Reklama

Warta wraca do Ekstraklasy! Ćwierć wieku czekania na swojską bandę

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

31 lipca 2020, 19:45 • 3 min czytania 77 komentarzy

Ćwierć wieku czekania. Spadek do III ligi. Otarcie o bankructwo. Niepopularne decyzje w pionie sportowym. Czy ktoś przed sezonem podejrzewał, że Warta Poznań awansuje do Ekstraklasy? Ta Warta z niespełna trzymilionowym budżetem? A jednak mają to. „Swojska Banda” wita się z elitą.

Warta wraca do Ekstraklasy! Ćwierć wieku czekania na swojską bandę

Nie było dziś chyba w Grodzisku Wielkopolskim bardziej zdenerwowanego człowieka od Bartłomieja Farjaszewskiego, właściciela Warty. – Nie zaczepiajcie, nie podkręcajcie jeszcze bardziej, ja mam stan przedzawałowy – mówił do dziennikarzy. Jeszcze niecałe dwa lata temu był dla poznańskiego środowiska kimś kompletnie anonimowym. Gdy obejmował władze w klubie pytano „eeeee, kto?”. Bo choć ratował Wartę przed upadkiem i bankructwem, to nie wiedzieliśmy tak naprawdę na co go stać.

I to nie jest bajka o bogatym właścicielu wjeżdżającym na białym koniu do klubu. To nie opcja „bogaty wujek”. To raczej otaczanie się mądrymi doradcami. Bo kluczowe w kontekście Warty były mądre decyzje. Dziś poznaniacy spijają tego śmietankę.

Nerwowy był to baraż dla warciarzy. Od początku doskoczyli do gardeł piłkarzy Radomiaka, ale było jasne, że nikt nie wytrzyma tego tempa z pierwszych minut. Nie przy tym upale – w Grodzisku było cholernie gorąco, na dodatek żadna trybuna tak naprawdę nie osłaniała boiska od słońca. Upał był nieznośny nawet na trybunie prasowej, więc możemy tylko się domyślać jak cholernie wymęczeni muszą być piłkarze w trakcie grania w takich warunkach.

Pierwsza połowa? Kwadrans dla Warty, pozostałe pół godziny remisowe ze wskazaniem na Radomiaka. Byłoby 1:1 – pewnie nikt nie miałby pretensji. A że było 0:0? Wynik sprawiedliwy. Czekaliśmy aż ktoś wreszcie coś wciśnie, bo to otworzyłoby nam mecz. I po początku drugiej części gry spodziewaliśmy się, że to jednak Radomiak wyjdzie na prowadzenie. Ale VAR był po stronie Warty.

Reklama

Sytuacja z rzutem karnym na Łukaszu Spławskim była na pewno kontrowersyjna i mimo kolejnych powtórek trudno nam ocenić – był karny czy nie? Ale sędzia Frankowski po wideoweryfikacji wskazał na wapno. A później znany już w tym sezonie schemat – piłka na jedenastym metrze, Mateusz Kupczak, 1:0. Przy golu ławka Warty najpierw eksplodowała, a później trener Tworek omotał tylko wzrokiem wszystkich dookoła. Jakby chciał oczami powiedzieć – panowie, tu jeszcze dużo czasu do końca.

Ale długo Warta nie musiała czekać na drugi rzut karny. Michał Jakóbowski minął dwóch rywali, wpadł w pole karne jak do siebie i został podcięty. Radomiak ruszył z kontrą, piłka wyszła poza boisko i znów minuta czekania na to, co sędzia Frankowski zobaczy w monitorku. A zobaczył, że był faul. I znów wapno. Znów Kupczak. Znów eksplozja radości.

To nie był spacerek dla Warty. To była góra nerwów. Ale czy nie takie było to ćwierć wieku oczekiwania na Ekstraklasę?

Warta Poznań – Radomiak Radom 2:0 (0:0)

Mateusz Kupczak (67. i 83. – z karnych)

Fot. newspix.pl

Reklama

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Francja

Kolejny francuski klub w poważnych tarapatach. Właściciel zapowiada wielką wyprzedaż

Paweł Marszałkowski
0
Kolejny francuski klub w poważnych tarapatach. Właściciel zapowiada wielką wyprzedaż
Niemcy

Wstrząsające wyznanie bramkarki Bayernu. „Zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy”

Aleksander Rachwał
4
Wstrząsające wyznanie bramkarki Bayernu. „Zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy”

Komentarze

77 komentarzy

Loading...