byłem skupiony na Łukaszu, interesowała mnie piłka. Wychodząc do walki powietrznej jako pierwszy, to nieuniknione, że ręce gdzieś być muszą. Gdybyś spojrzał na sytuacje z innych części boiska, to zwykle tak to wygląda. Pierwszy gracz wychodzi do główki, a ręce lądują delikatnie na plecach. Jestem troszeczkę zażenowany tą sytuacją, bo miała ogromny wpływ na przebieg meczu. Gdyby pan Frankowski był bardziej powściągliwy i nie odgwizdał tego rzutu karnego, udałoby nam się zdobyć bramkę.
Teoretycznie on był powściągliwy. Dopiero VAR podpowiedział mu, że tam był rzut karny, więc pytanie, czy to dobrze, że to zrobił.
Mógłbym wrócić do sytuacji z Mateuszem Cichockim w pierwszej połowie. Oddał strzał, a w międzyczasie rywal nie trafił w piłkę, tylko pokiereszował mu staw skokowy. Nie było wtedy żadnego zastanowienia ze strony sędziego, puścili to w niepamięć. Jeżeli mamy gwizdać każde takie przewinienie, to róbmy to obiektywnie, w dwie strony. Abstrahując już od tego, czy są one w polu karnym, czy gdzieś w środkowej strefie. Zaraz dojdziemy do tego, że każde małe dotknięcie będzie przewinieniem.
Odwróćmy sytuację, jesteś w roli napastnika. Zrobiłbyś podobnie, żeby wywalczyć rzut karny?
To są szachy, element gry. Dodał coś od siebie, co tu dużo mówić. A czy zrobiłbym to samo? Nie wiem, szczerze, bo rzadko znajduję się w takich sytuacjach (śmiech). Zwykle to ja wykonuje rzuty wolne, więc ciężko mi powiedzieć. Jak już byłem w polu karnym, to stałem mocno na nogach i próbowałem strzelić.
Po prostu nie myślisz jak napastnik.
Dokładnie, patrzę inaczej, bo jestem obrońcą.
Odbijając już od tych rzutów karnych. Czytałem o wyjątkowej motywacji Warty Poznań w szatni, a czy wy się jakoś nastawialiście do tego spotkania? Trener Dariusz Banasik coś przygotował?
Każdy wierzy, że przeżywaliśmy swoje problemy w trakcie sezonu i nie potrzebowaliśmy dodatkowych bodźców. Dla niektórych z nas dodatkową motywacją mogło być to, że możliwość gry o awans to ostatnia szansa na znalezienie się na wyższym poziomie. To nas motywowało, wielu z nas o tym marzyło. Chociażby ja, bo mimo swojego wieku nie udało mi się zadebiutować w Ekstraklasie. Sam powiedziałem w szatni, że rzucę premię od siebie za awans! (śmiech) Gdyby udało się awansować, tak pozytywnych wspomnień nie udałoby nam się kupić za żadne pieniądze. O pomyśle trenera Piotra Tworka słyszałem, szacun. Ale czy u nas coś takiego by zadziałało? Nie wiem, każdy podchodzi do takich kwestii inaczej.
Może motywowało was to, że Patryk Mikita, jeden z liderów zespołu, doznał ciężkiej kontuzji i chcieliście mu trochę osłodzić te ciężkie dni?
Nie okazywaliśmy tego otwarcie, ale chyba każdy z nas miał to z tyłu głowy. Ja na pewno. Wiedzieliśmy, że Patryk bardzo marzył o tym, żeby trafić do Ekstraklasy i na pewno by do niej trafił, gdyby nie ten uraz. Chciało się podziękować mu za ten trud, który wkładał przez cały sezon, za te bramki i asysty. Wygraną moglibyśmy podczepić jako taki prezent, że my mogliśmy liczyć na niego, a on na nas. Mam nadzieję, że się wykuruje, mocno przepracuje trudny okres rehabilitacji, wróci i dołoży jeszcze więcej bramek i asyst. Może za rok uda mu się osiągnąć cel z Radomiakiem?
