Leszek Bartnicki jako prezes GKS-u Tychy stanął przed poważnym wyzwaniem w dobie pandemii. Czy w czasie przerwy od rozgrywek jest sens szukać nowego trenera, czy jednak dyrektor sportowy Ryszard Komornicki powinien pociągnąć ten wózek do końca sezonu? Jak wyglądały testy na koronawirusa w pierwszej lidze od kulis? Kiedy wróci granie? O co zawalczą w Tychach i czy będzie to Ekstraklasa? Zapraszamy do lektury.
Ile z tych możliwych pięćdziesięciu osób zgłosiliście do meczów na swoim stadionie? Rozmawiałem z Arturem Kapelko i mówi, że w Sandecji zgłoszonych zostało tylko 40 osób. Jak wyglądały ich wyniki testów, były potrzebne jakieś dodatkowe badania?
My zgłosiliśmy więcej osób niż Sandecja, ale potwierdzę, że też to nie jest pełna dostępna pula. Jeśli dobrze pamiętam to na tej liście znalazło się 46 lub 47 osób. Te osoby od dwóch tygodni są poddawane codziennemu monitoringowi, przechodziły testy. Jestem zadowolony – poszło to bardzo sprawnie. Przyznam nawet, że czytałem artykuł na waszej stronie i nie do końca się z nim zgadzam, że trwało to dłużej niż w ekstraklasie. Wynikało to z tego, że po prostu był weekend. Uprzedzano nas w laboratorium, że w związku z weekendem czas realizacji może być dłuższy. W czwartek przechodziliśmy testy przesiewowe z krwi. W ich wyniku dwanaście osób zostało skierowanych na dodatkowe badania. Później dołączyła jeszcze jedna osoba. Mówię to wszystko z autopsji, bo sam najpierw w czwartek przechodziłem badania przesiewowe, a w piątek wziąłem udział w tych testach genetycznych, czyli w pobieraniu wymazu z gardła. Tak naprawdę w sobotę przed południem wszystkie wyniki były negatywne, dzięki czemu dostaliśmy zgodę na powrót do treningów praktycznie całym zespołem.
Czyli wróciliście do treningu już w sobotę?
Nie, nie. Chcieliśmy zminimalizować to ryzyko, więc u nas weekend był wolny. Natomiast już od poniedziałku, ruszyliśmy pełną parą. Przyznam, że widok całego zespołu normalnie trenującego to była wielka radość.
Czy te testy wprowadzały jakąś nerwowość w wasze szeregi? Czuliście niepewność, że ligi nie będzie się dało dograć?
Jeśli chodzi o mnie, to jestem zdeterminowany, by ta liga wznowiła rozgrywki. Tym bardziej, że jeśli nie wznowimy jej teraz, to jednakowe problemy mogą być z rozpoczęciem następnego sezonu. Bardzo bym chciał, żebyśmy mogli grać, ale jednak jest ta niepewność. Jeśli czytam informację, że dwóch piłkarzy Dynamo Drezno ma koronawirusa, to rodzi wątpliwości. Jeśli przed restartem ligi któryś zespół się rozchoruje to nie będzie zbytnich możliwości. Wiemy, że tych terminów rezerwowych może nie być, terminarz jest bardzo napięty. Boję się, oczywiście. Wiemy, że może być różnie. Może zdarzyć się coś nieprzewidzianego, co spowoduje zmianę decyzji ministerstwa, natomiast samych testów się nie bałem. Mimo że województwo śląskie jest w tym momencie niestety na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o liczbę zachorowań, to cieszę się że wszystkie kluby szczebla centralnego z województwa śląskiego przeszły te testy i wszyscy są zdrowi.
Boisz się, że liga zostanie zatrzymana przez jakiś klub, który będzie bał się spadku? Wiem, że to brzmi absurdalnie, ale w Hiszpanii różne kwiatki wychodzą – choćby w Eibarze.
Na szczęście nie mamy klubów z Kraju Basków, więc może przykład Eibar nie jest zbyt trafny. Wychodzę z założenia, że trzeba stosować zasadę ograniczonego zaufania – jak to mówią – strzeżonego Pan Bóg strzeże. Chciałbym, aby były jasne procedury: „co jeśli?”. Wtedy unikniemy sytuacji, w której – zabrzmi to brzydko – ktoś będzie chciał „sterować” tabelą. Wiemy, że w I lidze gramy o ogromną stawkę – dla jednych jest to awans do Ekstraklasy, dla innych utrzymanie w lidze.
