Reklama

PRASA. Kowalczyk: Nie zapominajmy, że do października Legia była cienizną

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

16 lipca 2020, 09:06 • 8 min czytania 20 komentarzy

W czwartkowej prasie pełno jest pomeczówek ze środowych spotkań Ekstraklasy, I i II ligi. Ale mimo to będzie co poczytać. „Superak” przepytał nowego piłkarza Piasta, Javiera Ajenjo Hyjka, a „Przegląd Sportowy”… Wojciecha Kowalczyka. – Nie zapominajmy, że do października Legia była totalną cienizną. Mówimy o drużynie, która zremisowała z rywalem z Gibraltaru… Dlatego nawet dziś nie może popadać w samozachwyt (…). Tak tylko przypominam… Nie ma co odlatywać w pochwałach. W trzech ostatnich latach Legia nie zaistniała w pucharach – ocenia mistrza Polski „Kowal”.

PRASA. Kowalczyk: Nie zapominajmy, że do października Legia była cienizną

Sport

Pomeczówki omijamy, ale zatrzymamy się przy ciekawostce. Michał Koj zdobył bramkę w Ekstraklasie po 2,5 latach przerwy. 

– Co mam powiedzieć, piłka siadła mi na nodze. Na treningach udaje się w ten sposób trafić do siatki. (…) Na bramkę w ekstraklasie, także z tego powodu, że nie gra regularnie, „Koju” musiał trochę poczekać. Poprzednie trafienie w najwyższej klasie rozgrywkowej miało miejsce jeszcze w czasie, kiedy Górnik – po awansie – walczył o miejsce w europejskich pucharach. W lutym 2018 roku trafił w wyjazdowym meczu ze Śląskiem Wrocław (1:1), pokonując Jakuba Słowika.

Niżej mamy tekst o Rakowie, w którym Marek Papszun ostrzega piłkarzy, że sezon jeszcze się nie skończył. Passa słabych wyników może okazać się weryfikacją dla niektórych zawodników, którzy dostali od niego szansę.

– Nie jest tak, że my się już bawimy i tylko dogrywamy ligę. Zupełnie nie! Chcemy wygrywać. Ubolewam, że w trzecim kolejnym meczu przegrywamy, ale to też weryfikacja piłkarzy. Komuś może się wydawać, że sezon się dla nas zakończył, ale dla mnie nie – i niektórzy mogą odczuwać tego skutki w przyszłości. Kolejni zawodnicy dostają szansę gry, czas rozliczeń przed nami – podkreśla trener Rakowa.

Reklama

Bartosz Juraszek, obrońca GKS-u Jastrzębie, w rozmówce przed meczem z Olimpią Grudziądz. Dla obydwu zespołów będzie to starcie o utrzymanie w pierwszej lidze. Zwycięzca bierze wszystko.

Wasza porażająca seria porażek na własnym boisku jest dla mnie niezrozumiała i niewytłumaczalna. Nie kupię tłumaczenia, że nagle, z dnia na dzień, zapomnieliście grać w piłkę nożną. Może mi pan sensownie wytłumaczyć, jakie są przyczyny waszej zapaści w tej rundzie?

– Siedzę w środku tej drużyny i nie potrafię logicznie tego wszystkiego wytłumaczyć, bo po prostu logicznego wytłumaczenia nie ma! Pół roku temu stadion w Jastrzębiu był naszą twierdzą, a teraz u siebie staliśmy się kelnerami i coś z tym trzeba zrobić. Nie chcemy dłużej taplać się – przepraszam za wyrażenie – w tym gównie i nie możemy zasłaniać się jakimikolwiek problemami. Winni to jesteśmy naszym kibicom, zwłaszcza tym najbardziej zagorzałym. To nasi sympatycy z tzw. młyna w ostatnim meczu z Podbeskidziem wspierali nas dopingiem od pierwszej do ostatniej minuty. Nawet po zakończeniu meczu nie odwrócili się do nas plecami, przeciwnie, dodawali nam otuchy. To ewenement na skalę krajową i za to jesteśmy im wdzięczni.

Dalej znów relacje z meczów, tym razem pierwszej i drugiej ligi. Zwracamy uwagę na jedną, bo GKS Katowice zbliżył się do I ligi, mimo że jeden z obrońców najwyraźniej sabotuje działania drużyny.

Reklama

Młody golkiper, pochodzący z Katowic, ale wypożyczony z Lecha Poznań, na Mazowszu te 2 punkty odrobił. Na początku II połowy obronił „jedenastkę”! Nogą odbił piłkę uderzoną z „wapna” przez Marcina Kozłowskiego, a jego poprawka z bliska okazała się spektakularnie niecelna. Mrozka na dobry obiad powinien zaprosić Grzegorz Janiszewski. Środkowy obrońca od chwili wznowienia rozgrywek ma już na sumieniu trzeciego bezsensownego karnego, podarowanego rywalom swym nieodpowiedzialnym zachowaniem.

