Reklama

Daniel “Dusza” Duszyk. Wchodził z Kapustką do Cracovii, dziś wchodzi w rap

Szymon Podstufka

Autor:Szymon Podstufka

26 kwietnia 2020, 09:14 • 9 min czytania 11 komentarzy

– Rozmowa z prezesem Tabiszem trwała mniej więcej trzydzieści sekund. Powiedział mi, że jak mi się nie podoba to, że trenuję z pierwszą drużyną, to mam wypierdalać. Moje zachowanie było takie, że odwróciłem się na pięcie, trzasnąłem drzwiami i wyszedłem. Wtedy posypała się moja przygoda z piłką w Cracovii – mówi w rozmowie z Weszło Daniel Duszyk, który swego czasu wraz z Bartoszem Kapustką został przez Wojciecha Stawowego awansowany do pierwszej drużyny Cracovii. Podczas gdy „Kapi” wylądował w Leicester, on przestał grać zawodowo w piłkę, teraz zaś próbuje swoich sił w rapie.

Daniel “Dusza” Duszyk. Wchodził z Kapustką do Cracovii, dziś wchodzi w rap

Większy talent do piłki w wieku nastoletnim – ty czy Bartek Kapustka?

– Zdecydowanie Bartek. Dużo lepszy technicznie. Ja byłem fizolem, który miał wykonywać czarną robotę, jako defensywny pomocnik. On od zawsze mózg zespołu – rozegranie, techniczna piłeczka, gra do przodu, szukanie prostopadłych zagrań, ja miałem walczyć, odbierać i przekazywać mu piłkę. Lepiej wiedział, co z nią robić.

“Trzej przyjaciele z boiska” – pisano o was i Krzyśku Szewczyku – dziś Garbarnia Kraków – na stronie Cracovii, gdy Wojciech Stawowy dołączał was do kadry pierwszego zespołu. Dziś on jest w Leicester, ty w A-klasie. Już wtedy, kiedy stawialiście w piłce pierwsze kroki, pomiędzy piłkarskimi umiejętnościami twoimi i jego była taka przepaść?

– Wydaje mi się, że na poziomie juniorskim nie było widać aż tak dużej różnicy. On miał dużo szczęścia, więcej talentu, wkładał w to więcej pracy. Udało mu się, dzięki Bogu, bardzo się cieszę z tego powodu i życzę mu jak najlepiej. Żeby wrócił do formy, jaką prezentował kilka lat temu i żeby wypłynął z powrotem na szerokie wody. Do teraz mamy kontakt, rozmawiamy o muzyce, którą robię. Wiem, że Bartek też coś tam nagrywał. Wymieniamy się historiami, piosenkami. On doradza mi, ja jemu, działamy sobie.

Reklama

“Kapi” nagrał kawałek, który ukazał się na kanale Foot Truck, więc trzeba zadać i takie pytanie: większy talent do rapu – ty czy Bartek?

– Bartek nagrał to żartobliwie, żeby spróbować czegoś nowego, miał taką możliwość ze względu na znajomość z “Ostrym”. Wiem, że muzyka jest jego drugą pasją po piłce i fajnie, że robi coś takiego. Pokazuje, że człowiek ma chwilę dla siebie, żeby się rozerwać, a nie żyje tylko piłką, bo by zwariował. Gdyby chciał kiedyś nagrać jakiś wspólny numer – zapraszam serdecznie!

Z wspomnianej trójki: Duszyk, Kapustka, Szewczyk, tylko ty nie zadebiutowałeś w ekstraklasie. Czego zabrakło?

