Reklama

Polskie biegaczki narciarskie mają nowego trenera

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

22 kwietnia 2020, 21:07 • 4 min czytania 0 komentarzy

Aleksander Wierietielny, współtwórca sukcesów Justyny Kowalczyk, na emeryturę chciał przejść już jakiś czas temu. Zdecydował się jednak pomóc naszym młodym biegaczkom i doprowadził je do pierwszych sukcesów w ich karierach. Po minionym sezonie powiedział jednak „pas”. PZN zmuszony był więc szukać nowego szkoleniowca. I znalazł, tuż za granicą. Izabelę Marcisz i spółkę poprowadzi Martin Bajcicak ze Słowacji.

Polskie biegaczki narciarskie mają nowego trenera

Kim ten człowiek właściwie jest? Cóż, jeśli interesujecie się biegami od kilkunastu lat pewnie pamiętacie go z tras. Słowak był sporym talentem, zdobywał nawet medale mistrzostw świata juniorów. Tyle że w seniorskim Pucharze Świata nigdy tego nie potwierdził. Miał jeden niezły sezon – 2004/05. Był wtedy bliski medalu MŚ (był 4. w Oberstdorfie w biegu łączonym na dystansie 2×15 km), wygrał też, sensacyjnie, jedne zawody PŚ, w innych stał na podium. Ale to jedna dobra zima. A potem wrócił do bycia średniakiem.

Zawsze lubił dystanse. W miarę upływu czasu przerzucił się na narciarskie maratony i to w nich częściej startował. Karierę biegacza zakończył ostatecznie w 2015 roku, niemal natychmiast postawił na trenerkę. Półtora roku trenował w Strbskim Plesie, potem odezwała się do niego Paulina Fialkova, jego rodaczka, uprawiająca biathlon, której zależało na poprawie swojego biegania. Wkrótce dołączyła też do niej Ivona, jej siostra.

Pod jego przywództwem obie zaczęły robić postępy, ale zdecydowanie większe ta pierwsza. Oczywiście, Bajcicak odpowiadał tylko za bieg, strzelania się nie tykał, ale gołym okiem było widać, że Fialkova właśnie w tym elemencie naprawdę mocno się poprawiła. Co ciekawe – trener nie wymagał od niej zajmowania wysokich lokat. Patrzyli głównie na czasy. Jeśli te się poprawiały – wszystko było w porządku.

Takie podejście przyniosło odpowiedni efekt. Fialkova wkrótce stała się zawodniczką regularnie zajmującą miejsca w najlepszej dziesiątce Pucharu Świata. Przez ostatnie dwie zimy Słowaczka siedmiokrotnie stawała też na pudle. W sezonie 2018/19 – najlepszym w karierze – była też druga w ogólnych klasyfikacjach biegu indywidualnego i masowego.

Reklama

Widać więc, że Bajcicak swoje umie. Ale Polska i tak będzie dla niego sporym wyzwaniem. Nigdy wcześniej nie pracował z kadrą A w biegach. Do tego zaopiekować musi się młodymi zawodniczkami, które, owszem, talent mają spory, jednak też sporo pracy przed sobą. Z pewnością otrzymał sporo zaufania, które jednak… nie wynikało z niczego. Jako pierwsi zarekomendowali Słowaka sam trener Wierietielny i Justyna Kowalczyk. Potem rekomendację potwierdził Lukas Bauer, trener kadry mężczyzn. Wtedy PZN zdecydował się po niego sięgnąć. Ryzyko, oczywiście, istnieje, ale wydaje się zminimalizowane tak bardzo, jak tylko się dało.

Plusem dla Bajcicaka powinno być to, że z kadrą nadal chce współpracować Kowalczyk. Nasza mistrzyni olimpijska rozmawia też z… Wierietielnym, by ten jeszcze przez rok kontynuował współpracę z naszymi biegaczkami. Mówiła o tym „Przeglądowi Sportowemu”. – Staram się go przekonać, zawodniczki też. Nowy szkoleniowiec również jest za takim rozwiązaniem. W ten sposób dziewczyny miałyby bezpieczne przejście. Moja rola polegałaby na tym, że mogłabym poświęcić na wyjazdy tydzień w miesiącu, w Polsce oczywiście więcej czasu. Mogłabym też zająć się logistyką. Chcę, żeby dziewczyny miały miękkie lądowanie. Mam nadzieję, że trener Wierietielny będzie chciał kontynuować pracę w mniejszym wymiarze. PZN zna ten plan – mówiła.

A jak na to wszystko zapatruje się sam Słowak? Cóż, pozytywnie. Wierzy w swoje umiejętności i znajomość świata biegów. Zdaje sobie też sprawę z tego, jak spore talenty dostał pod opiekę i mówi, że nie chce ich zmarnować. W rozmowie z Onetem twierdził:

– Macie młodą i perspektywiczną drużynę. To na pewno będzie dla mnie wielkie wyzwanie. Nie tylko dlatego, że oczekujecie dobrych wyników zdolnych juniorek także w gronie seniorów, ale też dlatego, że zastępuję tak dobrego trenera. Jednocześnie jest to też szansa dla mnie na wykazanie się. Kiedy Justyna Kowalczyk napisała mi, czy chciałbym się podjąć tej pracy, od razu pomyślałem o tym, że to może być ciekawe wyzwanie. Doskonale wiem, z kim mam do czynienia w polskiej kadrze. Te zawodniczki mają przed sobą przyszłość. Znam je jeszcze z czasów, kiedy byłem trenerem w Strbskim Plesie, a one już wtedy przyjeżdżały tam rywalizować. Na pewno trzeba będzie wykonać ogrom pracy, by odnosiły dobre wyniki w seniorskich kategoriach.

Bajcicak jest cierpliwy i nie wymaga natychmiastowych rezultatów. Liczy się dla niego wykonywana praca i stała poprawa, a wyznacznikiem dla zawodniczek mają być ich własne rezultaty, nie pozycje na zawodach. Taki styl pracy, podparty renomą Kowalczyk i, być może, wiedzą Wierietielnego, powinien wpasować Słowaka w kadrę, a nasze biegaczki prawdopodobnie będą mogły być zadowolone z nowego szkoleniowca.

I oby tak się stało, bo talent Izy Marcisz naprawdę woła o to, by tylko go rozwijać. A przecież pozostałe dziewczyny też nie odpuszczają i sporo mogą osiągnąć. Po prostu jest kogo trenować.

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...