Reklama

HSV – mistrzowie piłkarskiego frajerstwa

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

28 czerwca 2020, 23:26 • 3 min czytania 12 komentarzy

Zmarły niedawno Jerzy Pilch pisał o ukochanej Cracovii, że jest naznaczona fatalizmem, że to fatum stało się już tradycją. Coś podobnego w ostatnich latach mogą pisać o swojej drużynie kibice HSV. Klub z Hamburga kolejny raz sfrajerzył się do potęgi i to jak! W ostatniej kolejce 2. Bundesligi skompromitował się na swoim stadionie z Sandhausen i nie zagra nawet w barażach o awans. 

HSV – mistrzowie piłkarskiego frajerstwa

Losy Hamburger SV to od dłuższego czasu nieustanna jazda w dół. W 2014 i 2015 roku udawało się jeszcze unikać spadku z niemieckiej ekstraklasy po barażach, ale nikt wtedy z radości nie skakał. Ambicje kibiców i właścicieli były znacznie większe, a konieczność drżenia o ligowy byt do samego końca świadczyła jedynie o ciągłym trwonieniu ogromnego potencjału.

W końcu nawet pozostanie w gronie najlepszych okazało się zbyt dużym wyzwaniem. Dwa lata temu “Rothosen” zajęli przedostatnie miejsce i po raz pierwszy w historii 1. Bundesligi spadli. Oczywiście z miejsca stali się faworytami na drugim szczeblu. Tamten sezon koncertowo spieprzyli. Przez 26 z 34 kolejek znajdowali się na podium, ale ostatecznie zajęli czwarte miejsce – z jednym punktem straty do Paderborn, które awansowało bezpośrednio i Unionu Berlin, który wszedł po barażach. Wszystko przez fatalny finisz. HSV nie wygrał ośmiu meczów z rzędu i nawet zwycięstwo nad Duisburgiem w ostatniej kolejce nic nie dało.

Ten sezon miał być inny, a okazał się… niemal identyczny.

Niemal, bo być może skala pierdołowatości była jeszcze większa. Tym razem HSV zajmował podium aż przez 30 kolejek i znów pod koniec wymiękł. Ostatnich dziewięć meczów to ledwie dwie wygrane, za to mnóstwo frajersko zgubionych punktów.

  • Greuther Fuerth wyrównało na 2:2 w 94. minucie
  • Stuttgart wygrał 3:2, mimo że do przerwy przegrywał 0:2, zwycięski gol dla VfB padł w doliczonym czasie
  • Holstein Kiel wyrównał na 3:3 w 94. minucie
  • tydzień temu porażka w doliczonym czasie z Heidenheim, które zagra w barażach kosztem HSV

Teraz Heidenheim zebrało gładkie 0:3 od już wcześniej pewnej awansu Arminii Bielefeled, więc “Rothosen” mieli wszystko w swoich rękach i nogach. Wystarczyło odprawić z kwitkiem Sandhausen, które będąc w środku tabeli miało pełen luz. I najwyraźniej ten luz sprawił, że niektórzy w tym zespole zagrali jeden z lepszych meczów w karierze. Sandhausen HSV upokorzyło i ośmieszyło. Wygrało aż 5:1.

Reklama

Jedną z bramek zdobył wchodzący z ławki Mario Engels.

W sezonie 2016/17 niemiecki skrzydłowy okazał się rozczarowaniem w Śląsku Wrocław i został pożegnany bez większego żalu. Wydawało się, że więcej o nim nie usłyszymy. Mimo to Engels sportowej degradacji nie zaliczył, przechwyciła go Roda Kerkrade, wówczas jeszcze rywalizująca w Eredivisie. Niczym się nie wyróżnił – strzelił jednego gola, zaliczył dwie asysty, Roda spadła. W drugiej lidze holenderskiej Niemiec eksplodował. Rozegrał kapitalny sezon (24 bramki, 11 asyst), dzięki czemu wrócił do 2. Bundesligi. W Sandhausen tylko na początku grał więcej. Później albo się leczył, albo wchodził jako rezerwowy, ale sezon kończy trzecią bramką (do tego trzy asysty).

W Heidenheim zatem święto, bo mimo batów w Bielefeldzie, klub ten powalczy o 1. Bundesligę z Werderem Brema.

W HSV wszyscy doskonale zdają sobie sprawę ze skali kompromitacji. Wystarczy spojrzeć na oficjalny profil klubu na Twitterze.

A gdyby rozgoryczenie nie minęło, podrzucamy słynny wywiad Grzegorza Skwary. Wystarczy go lekko przerobić i Niemcy zrozumieją.

Reklama

Nas cieszy, że do niemieckiej elity wróci Marcin Kamiński. Stuttgart granie po pandemii zaczął od dwóch porażek, ale potem się ogarnął i nie zaszkodziło mu dziś nawet domowe 1:3 z Darmstadt. Kamiński do momentu koronawirusa mógł spisać sezon na straty. Na inaugurację doznał poważnej kontuzji kolana i dopiero na początku marca – w ostatnim meczu przed przymusową przerwą – wrócił do meczowej kadry. Dwa miesiące później od razu wskoczył do składu i oczekiwań raczej nie zawodził. Koniec końców polski obrońca ma powody do radości.

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

12 komentarzy

Loading...