Reklama

Leroy Sane, czyli kozak mimo łatki lenia. Czy Bayern robi właśnie deal roku?

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

01 lipca 2020, 13:20 • 7 min czytania 13 komentarzy

– Można założyć, że najlepszym słowem opisującym uczucia Leroya Sane w ciągu ostatnich 18 miesięcy jest „zirytowany” – takimi słowami „The Athletic” opatrzył tekst o tym, dlaczego Niemiec zdecydował się na transfer do Bayernu. Transfer, który wisiał w powietrzu już od roku i który dziś niewielu już zaskakuje. A jednak wciąż jest to ruch, który można określić hitem okienka. 23-letni Sane będzie w ojczyźnie największą gwiazdą. Będzie też kolejnym trybikiem w maszynie Bawarczyków, którzy w końcu chcą coś wygrać także poza krajem.

Leroy Sane, czyli kozak mimo łatki lenia. Czy Bayern robi właśnie deal roku?

Być może to zasługa przyśpieszonego finiszu rozgrywek i nietypowego okienka transferowego, ale faktem jest, że już dawno nie obserwowaliśmy tak ciekawego otwarcia. O ile przed laty sporo było spekulacji, tak dziś nie trzeba już spekulować. Na starcie lipca wiemy już, że:

  • Timo Werner i Hakim Ziyech będą grali w Chelsea
  • Miralem Pjanić i Arthur zamienią się klubami
  • Alan Czerwiński trafi do Lecha

A za moment otrzymamy potwierdzenie transferu Sane. Mówimy o tym z pewnością, bo pewność mają największe światowe media i najpoważniejsi dziennikarze. Do dogadania pozostaje tylko kwestia odstępnego, choć już dziś wiadomo, że Bayern zrobi kapitalny biznes. Biznes w swoim stylu, bo może i Sane za darmo do Bawarii nie trafi, jednak cena będzie nieporównywalnie niższa do 150 milionów, których „The Citizens” oczekiwali przed rokiem.

Grypa warta miliony

Możemy sobie żartować, że dla faceta przeziębienie to koniec świata. Ale faktem jest, że grypa wiele może zmienić. Leroy Sane sam się o tym przekonał, gdy przed rokiem zerwał więzadła krzyżowe i stracił niemal cały sezon. A jaki związek z tym ma cieknący nos?

Był 4 sierpnia, kiedy Manchester City mierzył się z Liverpoolem w meczu o Tarczę Wspólnoty. Do gry w tym spotkaniu przewidziany był Riyad Mahrez, bo Niemiec myślami już był w Monachium. Okazało się jednak, że Mahrez wystąpić nie może. Kilka tygodni wcześniej podczas Pucharu Narodów Afryki, algierscy medycy podali mu nieznany lek, który miał pomóc mu w zwalczeniu grypy. Problem z lekiem był taki, że sztab medyczny „Obywateli” za nic w świecie nie mógł rozszyfrować jego składu. Nie wiedziano więc, czy Mahrez przez przypadek nie zostałby przyłapany na „dopingu”, co niosłoby za sobą poważne konsekwencje.

Reklama

Gdyby Mahrez dostał wtedy zwykły APAP, gdyby Anglicy nie mieli problemów ze zbadaniem szamańskiej mikstury zaserwowanej skrzydłowemu, Leroy Sane zostałby na ławce rezerwowych. Na pewno ominęłaby go 13. minuta, feralna 13. minuta, gdy zszedł z boiska z fatalną kontuzją. Szybko wydano diagnozę – uszkodzone więzadła. Przerwa miała być długa i sięgnąć lutego. O transferze w takich okolicznościach nie mogło być nawet mowy.

Zniecierpliwienie

Ekipa z Manchesteru liczyła, że kontuzja Sane okaże się szczęściem w nieszczęściu. Że Bayern zrezygnuje z zalotów do gracza po tak poważnym urazie, a on sam nie będzie miał chęci na zmianę otoczenia. Bo 23-latek rzekomo bardzo dobrze czuł się w Anglii, mimo że nie zawsze układało mu się na boisku. Najpoważniejszym problemem Leroya był fakt, że w swojej opinii, grał zbyt mało. W ważnych meczach Ligi Mistrzów z Tottenhamem zaliczył łącznie 7 minut. Wiosną 2019 roku w Premier League zaledwie dwukrotnie zagrał od deski do deski. Słowem – Sane był trochę niezdecydowany. Z jednej strony fajnie żyło mu się w roli jednego z wielu, kiedy wszystkie oczy nie są zwrócone na niego. Z drugiej nie chciał być tylko jednym z wielu, chciał odgrywać pierwszoplanową rolę.

