Reklama

Derby bez liderów? Górnik bez Janžy – to pewne. Piast bez Felixa?

Szymon Podstufka

Autor:Szymon Podstufka

09 czerwca 2020, 09:03 • 12 min czytania 2 komentarze

W dzisiejszej prasie dominują materiały zapowiadające zaczynającą się o 18:00 kolejkę ekstraklasy. Meczem o największym kibicowskim znaczeniu – derby Piast – Górnik. Derby, w których może kilku wiodących postaci.

Derby bez liderów? Górnik bez Janžy – to pewne. Piast bez Felixa?

SUPER EXPRESS

Petteriemu Forsellowi nie podoba się dyskusja o jego wadze, w którą ostatnio włączył się między innymi Czesław Michniewicz.

Długo się wahałeś, zanim przyjąłeś propozycję Korony?

– Nie. Grałem przeciw niej w przeszłości, wiedziałem, że ma dobrych piłkarzy. Na każdym treningu widzę u nas jakość, również koledzy z ławki rezerwowych są dobrzy. Chciałem znów grać w dobrej lidze, żeby podtrzymać szansę na wyjazd z Finlandią na Euro.

Tradycyjnie trwa dyskusja o twojej wadze, dołączył do niej trener młodzieżówki Czesław Michniewicz… Przyzwyczaiłeś się już do tego?

– Nie potrafię zrozumieć, dlaczego ludzie wciąż o tym mówią. Każdy wie, że mogę dużo biegać, jestem dobrze przygotowany. Wolałbym, by ludzie oceniali sprawy piłkarskie, czy jestem gównianym graczem, czy dobrym. Gadanie o wadze mnie nie dotyka, po prostu nudzi.

W rozmowie z Sebastianem Staszewskim Tymoteusz Puchacz stwierdził, że gdyby dołączył do Legii to tak, jakby zdradził rodziców.

Reklama

– Byłem w Legii na testach. Tata powiedział mi, że jeśli chcę zarabiać na futbolu, to muszę iść tam, gdzie mnie chcą. A chciała mnie Legia. Na szczęście odezwał się Lech i po drodze, jaką przeszedłem, wiem już, że w Legii nigdy nie zagram. Straciłbym wtedy zaufanie ludzi, których kocham. To tak, jakbym zdradził tatę i mamę. Nie jestem jak Krzysiek Mączyński – stwierdził, a były reprezentant Polski odpowiedział mu na Twitterze, pisząc, że „małe pieski głośno szczekają”.

GAZETA WYBORCZA

Planowany termin powrotu kibiców na trybuny coraz bardziej niepewny. PZPN wysłał już klubom wytyczne, jak go zorganizować, ale przyrost zakażeń może ten proces mocno zahamować. Tym bardziej, że wcześniej mecze piłkarskie miewały już opłakane skutki w związku z pandemią.

Tak było 19 lutego, kiedy w Mediolanie w Lidze Mistrzów Atalanta Bergamo zagrała z hiszpańską Valencią.

– Mecz mógł być jedną z głównych przyczyn wybuchu pandemii w tej prowincji – analizował potem epidemiolog Francesco Le Foche w wypowiedzi dla dziennika „Corriere dello Sport”. Fabiano Di Marco, szef oddziału pulmonologii szpitala w Bergamo, stwierdził: – Ten mecz był biologiczną bombą.

Tragiczne efekty wywołał także pojedynek Ligi Mistrzów Liverpool – Atlético Madryt, do którego doszło 11 marca w Anglii. Spotkanie obejrzało 52 tys. widzów, z czego 3 tys. kibiców przyjechało z Hiszpanii, w której już obowiązywał alarm związany z koronawirusem.

Reklama

Według „The Times”, który niedawno przedstawił dane brytyjskiej służby zdrowia, pojedynek zorganizowany bez żadnych środków ostrożności epidemiologicznej mógł spowodować śmierć aż 41 osób, które zakaziły się koronawirusem na stadionie.