Zdziwiłeś się, kiedy zobaczyłeś kibiców Radomiaka pod stadionem w Grodzisku? Przejechali pół Polski, wiedząc, że nie wejdą na ten mecz.
Dochodziły nas słuchy, że kibice przyjadą pod stadion. Wielki szacunek, podejrzewam, że nasłuchiwali zza płotu, co się dzieje na trybunach. Szkoda, że nie udało im się tego wynagrodzić awansem.
W Radomiu też było święto. Kilka tysięcy ludzi oglądało mecz na telebimie, kibice przywitali was w nocy i nie chcieli puścić do domu.
Dopiero po meczu widziałem zdjęcia z tego, co działo się na placu przy Żeromskiego. Obrazki jak z meczów mistrzostw Europy albo świata! (śmiech) Wielki szacunek, nasi kibice są naprawdę niesamowici. Mimo że nie mogli być z nami na trybunach, wiedzieliśmy, że sercem są z nami. Po trzeciej w nocy wróciliśmy do Radomia, były śpiewy, gratulacje, wsparcie.
Za tobą świetny sezon, masz osiem asyst, czołowe liczby ofensywne, jeśli chodzi o bocznych obrońców w lidze. Jakie masz plany na przyszłość, bo wczoraj trener Dariusz Banasik między słowami dawał znać, że roszady na lewej obronie mogą się zdarzyć?
Liczby mam chyba najlepsze w dotychczasowej przygodzie z piłką. Na pewno byłoby to jeszcze bardziej okazałe w przypadku awansu. Jak drużyna dobrze gra, to każdą jednostkę to ciągnie do przodu i tak też było ze mną. Zdobywaliśmy wiele bramek i udawało mi się dokładać cegiełki: bramki, asysty, wywalczone rzuty karne, bo te też mi się zdarzyły. Co będzie dalej – nie wiem. Nie chcę wybiegać w przyszłość, bo co pół roku łączono mnie z klubami z wyższej ligi i wychodziło inaczej. Teraz jadę do rodziny do Wrocławia, chcę z nimi spędzić ten czas, bo grając co trzy dni, do domu przychodziłeś tylko spać. Potem wracałeś do szatni, wyjazd na mecz… Dlatego najbliższy czas chcę poświęcić rodzinie.
Wiesz, to może też oznaczać, że wybierzesz się z bratem na Cypr! (śmiech)
(śmiech) Akurat tak się złożyło, że brat miał przełożone wesele na piątek, na nasz mecz barażowy. Nie mogłem na nim być, mam nadzieję, że brat zrozumiał. Musimy się zobaczyć w najbliższym czasie, o ile zdążę go złapać przed wylotem, ale póki co on sam nie chce za wiele zdradzać odnośnie jego przyszłości.
ROZMAWIAŁ SZYMON JANCZYK
Fot. FotoPyK
Opublikowane 02.08.2020 15:44 przez
-Z mojej perspektywy wyglądało to tak, że nie byłem skupiony na Łukaszu – to nie ma znaczenia.
-… to zwykle tak to wygląda. Pierwszy gracz wychodzi do główki, a ręce lądują delikatnie na plecach.- Naprawdę? A to ciekawe.
-Gdyby pan Frankowski był bardziej powściągliwy – konkretnie synu. Popełnił błąd, czy nie? Faul jest albo go nie ma. Nie ma innej opcji.
A poza tym kolejny miszcz, który nie wie, jak działa VAR. I jak ta nasza piłka ma się rozwijać, jak mentalnie tkwimy w Batustanie?
Gdyby pan Frankowski był bardziej powściągliwy – konkretnie synu. Popełnił błąd, czy nie? Faul jest albo go nie ma. Nie ma innej opcji
Bzdura. Piłka nożna to mnóstwo sytuacji „niezerojedynkowych”, podlegających interpretacji. Proponuję wcielić się w sędziego w jakiejś gierce na orliku – jak nie jesteś Marciniakiem, święcie przekonanym o swojej nieomylności, to zrozumiesz co mam na myśli.
