Fiasko kolejnych przetargów. Zmiana koncepcji z budowy stadionu na modernizację obecnego. Niepewność związana z przyznaniem licencji. Walka o dofinansowanie z ministerstwa sportu i miejskich środków. Aferka z protestem złożonym przez Mirbud. Saga doprowadzenia do przebudowy stadionu Rakowa Częstochowa to długi serial. Zdecydowanie za długi i co gorsza – średnio interesujący. Całe szczęście, że już się kończy. Całe szczęście, że puentą jest happy end.
Częstochowa podpisała kontrakt na modernizację stadionu
Odbyło się to podczas specjalnej konferencji prasowej, która miała miejsce w sercu częstochowskiego klubu, na murawie stadionu przy Limanowskiego. Wzięli w niej udział prezydent miasta (Krzysztof Matyjaszczyk), wykonawca stadionu (Szymon Kurdziel, właściciel Interhall) oraz prezes Rakowa (Wojciech Cygan). Ten ostatni wymownie przyznawał, że to sukces, który rodzi się w bólach. Gdy Matyjaszczyk rzucił analogią, że ten mecz skończył się po rzutach karnych, Cygan dodał, że w tej serii wykonywano po pięć dodatkowych jedenastek.
To i tak porównania, które można byłoby podrasować. Przez długie miesiące sagi stadionowej każdej ze stron zdarzyło się kilkukrotnie załamać ręce. Z władzami polskiej piłki włącznie.
Osiem miesięcy na modernizację
Częstochowa nie wybuduje nowego obiektu, a po prostu dostosuje do wymogów licencyjnych obecny. Będzie to wersja okrojona wręcz do granic możliwości. Pierwotne oferty wykonawców opiewały na 78 i 91 milionów złotych. Czyli na ponad dwa razy więcej niż mogła sobie pozwolić na to wówczas Częstochowa do spółki z ministerstwem sportu.
Kilka najważniejszych faktów o odnawianym obiekcie Rakowa:
- jego modernizacja pochłonie 17 490 000 złotych,
- prace ruszą w zasadzie od razu,
- budowa ma potrwać osiem miesięcy,
- wykonawcą jest katowicka firma InterHall, która w przeszłości wykonywała inwestycje dla Legii, Jagiellonii, a obecnie dla Cracovii.
Koszty są więc stosunkowo niewielkie. Optymizmem nastraja data oddania stadionu do użytku. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, Raków może rozpocząć rundę wiosenną już na własnym obiekcie. A na konferencji można było usłyszeć, że możliwe jest zakończenie prac jeszcze przed terminem.
Kontrowersje z licencją
W pewnym momencie pojawił się spory problem, co z Rakowem zrobić. Zbigniew Boniek rzucał publicznie odważne deklaracje, że żaden z klubów niemający swojego stadionu, nie ma prawa otrzymać licencji. Raków wskazywany był przez prezesa PZPN niemalże palcem, bezwzględnie, z jasnym apelem – ogarnijcie temat swojego obiektu, bo inaczej w Ekstraklasie nie zagracie. – Gwarantuję, że jeśli w lipcu nowy obiekt Rakowa nie będzie co najmniej na wykończeniu, to ten klub nie będzie w przyszłym sezonie grał w Ekstraklasie, choć jeżeli chodzi o wartość sportową, jest jednym z najlepszych w Polsce – deklarował Boniek w „Stanie Futbolu”.
Wyszło tak, że… tematu domknąć się nie udało.
Z winy klubu? Niekoniecznie. Pech Rakowa polegał na tym, że nie trafił na tak podatny grunt miejski, jak inne kluby, które budowę stadionu przepychały bez większych perturbacji. No i że po drodze pojawiło się kilka nieprzewidzianych kłód, których trudno było się spodziewać. Decyzja dla Bońka była o tyle trudniejsza, że bezwzględne podejście do Rakowa oznaczałoby, że Ekstraklasa straciłaby ciekawy projekt. Klub jest mądrze zarządzany, ma na siebie pomysł, zdrowe struktury, wniósł do ligi trochę kolorytu. To nie kolejny z beniaminków, który wpadł do ligi na chwilę, trochę przez przypadek. Raczej spodziewamy się, że może stać się realną siłą i w przyszłości regularnie gościć w górnych rejonach tabeli. Były nawet kluby, które na poważnie myślały o tym, by się skrzyknąć i lobbować za udupieniem częstochowian.
