Reklama

Wróciło wielkie kolarstwo! Kwiatkowski tym razem bez zwycięstwa w Strade Bianche

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

01 sierpnia 2020, 21:18 • 3 min czytania 2 komentarze

Dwa lata temu był trzeci, rok temu trzeci, teraz wreszcie dopiął swego. Wout Van Aert z zespołu Jumbo-Visma triumfował w wyścigu Strade Bianche. Belg wyrwał się z liderującej grupy na dwanaście kilometrów przed finiszem i z zapasem trzydziestu sekund przeciął linię mety. Gorąca Toskania nie okazała się szczęśliwa dla Michała Kwiatkowskiego oraz Grega Van Avermaeta z CCC Team.

Wróciło wielkie kolarstwo! Kwiatkowski tym razem bez zwycięstwa w Strade Bianche

139 dni – tyle czasu czekaliśmy na powrót najlepszego kolarstwa. Choć w tym tygodniu mieliśmy okazję oglądać też wieloetapowe Vuelta a Burgos, to właśnie Strade Bianche miało być pierwszym wyścigiem w ramach UCI Pro Tour. Zawody, które zazwyczaj mają miejsce w okresie wiosennym, tym razem odbyły się pierwszego dnia sierpnia. Co taka zmiana terminu ze sobą przyniosła? Oczywiście kompletnie inne warunki niż zazwyczaj, w których przyszło rywalizować kolarzom.

Było gorąco i duszno. Temperatura w Toskanii, bo w tym rejonie Włoch odbywał się wyścig, oscylowała wokół 40 stopni Celsjusza. Michał Kwiatkowski, ale też inni zawodnicy, podkreślali w wywiadach przed startem, że kluczem do przejechania 184 kilometrów w dobrej formie, będzie po prostu odpowiednie nawadnianie. Żaden, nawet największy twardziel nie byłby w stanie wytrwać bez asysty osób, które przewijały się na trasie, podając zawodnikom chłodne napoje.

Przed startem Strade Bianche trzymaliśmy kciuki za dwóch zawodników. Po pierwsze – Michała Kwiatkowskiego, dwukrotnego olimpijczyka, który miał pełnić rolę lidera Teamu INEOS, a w Strade Bianche triumfował już w 2014 oraz 2017 roku. Po drugie – Grega Van Avermaeta, największej gwiazdy żegnającego się powoli z World Tourem CCC Team, jedynej polskiej ekipy w cyklu najważniejszych zawodów w kolarstwie szosowym.

Do trzech razy sztuka

Pierwszym kolarzem, który przez długi czas jechał na czele, był Simon Pellaud. Z pozycji lidera został strącany w połowie dystansu. Tuż potem wysokie tempo narzucił Jakob Fuglsang, który dogoniony został przed wjazdem na sektor Monteaperti. W tym momencie utworzyła się czołówka wyścigu, w której oprócz Duńczyka znajdowali się Wout Van Aert, Davide Formolo Alberto Bettiol,  Maximilian Schachmann oraz Van Avermaet.

Reklama

Sporą stratę do wyżej wymienionych zawodników już wtedy miał Kwiatkowski. Polak jechał w trzeciej grupie goniącej, a 2 minuty i 50 sekundy, które dzieliło go od liderów, nie wydawały się do odrobienia.

Z biegiem wyścigu szanse na zwycięstwo tracił też Van Avermaet. Zawodnik CCC Team został dogoniony przez Zdenka Štybara, triumfatora Strade Bianche z 2016 roku (co ciekawy drugi był wtedy… właśnie Belg).

Tymczasem liderująca piątka trzymała się naprawdę mocno i trudno było wywróżyć, komu pozostało najwięcej energii i który z nich będzie finiszował jako pierwszy. Te wątpliwości rozwiał na 12 kilometrów przed metą, w końcówce odcinka szutrowego, Van Aert. Kolarz ekipy Jumbo-Visma ruszył do przodu, zostawiając z tyłu czwórkę rywali. Po chwili z czwórki została dwójka, bo – zapewne z powodu bezlitosnej pogody – widocznie osłabli Bettiol oraz Fuglsang. Kwestia podium wydawała się więc rozstrzygnięta.

Kiedy do mety pozostawało zaledwie kilka kilometrów, wiedzieliśmy już, że jeśli tylko słońce nie uderzy do głowy Belgowi, to on wyjdzie z tej męczarni zwycięsko. I tak też się stało. Drugi finiszował Formolo, trzeci Schachmann. Ostatecznie dopiero na ósmym miejscu zameldował się Van Avermaet, a dwunasta lokata trafiła do Kwiatkowskiego.

Za nami zatem pierwszy jednodniowy wyścig World Touru od dobrych kilku miesięcy. A kiedy startują wieloetapowe zmagania? Już 5 sierpnia, kiedy otworzy się Tour De Pologne. Dokładnie, emocji związanych z kolarstwem będziemy mieć pod dostatkiem. Chciałoby się powiedzieć: nareszcie.

Fot. Newspix.pl

Reklama

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

2 komentarze

Loading...