Letni ruch transferowy w polskiej piłce w zasadzie jeszcze się nie zaczął, nie licząc kilku rozwiązanych kontraktów. Sezony trwają, wiele musi się wyjaśnić i dopiero potem wszystko ruszy pełną parą. Symbolicznym początkiem jest zatem wyjaśnienie przyszłości Sławomira Peszki. Pokazał on, że… ta przyszłość poważniej z graniem już się nie łączy, teraz będzie to bardziej zabawa. Ale za to bardzo dobrze płatna zabawa.
Peszko podpisał kontrakt z Wieczystą Kraków, która rywalizuje w okręgówce.
To absolutny hit transferowy niższych lig. Mówimy o 44-krotnym reprezentancie Polski, który był w kadrze jeszcze podczas mundialu w Rosji dwa lata temu. Mówimy o zawodniku, który w tym sezonie Ekstraklasy rozegrał 18 meczów i strzelił trzy gole. W Lechii nie miał już czego szukać, umowę rozwiązał w marcu, ale bez problemu mógłby się zaczepić co najmniej w I lidze. Kusiła go zresztą Termalica.
Finanse siłą rzeczy musiały tu odgrywać kluczową rolę, choć sam zainteresowany przekonuje na oficjalnej stronie Wieczystej, że chodzi o coś więcej. – W końcu w wieku 35 lat mogę podjąć decyzję nie patrząc na menedżerów, którzy mi coś doradzają, na niektórych dziennikarzy, którzy coś o mnie napiszą i proponują mi ten czy inny klub czy też różnych kibiców, którzy twierdzą że się wypaliłem. Teraz po prostu ja Sławomir Peszko idę do Wieczystej i chcę temu klubowi pomoc w dwóch awansach. Chcę się odwdzięczyć mojemu przyjacielowi panu Kwietniowi, który mi pomógł w Wiśle Kraków. Teraz jest czas żebym ja jemu pomógł i dlatego wybrałem ten kierunek! – stwierdził Peszko.
Okej, niech mu będzie, ale jedno pytanie: pamiętacie, żeby jakiś dziennikarz w swoim tekście sugerował Sławkowi przejście do jakiegoś klubu?
W każdym razie, cieszymy się, że wreszcie zdecydował samodzielnie.
Jak wspominaliśmy, to hit transferowy w okręgówce. Trudno nie oczekiwać, że Peszko praktycznie każdy mecz będzie kończył z ofensywnym konkretem. Z drugiej strony, to trochę dziwne uczucie, że na szóstym poziomie rozgrywkowym w kraju, którego najwyższa liga w ogóle się liczy, facet zacznie inkasować pensję zawstydzającą budżety pierwszoligowców.
Wieczysta ma już u siebie kilka dużych nazwisk, m.in. Michała Miśkiewicza i Przemysława Cecherza jako trenera, a w tym sezonie – przedwcześnie zakończonym – i tak nie awansowała. Zajęła drugie miejsce, co jest niewątpliwą porażką.
Czy w kolejnym, z Peszkinem w składzie, będzie inaczej? I jakie liczby zanotuje ekstraklasowicz wrzucony do zespołu z okręgówki? Szczególnie odpowiedź na to drugie pytanie jest dla nas frapująca.
Fot. FotoPyK