SPORT

„Sport” podsumowuje jeszcze poprzednią kolejkę ekstraklasy u progu kolejnej. Jedenastka tygodnia? Chudy – Czerwiński, Danch, Kwiecień, Kirkeskov – Listkowski, Drygas, Felix, Jirka – Zwoliński, Pekhart. Postacią kolejki Łukas Zwoliński, wydarzeniem zwycięstwo Pogoni w Szczecinie, niewypałem – „spóźniony żal za grzechy” Jakuba Żubrowskiego, który w meczu z Piastem obejrzał czerwoną kartkę.

Dzisiejsi derbowi rywale – Górnik i Piast – to zespoły które postawiły w kwestii trenerów na dużą stabilizację.

Marcin Brosz prowadzi Górnik od 3 czerwca 2016 roku. Niedawno „stuknęły” mu więc 4 lata pracy przy Roosevelta. 1 lipca zostanie najdłużej pracującym szkoleniowcem w historii i wyprzedzi Gerarda Wodarza. W przeszłości Brosz niemal cztery lata prowadził Piasta. Z kolei Waldemar Fornalik dowodzi gliwickim zespołem od 19 września 2017 roku. W przeszłości dwukrotnie po ok. 3 lata pracował w chorzowskim Ruchu.

Obaj dobrze wiedzą więc, co to zaufanie, stabilizacja i szacunek. Nikt nie ma wątpliwości, że tak, jak szanowani są na Górnym Śląsku, w innych częściach Polski by nie byli. Fornalik i Brosz to znak jakości, ale i gwarancja co najmniej przyzwoitych wyników. Zapytaliśmy byłego selekcjonera, czy to na Śląsku bardziej szanuje się pracę trenera, czy to może zmieniający się trend ma wpływ na ich długą pracę w jednym miejscu. – Myślę, że odpowiedź na pana pytanie leży też w czymś innym. W wynikach osiąganych z klubami, dzięki czemu to zaufanie rośnie. Marcin szybko wrócił z Górnikiem do ekstraklasy, później dostał się do eliminacji europejskich pucharów. Jego zespół jest dobrze prowadzony. Przypomnę, że ja w swoim pierwszym, niepełnym sezonie w Piaście utrzymałem się w ekstraklasie. W następnym sezonie zdobyliśmy historyczne mistrzostwo Polski, a teraz jesteśmy w czołówce. To ma swoją wymowę – odpowiada Waldemar Fornalik.

Piastowi może dziś zabraknąć w składzie Jorge Felixa. Najlepszy strzelec jest mocno poobijany po starciu z Koroną Kielce.

Już w meczu z Wisłą Kraków Felix kilkukrotnie był ostro zatrzymywany. Co ciekawe, nie zawsze sędzia odgwizdywał przewinienia. W Kielcach było podobnie, ale tym razem czerwoną kartkę otrzymał Jakub Żubrowski. Felix z Koroną jednak zszedł z boiska w końcówce, a po meczu mocno odczuwał ostre wejścia rywali. Na tyle został poobijany, że teraz lekarze robią wszystko, aby mógł zagrać w derbach. Jeśli jednak nie będzie gotowy, sztab nie zechce narażać go na poważniejszy uraz. Dla Piasta byłaby to ogromna strata.

Na pewno zaś nie zagra nie tylko najlepszy asystent Górnika Zabrze Łukasz Wolsztyński, który zmaga się z poważną kontuzją, ale i drugi najlepszy asystent. Erik Janža pauzuje za kartki.

Wiele wskazuje na to, że dziś Koj zastąpi Janżę na lewej stronie defensywy. To przecież jego pozycja. Poza tym śląski obrońca ma coś do udowodnienia w derbowym starciu. To ostatnie z Piastem w jego wykonaniu nie było najlepsze… W marcu 2019 przy Roosevelta najpierw przed polem karnym sfaulował rozpędzonego Jorge Felixa, po czym z wolnego do siatki trafił Mikkel Kirkeskov. Potem zaliczył kolejne przewinienie na rozpędzonym byłym koledze z Ruchu Martinie Konczkowskim, w konsekwencji czego sędzia Szymon Marciniak pokazał mu drugą żółtą kartkę i „górnicy” musieli sobie przez ponad pół godziny radzić w dziesiątkę. Ostatecznie przegrali 0:2.

