Reklama

Jak Hansi Flick odmienił Bayern?

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

02 czerwca 2020, 17:52 • 12 min czytania 9 komentarzy

Monachium zakochało się w Hansi Flicku. Dwadzieścia pięć meczów, dwadzieścia dwa zwycięstwa, jeden remis, dwie porażki. Żaden trener Bayernu od 1965 roku nie miał tak dobrego startu we wszystkich rozgrywkach. A przecież wcale nie musiało być kolorowo. Przejmował Bayern w trudnym momencie. Dostawał rozgoryczony, zmęczony i niewykorzystujący swojego potencjału zespół po odchodzącym w niesławie Niko Kovacu. Miał być rozwiązaniem tymczasowym, a stał się trenerskim odkryciem roku. Jak Hansi Flick odmienił Bayern?

Jak Hansi Flick odmienił Bayern?

***

Brak poważniejszej weryfikacji

Dwadzieścia dwa zwycięstwa, jeden remis, dwie porażki. Suche statystyki nie zawsze muszą mówić wszystkiego. Sklasyfikujmy więc wszystkie mecze, w których Hansi Flick poprowadził Bayern, pod kątem siły przeciwnika.

Rywal mocny: Borussia Dortmund (4:0, 1:0), Tottenham (3:1), RB Lipsk (0:0), Borussia Monchengladbach (1:2), Bayer Leverkusen (1:2), Chelsea (3:0)

Rywal średni/słaby: Olympiakos Pireus (2:0), Freiburg (3:1), Wolfsburg (2:0), Hertha Berlin (4:0), Hoffenheim (4:3, 6:0), Fortuna Dusseldorf (4:0, 5:0), FK Crvena zvezda (6:0), Werder Brema (6:0), Mainz (3:1), Schalke (5:0, 1:0), FC Koeln (4:), Padeborn (3:2), Augsburg (2:0), Union Berlin (2:0), Eintracht Frakfurt (5:1)

Reklama

Wśród tych przeciwników de facto nie ma ani jednego rywala klasy światowej. Takiego giganta, hegemona, potentata, który marką i klasą mógłby jeden do jednego równać się z Bayernem. Borussia potrafi grać przebojowo i ultranowocześnie.Tottenham w minionym sezonie doszedł do finału Ligi Mistrzów. Lipsk Juliana Nagelsmanna potrafi wyznaczać standardy innowacyjności. Frank Lampard wprowadził w Chselsea powiew młodości i świeżości. Bayer Leverkusen i Borussia Monchengladbach to mocne drużyny z solidnymi koncepcjami. Wszystko to oczywiste, ale dalej to nic nie zmienia – Bayern nie mierzył się z równym sobie.

Nie zmienia to jednak faktu, że Hansi Flick odmienił ten zespół. Przyjrzyjmy się temu po kolei.

Trener z ery laptopów

To człowiek, który nie może żyć bez futbolu. Wiele lat temu skończył słynną kolońską szkołę trenerów, Hennes-Weisweiler-Akademie, która szczyci się szkoleniem nowej generacji niemieckich trenerów. Jaka to generacja? Laptopowa. Nowoczesna, wykształcona, z otwartym umysłem i odejściem od betonu przeszłości. Ich drużyny mają grać po niemiecku. Ofensywnie, skondensowanie, z nastawieniem na wysoki pressing i błyskawiczne ataki. A poza tym wszystko ma być mierzone od miarki, dokładnie, przeanalizowane od a do z, dogłębnie, dokładnie, całościowo. I właśnie Hansi Flick, obok Kloppa, Nagelsmanna i Tuchela, jest jednym z najwybitniejszych przedstawicieli takiej myśli szkoleniowej.

To człowiek, który nie może przestać się uczyć. Obsesyjnie analizował metody treningowe i strategie meczowe chociażby Pepa Guardioli czy Louisa van Gaala. Jeździł na staże, uczył się, podpatrywał. Pompujący grubą kasę w Hoffenheim, Dietmar Hopp, postawił na niego, kiedy jego klub grał jeszcze w Oberlidze. Wiedział bowiem, że młody trener i niegdyś solidny piłkarz, to fachowiec nowej epoki, który wpisze się w plan tworzenia wielkiego klubu w małej miejscowości z wielkimi marzeniami. W pierwszym roku swojej pracy z Wieśniakami zrobił awans do Regionalligi. Ale tam nie poszło mu już tak dobrze. Przez ponad dwa lata nie był w stanie nawet zbliżyć się do grupy, która zaciekle walczyła o awans do 2. Bundesligi.

