– Nie jest tak, że my się już bawimy i tylko dogrywamy ligę. Zupełnie nie! Chcemy wygrywać. Ubolewam, że w trzecim kolejnym meczu przegrywamy, ale to też weryfikacja piłkarzy. Komuś może się wydawać, że sezon się dla nas zakończył, ale dla mnie nie. I niektórzy mogą odczuwać tego skutki w przyszłości – powiedział po porażce z ŁKS-em Łódź wyraźnie poirytowany Marek Papszun. Niejako na potwierdzenie tych słów już ogłoszono odejście z klubu Michała Gliwy, który w ostatnich spotkaniach miał okazje, by przekonać do siebie sztab, lecz wypadał blado. I naprawdę nie dziwimy się nerwowej atmosferze w szeregach beniaminka, który w przekroju sezonu pozostawiał po sobie dobre wrażenie i – w przeciwieństwie do ŁKS-u, a także Miedzi oraz Zagłębia Sosnowiec rok temu – Ekstraklasę utrzymał. Przez nieudane dwa tygodnie na finiszu rozgrywek drużyna mogła spaść nawet na 12. miejsce.
Papszun chciał wstrząsnąć na finiszu swoimi piłkarzami i można powiedzieć, że to mu się udało. Rzutem na taśmę, ale jednak.
Napinkę dało się wyczuć już w momencie sprawdzenia składów. Ostatnie spotkanie w roli beniaminka Raków zaczął niemal w najsilniejszym zestawieniu. Wzmocnić można było w zasadzie tylko linię obrony, gdzie kosztem Jacha i Piątkowskiego zagrali Kościelny i Mikołajewski. Za to w Wiśle Płock zmian jednak sporo. Przede wszystkim zabrakło pauzującego za kartki Dominika Furmana, który żegna się z drużyną. Ale i pięciu młodzieżowców to nie jest coś, z czym my tę Wisłę przecież kojarzymy, a właśnie takie decyzje personalne podjął dziś Radosław Sobolewski. Po prawej stronie śmigali debiutujący w pierwszym składzie Aleksander Pawlak (rocznik 2001) i jeszcze młodszy Dawid Kocyła (2002).
Wisła na 9. miejscu
Boisko odradziło nam jednak zaglądanie w metryki i sprawdzanie ligowego doświadczenia. To nie przez młodzież Wisła to spotkanie ostatecznie przegrała. Przynajmniej nie w rozumieniu prostych indywidualnych błędów popełnianych przez poszczególnych piłkarzy.
Ba! Przez większość meczów wydawało się, że Wisła podtrzyma świetną serię, zaliczając piąte zwycięstwo z rzędu i wskoczy na dziewiąte miejsce na koniec sezonu. Było to możliwe, gdyż w Zabrzu Górnik przegrywał z Zagłębiem Lubin i tak się zresztą to spotkanie skończyło. A Nafciarze załatwili Raków z ich własnej broni, czyli strzelając po stałym fragmencie gry. Z rożnego wrzucił Adamczyk, piłki nie sięgnął Petrasek, a walkę o pozycję wygrał Uryga. Szumski nie dał rady.
Druga sprawa była taka, że Raków nie przekonywał w ataku. W całej pierwszej połowie oddał jeden celny strzał za sprawą Forbesa, który mógł jeszcze dobić Musiolik, ale szybko poprawiła się defensywa Wisły. Nawet nie można powiedzieć, że zaśmierdziało golem. I tak samo przez większość drugiej części gry.
Dopiero w ostatnim kwadransie coś się ruszyło. I obiektywnie rzecz ujmując, dobrze, że tak się stało. Dlaczego? Ano dlatego, że Papszun wyglądał już na człowieka, który mógłby zrobić komuś krzywdę. Ewentualnie rozwalić trochę sprzętu. I teraz tak…
- Forbes zmarnował podanie Kuna, co raczej nie pomogło ukoić nerwów trenera.
- Chwilę później Forbes trafił, ale sędzia dopatrzył się spalonego – tu eksplozja była już naprawdę blisko.
- Na dokładkę Kun nie trafił po dobre wrzutce Ledermana (bardzo dobra zmiana).
Wisła na 12. miejscu
Na szczęście (dla stanu zdrowia w obozie Rakowa) po kilku minutach w końcu przełamał się Musiolik, który skorzystał z podania Tijanicia (na gola czekał od połowy lutego).
I na tym wcale nie koniec, bo już w czwartej minucie doliczonego czasu gry zrehabilitował się Forbes, który przyjął wrzutkę Tudora i strzelił z woleja obok Kamińskiego (za daleko był choćby wprowadzony chwilę wcześniej, bodaj w ramach pożegnania, Sielewski).
Coś wam to przypomina? Można powiedzieć, że Raków wziął rewanż za ostatni mecz z Nafciarzami u siebie, kiedy też przeważał, ale dał sobie wbić wyrównującą bramkę, a w doliczonym czasie stracił jakikolwiek punkt po strzale Tomasika. Zemsta przyszła w najlepszym momencie. Udało się nie wypaść z dziesiątki. Pluć w brodę muszą sobie za to piłkarze Wisły, bo w kilka minut zlecieli z dziewiątego miejsca na dwunaste (a to też konkretna różnica w hajsie dla klubu), ale umówmy się – końcówka sezonu w wykonaniu tej drużyny i tak była lepsza, niż zakładaliśmy.
Fot. newspix.pl