Przegląd Sportowy

Na starcie mamy pomeczówki z wczorajszych meczów Ekstraklasy – odpuszczamy. Ciekawiej robi się nieco dalej, bo tam trafiamy na wywiad z… „Kowalem”. Piotr Wołosik przepytał naszego redakcyjnego kolegę, który wróży dużą karierę Kamilowi Jóźwiakowi. Jest też ocena mistrza Polski i jedenastka sezonu. Tu szok – nie ma w niej Łukasza Brozia.

Jedziemy z pomocą.

(…) Kamil Jóźwiak – on wkrótce będzie podstawowym piłkarzem reprezentacji Polski prowadzonej przez Jurka Brzęczka. Dalej – Jesus Jimenez z Górnika. To zawodnik, który co drugi mecz grał bardzo poprawnie i w dużym stopniu uratował zabrzanom tyłek, pozostanie w lidze. Asysta, gol, współpraca z Igorem Angulo. (…) A do środka pomocy wstawiam jeszcze Jorge Felixa z Piasta Gliwice. Ktoś powie: zaraz, zaraz, to napastnik, lecz on musi być w jedenastce, a ja widzę innych napadziorów. Pierwszy to ChristianGytkjaer – wiadomo – najskuteczniejszy w lidze, zaś drugi to były legionista – JarosławNiezgoda. W grudniu wyemigrował, a mimo to długo utrzymywał się na podium najlepszych strzelców i zupełnie niedawno z niego wypadł. I to są jaja! Niezgoda strzelał gole potrzebne Legii do odrabiania strat w lidze. Sądzę, że gdyby został, dołożyłby z dziesięć trafień.

Mistrz Polski – Legia w pańskiej ocenie?

Od października, gdy uporządkowano w niej kadrę, była przygotowana jak należy, zaczęła wygrywać mecz za meczem i nikt nie był w stanie jej podskoczyć. Nie zapominajmy, że do października Legia była totalną cienizną. Mówimy o drużynie, która zremisowała z rywalem z Gibraltaru… Dlatego nawet dziś nie może popadać w samozachwyt (…). Tak tylko przypominam… Nie ma co odlatywać w pochwałach. W trzech ostatnich latach Legia nie zaistniała w pucharach. A nadchodzące będą, co najmniej dziwne, co wymusił wirus. Nie będą normalne. Jeden mecz, bez publiczności. Spójrzmy – Legia pojechała na Gibraltar i gdyby grała jedno spotkanie, gospodarze mogliby to 0:0 dociągnąć do końca dogrywki, a karne? W nich śmiało można dostać w papugę. Karne to nie taka prosta sprawa, zapytaj pan Lecha (śmiech). 

Paweł Brożek znów kończy karierę. Tym razem jednak powrotu nie ma co się spodziewać, bo jeden z najlepszych strzelców ligi w historii zdania nie zmieni.

Teraz napastnik Białej Gwiazdy ma nadzieję, że dostanie kilka pożegnalnych minut w sobotnim spotkaniu Wisły z Arką na finiszu grupy spadkowej. – Nie wiem, czy zostanę w Wiśle w innej roli, jeśli otrzymam propozycję, to oczywiście się nad nią poważnie zastanowię. Na pewno nie zostanę trenerem, bo wielokrotnie mówiłem, że do tego się nie nadaję. Mam plany, ale na razie są zablokowane przez pandemię – powiedział w rozmowie z „Gazetą Krakowską”.

Dalej mamy jeszcze tekst o powrocie Podbeskidzia, ale to „zaliczyliśmy” już w „Sporcie”, więc idziemy dalej. W ramach akcji #WaszPS, „Przegląd Sportowy” zadaje słuszne pytanie. Czy wojewódzkie związki piłki nożnej muszą istnieć, żeby krajowa piłka odpowiednio funkcjonowała? Cóż, wydaje się, że tak, ale tylko z powodu prawa.

Może więc lepiej byłoby, żeby to PZPN zajmował się wszystkimi rozgrywkami od I ligi (ekstraklasą zarządza spółka o tej samej nazwie) do B
i C klasy? – Polska piłka nożna mogłaby istnieć bez wojewódzkich związków – uważa Paweł Mogielnicki, założyciel i właściciel niezwykle popularnego serwisu 90minut.pl. – Rozgrywki mógłby spokojnie organizować sam PZPN przy pomocy systemu extranet i swoich delegatur w poszczególnych województwach. (…) Popytaliśmy więc, jak wygląda sytuacja od strony prawnej. Czy Polski Związek Piłki Nożnej mógłby istnieć bez wojewódzkich ZPN i ich prezesów, zwanych baronami? – Jest to raczej niemożliwe. Rozumiem, że to bardziej pomysł i hipoteza – mówi Wojciech Zieliński, przewodniczący Komisji ds. Prawnych PZPN. – To abstrakcja, bo wojewódzkie związki musiałby zgodzić się na… samounicestwienie. Jedyne, co jest w miarę możliwe, to ewentualne przekazanie zarządzania wszystkimi rozgrywkami PZPN. 

