Reklama

W II lidze miała być przepaść, jest droga przez mękę

redakcja

Autor:redakcja

29 czerwca 2020, 18:11 • 5 min czytania 8 komentarzy

Postawmy z jednej strony Widzew Łódź z 16 tysiącami karnetowiczów, a z drugiej Legionovię Legionowo, na której mecze wpadają głównie rodziny młodziutkich piłkarzy. Weźmy GKS Katowice, z niedawnymi piłkarzami Ekstraklasy w składzie, a obok połóżmy kartkę ze składem Gryfa Wejherowo, szczelnie wypełnionym młodzieżowcami. Zestawmy ambicje Stali Rzeszów, która gdzieś na horyzoncie postawiła sobie krajową elitę, z Olimpią Elbląg, która po prostu pragnie przeżyć. 

W II lidze miała być przepaść, jest droga przez mękę

Tak, II liga ma potencjał, by być najbardziej rozwarstwioną klasą rozgrywkową w Polsce. To tutaj w ramach jednych rozgrywek wymieszały się kluby dość przypadkowe, właściwie zmęczone koniecznością jeżdżenia po całej Polsce, i te z długą historią sukcesów w Ekstraklasie. To tutaj mamy bogaczy, których stać na piłkarzy z doświadczeniem w najsilniejszych klubach w kraju, oraz biedaków, dogrywających sezon juniorami. To w tym miejscu mieszają się wielkie kibicowskie firmy i sezonowe ciekawostki. Kluby z wielkich miast i malutkich miasteczek.

KARTY ROZDANE

W teorii wszystko było jasne już przed sezonem. Po ubiegłorocznej katastrofalnej serii remisów Widzew ruszył do boju z tym samym zapleczem kibicowskim, jeszcze wyższym budżetem, jeszcze nowszym zarządem i trenerem. Martyna Pajączek to fachowiec sprawdzony w boju, o uznanej opinii. Złapała nieco rozłażący się klub mocniejszą ręką, ograniczyła liczbę “ośrodków decyzyjnych”, wprowadziła istotne zmiany w pionie sportowym i ruszyła do gry w nowym sezonie, stawiając na Marcina Kaczmarka, który wydawał się idealnym kandydatem do wygrania całej ligi. W końcu jeśli w przodzie masz Robaka, w środku Możdżenia, w bramce Pawłowskiego, a na ławce trenerskiej Kaczmarka, powinieneś walczyć o awans od razu do Ekstraklasy, z pominięciem I ligi.

Podobnie sytuacja wyglądała w GKS-ie Katowice, gdzie spadek do II ligi miał być momentem orzeźwiającego oczyszczenia. Projekt sprzed roku, który zakończył się spadkiem w absolutnie kuriozalnych okolicznościach, wymagał dość mocnej przebudowy. Tu też jest nowy prezes, nowy trener, odmłodzony skład, za to te same ambicje i to samo grono fanatycznych kibiców. W dodatku GieKSa wydawała się bogatsza o cenne nauki związane z wieloletnimi rozczarowaniami przy próbach awansu do Ekstraklasy. Nikt już w GKS-ie nie krzyczy “I liga albo śmierć”, bo wie, jak się ostatecznie zakończyło podobne hasło z Ekstraklasą.

Murowani kandydaci do awansu, choć oczywiście nie jedyni. W Stali Rzeszów klub miał być budowany na bogato, razem z fundamentami, a misją długofalową miał być awans nie do I ligi, ale do Ekstraklasy. Zbroił się Górnik Łęczna, po świetnym poprzednim sezonie chrapkę na grę w czubie tabeli miała Elana Toruń.

Reklama

DŻEM BEZ AMBICJI

Z drugiej strony był ligowy dżemik, niejako skazany na walkę o życie. Jeśli prezes Olimpii Elbląg zwalnia trenera, bo nie chce grać o awans (sic!), tylko o zwycięstwo w Pro Junior Systemie, to widzimy jak amatorska jest to liga. Niektórzy piłkarze normalnie tyrają na etatach, podczas gdy najbogatsi w lidze mogliby spokojnie rywalizować na portfele z drużynami z dołu Ekstraklasy.

Ale to przecież nie koniec. Pech chciał, że w tym sezonie mieliśmy do czynienia z pandemią. Jej skutki trudno oszacować na dłuższą metę, ale w krótkim okresie już widać je jak na dłoni. Przede wszystkim – PZPN zreformował PJS, teraz może go zgarnąć nawet spadkowicz, co prawda połowę kwoty, ale zawsze. W meczu Gryfa Wejherowo z Olimpią Elbląg wystąpiło łącznie dwunastu zawodników z rocznika 2000 i wyżej oraz trzech kolejnych z rocznika 1999. To żywy i namacalny dowód, że ci, którym na awansie nie zależy, próbują w post-pandemicznych warunkach ugrać jakieś mniejsze korzyści.

