Kluby Premier League podjęły decyzję o jutrzejszym powrocie do treningów w grupach, co stanowi pierwszy krok w realizacji “Projektu Restart”. Rozgrywki w ojczyźnie agenta Jamesa Bonda mogą zostać wznowione już 12 czerwca, choć bardziej prawdopodobne wydają się daty o tydzień lub dwa późniejsze. O tym, jak sytuacja wygląda w zespole lidera Championship Leeds United, a także przedłużeniu kontraktu przez Jerzego Brzęczka porozmawialiśmy z reprezentantem Polski Mateuszem Klichem. Zapraszamy!
Zacznijmy od tematu reprezentacji. Jerzy Brzęczek przedłużył kontrakt do końca grudnia 2021 roku i poprowadzi was na EURO.
Przyznam szczerze, że dowiedziałem się właśnie teraz od ciebie. Wracam bowiem z treningu w klubie.
I jak ci się podoba ta wiadomość?
Fajnie. Na pewno trener zasłużył na to, aby poprowadzić reprezentację na turnieju. Trudno żebym powiedział coś innego, bo bardzo dużo grałem u tego selekcjonera, więc jestem zadowolony. Nie tak dawno nawet do mnie dzwonił i mieliśmy okazję porozmawiać o sytuacji w Anglii.
Wasza współpraca zawsze układała się kolorowo? Na filmie “Niekochani” wyłapałem zdanie: “Trener Bielsa często zwracał mi uwagę, że na kadrze marnowałem czas.”
W kadrze gramy zupełnie inaczej niż w klubie. To nie jest tylko mój problem, ale większości chłopaków. Nie jest łatwo się przestawić. Na początku trener Brzęczek miał ode mnie inne wymagania, ale z biegiem czasu zacząłem wszystko bardziej rozumieć. Chodzi głównie o zgranie. Myślę, że na miesięcznym zgrupowaniu przed EURO dałoby się wszystko lepiej dopracować.
Jesteś w stanie wskazać konkretne elementy gry, w których jako kadra zrobiliście postęp za kadencji trenera Brzęczka?
Mimo tego, że w końcówce eliminacji zaczęliśmy tracić bramki, to cały czas wyglądaliśmy najlepiej w defensywie. Myślę, że gdybyśmy mieli teraz zgrupowanie przed EURO główny nacisk musiałby być położony na poprawę z przodu. Mamy przecież zawodników, którzy są w stanie zrobić tam różnicę.
Oglądałeś Bundesligę w weekend?
Oj tak.
Brakowało ci kibiców na trybunach?
Wiadomo, ale zdecydowanie wolę oglądać Borussia – Schalke na pustym stadionie niż po raz kolejny odtwarzać Portugalia – Anglia z EURO 2004 przy pełnych trybunach. Zazdroszczę kolegom z Niemiec możliwości grania w piłkę. Mam nadzieję, że niedługo będzie to możliwe u nas. Zresztą pierwsze małe kroczki już wykonujemy w tym kierunku.
No właśnie… Mówiłeś, że wracasz z treningu w klubie. Mógłbyś przybliżyć?
Tak, właśnie dojechałem do domu. Cóż, na razie to tylko trening indywidualny, ale już przynajmniej z piłką przy nodze.
Czucie futbolówki takie samo jak przed pandemią?
Jasne, że nie (śmiech). Trochę postrzelałem do takiej siatki z dziurkami, ale nie zawsze piłka chciała się słuchać. To podobne uczucie, jak wtedy, gdy wracam po wakacjach. Na pewno będzie potrzebny czas, ale fizycznie czuję się dobrze.
Trener Bielsa wraz ze swoimi asystentami nie odpuścili okresu kwarantanny.
Codziennie dostawaliśmy rozpiski wraz z filmem, gdzie trener pokazywał, jak ma wyglądać dane ćwiczenie. Przez dwa miesiące dużo biegaliśmy, robiliśmy też siłownię. Dostaliśmy z klubu rowerki, piłki czy hantle, więc każdy miał potrzebny sprzęt. Wszyscy tęsknili jednak za pokopaniem na zielonej murawie.
Jak to wygląda od strony organizacyjnej?