Jak dużo podczas tej całej sytuacji dowiadywaliście się z mediów? Czy faktycznie PZPN i I liga podawały wszystkie informacje publicznie?
My jesteśmy w tej sytuacji, że idziemy wciąż pół kroku za Ekstraklasą. Wszelkie procedury były najpierw dla Ekstraklasy, a następnie dopiero dla nas. To dotyczy też wszelkich rozporządzeń rządowych. Informacje o treningach w większych grupach najpierw trafiły do Ekstraklasy, a następnie były nowelizowane dla nas. Na pewno mieliśmy tę przewagę, że było to już trochę za Ekstraklasą. Nie ukrywam, że sam rozmawiałem też z kolegami z Ekstraklasy – z klubów, z działów prawnych, medycznych. Oni informowali, jak to wygląda. Jestem też zadowolony jak wygląda komunikacja prezesów pierwszej ligi – w tym czasie pandemii na pewno się poprawiła. Mamy swoją grupę na WhatsAppie, mamy wideokonferencje, grupy robocze, więc rozmawiamy często. Nie narzekam na komunikację. Śledziliśmy w internecie, co się dzieje u nas w kraju, ale też w krajach ościennych. Wiedzieliśmy, że w Ekstraklasie sporo było tych hiobowych wieści o liczbach zarażonych, więc też byliśmy ostrożni z komunikatami. Chcieliśmy mieć pewność, czy ktoś jest zdrowy, czy chory.
Liga ruszy na początku czerwca.
Od kolejki w środku tygodnia. Nie wiem, czy dlatego, że 3 czerwca mam imieniny, a 4 urodziny i ktoś chce mi zrobić prezent.
Czyli rozumiem, że 5 czerwca to jest dla ciebie trudna data co roku? (śmiech)
Bardzo trudna, zwłaszcza w tym, bo 5 czerwca mam dziesiątą rocznicę ślubu (śmiech). Czekam natomiast na start pierwszej ligi, żeby ten pierwszy tydzień czerwca był jeszcze lepszy.
Natłok meczów, który was czeka będzie bardzo trudnym wyzwaniem. Czy waszą kadrę stać, by grać co trzy dni?
Z tego co mieliśmy jakieś wstępne obliczenia, to 3-4 środy będą grane w tym okresie niespełna dwóch miesięcy. Uważam, że to jest do zrobienia. Gdzieś dla bezpieczeństwa zgłoszeni zostali też zawodnicy rezerw – przynajmniej kilku z nich do tych badań, żeby z dnia na dzień można było ich zgłosić do rozgrywek. Może to też będzie taka fajna okazja, żeby jakiś młody piłkarz swoją szansę dostał. Tak jak mówię : jesteśmy tak spragnieni piłki, że nie wierzę w jakieś narzekania co do gry co 3-4 dni. Właśnie po to wszyscy trenowali – żeby być gotowi nawet do takiej sytuacji.
Przejdźmy do kwestii związanych z waszym klubem. Kto w najbliższej przyszłości będzie u was dyrektorem sportowym?
Osoba, która będzie miała powierzone takie zadanie, podpisze z nami umowę i będzie miała za zadanie zajmować to stanowisko…
Nie da się odpowiedzieć bardziej wymijająco…
Bo zadajesz tak naprawdę inne pytanie, tylko sprytną metodą naokoło… Na dzisiaj trenerem jest Ryszard Komornicki i on odpowiada za prowadzenie i przygotowanie zespołu. Pomaga mu w tym sztab, który też ostatnio został rozszerzony. Na pewno między sobą mamy z trenerem jakieś ustalenia co do przyszłości. Uważam natomiast, że póki co jesteśmy jedynymi właściwymi osobami, by myśleć co będzie dalej. Żaden inny przekaz nie jest nikomu potrzebny.
Ryszard Komornicki na waszej stronie internetowej mówi, że przygotowujecie się na pierwszy mecz. Czy on w tym meczu poprowadzi drużynę?
Oczywiście, że tak.
Czyli nie szukacie teraz trenera? Plan jest taki, by do końca sezonu zespół prowadził Ryszard Komornicki?
Oczywiście. Ten zespół zna na co dzień. W tym trudnym okresie wydaje mi się, że to doświadczenie – zarówno piłkarskie i trenerskie Ryszarda Komornickiego – będzie bardzo przydatne.
