Czerwiec 1994 roku. Prezydentem Polski jest Lech Wałęsa. W kinach pojawia się premierowo “Król lew”. Kalifornijska policja aresztuje O.J. Simpsona, oskarżonego o zamordowanie żony i jej kochanka. Ostatnie rosyjskie oddziały opuszczają terytorium Niemiec. Czemu zebrało nam się na wspomnienia z tak zamierzchłych czasów? Ano dlatego, że w czerwcu 1994 roku po raz ostatni na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej występowały kluby z Rzeszowa, a jeden z nich już piątek na ten poziom powróci. Po 26 latach tułaczki.
Solidarny spadek
II liga w sezonie 1993/94 to były naprawdę olbrzymie rozgrywki. 36 uczestników podzielonych na grupy wschodnią i zachodnią. Resovia i Stal Rzeszów miały okazję rywalizować o ligowy byt z takimi ekipami jak Hutnik Warszawa, Bug Wyszków, Włókniarz Pabianice, Avia Świdnik, Błękitni Kielce czy Karpaty Krosno. No i Rzeszowianie nie dali sobie rady. Stal zajęła szesnastą, a Resovia siedemnastą pozycję w lidze. Jedni i drudzy pożegnali się z II ligą. Kto mógł się wtedy spodziewać, że stolica województwa podkarpackiego doczeka się swojego przedstawiciela na tym poziomie dopiero po 26 latach?
II liga 1993/94 (grupa II)
Bogiem a prawdą, to na spadek obu klubów zanosiło się już od jakiegoś czasu. Resovia była jednym z klubów bardzo mocno dotkniętych przemianami ustrojowymi, do których doszło w Polsce na początku lat dziewięćdziesiątych. “Pasy” na drugoligowym poziomie występowały w sumie przez 17 lat z rzędu, ale już w sezonie 1992/93 otarły się o degradację. Miejsce na zapleczu I ligi udało się utrzymać dzięki zwycięstwu w ostatniej kolejce. W kolejnych rozgrywkach w Resovii nie było już jednak odpowiedniego materiału ludzkiego, by pokusić się o jeszcze jeden heroiczny finisz. Trener Józef Piecha (cytowany przez portal resoviacy.pl) stwierdził: – Sytuacja organizacyjna i finansowa klubu jest taka, że gorszej trudno już sobie wyobrazić. Krótko mówiąc: klubowa kasa świeciła pustkami. Resovia do walki w lidze wystawiła młodzież grającą za wikt i opierunek. Efekt – do przewidzenia. Resovia zakończyła sezon passą ośmiu porażek z rzędu.
A jak to wyglądało w Stali?
Cóż, tutaj mówimy już o klubie z bogatą, pierwszoligową przeszłością. W latach 60. i 70. “Stalowcy” stanowili liczącą się siłę na piłkarskiej mapie Polski. W 1975 roku zwyciężyli nawet w krajowym pucharze. Przeszło dwieście występów w barwach tego klubu zanotował Jan Domarski, bohater z Wembley (występował zresztą również w Resovii). Potem Stal radziła sobie ze zmiennym szczęściem, lecz w 1987 roku zakotwiczyła w II lidze i trzymała się tego poziomu aż do feralnego 1994 roku. Do utrzymania zabrakło wówczas zaledwie dwóch punktów. Ostatnie bezpieczne miejsce w lidze zajął jednak Okocimski KS Brzesko, a Stal podzieliła los lokalnych rywali.
Niedoszła fuzja
Ani Stal, ani Resovia nie zdołały szybko przełamać kryzysu. Jedni i drudzy zaliczali nawet epizody na czwartym poziomie rozgrywek, kluby bardzo kiepsko sobie radziły pod względem finansowym. W 2016 roku prezydent Rzeszowa, Tadeusz Ferenc, wyszedł z pomysłem scalenia dwóch drużyn w jedną. – Chcę na początek, by z wszystkich drużyn rzeszowskich zostali wybrani najlepsi zawodnicy, którzy tworzyliby drużynę. Jak będzie coraz wyższy poziom rozgrywek, to będziemy dawali coraz większe pieniądze. Zdaję sobie sprawę, że bez nich sport nie istnieje. Nazwę klubu wybierzemy na podstawie opinii kibiców, których zapytamy o zdanie na spotkaniach, jakie planujemy – opowiadał prezydent Ferenc. – Chcę podnieść poziom piłki nożnej w Rzeszowie na taki, jaki był w latach 60. i 70. ubiegłego wieku. Naszym celem jest posiadanie drużyny w Ekstraklasie. Pomysł stworzenia drużyny przyszedł mi do głowy, kiedy ostatnio byłem na meczu Kotwica Kołobrzeg – ROW Rybnik. Kołobrzeg, miasto, które nie jest duże, ma drugą ligę, a my?
Do wielokrotnie zapowiadanej fuzji ostatecznie nie doszło. Ku uciesze kibiców, którzy otwarcie i stanowczo sprzeciwiali się temu pomysłowi, traktując go jako zamach na bogate tradycje Resovii i Stali. Oba kluby spróbowały zatem odbudować dawny status po swojemu. Dość skutecznie, skoro w piątek derby Rzeszowa zadecydują o tym, kto uzupełni pierwszoligową stawkę w sezonie 2020/21.