– Na przeszkodzie stał prezes, który zrobił pod górkę, gdy poszedłem zapytać o dofinansowanie od klubu. Jestem wychowankiem, od małego byłem w Cracovii. Rodzice wiecznie dokładali do mnie, płacili od żaczka za obozy. Jak wreszcie dostałem się do pierwszej drużyny, minęło trochę czasu, umówiłem się na rozmowę do trenera Stawowego. Spytałem, czy mogę liczyć na jakieś dofinansowanie. Obiecał umówić mnie do prezesa Tabisza, żebym z nim na ten temat porozmawiał. Po czym jak przyszedłem do prezesa, zostałem bardzo niemiło potraktowany. Wtedy posypała się moja przygoda z piłką w Cracovii.

Rozumiem, że wtedy, mimo że w pierwszym zespole, nie byłeś na żadnym kontrakcie, stypendium?

– Kompletnie nic nie było. Nie miałem ani umowy, ani stypendium, nawet klub za szkołę wtedy nie płacił. Za wszystko płacili rodzice, klub nie dał nic poza możliwością trenowania z pierwszym zespołem.

Reklama

Marcin Budziński, Bartosz Kapustka i Daniel Duszyk podczas noworocznego treningu Cracovii 1 stycznia 2014. Fot. NewsPix.pl

Co takiego powiedział ci prezes Tabisz podczas tej rozmowy?

– Trwała ona mniej więcej trzydzieści sekund. Powiedział mi, że jak mi się nie podoba to, że trenuję z pierwszą drużyną, to mam wypierdalać. Moje zachowanie było takie, że odwróciłem się na pięcie, trzasnąłem drzwiami i wyszedłem. Nie chciałem w ogóle z tym człowiekiem rozmawiać i dawać się poniżać.

Jak wspominasz pracę z Wojciechem Stawowym?

– Trener Stawowy miał swoją wizję futbolu, której starał się nauczyć każdego zawodnika. Był bardzo oddany temu klubowi, temu zespołowi. Niesamowicie przeżywał każdą porażkę, żył każdym treningiem. Dawał z siebie maksa. Kochał Cracovię całym sercem. Ciężko było załapać jego filozofię piłki w systemie 4-3-3, ale z treningu na trening się tego uczyliśmy. Dużo odpraw, dużo rozmów, treningi dwa, czasem nawet trzy razy dziennie.

Po Cracovii grałeś w Okocimskim, na II lidze, później opuściłeś poziom centralny. Co takiego stało się, że nie pozostałeś choćby w tej II lidze?

– Może zabrakło motywacji, talentu, może jednego i drugiego. Nie potoczyło się to tak, jak miało się potoczyć. Miałem menedżera, później z niego zrezygnowałem, musiałem sobie radzić sam, wiadomo jak to jest bez znajomości. Wreszcie poszedłem do wojska, tam chciałem spróbować swoich sił. Byłem na służbie przygotowawczej przez cztery miesiące, potem przez dwa lata jeździłem na zjazdy doszkalające. Teraz gram w A-klasie, już bardziej dla zdrowia, dla rozrywki, żeby się ruszać. Kocham grać w piłkę i z tego nigdy nie zrezygnuję. Praca, treningi, muzyka – tak dziś wygląda mój dzień.

Skąd się u ciebie wzięła zajawka na rap?

– Zawsze słuchałem tej muzyki. Wychowałem się na osiedlu z chłopakami, którzy tę muzykę tworzą już od dłuższego czasu. Ja dopiero od roku, oni znacznie dłużej. Zapytali, czy nie chciałbym spróbować napisać, nagrać coś swojego. Pytali, jak bym się w tym czuł, uznałem, że można dać temu szansę. Zajawiłem się, jest fajnie, jest dobry klimat, fajna, rodzinna atmosfera między nami. Chcielibyśmy się trochę wybić, bo są chłopaki z wielkim talentem, którzy robią to znacznie dłużej – Kleszczu, Przetok, Dziura, Mati. Oni naprawdę piszą dobre teksty, mają fajne flow, rozwijają się cały czas. Chcemy grać coraz więcej koncertów, mamy już jakieś plany w tym temacie.

Początki to freestyle czy teksty pisane?

