– Planem Warty było utrzymanie. Chcieliśmy zdobyć 40 punktów i zapewnić sobie w szybkim tempie ligowy byt. Stało się inaczej. Dojechaliśmy do zimy na pierwszym miejscu, graliśmy dobre mecze i to był dobry czas, żeby przestawić myślenie. Z minimalistycznego na trochę szersze. Skoro mogliśmy wykorzystać, co Bozia dała, to czemu nie? Braliśmy garściami, robiliśmy swoją robotę i udało się. Jesteśmy o krok od Ekstraklasy – mówił Łukasz Trałka w poranku WeszłoFM. Pomocnika Warty Poznań przepytaliśmy przed finałem barażu o elitę, w której poznaniacy zmierzą się z Radomiakiem. Zapraszamy.
***
Jak atmosfera w klubie? Czujecie, że to wyjątkowy moment? Po 25 latach możecie wrócić do Ekstraklasy.
Czy czujemy się wyjątkowo? Nie musimy, to nie chodzi o poczucie, to jest fakt. Czeka nas mecz, który decyduje o wszystkim. Jesteśmy gotowi. Chcemy grać i wywalczyć awans. Jestem przekonany, że trafiłem do zespołu, który potrafi pokazać wszystko, czym dysponuje. Jeśli to wystarczy, to będziemy się cieszyć, ale nie chciałbym ani tego pompować, ani podwyższać rangi tego spotkania.
Co zadecydowało o wygranej z Termaliką? Nie tak dawno przegraliście z nią 1:3.
Słyszeliśmy, że nie jesteśmy faworytami, że Termalikę czeka łatwy mecz. Przeanalizowaliśmy spotkanie, w którym przegraliśmy i wcale nie uważaliśmy, że byliśmy gorsi. Niecieczanie mieli dwie sytuacje, które wykorzystali – wynik był negatywny, ale to nie było spotkanie, w którym rywal by nas zdominował, zadusił, rozbił. Nie byliśmy gorsi, a bramki, które straciliśmy, to takie klasyczne rozegrania Termaliki. Byliśmy na to uczuleni, zrobiliśmy korektę, przygotowaliśmy się i udało się. Inna sprawa, że teraz była zupełnie inna ranga meczu. W takich momentach dochodzi też głowa i byliśmy na to gotowi.
Powiem ci, że jak na baraże, to było naprawdę niezłe spotkanie.
Im dłużej trwało, tym bardziej dominowaliście swojego rywala.
W pierwszej połowie mieli bardzo dobrą okazję po stałym fragmencie, w drugiej połowie świetną sytuację miał też Wlazło, a tak, żeby przeprowadzili akcję od tyłu, ale wykombinowali coś sensowniejszego, to nie bardzo im szło. Nie mówię, że mieliśmy wszystko pod kontrolą, ale to był dobry mecz w naszym wykonaniu. Wygraliśmy zasłużenie.
Najdłuższy VAR w piłkarskim życiu?
Jezu, na pewno. Podszedłem do sędziego i pytam żartobliwie:
– Pożyczyć panu linijkę, bo chyba ciężko narysować tę linię?!
Długo to trwało, ale oczywiście nie chodziło o niemożność narysowania tej linii, tylko jakieś problemy z przewijaniem filmu na wozie. Przynajmniej tak słyszałem.
Przynajmniej mieliście dwa momenty radości.
Wolałbym, żeby to było sześć minut czekania niż podniesiona flaga i nieuznana bramka. Gdyby to był normalny pierwszoligowy mecz, to nie byłoby tego gola. Dla mnie obojętne jest, ile czasu potrzebują sędziowie z VAR, żeby podjąć dobrą decyzję – dwie minuty, pięć minut, dziesięć minut. Nieważne. Byle było sprawiedliwie.
No tak, bo nie miałeś prawa z perspektywy boiska wiedzieć, czy gol powinien być uznany, czy nie – trochę jak czekanie na wyrok.
Nikt nie wiedział, ani ja, ani Michał, ani sędzia, ani asystent sędziego. Decydują centymetry, sekundy, mijanka. Nie można mieć żadnych pretensji do arbitra. Mógłby być ustawiony idealnie, mieć okulary i szkło powiększające, a też nie wiem, czy miałby tak łatwo z podjęciem dobrej decyzji.
