Reklama

Bartosz Kopacz: „Białek przypomina mi młodego Milika”

Szymon Podstufka

Autor:Szymon Podstufka

09 czerwca 2020, 12:46 • 7 min czytania 2 komentarze

– Bartek ma wszystko. Jest silny, wysoki, ma dobre warunki fizyczne, dobrze radzi sobie z piłką przy nodze. I, co najważniejsze, ma wykończenie akcji na świetnym poziomie. Nie ma słabych cech. Przypomina mi trochę młodego Arkadiusza Milika, z którym miałem okazję pograć w Górniku Zabrze. Łączy ich to, że się nie boją – mówił w rozmowie w poranku Weszło FM Bartosz Kopacz. Stoper Zagłębia Lubin, a od przyszłego sezonu gracz Lechii Gdańsk.

Bartosz Kopacz: „Białek przypomina mi młodego Milika”
Jesteście po analizie meczu z Lechem. Co się stało, że nie utrzymaliście prowadzenia?

– Odpowiedź jest prosta: za bardzo się cofnęliśmy. Za bardzo uwierzyliśmy w to, że utrzymamy prowadzenie do końca meczu. Z perspektywy czasu widać, że to nie było dobre rozwiązanie. Powinniśmy wyjść wyżej do zawodników Lecha, lepiej by to w drugiej połowie wyglądało.

Zastanawiam się, czy nie czuliście będąc na boisku potrzeby, by wyjść wyżej. Wczoraj u nas na antenie Filip Starzyński mówił, że podświadomie czuł, że prędzej czy później gole dla Lecha padną. Nie czuliście sił w nogach, by wyjść wyżej, czy to może Lech zaczął grać jakoś inaczej?

– Była wiara w to, że Lech dwóch bramek nie zdoła strzelić. Jeśli już, to mogą wcisnąć jedną, a my – mimo straconego gola – utrzymamy prowadzenie. Pierwsza stracona bramka zdarzyła się jednak dość szybko i Lech miał sporo czasu na drugą w drugiej połowie. Tak to się skończyło. Szkoda, bo z naszej perspektywy wygląda to jak dwa stracone punkty.

Z czego twoim zdaniem wynika chimeryczność Zagłębia? Przyjęło się, że nawet jak na standardy ekstraklasy, Miedziowi są najbardziej nieprzewidywalni. Potraficie zagrać super mecz z Pogonią, przychodzi mecz z Lechem. Do pewnego momentu jest fajnie, a później dzieje się coś złego.

– Ciężko powiedzieć, z czego to wynika. Brakuje nam regularności. Często wygrywamy jeden mecz w dobrym stylu. Po czym za tydzień, czy nawet za trzy dni gramy całkiem inne spotkanie. Nie potrafimy nagle sklecić akcji. Było tak nie raz w tym sezonie. Choćby po meczu ze Śląskiem Wrocław u nas. Zagraliśmy świetnie, za chwilę pojechaliśmy na ŁKS i tam przegrywamy zasłużenie, zdecydowanie. Gdybyśmy wyeliminowali takie wahania formy, to bylibyśmy spokojni o górną ósemkę. A nawet powalczyli o coś więcej.

Patrząc na potencjał kadrowy Zagłębia Lubin, masz wrażenie, że obecne miejsce w tabeli jest poniżej waszych możliwości?

– Myślę, że tak. Nasza jedenastka to jest potencjał na coś zdecydowanie większego niż walka li tylko o ósme miejsce. Damjan Bohar będzie się jeszcze bił o koronę króla strzelców, Filip Starzyński… To są zawodnicy, którzy przerastają tę ligę. Myślę, że ósemka powinna być osiągnięta z takim składem. Początek sezonu mieliśmy jednak słabszy, teraz może braknąć punktów. Sześć jest do zdobycia, piłka w grze i póki tak jest, to wierzymy w jej osiągnięcie.

Reklama
Patrzysz na młodego Bartosza Białka, często gracie na siebie na treningach. Masz doświadczenia z różnymi napastnikami ze swojej kariery. Wyróżnia się czymś na tle innych? Ma mimo młodego wieku zagrania, których brakuje starszym piłkarzom?

– Nie chcę go za bardzo chwalić, ale Bartek ma wszystko. Jest silny, wysoki, ma dobre warunki fizyczne, dobrze radzi sobie z piłką przy nodze. I, co najważniejsze, ma wykończenie akcji na świetnym poziomie. Nie ma słabych cech. Przypomina mi trochę młodego Arkadiusza Milika, z którym miałem okazję pograć w Górniku Zabrze. Łączy ich to, że się nie boją. Bartek wszedł do treningów z pierwszym zespołem i od razu było widać, że nie przeraża go rywalizacja z zawodnikami starszymi o 10-15 lat. Kwestią czasu jest, kiedy on wyjedzie.

Pojawiały się różne informacje na temat twojej przyszłości. Miałeś przechodzić na sto procent do Lechii, później pojawiły się komplikacje. Możesz z całą pewnością potwierdzić, że po sezonie zamieniasz Zagłębie na Lechię?

– Tak. To jest już sprawa przesądzona. To, co się działo… Ja się w to nie chciałem angażować. Toczyło się to obok mnie. Ja wiem, że po sezonie przechodzę do Lechii i to się już nie zmieni.

Z twojej perspektywy, sportowo to krok do przodu?