Architekt z drugiego planu

Poszedł się uczyć. Najpierw od Giovanniego Trappatoniego w Lipsku, który zachwycał go kapitalnym, ludzkim, podejściem do drugiego człowieka. Doświadczony Włoch wiedział, że żeby cokolwiek stało się na boisku, najpierw musi stać się w głowach piłkarzy. I tak też pracował. Flick z tego czerpał. Potem przyszedł czas na pracę z Joachimem Loewem. I tym samym zbudował sobie markę w niemieckiej piłce. Flick został jego najbliższym współpracownikiem. Stał o krok za nim – nie tylko na zdjęciach, ale przede wszystkim w codziennej pracy. Przez wiele lat odpowiadał za przygotowywanie taktyki pod konkretne mecze i analizę rywala. Co więcej, robił to świetnie – razem z Loewem zdobyli:

– srebro ME 2008,
– brąz MŚ 2010,
– brąz ME 2012
– złoto MŚ 2014

− Hansi Flick jest uosobieniem zwycięstwa dla niemieckiego futbolu. Jest nie tylko absolutnie niesamowitym człowiekiem, ale fascynującym umysłem. Posiada jedyny w swoim rodzaju zmysł taktyczny i coś, czego powinien mu zazdrościć każdy – umiejętność współpracy. Wie, że nie musi odgrywać pierwszoplanowej roli, nie musi być zawsze na przedzie i najbardziej eksponowany, żeby być kluczową postacią w całej układance. Zawsze zgadzałem się z nim, że stylem gry, który powinniśmy podejmować, takim typowo niemieckim, nie może być tylko walka, ciężka praca i wytrwałość. Reprezentacja Niemiec musi mieć w sobie żądzę, entuzjazm do gry, głód bramek, wygrywania kilkoma golami. Chcemy działać, być aktywni, odważni, wręcz świecić lekkością – komplementował go Joachim Loew.

Reklama

Znamiennym wydaje się fakt, że odkąd w 2014 roku zamienił cień ławki rezerwowej reprezentacji Niemiec na gabinet dyrektora sportowego kadry, to… Die Mannschaft przestało się powodzić. W 2017 ze stanowiska zrezygnował. Następnie pracował jako dyrektor sportowy w Hoffenheim, tylko przez rok, ale z dobrymi skutkami, znów usunął się w cień i wtedy przyszedł lipiec 2019. Ten lipiec 2019, który zmienił wszystko.

Wsparcie

Niko Kovac nie bardzo dawał radę. Trafił mu się trudny moment. Bayern potrzebował zmian i przebudowy, a on raczej nie miał wielkiego pomysłu na to, w jaki sposób to wszystko przeprowadzić. Opisywaliśmy to wnikliwie w tekście „Jak Nico Kovac nie podbił Bawarii”.

Media rozpisywały się o skłóconej szatni. Gwiazdy albo dopiero wzrastały, albo nie spełniały oczekiwań, albo usuwały się w cień. Serie zwycięstw z ligowymi przeciętniakami nie robiły wrażenie na nikim, bo raz, że to Bayern, tutaj zwycięstwa są wpisane w kodzie genetycznym, a dwa, że trzeba przyznać, iż za kadencji Niko Kovaca, to było przepychane, siłowe, wymęczane kolekcjonowanie trzech punktów tydzień w tydzień. Poza tym zdarzały mu się wpadki, kryzysy, serie porażek, poddane ważne mecze. Niech wielka bezradność w dwumeczu z Liverpoolem w Lidze Mistrzów będzie tego najlepszym podsumowaniem. Tamten zespół nie stać było na wielkie rzeczy, choć Kovac nie punktował źle, a Robert Lewandowski wzbił się na swój życiowy poziom i strzelał często, jak nigdy, choć przecież wcześniej na maszynową skuteczność narzekać przecież wcale nie mógł.

Dlatego też włodarze Bayernu postanowili zapewnić Kovacowi pierwszorzędne wsparcie. Był nim Hansi Flick. Człowiek, który miał zmienić wszystko, zarazem nie wchodząc w buty pierwszemu trenerowi. Szło nowe. W końcu Bayern miał się przebudować. Kovac dostał wzmocnienia. Do tego dokładnie takie, jakich potrzebował. Lucas Hernandez i Benjamin Pavard wzmocnili defensywę, a Ivan Perisić i Philippe Coutinho pomoc. Każdy z nich mający swoje atuty. Francuzi wszechstronni, ograni, zdolni, Chorwat doświadczony i przebojowy, a Brazylijczyk kreatywny. Przy tym zespół opuścił doświadczony tercet Hummels-Robben-Ribery i można było zaczynać od nowa. Na nowych zasadach.