Spójrzmy na tabelę. W obie strony macie blisko. Wiem, że waszym celem jest pójście w górę. Czy myślicie realnie o barażach? To taka sytuacja, kiedy można wykorzystać fakt, że ktoś z czołówki ma gorszy sztab szkoleniowy – chociażby, jeśli o mówimy o przygotowaniu fizycznym.
Myślę, że plany, aby zagrać w barażach ma wiele zespołów. Tabela jest bardzo ściśnięta. Mamy trzy punkty do strefy barażowej, ale tylko osiem nad strefą spadkową. Ten okres może być taki, że jak ktoś w tym trybie grania co trzy dni złapie jakiś kryzys, może osunąć się w stawce, a jeśli uda mu się wykorzystać swoją dobrą formę, to z kolei będzie piąć się w tabeli. Oczywiście, że chcielibyśmy znaleźć się w tej szóstce i powalczyć o prawo gry w Ekstraklasie. Zdajemy sobie sprawę, że te pierwsze dwa miejsca trochę nam odjechały, choć w piłce wszystko jest możliwe. Natomiast spokojnie. Pierwszy mecz u siebie z Zagłębiem Sosnowiec, później spotkanie z Chojniczanką, następnie ze Stalą Mielec. Budujmy wszystko z meczu na mecz. Mówienie nic nie da. Jesteśmy w takiej sytuacji dość skomplikowanej, bo patrzymy na dwie rzeczy. Z jednej strony tabela, gdzie mamy szansę na tę szóstkę, a z drugiej jesteśmy na podium w klasyfikacji Pro Junior System. Czasy są takie, że każdą złotówkę trzeba będzie dokładnie liczyć, o przychody może być trudno, więc chcielibyśmy to miejsce też utrzymać. Gra o jeden cel wcale nie musi wykluczać drugiego. Choćby mecz w Pucharze Polski z Cracovią pokazał, że mamy utalentowanych, młodych zawodników. Myślę, że poradzą sobie w lidze. Większa częstotliwość meczów to też będzie okazja do zaprezentowania się.
Czy po tym co się dzieje w pierwszej lidze będzie więcej starych Słowaków i Czechów czy jednak mniej?
Uważam, że będziemy bardziej stawiać na młodych Polaków. Po pierwsze dlatego że są tańsi, po drugie ze względu na Pro Junior System i co najważniejsze – takiego młodego zawodnika można jeszcze dalej sprzedać. Nie ukrywam, że zimą mieliśmy grupę wypatrzonych zawodników z niższych lig. Ale teraz nie możemy się im przyglądać, bo niższe ligi nie grają. Na pewno te możliwości klubów będą mniejsze, ale nie możemy też patrzeć, że zawodnicy z Czech i Słowacji to jest tylko zło. Często to są piłkarze ograni na poziomie ichniejszej ekstraklasy, która przecież nie jest gorsza od naszej. Niejednokrotnie też grają za mniejsze pieniądze niż Polacy. Ja wiem, że określenie „starych Słowaków” jest ostatnio popularne, natomiast ci zawodnicy rzetelnie podchodzą do swoich obowiązków, są nieźli technicznie.
Mamy pytanie od słuchacza audycji “Pierwszoligowiec” Michała Poncyliusza: czy jeśli chodzi o konkurencję w bramce, to Konrad Jałocha nie powinien mieć kogoś do rywalizacji, zwłaszcza że zdarzały mu się słabsze mecze?
To pytanie chyba już się któryś raz przewija, więc chyba pan Michał powinien dostać koszulkę Konrada Jałochy. Oczywiście nie wiem, czy będzie dobra. Jak wiemy, Konrad ma ponad 2 metry wzrostu. Konkurencja na każdej pozycji będzie dobra…
Z tego co wiem nasz słuchacz to bramkarz niższych lig, wysoki, tak więc rozmiar się zgadza.
(śmiech)… Dobrze. Na każdej pozycji konkurencja jest potrzebna. Nie można jednak patrzeć na to, że zagraliśmy bodaj tylko dwa mecze na zero z tyłu. Ze Stomilem i z Odrą. Ciężko winić za to tylko Konrada. Przypomnę, że Konrad grał też we wszystkich meczach Pucharu Polski, gdzie prawie awansowaliśmy do półfinału. Jakbym miał naliczyć bramki, o które można go obwinić to potrzebowałbym ręki drwala po urazie. Nie winiłbym Konrada tak bardzo.
rozmawiał Samuel Szczygielski
Fot. 400mm.pl