Mimo że Real Madryt miał już pewne mistrzostwo, nawet w ostatniej kolejce w pewnym sensie rozdawał karty. Od jego postawy przeciwko Leganes w dużej mierze zależało to, kto jeszcze spadnie do Segunda Division. Jego niedzielni rywale musieli wygrać i liczyć na brak zwycięstwa Celty Vigo na stadionie zdegradowanego już wcześniej Espanyolu. I choć “Królewscy” nie zamierzali odpuszczać, to naprawdę niewiele zabrakło, żeby podopieczni Javiera Aguirre dokonali niemożliwego.
Leganes samo narobiło sobie apetytu. Rywalizację po odmrożeniu rozgrywek zaczęło fatalnie. Zdobyło raptem dwa punkty w sześciu kolejkach i wydawało się, że nie ma o czym gadać w kontekście utrzymania. A tu szok – ostatnie cztery mecze to trzy zwycięstwa i remis, do tego ani jednej straconej bramki. Jeszcze była nadzieja.
Mimo usilnych prób, nie udało się. Powodów znajdziemy kilka.
Jeśli chodzi o Real, najbardziej gospodarzom zaszkodził Isco. Przez cały sezon ligowy nie zanotował ani jednej asysty, dziś natomiast od razu uzyskał dwie. Najpierw idealnie dośrodkował z rzutu wolnego na głowę Sergio Ramosa (gol nr 72 w La Liga!), a po zmianie stron po głupiej stracie Miguel Anguela Guerrero w środku pola, natychmiastowym podaniem stworzył sytuację sam na sam Marco Asensio, który spokojnie ją wykorzystał.
Drugi powód jest prozaiczny – nieskuteczność. Leganes po przerwie imponowało, prawie cały czas dominowało i stworzyło sobie naprawdę sporo okazji. Aż dziw bierze, że przed tym meczem gorszy atak w całej hiszpańskiej ekstraklasie miał jedynie Espanyol. Słynący z uderzeń z dystansu Oscar Rodriguez dwukrotnie poważnie sprawdził czujność Areoli. Zatrudnił go też inny rezerwowy Roger Assale, który potem doprowadził do wyrównania.
Najbardziej za głowę łapał się jednak 22-letni Javier Aviles. Wszedł na kwadrans przed końcem i zmarnował dwie doskonałe sytuacje. W pierwszej skiksował zamykając akcję po dośrodkowaniu Jonathana Silvy. W drugiej – stał niepilnowany na dziesiątym metrze, piłka przeszła do niego po rzucie rożnym. Mógł zrobić wszystko, nie zrobił nic, znów zabrakło czystego trafienia w futbolówkę. Sędziowie analizowali jeszcze, czy są tu podstawy do rzutu karnego (ręka Jovicia). Mimo że faktycznie do takiego zdarzenia doszło, uznano, że był on zupełnie przypadkowy.
Prawa obrona Realu przeciekała bardziej niż dach na stadionie Wisły Kraków. Leganes przeprowadzało tam prawie wszystkie szarże i to właśnie po akcjach w tej strefie padły oba gole. Najpierw Silva znalazł w polu karnym aktywnego Bryana Gila, który mimo nie najlepszego przyjęcia zdołał strzelić między nogami Areoli. Później błąd popełnił Eder Militao, z czego skwapliwie skorzystał Assale.
W końcówce emocje mieliśmy niesamowite. Sędzia doliczył sześć minut. Na 30 sekund przed ostatnim gwizdkiem Leganes wyprowadziło kontrę z udziałem sześciu czy siedmiu zawodników. Oscar popędził od skrzydła, zszedł do środka, przekroczył już linię pola karnego i… podpalił się, uderzył nad bramką. On, taki specjalista, nie wytrzymał ciśnienia w kluczowym momencie.
Celta, mimo remisu na Espanyolu, mogła otwierać szampany. Leganes po czterech latach gry w elicie wraca na drugi szczebel.
Leganes – Real Madryt 2:2 (1:1)
0:1 – Ramos 9′
1:1 – Gil 45′
1:2 – Asensio 52′
2:2 – Assale 78′
***
A co tam u Barcelony? A pożegnanie z La Liga w stylu, który mógł przekonać sfrustrowanych kibiców. Dobrze wyglądała współpraca w ofensywie, było po prostu płynnie, w barcelońskim stylu. Szczególnie imponujące było pierwsze 45 minut – trójka z przodu, obijana poprzeczka, szybka gra, a w tyłach żadnego zagrożenia ze strony Alaves. Po zmianie stron tempo trochę spadło, ale Barca wyprowadziła jeszcze dwa ciosy.
Warto w przekroju meczu docenić dwie asysty Riquiego Puiga, a był też blisko gola. Oczywiście Alaves to żadna potęga, między 21 czerwca a 10 lipca zanotowało sześć porażek, ale też u siebie wcześniej przegrało tylko raz więcej niż jedną bramką – było to 0:2 z Granadą. Z tej perspektywy pięć bramek ma swoją wymowę.
Czy to taki sygnał: żyjemy? Nie jest tak źle? Alaves nie może być papierkiem lakmusowym, ale na pewno nastroje przed Napoli będą znacznie lepsze po takim meczu niż po kolejnym żenującym męczeniu buły.
Przypomnijmy też, że Messi przejechał się w czwartek po klubie. Dziś uderzał w inne tony: – To nie był dobry sezon, ale dziś wykonaliśmy krok do przodu. Musimy iść w tą stronę jeśli chodzi o nastawienie i zaangażowanie. Tak powinniśmy pod tym względem grać zawsze. Teraz potrzebujemy spokoju i odpoczynku. Co musiało zostać powiedziane, już zostało powiedziane. Za zamkniętymi drzwiami też wymieniliśmy zdania – teraz trzeba pokazać zmianę na boisku.
Alaves – Barcelona 0:5 (0:3)
0:1 – Fati 24′
0:2 – Messi 34′
0:3 – Suarez 44′
0:4 – Semedo 57′
0:5 – Messi 75′
Fot. Newspix