Śmierć nie wybiera. Może przyjść po każdego. W każdym momencie. Możesz być młody, zdrowy, silny, ale jeśli śmierć ma przyjść, to przyjdzie. Nie uciekniesz od niej. Wiemy to od wielu wieków. Znamy to z kart historii, literatury, sztuki. Wiemy to z doświadczenia. A jednak, kiedy śmierć przychodzi, nikt się jej nie spodziewa. Tak jak teraz, w ten poniedziałek, kiedy tragicznie zmarł 22-letni piłkarz Lokomotiwu Moskwa, Innokientij Samochwałow.
Nie będziemy udawać, że wnikliwie śledzimy ligę rosyjską. Nie, absolutnie. Pewnie czasami rzucimy okiem, od święta zdarza się nam obejrzeć jakiś mecz tamtejszych rozgrywek, ale generalnie swoje zainteresowanie ograniczamy raczej do monitorowania poczynań Polaków, a tych przecież w Rosji nie brakuje. No właśnie, nie brakuje i to wydaje się w tej kwestii bardzo istotne, dlatego, że aż dwóch naszych rodaków reprezentuje przecież barwy Lokomotiwu Moskwa. Mowa tu oczywiście o Grzegorzu Krychowiaku i Macieju Rybusie, ale nawet, gdybyśmy znali na pamięć całą ekipę towarzyszy reprezentantów Polski, to niestety, ale Samochwałowa prawdopodobnie byśmy nie kojarzyli.
Dlaczego? Ano dlatego, że chłopak przez 22 lata swojego życia nie zdążył nawet zadebiutować na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Rosji. I to zabrzmi tragicznie, przerażająco, przygnębiająco, ale już nie zdąży, po prostu. Jego życie dobiegło końca.
Co wiemy? Tak naprawdę niewiele.
We are truly sad to announce the death of Kazanka defender – Innokentiy Samokhvalov.
He had a wife and a son.
Kesha was a kind, helpful person and a good friend. We are truly shocked by what happened and express our sincere condolences to his family and friends. pic.twitter.com/LgpcHMdB8d
— FC Lokomotiv Moscow (@fclokomotiv_eng) April 20, 2020
Miał żona i syna. Już nigdy go nie zobaczą. Dla nich to największa tragedia. Samochwałow na co dzień grał w trzecioligowych rezerwach Lokomotiwu. Obrońca. Zmarł podczas treningu indywidualnego. Nagle, niespodziewanie, zaskakująco. Jedna chwila i koniec. Nic więcej nie wiadomo, nie wiadomo, czy gdyby nie musiał trenować indywidualnie, to tragedii udałoby się uniknąć, bo mógłby liczyć na bardziej kompleksową opiekę zdrowotną, nie wiadomo, lepiej nie dywagować. Stało się.
Lokomotiw poinformował, że trwa proces wyjaśniania przyczyn śmierci zawodnika. W międzyczasie Aleksander Griszin, jego drużynowy kolega, wypowiedział się dla jednego z rosyjskich portali. – Tragiczna wiadomość. To wielki dramat, można zastanawiać się nad jego powodami, ale regularnie przechodzimy badania, więc jeśli nasz lekarz dopuścił go do treningów, to oznacza, że nie mógł mieć widocznych problemów ze zdrowiem. Wszyscy teraz żyjemy w izolacji, w innych warunkach, trenujemy indywidualnie. Z tego, co zdążyliśmy się dowiedzieć, to powodem śmierci była wada serca.
Pewnie można byłoby tutaj coś napisać o ulotności życia, ale to wszyscy wiedzą. Niech ta tragedia przemówi sama za siebie.
Fot. Twitter