Michał Probierz serię porażek dzieli na dwie części i nie uznaje, że zła passa Cracovii to sześć meczów i kropka.

– Matematycznie to się zgadza – mówi Michał Probierz. – Faktycznie mamy serię sześciu ligowych porażek, ale ja dzielę to na dwie części, bo po przerwie spowodowanej pandemią wszystko trzeba liczyć od nowa. Nikt nie wiedział jak to będzie wyglądało i każdy startował z „wyzerowanym” licznikiem. To co się działo w lutym to już historia. Dla nas też. Od momentu, w którym można było wrócić do treningów, wspólnie przygotowaliśmy się solidnie do 11 ostatnich kolejek w tym sezonie. Wierzymy, że jesteśmy w stanie odbić się i wrócić do zwycięskiej passy.

Kamil Wilczek nadal liderem strzelców w Danii, choć odszedł stamtąd już dawno temu.

Najlepszy strzelec w historii Broendby i jego kapitan Kamil Wilczek przeszedł do tureckiego Goeztepe, ale mimo to z 17 bramkami pozostaje liderem klasyfikacji ligowych strzelców. Trzy mniej ma Ronnie Schwartz z FC Midtjylland. Poza Wilczkiem odszedł także Niemiec Dominik Kaiser, który ma na koncie 8 bramek, ale ostatnią zdobył… w październiku. Od tej pory zagrał w 7 meczach Broendby, po transferze do Hannover 96 kolejne 12 w niemieckiej drugiej lidze i chociaż najczęściej był na boisku 90 minut, dorobku nie powiększył. Wilczkowi w Turcji też się nie wiedzie, w 8 meczach nie zaliczył żadnego trafienia. Tam liga wznowi sezon w tym tygodniu, 12 czerwca Goeztepe będzie podejmowało lidera Trabzonspor.

Czwartoligowa rewelacja, Saarbrucken gra o finał Pucharu Niemiec.

Leverkusen przegrało w sobotę hitowy pojedynek z Bayernem Monachium, a czwartoligowiec wnikliwie analizował grę swojego przeciwnika. – Oczywiście, że oglądałem ten mecz, specjalnie nawet zmieniliśmy harmonogram treningów. Możliwość oglądania w kółko jednego rywala jest niesamowita – śmiał się trener Lukas Kwasniok, który Saarbruecken prowadził dopiero… w 5 meczach. 38-latek objął piłkarzy dzień przed Wigilią Bożego Narodzenia, rozegrał trzy ligowe kolejki i dwa mecze Pucharu Niemiec. Jego drużyna mierzyła się w nim najpierw z drugoligowym Karlsruhe, a potem z bundesligową Fortuną Duesseldorf, w obu tych meczach zwyciężając po rzutach karnych. Problemem Saarbruecken może być jednak to, że… ostatnie spotkanie rozegrał 7 marca, 94 dni temu! Południowo-Zachodnia Liga Regionalna przedwcześnie zakończyła sezon, co ekipie ze stolicy Saary było nawet na rękę, ponieważ jako silny lider awansowała do 3. ligi.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Legenda niemieckiej piłki Lothar Matthäus w rozmowie z „PS” zdradza swoje przemyślenia o powrocie do gry w trakcie pandemii koronawirusa, wyścigu o mistrzostwo NIemiec i Robercie Lewandowskim.

Robert Lewandowski ma na koncie 30 ligowych goli. Do rekordu Gerda Müllera i czterdziestu trafień w jednym sezonie Bundesligi chyba trochę zabraknie.

— Jeśli ktokolwiek miałby powtórzyć ten wyczyn, to chyba tylko Lewandowski. Zostały mu jednak raptem trzy mecze i dziesięć goli do zdobycia, więc będzie bardzo trudno. Dla mnie Robert jest już legendą Bayernu, solidnie zapracował na to miano przez ostatnie lata. Poza tym to obecnie najlepsza dziewiątka na świecie i snajper kompletny. Nie powiedziałem tutaj nic odkrywczego, powtarzam to od kilku lat. Gdybym był trenerem jakiegoś zespołu, marzyłbym o takim środkowym napastniku. On ciągle dokonuje na boisku magicznych rzeczy.