Jakie znaczenie miało to, że wcześniej mieliście tydzień przerwy, bo na Stomil mogliście wystawić rezerwy i w pełni przygotować się do baraży.
Na pewno miało to jakieś znaczenie. Pamiętajmy, że ten sezon jest jedyny w swoim rodzaju – gramy dłużej, w niepewności, dopiero co była przerwa związana z wybuchem pandemii. Tydzień przerwy dał nam perspektywę. Mogliśmy odpocząć. Popatrzeć na mecz ligowy z boku, z dystansu, z dużym spokojem. Praktycznie cała pierwsza jedenastka odpoczywała. Teraz jesteśmy w tej samej sytuacji, co Radomiak, bo on też w ostatniej kolejce ligowej zagrał rezerwowym składem. Lecimy, zobaczymy, co mecz przyniesie.
Byliście mocno poobijani po półfinale barażu z Termaliką?
Nikt nie ma większych problemów. Każdy jest gotowy walczyć. Nie zamierzamy kalkulować. Ile fabryka da, na tyle zagramy. Wiem, że nikt nie będzie kalkulował. Będziemy walczyć.
Z niejednego pieca chleb jadłeś. Jesteś weteranem polskiej piłki. Robi na tobie wrażenie ten baraż?
Daje mi to dystans i mogę podejść do takiego meczu, jak do zwykłego spotkania, bez niepotrzebnego spinania się. Takie podejście jest najlepsze. Może być tak, że drużyna, która zostawi z boku natężenie emocjonalne idące za tym barażem, będzie miała kolosalną przewagę. Ale przy tym czuć głód Ekstraklasy w naszym klubie. Znamy historię. Wiemy, że Warty długo w elicie nie było, że może to już coś. Niewielu chłopaków od nas grało w Ekstraklasie. Dlatego też chcemy zrobić wszystko, żeby jutro wieczorem móc spełniać marzenia.
A potem chcecie się dobrze bawić!
Daj Boże, ale do tego jeszcze długa droga. Trzeba zostawić dużo zdrowia. Niech wygra lepszy, niech wygra sport.
Gdzie tkwi sekret w tym, że tak dobrze odnalazłeś się w I lidze?
Nigdy nie traktowałem zejścia do I ligi jako piłkarskiej emerytury. Jeśli przychodziłbym do jakiegoś klubu, żeby tylko czekać, aż dziesiątego dnia każdego miesiąca wpadnie mi parę złotych na konto, to już dawno bym to zostawił i zajął się czymś innym. Lubię rywalizację, lubię ten sport, lubię pokopać sobie piłkę albo przeciwników, jak trzeba zaostrzyć. Po prostu.
Jak w Ekstraklasie odnalazłby się środek pola Trałka-Kupczak-Janicki?
Dobre pytanie. Nie można ukrywać, że I liga jest słabsza od Ekstraklasy i to nie troszkę, a znacznie, i przy awansie będziemy potrzebować paru wzmocnień, podniesienia jakości, ale to nie tylko chodzi o Wartę, a o każdy zespół, który wejdzie do Ekstraklasy. Przy braku wzmocnień, trzeba liczyć na wielkie szczęście. Handicap jest taki, że tylko jedna drużyna w przyszłym sezonie leci, ale bez transferów wszyscy beniaminkowie będą mieli ogromne kłopoty, żeby się utrzymać. Ale na razie to zostawmy. Miejmy te problemy od soboty. Stoimy na ziemi.
Często słyszałeś, że Warta zaczęła przegrywać, bo nie ma swojego stadionu i nie chce awansować do Ekstraklasy?
Nie za często, ale słyszałem takie głosy. Chciałbym wysłuchać chociaż jeden argument. Większość chłopaków nie grała w Ekstraklasie, każdy ma swoje premie, właściciel i działacze dostaną siedem-osiem baniek od Canal+. Ogromny budżet. Nie widzę ani jednego argumentu, dlaczego Warta miałaby nie chcieć wejść do Ekstraklasy. To muszą być głosy ludzi nietrzeźwo myślących. Dziwaczne historie.
Wasza dobra gra zszokowała ludzi w klubie? Na boisku trochę wyprzedziliście sam projekt.