Podbeskidzie Bielsko-Biała wraca do Ekstraklasy. I to w całkiem niezłym stylu, bo wiosną „Górale” nie przegrali ani jednego spotkania.

W 20. kolejce Górale przegrali ze Stalą Mielec (1:2). Od tamtej pory pozostają niepokonani, a wygrane z Wartą (2:0), Termalicą (1:0) i GKS Jastrzębie (3:0) dodały im pewności siebie. Wczoraj lepiej rozpoczęła mecz bardzo groźna po pandemicznej przerwie Odra. Sędzia Damian Sylwestrzak nie uznał dwóch goli gości (druga decyzja była problematyczna). Będący w odwrocie Górale otrząsnęli się, zdobyli dwie bramki i nawet przepiękny kontaktowy gol Patryka Janasika nie podciął im skrzydeł.

Super Express

Javier Ajenjo Hyjek zagra w ekstraklasowym Piaście Gliwice. „Superak” przepytuje byłego piłkarza Atletico o to. Kto robił na nim największe wrażenie w ekipie Diego Simeone i czemu nie został w klubie z Madrytu?

Mogłeś zostać w Atletico?

– Mogłem, ale to by oznaczało wydłużoną drogę do dorosłej piłki. Miałem też propozycje z różnych miejsc w Europie, od znanych klubów, ale to wszystko było pod kątem drużyn U-23, U-21… A ja już chcę spróbować sił w dorosłej piłce. – Myślę, że tak 40–50 treningów z pierwszą drużyną odbyłem.

Kto pod względem piłkarskim zrobił na tobie największe wrażenie?

– Trenowałem z Griezmannem, Torresem, ale najbardziej zachwycił mnie Saul. Gdy zobaczyłem po raz pierwszy, co on potrafi, powiedziałem tylko do siebie: „Ufff, co za gość”

Gazeta Wyborcza

Francuzi trochę się pogubili. Jako jedyni wśród najsilniejszych lig w Europie zakończyli rozgrywki przez pandemię, a dziś… wpuszczają na trybuny kibiców podczas meczów sparingowych.

4980 biletów w cenie od 30 do 60 euro rozeszło się w mgnieniu oka. Stade Océane w Le Havre może co prawda pomieścić 25 tys. fanów, ale pandemia zmusza do stawiania limitów. We Francji na sparingi miejscowych klubów może wejść maksimum 5 tys. osób. (…) Tymczasem we Francji, gdzie rząd stwierdził, że pandemia nie daje piłce żadnych szans, dziś na sparingi wpuszcza się kibiców. W dodatku minister sportu we Francji chce jeszcze zwiększyć liczbę fanów na trybunach. Wygląda to paradoksalnie. Decyzję o odwołaniu ligi francuskiej ogłaszał ówczesny premier rządu Edouard Philippe, dziś mer Hawru, który nie widzi problemu, by stadion miejscowego klubu zapełnili kibice. „Jak idioci” – to tytuł z „L’Equipe” podsumowujący decyzję rządu francuskiego.

Łukasz Piątek w Polonii Warszawa. To pierwszy duży transfer Gregoire Nitot w roli właściciela „Czarnych Koszul”. Duży, bo choć Piątek ma już swoje lata, to przecież regularnie grał w Ekstraklasie. W III lidze będzie więc ogromnym wzmocnieniem.

– Bardzo nam zależało, by przekonać Łukasza do tego transferu. Dla niego to powrót do domu, do klubu, w którym się wychował i w którym zaczęła się jego kariera – mówi Piotr Kosiorowski, dyrektor sportowy Polonii Warszawa. To transfer, o którym w środowisku piłkarskim mówiło się od kilku tygodni. 34-letni Piątek ostatnie dwa lata spędził w ŁKS Łódź, finiszujące właśnie rozgrywki spędził więc w ekstraklasie. Na koniec swojej kariery chciał jednak wrócić do macierzystego klubu

Fot. FotoPyK

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

GKS Tychy ze zwycięstwem w Bielsku-Białej. Podopieczni Banasika doskakują do czołówki [WIDEO]

Piotr Rzepecki
0
GKS Tychy ze zwycięstwem w Bielsku-Białej. Podopieczni Banasika doskakują do czołówki [WIDEO]

Komentarze

20 komentarzy

Loading...