Druga konsekwencja – mocniejsi mają prościej. Nie ma co się oszukiwać, jak na dłoni widać to w Ekstraklasie. Przy takim natężeniu meczów, spotkania wygrywa się już nie trzema najmocniejszymi piłkarzami, ale też chłopakami z numerem szesnaście czy siedemnaście. Albo inaczej: tak jest w miejscach, którymi rządzi logika. Jeśli Arka Gdynia Młyńskiego zastępuje Antonikiem, a Legia Warszawa Vesovicia Stolarskim, to różnicę widać jak na dłoni.

W II lidze też są drużyny z szerszymi, mocniejszymi kadrami. Z dominacją finansową. Z zupełnie innymi warunkami treningu, nawet w warunkach pandemicznych. Jedni rozdają rozpiski na kartce A4, drudzy sport-testery wraz ze specjalnym trenerem personalnym. Hiperbolizujemy, no ale niekiedy tak to wygląda. A potem rozbrzmiewa pierwszy gwizdek.

I wszystkie różnice się zacierają.

Od wznowienia rozgrywek po pandemii, mocarze zaczęli prawdziwy wyścig ślimaków:

  • Widzew: 2 zwycięstwa, 1 remis, 3 porażki, w tym z przedostatnią w tabeli Legionovią
  • Górnik Łęczna: 3 zwycięstwa, 1 remis, 2 porażki, w tym z 16. w tabeli Stalą Stalowa Wola
  • GKS Katowice: 3 zwycięstwa, 1 remis, 2 porażki
  • Resovia: ZERO zwycięstw, 5 remisów

Cztery najlepsze drużyny ligi po prostu stanęły w miejscu, inaczej się tego nie da nazwać. Jeśli wygrywały, to często w bólach, jak choćby Widzew z rezerwami Lecha, gdy dogonił wynik przegrywając już 0:2. Rozczarowały nie tylko wynikami, ale przede wszystkim grą, powolną, przewidywalną, pozbawioną powtarzalności. Efekt jest taki, że tabela coraz mocniej się spłaszcza, a to fatalna wiadomość zwłaszcza dla Widzewa i GKS-u Katowice. Bezpośredni awans uzyskają tylko dwie drużyny, trzecia zostanie wyłoniona w barażach. Patrząc na to, jak wykładały się na ostatniej prostej te dwa wielkie kluby w ubiegłym sezonie – ich udział w barażach trudno postrzegać jako spacer w kierunku awansu. A przecież wciąż możliwy jest scenariusz, w którym oba te kluby zmierzą się w bezpośrednim starciu.

Reklama
To o tyle ciekawa sytuacja, że wobec niemocy faworytów zagęszcza się też sytuacja na dole.

Stal Stalowa Wola jest wiceliderem w tabeli formy za ostatnie 10 kolejek. Przypominamy, mowa o klubie wciąż utrzymującym się w strefie spadkowej. Forma Pogoni Siedlce czy dwa cenne zwycięstwa Znicza Pruszków sprawiły, że w strefie spadkowej zameldowała się… Stal Rzeszów. Grzegorz Goncerz na szpicy, w składzie też parę innych ciekawych nazwisk jak choćby Sylwestrzak, Szeliga czy Plewka, a tu pyk – Stal kopie się z drużynami, które ledwo wiążą koniec z końcem. Punkt przewagi nad strefą spadkową ma Elana Toruń. Dwa punkty rezerwy Lecha Poznań.

Na ten moment wydaje się, że to przejściowe trudności. Zostało sześć kolejek, Stal Rzeszów powinna spokojnie odbić się od dna, Widzew i GKS wrócić na dwa pierwsze miejsca, no ewentualnie zamieszać się na podium z Górnikiem Łęczna. Ale tutaj miał być zwycięski marsz, miała być manifestacja siły przed sezonem I ligi, w końcowych kolejkach już przegląd kadr przed kolejnymi rozgrywkami. A jak jest?

  1. Widzew 54
  2. Górnik 52
  3. GKS Katowice 51
  4. Resovia 46

Piąta Olimpia Elbląg, ta sama Olimpia Elbląg, która mówi wprost, że nie zależy jej na awansie, traci do Resovii 2 punkty. II liga i logika? Nie w rzeczywistości post-pandemicznej.

Fot. Fotopyk

Najnowsze

Komentarze

8 komentarzy

Loading...