Pewnie tak, pewnie zszokowały i to nie tylko ludzi w klubie, ale samych zawodników. Planem Warty było utrzymanie. Chcieliśmy zdobyć 40 punktów i zapewnić sobie w szybkim tempie ligowy byt. Stało się inaczej. Dojechaliśmy do zimy na pierwszym miejscu, graliśmy dobre mecze i to był dobry czas, żeby przestawić myślenie. Z minimalistycznego na trochę szersze. Skoro mogliśmy wykorzystać, co Bozia dała, to czemu nie? Braliśmy garściami, robiliśmy swoją robotę. Ludzie w klubie też szykowali warianty przejściowe. Wszystko jest poukładane.
Czujecie się w Grodzisku jak u siebie czy czegoś brakuje?
Nigdy nie grałem na faktycznym stadionie Warty, ale czegoś brakuje, a przynajmniej tak słyszę od chłopaków. Bo generalnie czujemy się tutaj dobrze ugoszczeni. Ale swój stadion, to zupełnie inna kwestia. Przywiązujesz się do miejsca – przebierasz się tam, trenujesz tam, grasz tam. Nie da się tego porównać, nie da się zastąpić tego niczym innym. Ale nie powiem, że gramy mecze na wyjeździe. Nie, nie, nie, przyjeżdżają nasi kibice, trochę ludzi to ogląda, lecz na swoim jest inaczej.
W przyszłym sezonie też cały sezon czeka was w Grodzisku?
W pierwszej rundzie na pewno nie ma szans na granie na własnym stadionie. Największe problemy są z trybuną i szatniami. Ale to też wiąże się z budżetem, który zwiększyłby się w razie awansu. Poczekajmy. Na razie trzeba wygrać baraż.
Piotr Tworek, niezależnie od wyniku barażu, powinien trafić do Ekstraklasy?
Trenera Tworka znam kilka lat. Myślę, że wcześniej czy później, powinien trafić do elity. Widzę, że kluby z Ekstraklasy pomału zerkają na trenerów z niższych lig i dobrze, bo wcześniej funkcjonował schemat tej karuzeli, w ramach której wymieniali się szkoleniowcy. Teraz rynek się otwiera, staje się szerszy, przystępniejszy. Sięgamy po inne nazwiska. I nawet, jak ci trenerzy nie trafiają jeszcze do Ekstraklasy, to są z nimi prowadzone rozmowy. Jeśli trener Tworek dalej będzie wykonywał tak dobrą robotę, jak w Warcie, to na pewno trafi do Ekstraklasy. Daj Boże, żeby w sobotę już w niej był.
Wielkim atutem trenera jest to, że oprócz umiejętności analitycznych i merytorycznych, potrafi utrzymać szatnię w ryzach. Trafia do ludzi, potrafi ich zainspirować, ma ten dar.
Poprzednie mecze z Radomiakiem w tym sezonie wygraliście. Czujecie przewagę psychologiczną?
Nie żyję przeszłością. Ok, wygraliśmy z nimi dwa ostatnia spotkania, ale to tyle. Było, minęło. Na tym etapie, w tym momencie, w finale barażu, nie ma to już żadnego znaczenia.
Sprawdzałeś, w której kolejce gralibyście z Lechem w razie awansu?
Sprawdzałem kalendarz i doszedłem do 7. kolejki.
Czyli widziałeś, że w 4. kolejce derby.
Tak. Pierwsza Lechia, potem wyjazd do Lubina, za chwilę derby.
Rozumiem, że w przyszłym sezonie mamy spodziewać się Łukasza Trałki na boiskach Ekstraklasy.
Nie zagalopowujmy się. Trzeba poczekać do soboty. Zobaczyć, czy Warta awansuje, ale to nie koniec czekania, bo potem mniej niż tydzień przerwy i kompletowania składu na ligę.
Ale czujesz się na siłach?
Poczekajmy tydzień. Będę musiał odpocząć. Nogi do góry i zobaczymy! Na razie awansujmy.
Premie za awans były ustalone od początku czy dopiero niedawno?
Ustalaliśmy je w lutym albo w marcu.
Dopiero jak zobaczyliście, że jesteście liderami po zimie.
Ciężko było ustalać premie za awans w lipcu zeszłego roku, kiedy nas było w kadrze ośmiu, dziewięciu, może dziesięciu. Wtedy nikt o tym nie myślał.
Motywacja finansowa jest.
Ale nie będzie miała żadnego znaczenia. Nikt o tym nie będzie myślał. Już sama szansa gry w Ekstraklasie, to wielka rzecz dla tych chłopaków.
Rozmawiał Wojciech Piela
Fot. Newspix