Reklama

Panasiuk, czyli polski następca Janikowskiego w NFL

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

23 maja 2020, 11:31 • 6 min czytania 0 komentarzy

Pamiętacie Sebastiana Janikowskiego? Pewnie, że tak! Przez lata był jedynym Polakiem w lidze NFL. Przeciętny miłośnik sportu znad Wisły wiedział o nim właśnie tyle, no może jeszcze kojarzył, że potrafi naprawdę mocno kopnąć jajowatą piłkę. Wałbrzyszanin od 2019 roku jest na emeryturze. Nie oznacza to, że w najlepszej lidze świata zabraknie naszego rodaka. Niewykluczone, że już w najbliższym sezonie wystąpi w niej gość grający na co dzień na jednej z najbardziej niewdzięcznych pozycji w futbolu amerykańskim. Poznajcie Mike’a Panasiuka z Las Vegas Raiders.

Panasiuk, czyli polski następca Janikowskiego w NFL

Wiemy, jaka jest pierwsza myśl: pewnie znaleźliśmy faceta którego pradziadek przypłynął do USA sto lat temu, a teraz na siłę próbujemy zrobić z niego Polaka. Otóż nic z tych rzeczy. Mike, owszem, urodził się w Stanach, ale nie oznacza to, że ma wywalone na nasz kraj. Niemalże w każde wakacje latał na długie tygodnie do rodziny w Ostrołęce, w której… zrobił sobie nawet tatuaż. W naszym języku mówi płynnie, choć oczywiście z akcentem. A w wywiadzie, jakiego udzielił stronie nflpolska.com, powiedział tak: „Jak byłem młodszy, jeszcze w szkole, to myślałem, że jestem Amerykaninem. Ale teraz, jak już jestem dorosły, rozumiem i wiem więcej. Mama i tata to Polacy, więc ja też jestem Polakiem. Krew cała polska.”

Ok, czyli Polak – to mamy już z głowy. To teraz warto ustalić co innego: jeśli Panasiuk zagra w NFL, nie będzie gościem, który rozkocha w sobie tłumy spektakularnym podaniem albo przyłożeniem wyjątkowej urody (choć kiedyś jedno zaliczył, o czym przeczytacie później). Nie będzie też kopał piłki z siłą i precyzją Janikowskiego. Nie zrobi tego wszystkiego, ponieważ jego rola na boisku polega na czym innym. Najlepiej, żeby opisał to ekspert, czyli Jakub Kazula z nflpolska.com:

Na pozycji defensive tackle grają zazwyczaj najwięksi zawodnicy obrony. To nie są ci goście, którzy rzucają się na quarterbacka, żeby uniemożliwić mu podanie, co znamy z filmów. Nie, tym zajmują się ich koledzy z boku linii defensywnej. Tacy ludzie jak Mike grają w środku, to żmudna i mało wdzięczna robota – rzadko kiedy widać ich w statystykach. Przeciętnemu kibicowi może być ciężko wyłapać to wszystko podczas oglądania meczu.

Choć i pośród defensive tackles zdarzają się zawodnicy wybitni. Największą gwiazdą na pozycji Panasiuka jest Aaron Donald, ale to mega talent. Gdziekolwiek go nie ustawią, tam ciągnie grę całej drużyny. Dzięki temu zarabia ponad 20 milionów dolarów rocznie.

Reklama

Panasiuk w swoim trzyletnim kontrakcie ma wpisane dużo mniejsze pieniądze, mniej więcej 600-900 tysięcy dolarów za sezon. Ta kasa zostanie mu wypłacona tylko jeśli załapie się do drużyny. To już w niej nie jest? – spytacie. Sytuacja wygląda tak: Raidersi mają obecnie… 90-osobowy skład. Do zespołu zostanie z niego wyselekcjonowanych 53 zawodników. Zdaniem Kazuli, jeśli Mike nie zawali letniego campu, to powinien znaleźć się w gronie wybrańców.

OK, a jak doszło do tego, że Raidersi zatrudnili Polaka? Mike był tak zwanym undrafted free agentem, a więc gościem, którego można było wybrać w drafcie, ale jednak nikt się na niego nie skusił. Zważywszy na jakiej Panasiuk gra pozycji, nie może to dziwić – działacze nie zabijają się o takich obrońców. Choć akurat w tym przypadku mało brakowało, a zostałby zakontraktowany przez NY Giants z ostatnim numerem. Nowojorczycy poważnie zastanawiali się nad Panasiukiem, a gdyby go wzięli, zyskałby miano… „Pana Nieistotnego”. Tak bowiem nazywa się zawodnika kończącego draft.