Patrząc na liczby – jak najbardziej to robił. Zaliczył dwa kapitalne sezony z double-double w Premier League. W obydwu przypadkach jego licznik był lepszy niż wskazywały chłodne kalkulacje. 20 goli i 25 asyst – to o 7 bramek i 8 ostatnich podań więcej niż wskazywało jego xGoals oraz xAssist.

Ale patrząc na to, co szło za liczbami, Sane nie do końca spełniał pokładane w nim nadzieje. Zdaniem „The Athletic” Pep Guardiola miał duże zastrzeżenia co do Niemca, jeśli chodzi o grę w defensywie. Wymagał, żeby 23-letni skrzydłowy bardziej poświęcał się dla zespołu i nie do końca mógł go do tego przekonać. Ale na tym zarzuty się nie kończyły. Mniejsza liczba szans dla Leroya w sezonie 2018/2019 nie była kaprysem. Raczej następstwem tego, co piłkarz zaprezentował podczas przygotowań do rozgrywek. Guardiola nie był zadowolony z zaangażowania i pracy Sane w trakcie „pre-seasonu” i uważał, że Niemiec nie pracował na 100%. Był to główny przytyk w kierunku zawodnika i zalążek jego decyzji o zmianie klubu.

Leroy Sane – leń i narcyz?

Pep nie był zresztą jedyną osobą, która kwestionowała motywacje Leroya Sane. Głośnym echem odbiła się wypowiedź Toniego Kroosa, któremu nie pasowała postawa młodszego kolegi. – Czasami masz wrażenie, że jego mowa ciała zawsze jest taka sama. Czy przegrywamy, czy wygrywamy, zawsze jest taki sam. Musi nad tym popracować. Ma wszystko, co musi mieć klasowy piłkarz, ale czasami trzeba mu powiedzieć, że może grać lepiej – powiedział reprezentant Niemiec w jednym z wywiadów.

Reklama

A skoro dobrze wiemy, że dziś wiele rozmów z piłkarzami ogranicza się do maksymalnie wygładzonych cytatów, to taki pstryczek w nos można było odebrać jako dużą rzecz. Zwłaszcza że mówimy o gościu, który z jakiegoś powodu został pominięty przez Joachima Loewa podczas powołań na mundial w Rosji.

Czy miało to związek z tym, że Sane potrafi grać w piłkę, ale ma łatkę leniuszka?

Możemy ograniczyć się jedynie do przypuszczenia. Tak jak możemy tylko przypuszczać, dlaczego Niemiec nie znalazł się nawet w kadrze meczowej na stracie z Newcastle, mimo że był w pełni zdrów. Rzekomo poszło o jego brak koncentracji i skupienia na piłce. Ale jak było naprawdę, nie dowiemy się pewnie nigdy, chyba że ktoś przypomni sobie o tej sytuacji podczas spisywania biografii. Faktem jest jednak, że charakter Sane często daje o sobie znać. Problem braku zaangażowania rzekomo objawiał się jeszcze w czasach gry w Schalke. Natomiast mentalność Niemca była punktowana choćby przez Raheema Sterlinga, któremu nie przypasował tatuaż na plecach skrzydłowego, który przedstawia… jego samego.

https://twitter.com/BettingOddsUK/status/1278023196789420032

Zdaniem kolegi z zespołu, to tylko dowód na to, że Sane to narcyz z wyższej półki. Natomiast dowodem na jego krnąbrność niech będzie prowokacyjne zachowanie po urazie. Leroy musiał przejść operacje, jednak zrezygnował z chirurga Manchesteru City. Zamiast niego wybrał doktora powiązanego z… Bayernem. Hansa-Wilhelma Mullera-Wohlfahrta.

