Kostki domina w europejskiej piłki przewracają się, choć upadając na różne strony. Podczas gdy Francuzi wyłonili mistrza, a Czesi przyspieszają powrót na boiska, Luksemburg anulował sezon, decydując, że – pozdrowienia dla fanów „Piłkarskiego pokera” – mistrza nie ma. Pucharowicze są, ale wśród nich nie będzie Dudelange, które jest jednym z największych przegranych rozdania. A jeszcze wszystko w momencie, gdy główny sponsor zabiera zabawki – klub może prędko nie pojawić się znowu na europejskiej pucharowej mapie. O zawirowaniach w Luksemburgu opowiada nam ekspert tamtejszej piłki, Łukasz Karpiak.
Łukasz Karpiak: – Kluby od dwóch tygodni wiedziały, że jeśli sezon będzie anulowany, to mimo wszystko tabela będzie utrzymana pod kątem europejskich pucharów. Prezes ligi otwarcie optował za tym rozwiązaniem, uznając, że nie rozgrywanie całego sezonu, a przy tym wyłanianie mistrza, byłoby nieuczciwe, jakikolwiek klub nie zdobyłby w ten sposób tytułu. Kluby były przygotowane, teraz to tylko weszło w życie. Ostateczne rozdanie: Fola Esch w el. Ligi Mistrzów, Proges Niederkorn, Differdange i Union Titus Petange w el. Ligi Europy. Nikt nie spada, dwie drużyny awansują, liga zostaje poszerzona. Anulowano natomiast baraż między trzecią drużyną drugiej ligi, a trzecią od końca drużyną luksemburskiej ekstraklasy.
Kto jest w tym rozdaniu najbardziej pokrzywdzony?
US Esch, czyli ten trzeci zespół w drugiej lidze – zrobili bardzo mocny skład, mieliby duże szanse na wygranie barażu. Co prawda mimo wszystko raczej nie na bezpośrednią promocję, bo dwie czołowe drużyny miały budżet godny pucharowiczów, i takie są ich przyszłoroczne ambicje, ale jednak.
Drugą drużyną można uznać Dudelange. Mają piąte miejsce i nie zagrają w pucharach. Nie pomógł im nawet fakt przełożenia miejsca w el. LE z pucharu Luksemburga na ligę. W tym pucharze też wciąż mieli szanse na wygraną. Co więcej, właśnie odchodzi stamtąd właściciel, Flavio Becca, więc sytuacja będzie dla klubu trudna. Co więcej, odchodzi z pieniędzmi do innego klubu, Swiftu, który właśnie awansuje do ekstraklasy. Już w tym sezonie powiedział w kontekście rywalizacji w Pucharze Luksemburga: „nie będę nikomu kibicował, ale serce zazwyczaj bije szybciej bliżej domu”…
Czemu poszedł swoją drogą, skoro Dudelange odnosiło sukcesy i ma już znakomity ranking UEFA jak na klub z Luksemburga?
Chodziło o grunty. Becca chciał sprofesjonalizować Dudelange, wybudować akademię, nowy stadion. Ale chciał mieć trochę terenów na wyłączność. Gmina Dudelange stwierdziła, że nie ma takiej możliwości. Tymczasem Swift Hesperange – a stamtąd pochodzi Becca – zgodziło się, dało tereny, więc tam teraz idą prace pełną parą.
Dudelange ma kłopot, może im pomóc tylko nowy bogaty właściciel. Transfer Sinaniego już jest klepnięty, odchodzi za darmo po sezonie do Norwich, tymczasem w zimowym okienku mógł odejść za milion euro, ale Dudelange zablokowało przenosiny, by pomógł awansować do pucharów. Teraz wszystko w niwecz. W grudniu prezes klubu, pan Schumacher, udzielił płaczliwego wywiadu, w którym mówił, że Dudelange kilka lat nie zagra w pucharach. Była opcja dogadania się z topowym klubem belgijskim i współpraca z nim, trochę na zasadzie filii, ale też teraz to może upaść.
Kluby przyjęły tę decyzję ze zrozumieniem czy były protesty?
W większości nie było. Wymowna jest reakcja trenera Progresu Niederkorn. Powiedział, że choć traci tylko 2 punkty do Foli Esch, i z tego tytułu przepadnie mu walka o Champions League, tak sami są sobie winni, stracili szansę przez własne wpadki i on rozumie takie rozwiązanie. Kluby podeszły do tego bardzo spokojnie. Nie ma sytuacji jak w Holandii, gdzie Utrecht chce iść do sądu, kilku innych także.
Może nie ma aż takiej wielkiej stawki, tam to miliony euro na stole.
Ale dla tych klubów, jeśli chodzi o utrzymanie drużyny, europuchary są znaczącą częścią budżetu. Niemniej jest spokojnie. Może pomógł fakt, że luksemburski związek dał do podziału 500 tysięcy euro swoim 112 klubom, co na warunki związku jest kwotą kosmiczną. To realne wsparcie. W tym momencie, dzięki temu, że kluby znały od jakiegoś czasu swoją sytuację, już wczoraj… pucharowicze zaczęły transfery, podpisywanie kontraktów.
Jak wygląda sytuacja w Luksemburgu pod względem kryzysu koronawirusa?
Pod kontrolą, choć w pewnym momencie, jak na mały kraj, zachorowań było bardzo dużo. Spowodowane to było tym, że wiele osób z krajów ościennych przyjeżdża do Luksemburga do pracy – mówi się, że to nawet pół miliona dziennie. Przy takim ruchu łatwo o rozpowszechnianie wirusa. Ale gdy pojawiły się obostrzenia wjazdu, sytuacja została opanowana. Natomiast na pewno nie ma szans, żeby prędko wróciło granie przy kibicach. Ale to… nie martwi klubów. Właśnie uruchamiają na zasadzie własnej spółki platformę streamingową, gdzie jak na Netflixie będzie można wykupić mecze. Przy braku meczów na żywo, ten start projektu może okazać się bardziej opłacalny. Ruchy wokół tej aplikacji zostały zdwojone.
Fot. FotoPyK