Ostatecznie jednak nie skusili się na Polaka, a Mike trafił do Raiders, a więc tej samej drużyny, w której grał Janikowski. No, prawie tej samej. W czasach Seby zespół występował bowiem w Oakland, a teraz będzie stacjonować w Las Vegas. I to na stadionie, który spokojnie można nazwać jednym z najbardziej wyczesanych na świecie, zresztą zobaczcie sami:

Niestety, potencjał Raidersów nie robi tak dużego wrażenia, jak ich obiekt. Kazula:

Na razie na pewno nie powalczą o tytuł, ale mam też wrażenie, że ten zespół z roku na rok się rozwija. Prowadzi go Jon Gruden, który zanim wrócił na ławkę przez dłuższy czas był telewizyjnym ekspertem ESPN. Nagle dostał dziesięcioletni kontrakt, stał się twarzą całego projektu. Niektórzy podśmiewali się z tego, że z analityka, którzy przez dłuższy czas nie miał kontaktu z boiskiem, został tak szybko trenerem. Generalnym menedżerem ekipy jest niejaki Mike Mayock. Ta dwójka ma poprowadzić zespół za jakiś czas do sukcesów. Zobaczymy, co z tego wyjdzie, ale wiadomo, że jak ludzie z Las Vegas się za coś zabierają, to robią to konkretnie, inwestują dużo pieniędzy, bo to miasto, które ma kojarzyć się z wygranymi.

Reklama

Sam Mike o swoim transferze mówił nflpolska.com tak:

Gdyby ktoś mnie zapytał cztery lata temu czy zagram w NFL, to bym się roześmiał. Nie mogłem i nie wyobrażałem sobie tego, że mogę być w takiej pozycji jak dzisiaj. Ale nawet teraz myślę, że to nie wszystko na co mnie stać i Pan Bóg jeszcze mnie nie zatrzymał w tym pędzie. Pokierował mnie i dał szansę. I to dalej trwa.

***

Tata oglądał wideo z wesela znajomych. Nagle krzyknął: „pauza, pauza, pauza! Kto to?!”. W taki sposób zobaczył po raz pierwszy mamę.

Mike opowiada tę historię w krótkim filmie dokumentalnym nagranym na temat braci. Tak, dobrze przeczytaliście: Panasiuków jest dwóch. I tu mamy dla was dobrą wiadomość: nie brakuje opinii, że Jacub jest zdolniejszy od zawodnika Las Vegas Raiders. Mike w rozmowie z nflpolska.com nie mógł się go nachwalić:

Że będzie w NFL, jestem tego pewny na 100%. Jak tylko będzie trenował jak trenuje obecnie, to zostanie wybrany w drafcie. On dużo analizuje, czyta. Ktokolwiek za rok go wybierze ucieszy się, że nie będzie miał problemu mając go za rywala.

Kuba Kazula:

Jacub również gra w linii defensywnej, jest defensive endem, który korzysta na pracy „dużych” obrońców i ma za zadanie powalić rozgrywającego. Co do jego talentu, to na ten moment wydaje się, że ma nawet większe szanse na bycie wydraftowanym niż Mike.

Gdy Panasiukowie byli dziećmi, często oglądali z tatą spotkania Chicago Bears. Pan Dariusz mówił im wtedy, że nie mają szans, aby grać na tym poziomie, że nie są w stanie załapać się nawet do NCAA. Oczywiście takie gadanie motywowało dzieciaków, którzy ciężko pracowali na to, by ojciec się pomylił. I rzeczywiście, lata później spotkali się w jednej drużynie. Mike dla nflpolska.com:

My na boisku rozmawiamy ze sobą po polsku i sprawdziło się to w Michigan State Spartans. Nasi przeciwnicy zupełnie nas nie rozumieli. Były komendy „ja w prawo, ty idź w lewo i działamy”.

Kazula: To nie jest uczelnia wielkości Michigan, czyli znienawidzonych przez Panasiuków „żółto-niebieskich”. Nie mają tylu sukcesów i draftowanych zawodników, ale trzeba przyznać im jedno: tamtejsi trenerzy, jak chociażby Mark Dantonio, potrafią pracować nad defensywą, na pewno znacznie rozwinęli w tym zakresie umiejętności braci.

W swoim ostatnim meczu w NCAA, przeciwko Wake Forest, Mike… popisał się przyłożeniem. Pomógł w tym Jacub, który odbił piłkę rzuconą przez rozgrywającego w taki szczęśliwy sposób, że trafiła do brata. Koniec studenckiej kariery Mike’a był więc bardzo efektowny. Pozostaje mieć nadzieję, że wejście do NFL będzie miał równie udane…

KAMIL GAPIŃSKI

Fot. Wikipedia, instagram Mike’a Panasiuka

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...