Co nie zmienia faktu, że Spławski miał pozycję, nie dał się przepchnąć, a obrońca po prostu na niego wskoczył. Moim zdaniem karny.
No właśnie. Więc był faul i tyle. Co to ma wspólnego w powściągliwością? Kwestia oceny: jest faul, nie ma faulu. Z tą powściągliwością znów niebezpiecznie zmierzamy w rejon tak zwanych „miękkich fauli”, które to pojęcie jest tak trafne jak stan „trochę w ciąży”.
Takk samo był faul jak by mogło go i nie być. Interpretacja sędziego była taka jaka była. Jak by puścił grę przy jednym i drugim karnym każdy by przeszedł do porządku bo takie sytuacje zdarzają się w meczu cały czas. Słaby ten awans Warty po żadnej bramce z akcji.
Swoją drogą obrońcy Warty chyba nie mają rąk, skoro ich ręce nie lądowały w polu karnym na rywalach
Co ty fasolisz misiu kolorowy?
Obejrzyj sobie skrót z meczu. W pierwszej połowie w polach karnych rąk na plecy przeciwników używali intensywnie obrońcy obu drużyn.
To jak to jest 7 razy można, a potem nagle karny. Potem znowu kilka razy można.
No zajeb..sta konsekwencja w stosowaniu przepisów.
Zanosi się na to że Radomiak Radom będzie przeżywał porażkę niczym Czaskalski …no cóż wygrać nie potrafią , wygrać nie umieją !
jak widac potrafia bo na poczatku gratulowal wygranej
Już się nie da słuchać tych głupot wypowiadanych przez ludzi z Radomiaka.
Jak się kładzie łapy na karku atakowanego przeciwnika podczas wyskoku do główki, albo ciągnie się rywala za koszulkę nie pozwalając mu dojść do piłki, to niezależnie od tego, czy to ma miejsce w środkowej strefie boiska, czy w polu karnym, czy jest to pierwsza, czy dziewięćdziesiąta minuta meczu, czy jest to mecz towarzyski, czy finał mistrzostw świata – to jest FAUL.
I o czym tu dyskutować?
Jak to o czym? O tym jak to jedna z biedniejszych ekip w lidze kupiła awans kosztem drużyny, której prezesuje sędziowski guru. Przecież to logiczne.
Nie wiem o co Ci chodzi – w pierwszym zdaniu pogratulował Warcie awansu. Potem nigdzie nie mówi o tym, że sędzia nie miał podstaw do podyktowania karnego dla Warty – zwrócił jedynie uwage na to, że nie miał intencji faulu i że takich kontaktów było w meczu wiele zarówno w jednym i drugim polu karnym – gdyby sędzia gwizdał każdą taką sytuację to by Warta dostała 5 rzutów karnych a Radomiak pewnie ze 4 i mecz skończył by się wynikiem w stylu 4:3. Dodatkowo każda walka o piłkę kończyłaby się faulem bo piłki nie da się odebrać nie dotykając rywala nawet opuszkiem małego palca.
Podsumowując ostatecznie – nie ma co przeżywać. Tak samo jak karnego z Austią na euro.
Był to był – czasu się nie cofnie, teraz trzeba skupić się na kolejnym sezonie, bo po odejściu paru zawodników myślę, żę w tym roku Radomiak będzie niestety drużyną raczej broniącą sięprzed spadkiem niż walczącą o awans 🙁
Abramowicz naprawde gral niezle, mysle ze moze miec oferty z ekstraklasy, bo to solidny gosc.
Szkoda mi bylo Radomiaka, bo widzialem ze w 2 polowie zaczeli na Warcie juz siadac wiec pojawily sie karne z dupy, norma.