– Siadłem wieczorem, napisałem tekst od serca. Postanowiłem go nagrać. Pojechałem z chłopakami do studia u znajomego, też rapera. Zaczęliśmy tam nagrywać. Stresu było co nie miara, ręka mi się trzęsła jak cholera. Ale poszło, chłopaki mi doradzili, co mam robić, żeby się nie spinać.

Dobra rodzina jak Mata czy trudne dzieciństwo, trudne osiedle jak Peja?

– Miałem bardzo dobre dzieciństwo, rodzice zapewniali mi wszystko. Mam kochającą rodzinę – mamę, tatę, brata, babcię – która zawsze mnie we wszystkim wspierała. Ogólnie jestem z dobrego domu, choć nie było tak, żeby rodzicom się przelewało. Zawsze musieli zapierdalać. Na osiedlu się sporo siedziało, mama przeze mnie nie raz trochę łez wylała, zrobiłem parę głupot. Nie byłem aniołkiem. Osiedle też wychowywało. Mimo że rodzice chcieli mi zapewnić wszystko, to mam taki charakter, że dużo rzeczy robię na przekór. Ale napisz, że mam dobre serce (śmiech).

Jakich to głupot narobiłeś?

– Największe szaleństwo? Pojechaliśmy na galę Biznes Ligi. Tam było trochę alkoholu. Z imprezy pamiętałem tylko to, jak obudziłem się na komendzie. A, no i piersi Natalii Siwiec, bo była gwiazdą wieczoru i miała tam takie swoje małe spa. Na pamiątkę zostało mi z nią zdjęcie. No i to w zasadzie koniec wspomnień z tamtego wieczora, film urwany. Ale puścili nas, wszystko się dobrze skończyło.

Piłkarz, to i piłkarski kawałek jako pierwszy, który poszedł szerzej, nabił kilka tysięcy wyświetleń. Czyli “Mbappe” nagrany z Krisem.

– Siedzieliśmy w mieszkaniu po dobrej imprezie i Krisu mówi do mnie, czy pasowałoby coś napisać o piłce. “Ty grałeś, ja się interesuję”. On jest za Wisłą, ja za Cracovią, więc przy derbach zawsze sobie dogryzamy. Postanowiliśmy coś napisać o piłce, wspomina tam między innymi “Wasyla”, tę jego ciężką kontuzję. On swoje wersy napisał, przysięgam ci, w piętnaście minut. Ja potrzebowałem trochę więcej czasu, ciszę, spokój. Spotkaliśmy się po dwóch dniach, nagraliśmy. Później szukaliśmy, czy gdzieś w Polsce można znaleźć jakieś fajne graffiti z Mbappe pod kątem klipu. Dorwaliśmy je na stadionie Wawelu, pojechaliśmy zobaczyć, okazało się super. Jakość trochę jest zniszczona, mikstejp jest średnio zrobiony, przez to trochę nam się dostało.

W klipie pojawia się, z tego co widziałem, twoja bramka.

– Tak jest. Był to mecz rezerw Cracovii z Iskrą Klecza Dolna. Grał tam na obronie brat Marcina Wasilewskiego, Paweł. Fajnie to nam podpasowało, bo śpiewamy o Marcinie.

Mówiłeś, że byłeś fizol, przecinak, a gol niczego sobie.

– Pochwalę się, że nie jedyna taka (śmiech). Generalnie zawsze dla Cracovii zostawiałem całe serducho na boisku, ojciec też grał dla tego klubu, dwa razy z rzędu zdobywał mistrzostwo Polski w juniorach grając z Tomkiem Rząsą, Pawłem Zegarkiem, Tomkiem Siemieńcem. Klub potraktował mnie bardzo źle i źle się z tym czułem. Nie mam już nic do szukania w Cracovii, nie chcę mieć z niektórymi osobami nic wspólnego. Kiedyś się wszyscy dowiedzą, jak to było, jak nagram o tym piosenkę. Mam już przygotowanych kilka wersów na poszczególnych ludzi z klubu. Nie żebym szukał zaczepki, ale muszę to w końcu z siebie wydusić. A że wypowiadam się teraz przez muzykę, to tak też będzie.

