Reklama

Bezbarwni żołnierze Lavicki

redakcja

Autor:redakcja

14 czerwca 2020, 12:44 • 4 min czytania 2 komentarze

Śląsk Wrocław – w perspektywie całego sezonu – punktuje nad wyraz dobrze. Gdyby ktoś powiedział rok temu na Dolnym Śląsku, że drużyna z Wrocławia przystąpi do ostatniej kolejki sezonu zasadniczego z trzeciego miejsca, zapewne wysłano by takiego delikwenta do okolicznego ośrodka dla obłąkanych. I tak jak głupotą byłoby niedocenianie wyników drużyny Vitezslava Lavicki, tak zdarza się nam widzieć czasami szklankę do połowy pustą. I zastanawiamy się – co czeski szkoleniowiec widzi w Filipie Markoviciu i Diego Żivuliciu?

Bezbarwni żołnierze Lavicki

Dziwi nas to o tyle, że obaj wygryzają ze składu całkiem solidnych zawodników, kolejno – Roberta Picha i Jakuba Łabojkę. Jakim cudem? Jakie mają atuty?

Kilka pozycji, na żadnej dobrze

Zastanawiająca jest dla nas zwłaszcza sprawa Markovicia. Trzeba uznać go za jednego z wygranych przerwy w rozgrywkach w drużynie Śląska, po restarcie Serb dostał dwa razy pierwszy skład – z Rakowem i Wisłą Płock. Jeszcze w okolicach sierpnia wydawało nam się, że do Ekstraklasy trafia potencjalny kozak. W CV Markovicia znajdziemy…

  • transfer do Benfiki w wieku 21 lat (jak później się okazało – był to transfer do Benfiki B),
  • sezon na poziomie La Liga 2 w RCD Mallorca jako zmiennik,
  • dwa sezony na poziomie ligi belgijskiej w Royal Excel Mouscron,
  • sezon w Ligue 2 w barwach Lens.

Sami widzicie – wyglądało to obiecująco. Nie tacy trafiali do naszej Ekstraklasy i robili naszym ligowcom przyspieszony kurs nauczania futbolu. Nawet mimo czarnej plamy w życiorysie Serba – w sezonie 18/19 został odstawiony od składu Lens i zaliczył klasyczny pusty przelot bez żadnej minuty na boisku. Śląsk nie chciał wiązać się z kotem w worku, więc namówił Markovicia na tygodniowe testy, które wyszły pozytywnie. We Wrocławiu cieszyli się, że ściągają piłkarza ofensywnego, który jest w stanie obsadzić kilka pozycji.

Marković za chwilę dobije do 500 minut na poziomie Ekstraklasy i jeśli mielibyśmy wskazać jeden występ, którym zapadł w naszą pamięć, byłby ten z Cracovią, gdy pojawił się na boisku w ostatnim kwadransie i zdążył zarobić czerwoną kartkę. Szybki rzut oka na nasze noty: 2, 4, 2, 4, 5, 2, 4, 3, 3. Tylko raz dorobił się wyjściowej noty w meczach ligowych. Bezbarwny, bez liczb, bez atutów. Dla takich piłkarzy nie, nie, jeszcze raz nie.

Reklama

Pich daje konkrety

Marković gra kosztem Roberta Picha – w tym sezonie jednego z lepszych piłkarzy ofensywnych Śląska (7 bramek, 4 asysty), no i generalnie jak na nasze warunki – całkiem solidnego ligowca przez lata. Słowak należał do wąskiego grona piłkarzy, którzy nie dogadali się na obniżkę kontraktów. I chyba tylko to jest powodem, dla którego dwa mecze rozpoczął na ławce rezerwowych. Słowak po restarcie rozegrał 140 minut, a mimo to brał udział przy wszystkich bramkach strzelonych przez Śląsk.

  • to jego w twarz w polu karnym zdzielił Petraszek,
  • to on wywalczył karnego w meczu z Arką (abstrahując już od tego, czy karny był słuszny)
  • to on po dwójkowej akcji z Chrapkiem napoczął Wisłę Płock,
  • to wreszcie on asystował przy golu Płachety, który przyklepał zwycięstwo w Płocku.

Jeśli ktoś w Śląsku jest w gazie, to ewidentnie Robert Pich. Dlatego, panie Lavicka – niewystawienie go do składu kosztem ogóra z Serbii będzie – co tu dużo mówić – lekkim sabotażem.

Piłkarz bez atutów

Kolejną postacią, która zastanawia nas w Śląsku, jest Diego Żivulić. Po kontuzji Wojciecha Golli Lavicka próbował zrobić z niego środkowego obrońcę – w premierowym meczu maczał paluchy przy dwóch straconych bramkach, później w miarę się ogarnął. Jak dla nas – to identyczny przypadek, co Karlo Muhar. Ma siłę? Ma. Podaje do najbliższego? Podaje. Czasem coś odbierze? No czasem odbierze. Ale na dłuższą metę – nie oferuje niczego ekstra.

Zastanawiająca jest ta sympatia Lavicki do Chorwata, który po restarcie gra wszystko od deski do deski, ale i już wcześniej – mniej więcej od listopada – był pierwszym wyborem czeskiego trenera. Symptomatyczny występ zaliczył z Wisłą Płock. Żivulić stoczył w nim dziesięć pojedynków, wygrał… jeden. Dla porównania – szóstka po przeciwległej stronie, Damian Rasak, też przecież żaden wirtuoz, miał pojedynków siedemnaście, z czego wygrał dwanaście. Lavicka wydaje się być przy tym świadomym rzekomych atutów Chorwata – to jeden z jego autorskich transferów, firmował go swoją osobą mówiąc, że doskonale zna go z ligi czeskiej. Musimy jeszcze poczekać, aż pokaże na co go stać? A może jest po prostu słaby?

Honor piłkarzy z Bałkanów ratuje Dino Stiglec, jeden z lepszych fachowców na lewej obronie w lidze. No i być może uratuje Filip Raicević, który po restarcie dochodził do siebie po urazie, ale już jest gotowy do gry.

Reklama

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

2 komentarze

Loading...