Derby Rzeszowa (2017).
– Jeszcze nie tak dawno mówiło się, że Rzeszów to miasto wojewódzkie z zespołami trzecioligowymi, z których żaden nie może zaistnieć. Dzisiaj są to wiodące drużyny w lidze szczebla centralnego. Dla mnie nie jest zaskoczeniem ani to jak prezentuje się Stal, ani to jak prezentujemy się my. Ruchy transferowe na to jasno wskazywały – mówił na łamach Weszło były już prezes Apklan Resovii, Wojciech Zając. – My i Stal jesteśmy jak naczynia połączone. Wzajemnie się napędzamy. To zdrowa rywalizacja. Paradoksalnie im jeden klub silniejszy, tym drugi też, bo jedni drugich podpatrują, jedni do drugich chcą równać.
To rzeczywiście dość ciekawe, że Stal i Resovia bardzo często występują na tym samym szczeblu rozgrywek. Dzięki temu derby Rzeszowa to jedna z najbardziej zajadłych lokalnych rywalizacji w kraju. Jeżeli chodzi o oficjalne konfrontacje o prymat w stolicy Podkarpacia, doszło do nich już 86 razy. 34 zwycięstwa Resovii, 32 Stali. Łeb w łeb.
– Uważam, że to dobrze dla Rzeszowa, że Resovia fajnie się rozwija, na pewno jest niejedno pole, na którym mielibyśmy wspólne tematy i wspólne stanowisko – opowiadał w rozmowie z Weszło prezes Stali, Rafał Kalisz.
Rzeszowski finał
W finale play-offów miejsca na uprzejmości jednak nie będzie.
W piątek o 17:00 Resovia podejmie Stal i koniec końców tylko jeden z rzeszowskich klubów będzie miał powody do satysfakcji. Choć tak naprawdę sama walka w barażach o promocję do I ligi może być w obu ekipach traktowana jako mały sukces i dobry prognostyk na przyszłość. Przecież Stal w tym sezonie była zaledwie beniaminkiem w II lidze. Apetyty władz klubu są bardzo duże, lecz nie takie firmy jak Stal Rzeszów przekonywały się już, że wielkie ambicje nie zawsze udaje się gładko przekuć w świetnie rezultaty.
– Nie boimy się marzyć. Przyznam, że marzy nam się, aby nawiązać do tradycji Stali Rzeszów, która grała w Pucharze Zdobywców Pucharów. To mocne słowa, zdaję sobie z tego sprawę. Pewnie przez niektórych mogą być odbierane krytycznie, ale nasza firma na początku wchodzenia na zagraniczne rynki była kilkanaście tysięcy mniejsza od rywali. Teraz ten dystans znacząco się zmniejszył i choć wciąż jesteśmy mniejsi od innych, to nie w takim stosunku. Staliśmy się konkurencyjni nawet dla znacznie większych od siebie. Biznes na pewno pozbawił mnie kompleksów w stosunku do zagranicznych podmiotów. Nie widzę potrzeby, by nie podchodzić tak również do piłki nożnej. Mierzyć wysoko – to powinna być normalność – stwierdził Rafał Kalisz.
Wydawało się, że już w tym sezonie na jego głowie może wylądować kubeł zimnej wody, ponieważ Stal długo plasowała się w dolnych rejonach drugoligowej tabeli. Po 28. kolejkach była na piętnastej pozycji, uwikłana w walkę o utrzymanie. Tymczasem Resovia zajmowała wówczas bardzo dobre, czwarte miejsce. Finalnie jednak obie ekipy zakończyły rozgrywki – a jakże! – po sąsiedzku.
“Pasy” na piątym, “Stalowcy” na szóstym miejscu.
Derby Rzeszowa (2020).
Trudno wskazać faworyta przed piątkowym starciem, jeśli wziąć pod uwagę dwie ostatnie konfrontacje derbowe w stolicy Podkarpacia. Jesienią Stal zremisowała u siebie z Resovią 1:1. W czerwcu padł bezbramkowy remis.
Trzeba zaznaczyć, że to pierwsze starcie wzbudziło w mieście spore zainteresowanie. Na trybunach pojawiło się około pięciu tysięcy widzów. Generalnie oba kluby mogą się pochwalić co najmniej przyzwoitą frekwencją. Dopóki pozwalała na to sytuacja w kraju, Resovia regularnie gromadziła na swoich meczach przeszło 1200 kibiców. Stal również nie miała z tym problemu. Awans wyżej może to tylko podsycić.
Czy futbolowa strona Rzeszowa dorówna tej siatkarskiej? Droga do tego wciąż bardzo daleka, niemniej – po raz pierwszy od ćwierćwiecza kluby ze stolicy Podkarpacia przebiły się ze swoim istnieniem do świadomości kibiców z całej Polski. A to już coś.
fot. NewsPix.pl