Od jakiegoś czasu wiedzieliśmy, że przygoda Rafała Gikiewicza z Unionem Berlin dobiega końca, ale też spodziewaliśmy się, że jednocześnie nie skończy się jego kariera w Bundeslidze. Pokazał się po prostu ze zbyt dobrej strony, by z niego ot tak rezygnować. I rzeczywiście, dziś wiemy to już oficjalnie: od nowego sezonu Polak będzie grał w Augsburgu.
Dlaczego wierzyliśmy w ciąg dalszy przygód Rafała w Bundeslidze? Krótko mówiąc – grał po prostu dobrze. Zachował osiem czystych kont w beniaminku, wykręcił średnią not 2,94 w Kickerze – to siódmy wynik wśród bramkarzy Bundesligi (a jednocześnie Union był jedenasty, więc widać, że golkiper dawał coś ekstra). Ponadto Giki bronił ze skutecznością 66,5%, najlepszy Neuer wykręcił 72,6%, więc różnica jak najbardziej jest, ale czy przepaść? Nie, bo i Gikiewicz nie przepadł po awansie piętro wyżej.
– Gikiewicz odcisnął spore piętno na Unionie podczas swojego pobytu tutaj. Jest piłkarzem, z którym mamy niezwykłe doświadczenia, będziemy go pamiętać jeszcze długo. Odbyliśmy kilka rund negocjacji, ale nie przyniosły one rezultatu – mówił Oliver Ruhner, dyrektor zarządzający Augsburga po tym, gdy okazało się, że Gikiewicz z klubu odejdzie.
Polak pokazał umiejętności, pokazał charakter – pamiętne sceny w trakcie derbów z Herthą – ale przyszedł czas rozstania.
NOWA DROGA
No i jest Augsburg. I znów nie mamy wątpliwości: „Giki” idzie tam do pierwszego składu. Tomas Koubek nie okazał się – delikatnie mówiąc – drugim Petrem Cechem i w końcówce sezonu siedział już na ławce. Średnia not w Kickerze (3,52) mówi sama za siebie, zaciągnęliśmy języka u bundesligowych ekspertów i recenzja jest krótka: parodysta.
Zmienił go pod koniec Andreas Luthe, ale to 33-latek, który na poziomie Bundesligi nigdy nie błyszczał. Dość powiedzieć, że przez całą karierę uzbierał w niej 32 spotkania, czyli jedno mniej niż Gikiewicz w pojedynczy sezon. Naprawdę nie ma się czego obawiać i jest to przemyślany ruch ze strony Augsburga, który bierze porządnego golkipera, i ze strony Gikiewicza, który jeśli nie odstawi gangsterki, po prostu będzie grał.
Jasne, Augsburg to już nie ten zespół, który parę lat temu potrafił być piąty w Bundeslidze, teraz regularnie kończy tuż nad strefą spadkową, ale nie założylibyśmy się o pieniądze, że Augsburg nie będzie wyżej od Unionu w sezonie 20/21.
Cóż, cały czas mamy więc podstawowych bramkarzy w Bundeslidze, Premier League i Serie A. Ten ostatni to oczywiście zupełnie inna półka klubu, ale o obsadę bramki jeszcze pewnie długo nie będziemy musieli się martwić.
Fot. Newspix