Leroy Sane – kozak na boisku

Uczciwie musimy jednak przyznać jedno – może i Guardiola się Sane czepiał. Może i Loew nie zabrał go na mistrzostwa świata. Ale Leroy Sane to przede wszystkim cholernie utalentowany zawodnik, który pokazuje to na boisku. W Manchesterze City przez trzy lata zakręcił się wokół średniej dwóch kluczowych podań na 90 minut. Na boisku spędził 8963 minuty, dostarczając w tym czasie 84 bramki. Bierzemy pod uwagę tylko gole i asysty, co daje udział przy bramce średnio co 106 minut. Gdybyśmy dodali do tego asysty drugiego stopnia, z pewnością wyszłoby nam, że Niemiec miał wydatny udział w akcji bramkowej średnio raz na mecz.

Z jakiegoś powodu przecież Manchester City żądał za niego 150 milionów. Z jakiegoś powodu przedstawił mu ofertę nowego kontraktu, która czekała na niego przez cały sezon. I zapewne czeka również dziś, gdyby jednak zmienił zdanie. Coś nam podpowiada, że tym powodem była zwłaszcza jedna statystyka. „Goals creating situations”, czyli doprowadzenie do sytuacji bramkowej. Liczą się w niej dryblingi, wywalczone rzuty wolne, czy też po prostu podania. Czemu dla Sane jest ona tak ważna?

  • Sezon 2018/2019 – 0.77 GCA na 90 minut, trzecie miejsce w lidze
  • Sezon 2017/2018 – 0.85 GCA na 90 minut, piąte miejsce w lidze

Mówiąc w skrócie, „The Citizens” mieli jednego z najbardziej produktywnych skrzydłowych w lidze. Sane był nieco niżej, ale też w szeroko pojętej czołówce, także pod względem udanych dryblingów (60 w poprzednim sezonie, 63 dwa lata wcześniej), czy w kreowaniu sytuacji strzeleckich (3.62 na 90 minut w sezonie 18/19, 3.71 sezon wcześniej).

Nic dziwnego, że Pep Guardiola – mimo zarzutów – powiedział o nim: – Ma specjalną jakość, którą ciężko znaleźć. 

A wcześniej instruował go, by na boisku korzystał w niej w 100 procentach, grając z takim luzem, jaki prezentuje Leo Messi. – Mówił mi, żeby się bawić, korzystać z przestrzeni. Wiele się u niego nauczyłem, od podstaw: jak mam się poruszać, co robić bez i z piłką – opisywał hiszpańskiego szkoleniowca sam zainteresowany.

***

Teraz o wolności i zabawie w futbol będzie rozprawiał z Hansim Flickiem, który przecież bawić się – zwłaszcza ofensywnie – uwielbia. Te same powody, które Pep nazwał „specjalną jakością”, a które dobitnie widać na papierze, sprawiły, że Bayern Monachium nie zraził się długą przerwą młodego skrzydłowego. Bawarczycy mieli być z nim dogadani już rok wcześniej, na bardzo korzystnych dla piłkarza warunkach. Te – z wiadomych powodów – teraz się zmieniły. „The Athletic” informuje jednak, że mimo obniżki w nowej ofercie, Sane nadal otrzymał korzystniejszy deal niż ten, który oferował mu Manchester City.

W dodatku wraca do domu, więc mimo że spocznie na nim większa presja, powinien czuć się jeszcze lepiej. Na okolicę na pewno nie będzie mógł narzekać, bo piłkarz miał już wybrać dom w Grunwald, gdzie znajdzie wielu kolegów z zespołu. Wygląda na to, że cała transakcja zostanie domknięta bardzo szybko. I bez wątpienia można ją uznać za sukces Bawarczyków. Jeśli plotki się potwierdzą i Bayern wyłoży na stół mniej niż 50 milionów euro, inni spojrzą na monachijczyków z zazdrością. A mistrzowie Niemiec w swoim stylu udowodnia, że mogą zbudować potężny skład za grosze.

SZYMON JANCZYK

Fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Niemcy

Niemcy

Karbownik to ma jednak pecha. Zaczął grać na środku pomocy i złapał uraz

Szymon Piórek
1
Karbownik to ma jednak pecha. Zaczął grać na środku pomocy i złapał uraz
Niemcy

Kamil Grabara trafi do giganta? „To nie jest fikcja”

Patryk Stec
12
Kamil Grabara trafi do giganta? „To nie jest fikcja”

Komentarze

13 komentarzy

Loading...