Od strażaka po demiurga

Tak się nie stało. Superpuchar przegrany. W lidze Bayern grał przeciętnie. Obrona kulała, cierpiała i prosiła o pomoc. Jedna spektakularna wygrana z Tottenhamem w Lidze Mistrzów (7:2) i, nie zmieniła niczego, tu już nie było sensu tego ciągnąć dalej. Jeszcze tylko 1:5 w papę od Eintrachtu i Kovac poleciał.

I przyszedł czas na Hansiego Flicka. W końcu. Na razie w roli trenera tymczasowego. W Monachium zareagowano umiarkowanym optymizmem, ale dalej optymizmem. Przychodził fachowiec z mocnym nazwiskiem i bogatą przeszłością, ale bez żadnego doświadczenia w samodzielnej pracy z wielkim klubem, który tu i teraz musiał zacząć osiągać wielkie wyniki i powoli znów gramolić się na europejski szczyt.

Jedno było widać od samego początku: Flick ma pomysł na ten zespół. Można gadać, że efekt nowej miotły to frazes i głupota, ale Niemiec ewidentnie wprowadził powiew pozytywnej świeżości w ten zespół. Zaczął budować. Pomogło mu na pewno to, że zaczął od pewnego triumfu w Monachium nad Olympiakosem i spektakularnej wygranej z Borussią Dortmund, kiedy to Bayern dał absolutny spektakl ofensywnej i nowoczesnej piłki, roznosząc swojego największego rywala. Potem doszły jeszcze dwie przejażdżki walcem i dwie porażki, które tak naprawdę pokazały o jego pomyśle więcej niż wszystkie pozostały mecze za kadencji Kovaca o pomyśle jego poprzednika.

Z Bayerem i Borussią Monchengladbach podopieczni Flicka przegrali próbując wdrażać jego pomysły. Wróciła odważniejsza gra skrzydłami, bardzo wysoki pressing, atakowanie na całej przestrzeni boiska, momentami wyglądało to naprawdę nieźle, ale Bayern pokarały kontrataki. Jaki był tego efekt? Od tego czasu, a było to na przełomie listopada i grudnia 2019 roku, gigant z Bawarii nie przegrał już ani jednego meczu.

Tchnięcie życia

Pomysły taktyczne to jedno, a ich wykonawcy to drugie. Bez drugiego nie byłoby pierwszych. A Flick ma wręcz nieprawdopodobną rękę do ludzi. Przede wszystkim pod jego okiem niesamowicie urósł Thomas Mueller. Wcześniej coraz częściej się na niego złorzeczyło. Że już za wolny, że już nieefektywny, że już niepotrzebny, że znika, że nie imponuje, że nie daje tyle, ile dawał kiedyś. A teraz? Absolutnie kluczowa postać zespołu. Już wcześniej jego pozycji na murawie nie dało się sklasyfikować w polskim nazewnictwie, ale Flick nadał temu nowy sznyt i nowy wymiar. W jego systemie Thomas Mueller miał być częściej przy piłce, właściwie stawiać stempel na każdej akcji w momencie, kiedy przechodzi ona na połowę rywala i dało to efekt wprost oszałamiający. Reprezentant Niemiec – w czasie kadencji nowego trenera – zgromadził osiem goli i czternaście asyst. Bilans, którego nie powstydziłby się w swoim prime.

Zresztą odżyła cała druga linia. Gra skrzydłami znów stała się naturalna, a przy tym niewymuszona. Za Kovaca wyglądało to wszystko męcząco. Środek na siłę próbował pchać futbolówkę na flanki, a flanki na siłę próbowały temu środkowi coś wykreować. Raz wychodziło, raz nie, ale było to na tyle przewidywalne, że co mądrzejszy przeciwnik zdecydowanie to neutralizował. To po kolei:

