Żadna pandemia nie zabierze nam tego, że nawet, gdy nie ma gal, wielkich walk, faktycznych ciosów, to jak o boksie zaczyna mówić Janusz Pindera, to nadstawiamy uszu i słuchamy. Z legendarnym komentatorem tej dyscypliny porozmawialiśmy o ewentualnym powrocie świata boksu, potencjalnej walce Joshua – Kownacki czy zapłaceniu odstępnego Wilderowi, by ten odpuścił na razie trzecią walkę z Tysonem Furym. Zapraszamy do lektury.
Anthony Joshua zabrał głos w sprawie swoich przyszłych rywali. Wymienia: Ołeksander Usyk, Deontay Wilder, Tyson Fury, Luis Ortiz, Jarrell Miller oraz… Adam Kownacki. Jak duże szanse są na taką walkę?
Przede wszystkim to całkiem fajna lista… No, ten Jarrell Miller mi trochę tutaj nie leży, przede wszystkim dlatego, że miał walczyć już raz z Joshuą, ale poszedł po bandzie, jeśli chodzi o doping. Ale dobrze, to lista Anthony’ego Joshuy, może mówić co chce. Właściwie to wszystko często zaczyna i kończy się na gadaniu. Słowa, słowa i jeszcze raz słowa. Ale trudno dziwić się zawodnikom, promotorom, menedżerom, ponieważ tak naprawdę nic się nie dzieje, zastój totalny. I co gorsza mimo tych wszystkich chęci, planów, nie widać światełka w tunelu. Oczywiście mówi się – może czerwiec, lipiec, może sierpień, ale nikt nie da na dziś gwarancji, kiedy jakaś solidna gala się odbędzie.
Adam Kownacki by mu pasował? Gabarytami przypomina pewnego pięściarza z Meksyku, a Joshua ma z nim średnio miłe wspomnienia, pamiętając o pierwszym pojedynku. Joshua nie powinien się obawiać tego typu zawodnika?
Joshua chyba nie jest aż tak strachliwy (śmiech). Chociaż prawda jest taka, że w drugim pojedynku z Andy Ruizem Juniorem był ostrożny. Ale po prostu realizował taktyczny plan, który był najbezpieczniejszy i gwarantował skuteczność. Wygrał rewanż, a to zawsze trudny pojedynek, gdy przegrało się pierwszą walkę przez nokaut. Zwłaszcza, gdy straciło się tytuł i w rewanżu jest tyle ciśnienia, aby go odzyskać. Czasem takie walki mogą kosztować całą karierę. Patrząc na to teoretycznie, dla Kownackiego taka walka byłaby świetna. Do zdobycia trzy mistrzowskie pasy i zapewne spore pieniądze. To też ciekawe – jakie honoraria za walki będą w tych czasach. Czy to zostanie na podobnym poziomie, jeśli pewnego dnia w tym roku wrócą wielkie gale czy też wszyscy będą szukali oszczędności. Ale w przypadku tych największych mistrzów i tak pieniądze będą duże, także to gratka dla Kownackiego. Przecież Adam miał już propozycję walki z Joshuą, kiedy złapano na dopingu Millera i szukano na prędko jakiegoś zastępstwa. Gdyby Polak był wtedy w treningu, to zawalczyłby z Joshuą 1 czerwca ubiegłego roku. Ostatecznie wiemy, jak to wszystko wyglądało – szansę dostał Andy Ruiz i ją wykorzystał. Miał do siebie trochę pretensji Kownacki, że nie był cały czas na tak zwanym bokserskim „stand by”. On jest tego typu zawodnikiem, że musi być cały czas w treningu. Jest w drugim szeregu jeśli chodzi o czołówkę bokserską, szczególnie teraz po porażce z Robertem Heleniusem. Jeśli nie w trzecim… Musi być na to bardzo uczulony, że kolejna duża propozycja też może okazać się taka nagła.
Jakie wrażenie pozostało w środowisku po walce Polaka z Heleniusem?
Kownacki prowadził z Finem według mnie, zresztą nie tylko moim zdaniem. Ale błąd dużo go kosztował. Tak naprawdę na razie Adamowi najbardziej zależy na rewanżu z Heleniusem. Wspominał gdzieś co prawda o pojedynku z Ruizem, ale wydają się to tylko słowa. A jak to w boksie, niektóre kwestie wydają się być tylko medialne, a potem różnie wychodzi. Najbardziej pocieszające jest to, że Joshua wymienia nazwisko Kownackiego. On jest przecież lepszym pięściarzem od Heleniusa. To znaczy, że ci wielcy pamiętają, kto to. Wypadł z rankingu, ale pamiętają go, wcześniej miał dobrą serię.
W sytuacji kiedy Kownacki nie ma jak szybko zrewanżować się Heleniusowi, te słowa Joshuy są niejako punktami do jego rankingu. Oczywiście niewpisanymi, ale nagle w czołowych mediach bokserskich na świecie znowu pada nazwisko Adama. To duża pomoc?
Tak. Po pierwsze – rynek amerykański jest nadal rynkiem numer jeden. Nie brytyjski, mimo że ktoś taki jak Joshua zapełnia największe stadiony na Wyspach. Ale jednak mówiąc o platformie DAZN i tych wielkich historiach, to są Stany Zjednoczone. Chociaż Arabia Saudyjska też pokazała, że jest w stanie dobrze zapłacić zawodnikom. A propos walki Joshua – Ruiz 2 są różne dane. Czytałem o 85 milionach, ale też pojawiła się suma 50 milionów dolarów. To się różnie liczy i podaje – a to przed odliczeniem podatku, a to po, a to po zapłaceniu menadżerowi i całego sztabowi, a to przed. Tak czy tak – to ogromne, horrendalne pieniądze w porównaniu z tym, co zarabiał choćby Mike Tyson czy Holyfield.