Ostatecznie Raków licencję dostał. Była to decyzja niepopularna, niekonsekwentna, ale dla polskiej piłki – prawdopodobnie dobra. No i w Rakowie mogliby czuć pewną niesprawiedliwość, gdyby sukces związany z podpisanie umowy przyszedł po 1,5 miesiąca od odebrania licencji.
Mocne perturbacje
Oj było na tej drodze sporo perturbacji, oj było. Pierwsze rozmowy mające na celu oszacować koszty prowadzono już w 2017 roku. W kolejnym przyklepano dofinansowanie od ministerstwa sportu. Mimo tych faktów, temat przez kolejne dwa lata tkwił w zawieszeniu.
Miasto kręciło nosem na przekazywanie dużych środków na inwestycję. PZPN z kolei nieustannie groził palcem – róbcie, róbcie, musimy mieć ładny produkt, i tak poszliśmy wam na rękę. Raków stał w międzyczasie w rozkroku, w którym zbyt wielu ruchów sam wykonać nie mógł. Gdy już rozpisano przetarg w 2019 roku, zgłosiło się dwóch chętnych wykonawców. Jak wspominaliśmy wcześniej – jeden proponował cenę 78 milionów, drugi – 91.
Miasto w międzyczasie deklarowało się, że przeznaczy 16 milionów złotych, ministerstwo dorzucało 10, później zapowiadało, że wyłoży jednak 20 baniek. Do oczekiwanych sum było bardzo, bardzo daleko. Zmieniono wtedy koncepcję – jednak nie budowa nowego obiektu, jednak odchudzenie projektu i „tylko” modernizacja obecnego stadionu.
Protest Mirbudu
Kolejny przetarg postawił duże znaki zapytania jeszcze zanim do miasta wpłynęła jakakolwiek oferta. Firma Mirbud, która nie brała wcześniej udziału w przetargu, wystosowała pismo do Krajowej Izby Odwoławczej, w którym apelowała o unieważnienie lub zmodyfikowanie przetargu. Skierniewicka firma argumentowała, że terminy zaproponowane przez miasto są niemożliwe do zrealizowania.
Zaczęły rodzić się domysły – czy firma będąca partnerem ŁKS-u, stawiająca mu stadion, zgłasza protest z powodów merytorycznych czy może… chce celowo opóźnić budowę stadionu? Finalnie Mirbud wycofał się z protestu, ale przy Limanowskiego w międzyczasie obgryzali paznokcie – pozytywne rozpatrzenie wniosku Mirbudu mogło oznaczać nawet unieważnienie przetargu.
Przetarg ostatecznie się odbył, ale i tak jego finalizacja została wstrzymana. Powód – pandemia koronawirusa.
O szczegółach opowiadał w „Przeglądzie Sportowym” Wojciech Cygan. Krajowa Izba Odwoławcza przez dwa miesiące w trakcie pandemii nie mogła orzekać, a że jeden z podmiotów złożył odwołanie – Raków miał związane ręce i mógł tylko poczekać, aż KIO zbierze się ponownie i rozpatrzy kolejne pisma. Odwołanie składała firma Stadion Pro, która zaproponowała miastu lepsze warunki (szybsza realizacja i dłuższa gwarancja na obiekt), lecz jej oferta została odrzucona przez nieprawidłowości przy wpłacie wadium. KIO orzekła, że miasto powinno rozpatrzyć oferty raz jeszcze. I wybrało tę InterHallu.
Tu dochodzimy już do miejsca, w którym umowy zostały podpisane, a więc nic nieprzewidzianego nie powinno się już wydarzyć. Rakowie, widzimy się przy Limanowskiego. Mamy nadzieję, że już od rundy wiosennej przyszłego sezonu.
Fot. Newspix.pl