Piłkarskich wersów w polskim rapie jest cała masa, pisaliśmy o tym nawet ostatnio osobny tekst (KLIK!)

– Ja całe życie dzieliłem z piłką i fajnie czasami wrócić do tego. Chciałem się temu poświęcić, oddałem serducho, a że wyszło jak wyszło – trudno. Trzeba szukać alternatywy. Skoro muzyka była moją drugą pasją, postanowiłem to robić i tym się cieszyć. Nie zamierzam przestać, nawet jak ktoś będzie mnie za to hejtował. Nie trafię w czyjeś gusta? Trudno.

Stawiając pierwsze kroki często spotykasz się z negatywnym podejściem?

– “A gdzie, ty, raper?”, “Będziesz się bawił w takie rzeczy?”. Był hejt, nadal jest i zawsze się będzie przewijał. Ale to mnie motywuje do dalszej pracy i udowadniania ludziom, że mając zajawkę i ciężko harując można coś osiągnąć. Chcę, by Cristal Amber stało się marką, movementem, o którym ludzie usłyszą, dla którego przychodzi się na koncerty. Chłopaki, o których wcześniej wspominałem, mają wielki talent i choćby ostatni kawałek Kleszcza, “Głosy”, to jest taki sztos… Nawet “Juras” ostatnio propsował. Gość ma ogromny potencjał, swój klimat. Nie da się go podrobić.

Co jeszcze, poza piłką, cię inspiruje? Do czego będziesz szukał nawiązań w swoich tekstach?

– Życie osiedlowe, sport, piłka, porównywanie raperów może się zdarzyć. Wiadomo, nie da się tego zaplanować. Piszę o tym, co czuję w danym momencie. Kawałek “Od serca” nagrałem po tym, jak zmarła bliska mi osoba, postanowiłem wydusić z siebie kłębiące się emocje. Jestem zakochany w swojej dziewczynie od ładnych paru lat, było między nami różnie, więc nie wykluczam, że jakiś kawałek miłosny się pojawi. Zobaczymy.

Wzorujesz się szczególnie na którymś z polskich raperów?

– Od zawsze byłem fanem BOR, czyli Paluch, Kobik od nas z Krakowa. Nie naśladuję ich, ale utożsamiam się z ich muzyką, można na moim klipie zobaczyć rzeczy z BOR-u. Kibicuję Paluchowi, bo nie zmienia się pod wpływem ludzi, nie sprzedaje się dla żadnych marek. Mówi prawdę, jego przekaz jest szczery. Ostatnio zajawiłem się na Bonsona, ma bardzo dobre teksty. Nowa płyta Quebo, cała jej otoczka. O.S.T.R. też jest świetny.

Są jakieś plany na pierwszą płytę?

– EP-ka jest w planach. Na razie, to muszę zdobywać doświadczenie i robić wszystko, żeby być coraz lepszym. Mój poziom w rapie jeszcze mnie nie zadowala, chcę się rozwijać i szukać nowych umiejętności w tym wszystkim. Uczę się, koledzy podpowiadają, będzie coraz lepiej. Wtedy pomyślimy o czymś, czego ludzie będą słuchać i z czego ja sam będę zadowolony. Nie chcę wypuścić byle gówna.

Rozmawiał SZYMON PODSTUFKA

fot. archiwum prywatne Daniela Duszyka

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Weszło

Polecane

Polski siatkarz gra w Izraelu. „Czuję się bezpiecznie. Narracja mediów jest rozdmuchana”

Jakub Radomski
28
Polski siatkarz gra w Izraelu. „Czuję się bezpiecznie. Narracja mediów jest rozdmuchana”

Komentarze

11 komentarzy

Loading...