Patrząc na Kownackiego… Niewątpliwie, jeśli jest się w tak ścisłym wymienianym gronie, to szanse, że ktoś po ciebie sięgnie są spore. Walka z Heleniusem byłaby przede wszystkim ambicjonalna, to żaden skok na kasę. I Kownacki musiałby ją wygrać, do tego w dobrym stylu. Konsekwencje porażki byłyby bardzo duże. Z kolei Helenius, jeśli rozpoczną się takie negocjacje, zażąda sporych pieniędzy. A kontra na to byłaby prosta – można mu powiedzieć, że nie jest kimś, kto wypełnia hale, na kogo przychodzi widownia. I wtedy taki Helenius się wycofa, jeśli ktoś mu żądanych pieniędzy nie da. Wątpliwości jest sporo.
U Joshuy jest sporo gadania, żeby gadać, ale jednej rzeczy nie powiedział przypadkowo. Pamiętajmy jaka jest sytuacja. Wilder ma prawo do trzeciej walki z Furym. Zaczęto pisać o tym, że być może zaproponuje mu się jakieś odstępne, by szybciej zrealizować walkę Joshuy, do którego należą trzy pasy, z Tysonem Furym, mistrzem WBC. Do tego jest mistrzem linearnym, a amerykanie się w tym bardzo lubują i to cenią.
Wilder na to pójdzie?
No właśnie. Prawdopodobieństwo pewnie nie wchodzi w w rachubę. Nie ktoś taki jak Wilder…Dlatego raczej najpierw dojdzie do dopełnienia trylogii Tyson Fury – Deontay Wilder. Stąd pojawia się pytanie, co z Anthonym Joshuą. Może zostanie wykonany telefon do Adama Kownackiego: „Czy jest pan gotowy za miesiąc stanąć do walki za pięć milionów dolarów?”. Tak sobie rzucam… to oczywiście zabawa. Ale to byłaby oczywiście propozycja nie do odrzucenia.
Pandemia zatrzymała świat boksu, ale na nieszczęście dla Adama, Helenius okazał się szybszy od koronawirusa i pokonał go tuż przed zastygnięciem wszelkiej rywalizacji.
Ludzie mówili: „Helenius to słabszy zawodnik”. A ja się z tym nie zgadzałem, takie walki są szalenie niebezpieczne. Gdy mamy do czynienia z takimi zawodnikami jak Kownacki – popełnia wiele błędów, bazuje na tych swoich naturalnych walorach, a więc kondycja, presja, ciąg do przodu, niezliczona ilość ciosów, które zadaje. W pojedynku z Chrisem Arreolą padały rekordy, jeśli chodzi o liczbę zadanych ciosów z obu stron, ale było już wtedy za dużo uderzeń, które przyjął Kownacki. Wydaje mi się, że dopiero ta porażka z Heleniusem uświadomiła błędy Polakowi, oby.
„Często krzyż przygniata, ciężko jest wtedy wstać, znaleźć sens dalszej egzystencji. Ale ja ci mówię, wstań i walcz. To twoje życie, twój największy skarb”
Wielki Marek Piotrowski pic.twitter.com/vntnsEE25m
— Maciej Turski (@m_turski) April 22, 2020
Jak rozmawiałem z Adamem przed walką, to miałem wrażenie… nie, że lekceważył Fina, ale miał już w głowie inne, wielkie pojedynki z największymi. Pięściarze często uważają się za nieśmiertelnych i że pokonają każdego, mimo że chłodne oceny ekspertów przywołują ich do rozsądku. Zresztą to nie tylko w boksie. W kick-boxingu pamiętam Marka Piotrowskiego, jak szedł od zwycięstwa do zwycięstwa, nie wyobrażał sobie, że może z kimkolwiek przegrać, a później został znokautowany przez Ricka Roufusa w ich drugiej walce i to był taki pierwszy moment, kiedy zrozumiał, że jest sportowo śmiertelny. Mam nadzieję, że walka z Heleniusem zadziała na Kownackiego pozytywnie. Że będzie to bodziec do zadbania o wszystko, co w sporcie ważne, w tym o dietę. Bo teraz stanie pod ścianą. Dlatego biorąc pod uwagę stronę czysto biznesową, najlepszym rozwiązaniem byłaby walka z zawodnikiem z absolutnego topu o wielkie pieniądze. Bo tak naprawdę o to w tym wszystkim chodzi.
Coraz więcej mówi się o powrocie gal UFC w studiu telewizyjnym, to samo z polskimi federacjami MMA. A co będzie z boksem?
Wszystko fajnie, mówi się, ale jeszcze nic nie wróciło. I nie wiadomo, kiedy wróci. Za chwilę będziemy znowu przekładać powroty o miesiąc czy dwa… Ale miejmy nadzieję, że ten pozytywny scenariusz się sprawdzi.
Myśli pan, że przez pandemię wzrośnie częstotliwość hitowych pojedynków?
Zależy, gdzie to będzie organizowane i jakie będą budżety walk. Może Arabia Saudyjska, ona pokazała, że potrafi zorganizować wielką walkę. Ma albo miała wielki budżet na zorganizowanie wielkiego widowiska sportowego. Problemem byłyby też kwestie przelotów. Rozumiem, że w grę weszłyby prywatne odrzutowce, ale ci wszyscy ludzie musieliby mieć specjalne zgody na przemieszczenie się, potem przeszliby z całymi zespołami okresy kwarantanny. Sytuacje jak z filmów science fiction.
Rozmawiał Samuel Szczygielski
Fot. FotoPyK