Reklama

Meczyk w Szczecinie dobry, ale w roli głównej sędzia Marciniak

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

05 lipca 2020, 17:56 • 4 min czytania 15 komentarzy

No nie spodziewaliśmy się, że w tym meczu dostaniem naprawdę fajne widowisko. Wiadomo, Jaga jeszcze w teorii walczy o puchary, Pogoń walczy o frytki, ale jeśli chodzi o formę w grupie mistrzowskiej – spodziewaliśmy się lekkiego paździerzu. A tu cztery gole, ponad trzydzieści strzałów, czerwona kartka, mnóstwo kontrowersji, walka do ostatnich minut o trzy punkty. Ostatecznie mocniej w brodę może sobie psuć ekipa Iwajło Petewa, bo taki rezultat właściwie przekreśla ich szanse na puchary.

Meczyk w Szczecinie dobry, ale w roli głównej sędzia Marciniak

Przedziwne było to spotkanie. Taki bardziej letni sparing, gdzie można pójść na ura-bura i gdy niekoniecznie trzeba być w pełni skoncentrowanym. I dotyczyło to zarówno piłkarzy obu ekip, jak i sędziów. Bo wypiszmy sobie wszystkie kontrowersje z tego spotkania:

  • wyblok Kostasa na Romanczuku przy pierwszym golu Pogoni
  • przewinienie Węglarza na Frączczaku przy rzucie karnym dla gospodarzy
  • rzut karny dla Jagiellonią w doliczonym czasie gry

Zacznijmy może chronologicznie. Piłkarze na przedsezonowych szkoleniach słyszeli od sędziów, że ci będą reagować na wybloki przy stałych fragmentach gry. Czyli wszelkie zagrywki rodem z NBA będą odgwizdywane na niekorzyść tych, którzy bawią się w zasłony. A widzimy jak na dłoni, że Kostas celowo ustawia się tak, by wyłączyć Romanczuka z krycia Drygasa. Romanczuk nadziewa się na bark Greka, Drygas zostaje sam przed bramką i mamy w Szczecinie 1:0. No dobra, ale co dalej?

Kwestia rzutu karnego też jest mocno wątpliwa, bo nawet faulowany Frączczak mówił po meczu, że “wapno takie miękkie, jakiś tam kontakt poczułem, ale też dodałem od siebie”. A skoro nawet piłkarz “faulowany” to przyznaje, to nam śmierdzi tu padolino na kilometr. Owszem, Węglarz wypruł przed siebie bez krzty pomyślunku. I fakt, jest spóźniony. Ale nie mamy stuprocentowej pewności (nawet takiej pięćdziesięcioprocentowej), że kontakt między nogami napastnika i bramkarza powoduje upadek tego pierwszego. Marciniak jednak gwizdnął i wskazał na wapno.

Co do karnego dla Jagi – cóż, tu akurat wątpliwości jest najmniej. Nunes jest spóźniony, trafia Wójcickiego w staw skokowy w sposób nierozważny. A za nierozważność przepisowo gwiżdże się faule i pokazuje żółte kartki. Nie ma znaczenia nawet to, że Wójcicki zdążył już piłkę zagrać.

Reklama
Zatem – słuszność gola wątpliwa, karny z cyklu 50/50 (ale raczej nie było), drugi karny słuszny.

Ale dobra, przecież to nie jest “Niewydrukowana Tabela”, czas trochę pogadać o meczu. A działo się – no, sporo. Przy 1:0 o emocje postanowił zadbać Hubert Matynia, który zaliczył jeden z ciekawszych kwadransów w swojej karierze. Asysta, żółta kartka, druga żółta kartka, wykluczenie. O ile jeszcze ten pierwszy faul był akcją ratunkową, o tyle ten drugi… Szukamy delikatniejszego określenia, ale nie znajdujemy – ten faul był po prostu kretyński. Jaga dopiero wychodziła z piłką na 30-40 metr od bramki, nie grozi Pogoni żadna szybka kontra, obok stoi jeszcze Kowalczyk. A Matynia? A Matynia dwie nogi do przodu, nożyczki tną równo z trawą i gospodarze musieli grać ponad 70 minut w osłabieniu.

I radzili sobie nadspodziewanie dobrze. Frączczak jeszcze przed przerwą wykorzystał rzut karny, minimalnie pomylił się z rzutu wolnego, po przerwie okazje miał chociażby Stec, Drygas mógł strzelić drugiego gola po wrzutce z wolnego. Gdy Pogoń już ruszała pod bramkę białostoczan, to śmierdziało czymś groźnym.

A Jaga? Jagiellonia długo grała jak klasyczna Jaga na wiosnę. Czyli klepanko, jakieś tam wrzutki, ale to wszystko było tak wyraziste, jak sucha kasza (bez sosu). Imaz nadal wyglądał jak losowy Juan Pablo z Erasmusa, Bida miał problem z decyzjami pod bramką, Romanczuk z Pospisilem przegrywali środek pola. Jedynie Prikryl ciągle mieszał – tu jakiś zwód, tu groźny strzał pod ladę, tu celne podanie do Puljicia.

Pogoń dostała czytelny sygnał – przypilnujcie tego gościa, nie zróbcie sobie smrodu pod własną bramką, to powinniście tu dowieźć to 2:0 do końca.

Efekt?

Niestety dla kibiców ze Szczecina – Pogoń nie przypilnowała Prikryla, a później narobiła sobie smrodu pod własną bramką i nie dowiozła tego 2:0 do końca.

Prikryl wykorzystał fantastyczny przerzut Runje, żenujące krycie Bartkowskiego, nieroztropne wyjście Stipicy. A Puljić wykorzystał to, że Nunes kopnął w kostkę Wójcickiego. I skończyło się na 2:2, choć mogło i na 3:2, bo przecież Puljić w ostatnich sekundach meczu nie trafił z pięciu metrów w bramkę. Na miejscu Pospisila urwalibyśmy mu łeb, bo ta asysta zewniakiem byłaby solidnym kandydatem do asysty sezonu.

Reklama

Fajny to był mecz, naprawdę fajny. Możemy chwalić Sebastiana Kowalczyka, Tomasa Prikryla. Możemy pochwalić Pogoń za dobrą godzinę grania. Jagę za grę do końca. Ale ostatecznie mówimy tu o zespołach, które w rundzie finałowej zdobyły wspólnie… siedem punktów w ośmiu meczach. Pogoń ostatni raz wygrała miesiąc temu, Jaga w rundzie finałowej ma bilans 1Z – 2R – 2P. Nikt po takim 2:2 nie może być zadowolony, ale chyba bardziej zniesmaczeni będą goście. Bo grali jakieś 75 minut w przewadze, mieli na nodze piłkę meczową w 95. minucie i teraz stracili już takie realne szanse na włączenie się do walki o puchary. Te trzy kolejki można dograć już w formie sparingów.

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

15 komentarzy

Loading...