– Legia zasłużyła, by przejść dalej, nie ma się co czarować. Nie powiem, że brakło nam umiejętności, ale przestraszyliśmy się. Nie graliśmy tego, na co się umówiliśmy. Wiadomo, też Legia nam nie pozwalała grać w piłkę i utrzymywać się przy niej, lecz podeszliśmy do tematu zbyt bojaźliwie i ze zbyt dużym respektem – mówi Paweł Zieliński po meczu z Legią.
Słodko-gorzki ten restart z twojej perspektywy. Bramka, ale jednak porażka.
Dokładnie. Zamieniłbym tę bramkę na awans do kolejnej rundy. Natomiast nie ma co się oszukiwać: Legia zasłużyła, by przejść dalej, nie ma się co czarować. Nie powiem, że brakło nam umiejętności, ale przestraszyliśmy się. Nie graliśmy tego, na co się umówiliśmy. Wiadomo, też Legia nam nie pozwalała grać w piłkę i utrzymywać się przy niej, lecz podeszliśmy do tematu zbyt bojaźliwie i ze zbyt dużym respektem.
Choć początek nie był zły – uderzenie Makucha, wolny Łukowskiego.
Mogliśmy Legię zaskoczyć i wtedy sprawilibyśmy jej więcej problemów. Mieliśmy w pewnym stopniu plan, by kontrować, ale nie graliśmy z ogórkami, tylko z Legią. Szybka kontra się nam nie udawała albo praktycznie w ogóle jej nie było w tym meczu.
Nie miałeś podwójnie trudno w tym meczu? Raz, że powrót po przerwie, dwa, że grałeś na lewej obronie.
Dwa dni wcześniej trener mi oznajmił, że zagram na lewej obronie. Jakoś się do tego zdążyłem przygotować, jasne, nie jest to moja naturalna pozycja, ale też tragedii nie było. Jestem w miarę zadowolony ze swojego występu. Mimo wyniku pokazaliśmy się z nie najgorszej strony. Oby tak dalej, forma będzie rosła, będziemy wygrywać taśmowo i osiągniemy swój cel, jakim jest awans.
Czułeś, że Legia chce wykorzystać swoją prawą stronę?
Legia ma bardzo dobrą prawą stronę. Moim zdaniem Vesović-Wszołek to najlepsza prawa strona w Polsce. Pewnie nie robiło im różnicy, czy zagrałem ja, czy Artur Pikk. Graliby tak samo.
Jak oceniasz generalnie poziom takiego meczu? Moim zdaniem wyglądało to nieźle.
Ja też uważam, że stworzyliśmy dobre widowisko dla oka. Po tej przerwie była to duża niewiadoma – najpierw trenowaliśmy indywidualnie, potem nadrabialiśmy czas, ale nie mieliśmy sparingów, a gry wewnętrzne to nie to samo. Na pewno jeszcze trochę brakuje do optymalnej formy, szczególnie pod względem fizyczności. I tak wyglądaliśmy pozytywnie, ale jeszcze są rezerwy i meczami dojdziemy do topu dyspozycji.
Mówisz o fizyczności, a co z czuciem piłki?
Mecz pokazał, że nie było dramatu. Ostatni czas dobrze wykorzystaliśmy, nie było widać rozbratu z piłką. A każde kolejne spotkanie tylko będzie nas nakręcało.
Ale jednak Soljić fatalnie stracił piłkę. Czyli on taki po prostu jest?
Nie, indywidualny błąd Josipa, każdemu mogło się to przytrafić. Akurat tak się stało, że poskutkowało to stratą bramki. Dlatego wszyscy na to patrzą. To jest dobry zawodnik, któremu rzadko zdarzają się błędy. Może to była kwestia chwilowego braku koncentracji.
Jak odebrałeś mecz bez kibiców?
Inna rzeczywistość. Smutna. Nie ma okrzyków, zagorzałego kibicowania, ale musimy się przestawić i żyć w tych realiach. Możliwe, że będziemy grać do końca sezonu bez fanów. Na pewno to jest dziwne. Nawet na mecz towarzyski przychodzi trochę ludzi, więc jest to jakaś nowość. Natomiast w pobliżu stadionu jest skate park, kibice się zebrali i z tamtych okolic było trochę dopingu.
A sama organizacja meczu – coś cię zaskoczyło, uwierało?
Nie, kierownik nam wszystko przekazał. Mieliśmy się zachowywać normalnie, naturalnie, tylko nosić maseczki przed meczem i po meczu. Dziwne było schodzenie do szatni, bo najpierw Legia, potem my, by ograniczyć kontakt. Musieliśmy zachować odpowiednie limity czasowe. Nowość, która jednak nie przeszkadzała.
W przerwie musieliście ubrać maseczki?
Tak.
Twoim zdaniem to pokazówka?
Nie jestem ekspertem. Według mnie to lekka pokazówka, ale od tego są mądrzejsi ludzi i nie mnie to oceniać.
Nie wiem, jak były ustawione mikrofony, ale z odbioru telewizyjnego głośniejszy był Vuković. Nowak aż tak głośny nie był i zastanawiam się, czy ty wolisz ciągłe podpowiedzi, czy jednak trochę swobody i ciszy?
Nasz trener też dużo podpowiadał, może rzeczywiście mikrofony były bliżej trenera Legii. Mnie podpowiedzi nie przeszkadzają, jestem neutralny. Nie zawsze się z podpowiedziami trenera zgadzam, choć one są konstruktywne, ale czasem się jednym uchem wpuszcza, a drugim wypuszcza.
Było dużo wiary po bramce na 1:2?
Ruszyliśmy do przodu. Ja po cichu liczyłem, że strzelimy drugą bramkę i doprowadzimy do dogrywki. W tej edycji Pucharu Polski zawsze mieliśmy dogrywki, więc można było wierzyć. Kuba Łukowski miał dobrą sytuację z woleja, bramkarz odbił przed siebie, Kuba był na 16. metrze, ale piłka się przelała mu po nodze.
Miedź stać w takiej formie na awans do Ekstraklasy?
Na pewno nas stać, ale najlepsze jeszcze pokażemy. Wczoraj zagraliśmy zbyt bojaźliwie, jednak pierwszoligowe zespoły to nie Legia Warszawa i to my będziemy prowadzić grę.
Fot. FotoPyk