Joshua Kimmich – już wcześniej był świetnym, wszechstronnym zawodnikiem, który grywał wybitnie i w środku pola, i na prawej obronie, ale za Flicka to się po prostu zwielokrotniło. W rozegraniu Kimmich pełni rolę podobną do tej, którą za najlepszych czasów tiki-taki w Barcelonie pełnił Sergio Busquets. Wchodzi między stoperów, nadaje akcjom tempa, a przy okazji jest absolutnie kluczowy w destrukcji. Genialny zawodnik.
Thiago – bardzo niedoceniany rozgrywający, który kiedy jest zdrowy, to gra najlepszą piłkę w życiu. System Flicka doskonale mu odpowiada. Jego kreatywność otwiera kolegom mnóstwo przestrzeni, którą ten perfekcyjnie wykorzystuje. Słowo klucz: musi być zdrowy.
Leon Groetzka – tego pana Flick obudził. Wcześniej wszyscy wiedzieli, że jest zdolny, że ma talent, że ma umiejętności, że dużo potrafi, ale w Bayernie odgrywał najwyżej rolę drugoplanową. Nowy trener mocno na niego postawił, sam nieźle dokoksował i efekt jest taki, że i dobra gra, i liczby nagle się pojawiły.
Serge Gnabry – jedenaście goli i jedenaście asyst w tym sezonie, jego gwiazda właśnie rozbłyska. Kiedy chce i ma swój dzień kręci każdym bocznym obrońcą ligi. Idealnie wpasowuje się w koncept nowego Bayernu, bo potrafi ściąć do środka, wykończyć, wymienić się pozycjami z Muellerem i Lewandowskim.
Kingsley Coman – poza obieg wyrzuciła go trochę kontuzja. W tym sezonie wydaje się trochę mniej efektywny i efektowny, ale Flick sprawnie rotuje nim, wykorzystując jego niezwykle talenty motoryczne.
Ivan Persić – stary dziad (wiecie, że nie jest stary), który już z niejednego pieca chleb jadł i wydawało się, że w Bayernie będzie raczej zmiennikiem w razie kontuzji, ale jak widać Flickowi bardzo przydaje się jego uniwersalność, umiejętności techniczne i ciąg na bramkę. Też bardzo dobrze wykorzystany potencjał Chorwata.
Philippe Coutinho – Flick w niego wierzy, choć jest bardzo specyficzny. Świetne mecze, jak te z Werderem czy Hoffenheim, przeplata słabszymi, teraz leczy kontuzję, a poza tym to w ogóle jest tylko wypożyczony i raczej nie zostanie w Bayernie na dłużej. Ale szanse dostaje i póki będzie w Monachium to raczej się nie zmieni.
Corentin Tolisso – też kontuzjowany i też mądrze wprowadzany. Dla Flicka jest on komfortowym zmiennikiem w środku pola.

Generalnie, podsumowując, jednym z ważniejszych elementów budowy nowego i silnego Bayernu było to, że nowy szkoleniowiec znalazł pomysł na zwiększenie przydatności środka pola. Do tego doszła niezmienna wybitna forma Roberta Lewandowskiego i powstał ofensywny walec gniotący na swojej drodze kolejnych rywali. Ale nie to było kluczową zmianą wobec kadencji Kovaca.

Defense, defense, defense

W ostatnich dwudziestu pięciu meczach Bayern piętnaście razy zachował czyste konto. Ponadto powiedzmy sobie szczerze, że w kilku meczach, kiedy monachijczycy tracili bramki, wynik był już dawno ustalony albo ewentualnie zaraz miał się ustalić, a bramką w tą czy w tamtą nie robiła nikomu wielkiej różnicy. Krótko: znalazło się remedium na uzdrowienie obrony.

I nie, Jerome Boateng wcale nie zaczął grać, jak za swoich najlepszych czasów, bo cały czas przydarzają mu się szkolne błędy i kompromitujące kiksy, ale na pewno dużo rzadziej niż wcześniej. Sam zadeklarował nawet, że wróciła mu radość z gry i satysfakcja z codziennej pracy na treningach. Jego gra przestała męczyć oczy. Tym bardziej, że obok niego Flick usytuował Davida Alabę, który neutralizuje wszystkie jego wady. Austriak jest szybki, silny, świetnie czyta grę, wygrywa większość pojedynków główkowych i biegowych, nie daje się przepchnąć. Klasa gość. Do tego bardzo doświadczony.

Coraz lepiej radzi sobie też Benjamin Pavard, który choć na początku swojej przygody w Monachium irytował, to teraz coraz częściej zalicza solidne i dobre występy. Powoli do regularniejszej gry wraca też Lucas Hernandez, który przecierpiał kontuzję, trochę odczekał i w przyszłym sezonie powinien być jeszcze ważniejszym ogniwem drużyny. No i oczywiście, przed państwem odkrycie tego sezonu, odkrycie Hansiego Flicka, Alphonso Davis.

Kanadyjczyk to kozak, byk, olbrzymi talent. Najlepiej zdefiniować powinny go największe mecze.

Tutaj jego pogoń za Haalandem.

A tutaj jego świetny występ przeciw Chelsea.

 Nie będziemy się rozpisywać. Davies powinien być tylko lepszy. A stworzył go Flick.

