– Ostatni transfer wyniósł nas 1,5 mln euro i w przypadku Bartosza Slisza są to najlepiej wydane pieniądze w historii klubu. Najtańszy transfer, jaki można by sobie wyobrazić. Jestem w 100% przekonany, że wszyscy już niebawem to zobaczą – powiedział na konferencji prasowej po zdobyciu tytułu Aleksandar Vuković. Jest to wypowiedź, w której bez trudu można znaleźć drugie dno, ponieważ chwilę wcześniej trener Legii zaapelował o poważne wzmocnienia i zapewnił, że wraz z Radosławem Kucharskim potrafi wydawać pieniądze. Slisz miał być tego przykładem. Ale zapominając na chwilę o tych wewnętrznych gierkach, trzeba przyznać, że po meczu z Cracovią sprowadzony z Zagłębia Lubin pomocnik na pochwały po prostu zasłużył.
Może akurat te konkretne słowa o najlepiej wydanych pieniądzach w historii są przesadą z elementem myślenia życzeniowego (a nawet na pewno nią są), ale pamiętajmy o emocjonalnym tonie wystąpienia. Na chłodno przyznajemy Sliszowi nasz tytuł Bąbelka Kolejki. Kto jeszcze w trakcie 35. serii gier Ekstraklasy wyróżnił się na plus, a którzy z młodzieżowców zagrali na minus? Zapraszamy na nasze cotygodniowe podsumowanie.
Bąbelek kolejki
Na plus: Robert Gumny (Lech), Kamil Jóźwiak (Lech), Kacper Smoliński (Pogoń), Jakub Moder (Lech), Daniel Szelągowski (Korona), Jakub Kamiński (Lech), Przemysław Płacheta (Śląsk), Patryk Szysz (Zagłębie)
Słowa Aleksandara Vukovicia na pierwszy rzut oka kłócą się choćby z naszym rankingiem zimowych transferów sprzed kilku dni. Ale tylko na pierwszy, bo brak w nim Bartosza Slisza wynika z tego, że skupiliśmy się na pierwszej rundzie nowych nabytków, a nie wróżeniu z fusów. Jedynie brak rozsądku mógłby poprowadzić do stwierdzenia, że Legia wtopiła półtorej bańki zachodniej waluty. Ale prawda jest też taka, że Slisz wejście do Legii zaliczył dyskretne. Po pierwsze ze względu na to, w jakim wymiarze czasowym przyszło mu grać.
- 19 minut z Lechią,
- 90 minut z Miedzią w PP,
- 23 minuty z Lechem,
- 16 minut ze Śląskiem,
- 90 minut z Jagiellonią,
- 90 minut z Cracovią w PP,
- 79 minut z Cracovią.
To cały jego dorobek. W trakcie siedmiu kolejnych meczów w ogóle nie pojawił się na boisku. Druga kwestia jest taka, jak wykorzystywał ten czas, który miał. W naszej ocenie nie wysłał zbyt wielu sygnałów sugerujących trenerowi, że może warto postawić na niego mocniej kosztem Andre Martinsa (bo zakładamy, że zdrowy Domagoj Antolić jest pewniakiem). Mógł się podobać w pojedynczych akcjach, ale nie w przekroju całych występów. Do soboty. Bo gdy z Cracovią z konieczności wszedł na plac za Portugalczyka w 11. minucie, okazał się najlepszym aktorem tego widowiska. Niejako poprowadził Legię do zwycięstwa. Był wszędzie. Podwał ze 100-procentową skutecznością (38/38). Wygrał 10 z 12 pojedynków. A naprawdę udany występ spuentował asystą przy golu Gwilii po wysokim odbiorze piłki. Wzór.
Dużo się dziś mówi o wzmocnieniach Legii w kontekście nowego sezonu, ale przy wszystkich wyliczankach trzeba pamiętać o jednym. Slisz prawdziwym wzmocnieniem dopiero pewnie się okaże. O ile będzie grał tak, jak dwa dni temu.
Szczawik kolejki
Na minus: Wojciech Błyszko (Jagiellonia), Mateusz Hołownia (Wisła K.), Sebastian Milewski (Piast), Marcin Listkowski (Pogoń), Miłosz Mleczko (Lech), Kamil Piątkowski (Raków), Kamil Pestka (Cracovia), Aleksander Buksa (Wisła K.), Sylwester Lusiusz (Cracovia)
A Szczawikiem został gość, który w Zagłębiu niejako zagrał na dawnej pozycji Slisza. Długo czekał na poważną szansę w tym sezonie Dawid Pakulski. Przed tą kolejką miał na koncie siedem występów w bieżących rozgrywkach, ale wszystkie z ławki. Łącznie 54 minuty. Jasne, udało mu się w tym czasie strzelić bramkę (z Wisłą Płock), a drugą dołożył w trakcie 37-minutowego występu w Pucharze Polski z Koroną. Miał więc przebłyski. Niestety gdy w końcu Martin Sevela znalazł dla niego miejsce w pierwszym składzie, zagrał bardzo źle. Przebił go tylko Rok Sirk, ale równać w dół nie można. Zarówno nie pomógł w batalii o środek pola, Poręba był trochę osamotniony, jak i łatwo dał się nabrać Szwochowi przy golu. A jeśli łatwo cię nabiera Szwoch, to trzeba przemyśleć to i owo.
No i zastanawiamy się, jaka może być przyszłość Pakulskiego. Już teraz miał ciężko o grę, a przecież jest z rocznika 1998. Nie chcemy być złośliwi, ale w przyszłym sezonie straci największy atut.
Fot. FotoPyK
Również o młodzieżowcach rozmawialiśmy w trakcie ostatniej Ligi Minus!