Przed startem sezonu były nadzieje. W jego połowie wciąż były szanse. Przed restartem rozgrywek pozostawały jeszcze marzenia. Ale na końcu zmagań wiadomo już, że nic się nie zmieni. Juventus przypieczętował dziś 9. mistrzostwo Włoch z rzędu. Bywały momenty zwątpienia – większe lub mniejsze – nawet i w dzisiejszym spotkaniu. Wyzwiska pod adresem Maurizio Sarriego sypały się równie często, co gra “Starej Damy”, ale koniec końców się udało. No właśnie – udało, to chyba właściwe słowo. Zwłaszcza patrząc na przebieg dzisiejszego spotkania.
Cyniczny Juventus, który miał wszystko pod kontrolą, nawet gdy każdy dookoła myślał, że jest inaczej, już nie istnieje. Kiedyś taki mecz, jak ten z Sampdorią, miałby podobny wynik, ale zupełnie inny przebieg. Bianconeri raczej patrzyliby na rywala z wyższością i w odpowiednim momencie wbili mu szpilkę.
A dziś było inaczej. Dziś Juventus, nawet już prowadząc, mógł drżeć o to, czy dowiezie wynik do końca.
Wojciech Szczęsny, czyli mały bohater
Najdobitniej świadczy o tym fakt, że spore zasługi za przypieczętowanie Scudetto może sobie przypisać Wojciech Szczęsny. Polski bramkarz wybronił dziś pięć piłek. Cztery próby z pola karnego i jedną spoza “szesnastki”. Nie jest to sucha statystyka, nabita taś-tasiami, które ledwo do niego doleciały. Szczęsny dwukrotnie popisał się swoimi interwencjami po strzałach Fabio Quagliarelli, zatrzymał także groźny strzał po rzucie wolnym. Generalnie chłop dwoił się i troił, żeby tylko utrzymać Juventus na prowadzeniu, w momencie gdy przewaga Sampdorii była aż nadto widoczna.
Skąd chwile słabości Juventusu? W zasadzie przez cały sezon brały się one z nieudolnego sarrismo, tak samo było teraz. Ale wpływ na to miał też fakt, że “Stara Dama” szybko straciła Paulo Dybalę. Argentyńczyk zszedł z boiska jeszcze przed końcem pierwszej części meczu z powodu urazu. Podobnie rzecz miała się z Danilo, który nie wytrwał nawet 30 minut. Na koniec – to już akurat wielkiego wpływu na przebieg gry nie miało – wypadł także De Ligt. Cóż, były to spore ubytki, które mogły sprawić, że Juve znów wymsknie się szansa na przypieczętowanie tytułu. Ale na szczęście był jeszcze Ronaldo.
Cristiano zrobił swoje
Portugalczyk był w swoim żywiole, bo w końcu gdy kolegom nie idzie, CR7 motywuje się jeszcze bardziej. I było tę motywację widać, choćby wtedy, gdy szukał okazji do pokonania bramkarza, schodząc do środka boiska i próbując strzałów z dystansu. Ile prób oddał dziś Ronaldo? Powiedzielibyśmy, że ciężko to zliczyć, ale nie będziemy was kitować, wystarczą dwa kliki i sprawdzone. Siedem strzałów, z czego trzy celne. Siedem uderzeń, które przyniosły bramkę oraz… niewykorzystany rzut karny. Jedni powiedzą, że mocno wpływa to na ocenę jego występu, inni, że wcale. Trafić w obramowanie bramki z 11 metrów? Nie zdarza się często, zwłaszcza jemu. Ale uczynił to dopiero w 89. minucie gry, gdy wszystko było już jasne.
Warto w ogóle docenić to, w jaki sposób CR7 do bramki trafił. Juventus rozegrał ten rzut wolny wzorowo.
Oczywiście do bramki Ronaldo mógł dziś dorzucić asystę, ale kolegom takiego wykończenia brakowało. Federico Bernardeschi gola na koncie zapisał – zresztą dobijając właśnie strzał CR7 – jednak wcześniej zmarnował choćby doskonałe wyłożenie piłki przez Portugalczyka, gdy Bianconeri odzyskali piłkę pod bramką rywala po błędzie Mortena Thorsby’ego. Tego samego, który pod koniec meczu wyleciał z boiska za drugą żółtą kartkę, doszczętnie zabijając spotkanie.
Co u Polaków?
Bartosz Bereszyński dziś odpoczywał, natomiast Karol Linetty był jednym z lepszych piłkarzy Sampdorii. Solidny filar środka pola, 9/14 wygranych pojedynków, 4 odbiory, 2 przechwyty, 3 wywalczone rzuty wolne. Całkiem solidne liczby, choć większego błysku też brakowało. Ale nie będziemy wytykać – to był po prostu solidny mecz Karola.
Warto też zajrzeć na inne boiska, szczególnie dla Jakuba Iskry. Nie kojarzycie? Możliwe, bo to dopiero 17-latek. Ale za to 17-latek z debiutem w Serie A na koncie. Pół godziny na boisku to dla piłkarza SPAL duże wyróżnienie. Zwłaszcza że trema przesadnie go nie zjadła. Zadanie miał o tyle ułatwione, że z tyłu mógł sobie swobodnie pogadać po polsku. 90 minut zaliczyli Thiago Cionek i Bartosz Salamon, więc “młody” mógł się ich poradzić, jak się ustawić czy jak zagrać piłkę, tak, żeby rywale pozostali zdezorientowani.
Co dalej? Bartłomiej Drągowski nadal leczy uraz. Mariusz Stępiński dostał ochłap w meczu z Lazio, w którym Ciro Immobile strzelił hattricka, doganiając Roberta Lewandowskiego w klasyfikacji “Złotego Buta”. Łukasz Teodorczyk i Sebastian Walukiewicz nie zaliczyli ani minuty w starciu swoich drużyn. A Łukasz Skorupski? On pogrążył Lecce, praktycznie przesądzając o ich spadku, swoimi siedmioma udanymi interwencjami.
Komplet wyników
Juventus – Sampdoria 2:0
Ronaldo 45+7′, Bernardeschi 67′
SPAL – Torino 1:1
D’Alessandro 80′ – Verdi 57′
Roma – Fiorentina 2:1
Veretout 45′, 87′ – Milenković 54′
Hellas Werona – Lazio 1:5
Amrabat 39′ – Immobile 45+6′, 83′, 90+4′, Sergej 56′, Correa 62′
Cagliari – Udinese 0:1
Okaka 2′
Bologna – Lecce 3:2
Palacio 2′, Soriano 5′, Barrow 90+3′ – Mancosu 45+2′, Falco 66′
Fot. Newspix