Ostatnio pojawiły się głosy, że Real Madryt znów sondował możliwość pozyskania Polaka. Wierzy pan, że Lewandowski trafi jeszcze kiedyś na Santiago Bernabeu?

— Myślę, że Robert jest w Monachium bardzo szczęśliwy, podobnie jak cała jego rodzina. Gra w jednym z największych klubów Europy, więc nie widzę powodu, dla którego miałby myśleć o transferze, i nie potrafię wskazać klubu, w którym czułby się lepiej (…) Niedawno Robertowi urodziło się drugie dziecko, Monachium to dla niego idealne miejsce do życia. Z Bawarii ma do Polski bliżej niż z Madrytu. A patrząc na kwestie sportowe, Bayern prezentuje bardzo zbliżony poziom do Królewskich. Dla Roberta najlepiej byłoby, gdyby grał na Allianz Arena do końca kariery. Mam nadzieję, że tak się właśnie stanie i tego życzę Lewandowskiemu.

Dziś przeciw sobie, ale poza tym kumple. Jesus Jimenez i Jorge Felix grali razem w rezerwach Alcorcon. Obecnie są liderami swoich ekip mierzących się w derbach Śląska.

Niedawno obaj zawodnicy przeżywali trudne chwile. Podczas pandemii koronawirusa przebywali w Polsce, a ich bliscy są w Hiszpanii, gdzie z powodu COVID-19 zmarło aż 27 tysięcy osób, w tym babcia Jimeneza. – Miała 86 lat, ale na nic nie chorowała. Po prostu w szpitalach lekarze musieli decydować, kogo ratować i wybierali młodszych ludzi. Babcia umierała w samotności. Nie mogłem się z nią pożegnać ani być na jej pogrzebie. Wolno było przyjść tylko trzem osobom, w tym gronie byli mój ojciec i wujek – opowiada zawodnik.

Choroba dotknęła też innych jego bliskich. – Mój brat także zachorował, ale infekcja nie miała poważnego przebiegu, nie leżał w szpitalu. Chorował również wujek, dwa tygodnie miał gorączkę – opowiada. Felixowi dopisało za to szczęście. – Podczas epidemii mieszkałem z dziewczyną. Zamknięto granice i nie mogła polecieć do kraju. Dla mnie to dobrze, nie zostałem sam. Siedziałem cały czas w domu, jak radzili lekarze. Był to trudny czas, bo w Hiszpanii żyje moja rodzina i przyjaciele. Bałem się o nich. W dodatku bliscy mieszkają w Madrycie, a tam jest najwięcej chorych. Na szczęście nikt nie został zakażony. Moja mama poważnie chorowała, dla starszych osób wirus jest szczególnie niebezpieczny. Na szczęście gdy wychodziła z domu, to stosowała wiele zabezpieczeń. Moi znajomi, niestety, mieli mniej szczęścia. Zmarli dziadkowie jednego z kolegów – opowiada.

W rozmowie przed meczem Lechii z Cracovią, Rafał Pietrzak o rywalizacji z Filipem Mladenoviciem.

Jak układa się pańska rywalizacja z Filipem Mladenoviciem?

— Najlepiej byłoby spytać o to trenera, my koncentrujemy się na swojej pracy. Każdy w drużynie jest przygotowany do rywalizacji, nie tylko ja z Filipem. Patrząc na to, jak aktualnie wyglądamy jako zespół, widać, że przynosi to oczekiwany efekt. Rywalizacja jest potrzebna drużynie i podnosi jej wartość. Na pewno nie przyszedłem do Lechii czekać, aż Filip odejdzie, żebym mógł zagrać. Trafiłem do Gdańska, by grać w pierwszym składzie i będę robił wszystko, by drużyna miała ze mnie pożytek. Z Górnikiem mogłem spisać się lepiej, zwłaszcza w pierwszej połowie. Wielokrotnie decydowałem się na trudne, mniej oczywiste zagrania, więc czasami się nie udawało. Zamiast grać bezpiecznie w poprzek boiska, żeby nabijać swoje statystyki, wolę bardziej ryzykowne wybory. Chcę grać ofensywnie, bo tak zachowują się teraz boczni obrońcy.