– Tak. Przede wszystkim w tym kontekście podjąłem taką decyzję. Myślę, że to krok do przodu w mojej, jeśli można ją tak nazwać, karierze.

Patrząc na wypłacalność – przechodzisz z klubu, który płaci regularnie, do klubu, który płaci, kiedy chce. Jak zapatruje się na to na przykład twoja partnerka?

– Ta decyzja została podjęta wspólnie. Choć wiadomo, że co do takich kwestii, to ja mam ostateczne zdanie. Po przeanalizowaniu uznałem, że to będzie pod względem sportowym następny krok do przodu. Mam nadzieję, że tam mogę się jeszcze rozwinąć i wybić ponad ligową przeciętność.

Był taki moment podczas pandemii, gdy obawiałeś się o ten transfer?

– Był taki moment, bo wiadomo, jak pandemia zadziałała. Wszystkie kluby to odczuły. Nie wiadomo było, ile to potrwa. Czy dogramy sezon, czy go nie dogramy. Czy w ogóle zdołamy rozpocząć nowy sezon w ustalonym terminie. Niepewność była. Ale rozmawiałem z trenerem Stokowcem, on mnie uspokoił, że wszystko jest okej. Że nic się nie zmienia. Cieszę się, że sezon rozpoczął się na nowo i że dogramy go do końca. Myślę, że nie będzie to miało aż tak wielkiego wpływu, jak można było zakładać na początku.

Reklama
Trener Stokowiec musiał cię przekonywać, uspokajać w tych kwestiach, jeśli chodzi o finanse? Wiemy, że to często rola trenera, by z zawodnikiem rozmawiać o tych sprawach. A nie jest tajemnicą, że w szatni Lechii Gdańsk taki temat istnieje.

– Trener powiedział, jaka jest sytuacja. Ja byłem tego w pełni świadomy, podjąłem decyzję jaką podjąłem świadomie. Mam nadzieję, że nie będę tego żałował i będę się dalej rozwijał.

Rozumiem, że masz na tyle oszczędności dzięki grze w Lubinie, by wytrzymać kilka miesięcy, jeśli nie będą płacić?

– Nie jestem już młodym zawodnikiem, coś tam się do tej pory odłożyło. Gdyby tak się stało, że pojawią się jakieś problemy, to dam sobie radę. Ale mam nadzieję, że będzie ich dziś jak najmniej.

Jesteś w stanie stwierdzić, że gdyby nie trener Stokowiec, to ciebie by w Gdańsku nie było?

– Trener miał duży wpływ na moją decyzję. I ja pamiętałem jego z pracy w Zagłębiu, i on mnie. To na pewno był bardzo ważny czynnik. Ciężko powiedzieć, czy gdyby jego w Lechii nie było, to mnie też nie. Można tylko gdybać.

Gdybyś miał porównać trenera Sevelę do trenera Stokowca, to czym się różnią? Metody, pomysł na grę?

– Po wynikach Zagłębia widać, że trener Sevela preferuje bardziej ofensywny styl. Strzelanie dużej liczby goli. Trener Stokowiec bardziej skupia się na defensywie. Wiemy, że Lechia – choć nie w ostatnim czasie – wygrywała sporo meczów jednym golem. Że w poprzednim sezonie bardzo często grała na zero z tyłu. Tutaj upatrywałbym głównej różnicy.

Wracając do Zagłębia, do tego, co dziś wieczorem – starcia z Koroną Kielce. Paradoksalnie to dobrze, że macie tak szybko szansę do rehabilitacji za mecz z Lechem? Czy patrząc na to, że Korona nie odpuści, to lepiej żeby to, co zadziało się w starciu z poznaniakami nie miało miejsca?

– Myślę, że to dobrze. Jesteśmy trochę zdenerwowani po spotkaniu z Lechem i szybka rehabilitacja byłaby dla naszych głów dobra. Nie ma na co czekać. Korona też ma mało czasu na odpoczynek, miała do tego podróż z Kielc do Lubina. Dlatego nie będzie tutaj przewagi fizycznej. Tylko wyjść na boisko i powalczyć jeszcze o ósemkę. Sześć punktów w dwóch meczach być może nas uratuje, w zależności, jak się ułożą inne wyniki. Musimy zrobić wszystko, by doskoczyć do górnej ósemki.

Na jaki mecz się nastawiacie? Czujesz, że to może być podobne starcie do tego z Lechem? Że Korona nie będzie chciała aż tak ofensywnie podejść od początku i odda wam piłkę?

– Spodziewam się twardego meczu. Wiemy, jak gra Korona Kielce i mają do tego zawodników – by grać agresywnie, blisko rywala, z szybkim doskokiem. Takiego spotkania się spodziewamy. Porównując Koronę i Lecha, potencjał w drużynie jest na korzyść Lecha Poznań. Liczymy na to, że to my będziemy dziś w posiadaniu piłki, musząc stwarzać sobie miejsce w ataku pozycyjnym i tak ukłuć. Na to liczymy, to czternasty zespół w tabeli. Choć Korona nie ma za dużo do stracenia, więc nie cofnie się i nie będzie tam autobusu. Muszą w każdym meczu grać o zwycięstwo. Liczę na fajny, otwarty mecz i że przechylimy dziś szalę na naszą korzyść.

W poranku Weszło FM rozmawiał WOJCIECH PIELA

fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

2 komentarze

Loading...