Człowiek i trener

− W krótkim odstępie czasu zmienił bardzo wiele. Mentalnie nas zmienił i uwolnił od ciężarów. Atmosfera momentalnie stała się lepsza. Zawodnicy znowu uwierzyli w swoje umiejętności. Nagle przekonaliśmy się, że możemy zdominować każdego rywala. Ponadto nie tylko chcieliśmy wygrywać nasze spotkania jak najwyżej, ale chcieliśmy to robić jak najszybciej – opowiadał Robert Lewandowski w Kanale Sportowym.

– Patrzę i widzę, że realizujemy wdrażanie wizji trenera w naszą grę. Pressing bez piłki jest dla niego kluczowym elementem gry. Zaczynamy bronić daleko na połowie rywala, blisko, agresywnie i to jest struktura niezwykle problematyczna dla rywali. Nigdy nie spodziewałbym się, że pomysł trenera zacznie działać tak szybko. Co zmienił Flick? Przede wszystkim taktykę. Poświęcił mnóstwo uwagi funkcjonalnemu skoordynowaniu pressingu. Jesteśmy szczęśliwi. Oczywiście, gdybyśmy nie realizowali jego wizji na murawie, to nie wzroślibyśmy w takim stopniu, w jakim wzrośliśmy, ale zmiany zaczęły się w szatni. Mamy świetną atmosferę – dodawał Philippe Coutinho w wywiadzie dla TZ.

Hansi Flick zaczął również odważniej stawiać na młodzież. Sympatycznie pod jego okiem rozwija się chociażby Joshua Zirkzee, który w siedmiu meczach tego sezonu Bundesligi walnął trzy braki. Bild opisywał też sytuację z jednego z treningów, która doskonale pokazuje charakter Flicka. Kontuzji kostki doznał Lukas Mai. W związku z tym, że w pobliżu nie było sztabu medycznego, pierwszej pomocy kontuzjowanemu udzielił Hansi Flick. Flick zajmował się Maiem do momentu pojawienia się lekarza, przy okazji cały czas wspierając na duchu młodego podopiecznego.

Fajny gość. Po prostu fajny gość.

To dopiero początek

Naturalnie Bayern z trenera tymczasowego uczynił z niego stałego trenera z potencjałem na długoterminową przygodę na Allianz Arenie. I dobrze. Zasłużył na to. Nie należy popadać w hurraoptymizm, pamiętajmy, że Ole Gunnar Solskjaer też zaczynał wybitnie w Manchesterze United, ale wydaje się, że to dwa różne przypadki. Hansi Flick to specjalista, który pokazuje, że oprócz zwycięskiego kodu genetycznego, ma też innowacyjny pomysł na ten zespół.

To właściwie pierwszy gość od czasów Pepa Guardioli, z którym Bawarczycy mogą spojrzeć w przyszłość w różowych okularach. Nie dość, że gwarantuje regularne wygrywanie na niemieckich boiskach, to jak na razie wzorowo radził sobie też w trudniejszych meczach w Lidze Mistrzów. A to jest tutaj, w tej całej historii, najważniejsze. Że Bayern, pod wodzą Hansiego Flicka, znów może marzyć o wielkich triumfach w Europie. Może jeszcze nie w tym roku, może jeszcze nie teraz, ale w sumie czemu nie?

– Hansi Flick to idealny trener dla Bayernu Monachium – rzekł mądry Jupp Heynckes.

I ładniejszej puenty nie wymyślimy.

JAN MAZUREK

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Niemcy

Oficjalnie: Julian Nagelsmann nie dla Bayernu. Niemiec zostaje w reprezentacji

Damian Popilowski
1
Oficjalnie: Julian Nagelsmann nie dla Bayernu. Niemiec zostaje w reprezentacji

Niemcy

Niemcy

Oficjalnie: Julian Nagelsmann nie dla Bayernu. Niemiec zostaje w reprezentacji

Damian Popilowski
1
Oficjalnie: Julian Nagelsmann nie dla Bayernu. Niemiec zostaje w reprezentacji
Niemcy

Była gwiazda Bayernu: Neuer jest na tym samym poziomie co Messi

Maciej Szełęga
2
Była gwiazda Bayernu: Neuer jest na tym samym poziomie co Messi
Niemcy

Polski trener w Leverkusen: Bayer ma wizję, by co sezon grać o mistrzostwo

Damian Popilowski
0
Polski trener w Leverkusen: Bayer ma wizję, by co sezon grać o mistrzostwo
Liga Europy

Trzy wyzwania przed Bayerem. Na realizację jednego ma 9% szans, drugiego nie osiągnął nawet Real

7
Trzy wyzwania przed Bayerem. Na realizację jednego ma 9% szans, drugiego nie osiągnął nawet Real

Komentarze

9 komentarzy

Loading...