Nie ma systemu ochrony Ekstraklasy przed pandemią, który gwarantowałby stuprocentową skuteczność. Możemy zakazywać witania się przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Do tego zakładać maseczki rezerwowym. Ponadto możemy wytyczyć strefy, szlaki i inne bajery. Ale na koniec wszystko zależy od samych wykonawców tego planu. W Lechu Poznań wykonawcy zawiedli – przynajmniej dwóch piłkarzy ruszyło w miasto do obleganego klubu. Tym samym zaryzykowali zdrowie swoich i kolegów, a także wystawili na ryzyko cały misterny plan dokończenia sezonu.
Że Polakom znudziła się już kwarantanna i o koronawirusie zdążyli zapomnieć, to widzimy. Wystarczy rozejrzeć się dookoła – maseczki w kieszeni, kluby wypełnione po brzegi, płyny do dezynfekcji już dawno pochowane. Ale że piłkarzom zabrakło odrobiny rozwagi?
Cóż, jesteśmy w szoku. Zawsze postrzegaliśmy ich jako najbardziej zdroworozsądkową grupę społeczną w kraju.
Ale konkrety – o co chodzi? Po internecie hulają właśnie foty dwóch piłkarzy Lecha Poznań z Nocnego Targu Towarzyskiego. To nie żaden wernisaż sztuki, a popularne w Poznaniu miejsce na piwo, drinka czy potańcówkę. Zasadniczo ostatnio na NTT panuje spory tłok – ludzie ruszyli w miasto, pogoda dopisywała, można się było pobawić.
No i pobawili się tam też piłkarze Lecha Poznań. Właściwie to rezerw Kolejorza – Eryk Kryg i Mateusz Skrzypczak. Ten pierwszy w Ekstraklasie jeszcze nie zadebiutował, drugi zebrał już kilkaset minut przy Bułgarskiej. Mówimy tylko o tej dwójce, bo tylko oni dali się złapać na fotkach, a z tego co słyszymy – nie oni jedni wybrali się na miasto.
Kryg zresztą nie tylko złamał zasady izolacji, ale i przykurzył fajeczkę. No chyba, że w ręce trzyma słomkę. Albo po prostu przez chwilę przytrzymał papierosa koledze, który akurat poszedł się odlać. Nie wnikamy.
Obostrzenia na stadionie surowe, ale w czasie wolnym “hulaj duszo”
Gdyby tu chodziło tylko o to, że dwóch młodziaków poszło w balety, to mielibyśmy to głęboko w nosie. Ekstraklasy nie zbawią, wokół reprezentacji się nie zakręcą – jak chcą się zabawić, to niech się bawią. Problem z ich imprezowaniem w czasie pandemii niesie jednak zagrożenie dla dokończenia całej ligi. PZPN z Ekstraklasą wydali bardzo precyzyjne zasady izolacji na czas pandemii, które w skrócie można opisać tak:
- piłkarze, trenerzy, ludzie będący blisko drużyny: siedźcie na dupach
- do sklepu wyślijcie żonę, unikajcie zatłoczonych miejsc
- jak browarek, to w domu, na balkonie, a nie w pubie
- jeśli chcesz zapalić fajkę, to też na balkonie, a nie w gronie kilkuset stłoczonych wokół siebie osób
Właśnie po to z piłkarzami obchodzi się jak z jajkiem, by zminimalizować ryzyko zarażenia koronawirusem. Testy, obostrzenia, izolacje, zamykane stadiony, strefy, brak konferencji i wywiadów, pranie im gaci w specjalnych warunkach. A później jeden z drugim idą w tłum i balują. No ludzie, odrobinę rozwagi. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że Kryg i Skrzypczak będą teraz na świeczniku, bo dali się złapać, ale jest cały zastęp zawodników, którzy też nie mogą wytrzymać tego, że ktoś zmusza ich do odpoczynku w mieszkaniu. Niech jednak pamiętają, że jeśli przez nieroztropność jednego czy drugiego lekkoducha nastąpi zawieszenie ligi, to znów będą mieli poucinane wypłaty.
Podpytaliśmy u osób decyzyjnych jak wygląda możliwość ukarania zawodnika czy klubu. Zasadniczo nie wierzymy w to, by ktoś dostał po uszach, bo przecież po wypłynięciu zdjęć z treningu Arki Gdynia nikt nie ucierpiał. Ale skoro zapytaliśmy, to przekazujemy – Komisja Medyczna przy PZPN może w przypadkach rażącego złamania zasad izolacji skierować wniosek do organów dyscyplinarnych o ukaranie zawodników lub klubu. Ale tak jak wspomnieliśmy – nie wierzymy, by do wysłania takiego wniosku doszło.
Nie zostali odsunięci
Radosław Nawrot z “Gazety Wyborczej” podał, że uczestnicy imprezy zostali odsunięci od treningów i odizolowani. Ale według naszej wiedzy nie zostali odsunięci. Długoterminowe zawieszenie byłoby trudne dla Lecha, bo sprawa nie dotyczyła tylko Kryga i Skrzypczaka, ale i kilku innych piłkarzy pierwszego zespołu.
– Moi młodzi zawodnicy popełnili błąd. Wykazali się nieodpowiedzialnością. Mieliśmy po tej sytuacji badania. Rozmawiałem z dyrektorem sportowym i z tą dwójką piłkarzy. Profesor Pawlaczyk rozmawiał też z całym zespołem. Jesteśmy grupą zawodową, która jest pod ostrzałem i musi uważać. Zamknęliśmy ten temat – powiedział Dariusz Żuraw na konferencji prasowej.
Panowie (i chłopcy, bo w tym przypadku mówimy o nastolatkach), proponujemy odrobinę rozwagi. Po prostu zdajcie sobie sprawę, że cały ten trud z dokończeniem ligi spoczywa na waszych barkach. Wystarczy jeden (!) wyskok, pechowe spotkanie przy barze z nosicielem koronawirusa, rozsianie go na najbliższym treningu – i dupa. Koniec ligi, koniec grania, milionowe straty klubów, a co za tym idzie – również i wasze straty. Wypijcie sobie po browarze na balkonie, zamiast wystawiać na ryzyko granie w całej Polsce, bo koniec końców jesteście tylko trybikiem w tej maszynie.