Każdy ma godzinną sesję i wyznaczony termin, w którym powinien pojawić się w ośrodku. Trenujemy pojedynczo na dużym boisku, więc nie mam kontaktu z nikim. Nie wchodzę nawet do budynku klubowego. Po prostu wysiadam z samochodu, idę prosto na boisko, rozgrzewka, trening i znów do auta. Dodatkowo, badali u mnie temperaturę, mamy też wydzielone miejsca do parkowania.
Trenera nie ma?
Jest, ale tylko stoi i podaje piłkę z kilku metrów. Mamy wytyczne, aby nawet ze sobą zbytnio nie rozmawiać, więc wszystko jest pod kontrolą.
Dziś byłeś w ośrodku pierwszy raz odkąd wybuchła pandemia?
Na treningu tak. Wcześniej pojawiłem się tylko raz na konsultację medyczną. Przyjąłem lekarstwa i tyle mnie widzieli.
Data powrotu do rozgrywek wyznaczona na 12 czerwca jest realna?
Za tydzień, czyli 25 maja mamy wrócić do treningów w małych grupkach. W sumie mielibyśmy trzy tygodnie na przygotowanie do ligi. Wydaje mi się, że to optymalny czas, choć możliwy jest też powrót później.
Dlaczego Niemcy o tyle tygodni wyprzedzili Anglików w powrocie do piłki?
W Anglii znaczące są głosy zawodników czy trenerów, którzy obawiają się o swoje zdrowie i nie chcą grać. Dziwnym trafem najczęściej mowa jednak o przedstawicielach klubów z niższych miejsc w Premier League. Jest duża dyskusja o tym, kto wtedy powinien spaść, bo przecież gra idzie o wielkie pieniądze. Być może liczą oni na to, że wszyscy zostaną w lidze i tak byłoby dla nich najlepiej. Ja mam takie podejście, że jeśli ludzie mądrzejsi zdecydują o naszym powrocie, powinniśmy grać. Wszyscy przejdziemy przecież w czwartek i piątek testy na koronawirusa, a później mamy je powtarzać dwa razy w tygodniu. W Leeds żaden z kolegów nie mówił, że się boi. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że walczymy o awans i chcemy dokończyć sezon.
Zdrowie i życie powinno być większą wartością niż wyniki sportowe.
Dokładnie. O tym też mówił Jose Mourinho. Jeśli ktoś nie chce grać, to proszę bardzo. Każdy ma prawo się bać. Wtedy jednak trzeba liczyć się z konsekwencjami, choćby z utratą pensji czy zwolnieniem z kontraktu. Wracając do pytania – Niemcy o wiele lepiej poradzili sobie jako kraj w walce z pandemią, jest tam o wiele mniej zakażeń. W Anglii sytuacja poprawia się – rząd pozwolił ludziom choćby na chodzenie do parków – ale wciąż pojawiają się pytania, czy choroba nie zrobi niedługo nawrotu.
Koronawirusa można przechodzić bezobjawowo. Graeme Souness powiedział, że gdyby wciąż był piłkarzem, to mógłby zataić wyniki testu, byleby tylko wrócić na boisko. Obawiasz się takich sytuacji?
Myślę, że to skrajna nieodpowiedzialność i na pewno bym tak nie zrobił. Trzeba w tej sytuacji pamiętać o innych. Nie chciałbym grać ze świadomością, że inny zawodnik jest zakażony.
Wróciłeś w ostatnim czasie do Polski?
Nie chciałem tego robić, bo wiedziałem, że w naszym kraju musiałbym spędzić dwa tygodnie w izolacji. Niektórzy zagraniczni koledzy wylecieli jednak z Leeds.
Musieli po powrocie przejść dwa tygodnie kwarantanny, prawda?
Tak. W klubie wyznaczona była jednak data, do której musieli stawić się z powrotem. Nie ma więc problemu, że teraz kiedy już zaczęliśmy zajęcia, ktoś nie może wyjść z domu.
Cały proces w Anglii przebiega bardzo powoli, ale jednak wszystko zmierza ku temu, aby rozgrywki wznowić. Wierzysz, że jest jeszcze coś, co może to powstrzymać?
Tylko gwałtowny wzrost liczby zakażeń i zgonów. Oczywiście, nastały trudne czasy, ale przy zachowaniu obostrzeń można wrócić do grania. Przykład mieliśmy w ostatni weekend w Niemczech.
Rozmawiał WOJCIECH PIELA
fot. FotoPyk