Druga część życiorysu Dariusza Żurawia pióra Łukasza Olkowicza.

Chińska restauracja na obrzeżach Warszawy do dziś kojarzy się Maciejowi Skorży z Dariuszem Żurawiem. Był w niej tylko raz, spędził tam kilka godzin podczas wspólnej rozmowy (…). Skorża, szykujący się do przejęcia Lecha, chciał się przekonać, czy Żuraw będzie pasował do jego sztabu. Jego nazwisko podsunął mu Piotr Rutkowski. – Można powiedzieć, że ta historia zaczęła się w czasach, kiedy byłem nastolatkiem i mieszkałem w Niemczech – opowiada wiceprezes Lecha. – Jako rodzina patrzyliśmy na kluby Bundesligi, w których grali Polacy, kibicowaliśmy im. Wałdoch czy Hajto występowali w Schalke, Darka oglądałem w Hannoverze i kojarzyłem z telewizji.

W całej układance istotne jest też nazwisko Mariusza Rumaka. W sezonie 2013/14 prowadził Lecha i kończył kurs UEFA Pro. Rutkowski ma w zwyczaju podpytywać lechowych trenerów, kogo mogą polecić z kursantów, czy ktoś się wyróżnia. Rumak wskazał Żurawia (…).

Kiedy Rumaka zastąpił Skorża, w klubie wrócono do nazwiska Żurawia (…). W Lechu założył, że jeden z asystentów będzie odpowiadać za grę ofensywną, a drugi za defensywną. – Pierwszym elementem miał zająć się Tomek Rząsa, a szukałem kogoś do gry obronnej. Po spotkaniu w chińskiej restauracji zdecydowałem się na Darka – pamięta Skorża.

Wisła Płock złożyła Empoli ofertę wykupu Michała Marcjanika.

– To na razie wstępne zapytanie na temat oczekiwań. Faktycznie zwróciliśmy się do Empoli w tej sprawie – wyjaśnia wiceprezes Wisły Tomasz Marzec.

Umowa Marcjanika z włoskim klubem obowiązuje do końca przyszłego sezonu. Ponoć płocczanie są w stanie zaproponować za niego 50–100 tys. euro.

Jak wygląda Błaszczykowski, tak wygląda Wisła – pisze w swoim felietonie Kamil Kosowski.

Dla mnie wymowną akcją był kilkudziesięciometrowy rajd Kuby Błaszczykowskiego. Wyścig z Marko Vešoviciem skończyły się tym, że kapitan Wisły musiał odpocząć. Trafił na Czarnogórca, który akurat jest wybiegany i nie dał mu się. Błaszczykowski w naszej lidze zawsze się obroni, bo posiada umiejętności przerastające ekstraklasę i to się już nie zmieni. Musi mieć jednak siły, żeby biegać przez cały mecz. Kiedy on biega, to biega za nim cała drużyna. Kiedy odpoczywa, to odpoczywają wszyscy inni. Trochę to tak wyglądało.

Im mniej było sił, tym częściej wszyscy w Wiśle podświadomie wycofywali się pod własne pole karne. Legia to skrzętnie wykorzystała i trzeba ją pochwalić za spokój i opanowanie. Jej piłkarze wyglądali tak, jakby wiedzieli, że prędzej czy później coś strzelą. Była to kwestia stworzenia dwóch, trzech sytuacji. Okazje przyszły, nastąpiło wykończenie i ostatecznie zasłużona wygrana. Tak gra faworyt, pretendent do tytułu i przyszły mistrz. Wyrachowanie, spokój, doświadczenie. Legia dała się wyszaleć Wiśle i później na nią ruszyła.

fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

2 komentarze

Loading...