Jeśli Anthony Joshua wymienia cię w gronie osób, z którymi chciałby zawalczyć przed końcem kariery – znaczy, że jesteś na dobrej ścieżce. Potwierdzenie tego otrzymał Adam Kownacki, który na takiej liście mistrza federacji WBO, IBF, WBA i IBO się znalazł, gdy ten udzielał wywiadu na antenie Sky Sports. Mimo sporego wyróżnienia dla Polaka, na razie nie ma co jarać się perspektywą takiej walki.
Karty, wiadomo, rozdaje tu Joshua. To on jest mistrzem i on może decydować o tym, z kim ma się zmierzyć. No, do pewnego stopnia. W czerwcu na przykład miał powalczyć z Kubratem Pulawem, obowiązkowym pretendentem federacji IBF, ale przez pandemię z pojedynku na razie nic nie wyszło. Pomijając jednak tych, których konkretne federacje narzucają mu odgórnie – AJ ma tu naprawdę dużo do powiedzenia.
I powiedział. – Chcę zostać niekwestionowanym mistrzem, mieć wszystkie pasy. Przed przejściem na emeryturę chciałbym zawalczyć z sześcioma przeciwnikami. Nazwiska? Usyk, Wilder, Fury, Ortiz… Kownacki i Miller – tak to brzmiało. Jasne, Adama dodał po chwili zawahania. Jasne, pojedynki wymienione wcześniej na pewno znajdują się na tej liście wyżej. Jasne, nie ma opcji, by Kownacki był dla promotorów lepszym kandydatem – patrząc choćby pod względem marketingowym i finansowym – niż Tyson Fury czy Aleksander Usyk. Widać jednak, że Joshua o nim pamięta. A to ważne.
Tym bardziej, że wiadomo, jak to w boksie bywa – jedna porażka może dużo zmienić. W przypadku Joshuy tak nie było, bo szybko – po wpadce z Andym Ruizem (swoją drogą w tej walce zamiast Meksykanina udział mógł wziąć… właśnie Kownacki, ale odrzucił propozycję, twierdząc, że nie zdąży się przygotować) – odzyskał swoje pasy. Polak też swoją wpadkę zaliczył – w marcu z Robertem Heleniusem, gdy przegrał kompletnie niespodziewanie przez techniczny nokaut, zaliczając pierwszą porażkę w karierze.
Pewne jest, że po porażce będzie się musiał odbudować. Stoczyć kilka pojedynków, wszystkie wygrać, najlepiej przekonująco. W przeciwnym razie do walki mistrzowskiej i tak nie dojdzie. Ale skoro mimo tamtej porażki Joshua wymienia go w gronie osób, z którymi chciałby zaboksować, to świadczy wyłącznie o tym, że pewną pozycję “Babyface” już sobie wyrobił. Zresztą do niedawna był faworytem do walki o pas, ale częściej mówiło się o jego pojedynku z Deontayem Wilderem. Ten jednak mistrzowskie tytuły stracił niedawno na rzecz Tysona Fury’ego i tyle z tego było.
W przypadku Joshuy widać, że to właśnie walka z Furym najbardziej Brytyjczyka pociąga. Gdyby do niej doszło, mielibyśmy jedno ze starć dekady. Stulecia, jeśli daliby prawdziwe show. A szanse, że obaj zawalczą, są całkiem spore. Niedawno, w rozmowie z DAZN, Brytyjczyk mówił: – Gdyby Eddie Hearn powiedział, że udało mu się ustawić walkę z Furym, ale za zamkniętymi drzwiami, skorzystałbym. Jeśli nie zrobię tego teraz, myślę, że Tysona nie będzie, kiedy wielkie hale będą dostępne. Muszę skorzystać z okazji, gdy ta nadejdzie. Takie wypowiedzi jasno pokazują, że Joshua faktycznie jest nastawiony na zdobycie wszystkich mistrzowskich pasów.
Reszta nazwisk to zresztą też duże postaci, co zresztą – powtórzmy – bardzo dobrze świadczy o pozycji Kownackiego w świecie boksu. Wilder do niedawna był niepokonany, aż w walce z Furym poddał go jego własny narożnik. Usyk zawładnął niższą kategorią wagową, a w ciężkiej zdążył zaliczyć debiut i go wygrać. Luis Ortiz jest już po czterdziestce i Joshua stwierdził, że chciałby zmierzyć się z nim, przed jego przejściem na emeryturę. Aczkolwiek może zmienić zdanie, jeśli wcześniej pokonałby Wildera, z którym Ortiz przegrał dwukrotnie – wtedy walka z Kubańczykiem nie miałaby sensu. A Jarrell Miller to z kolei postać kontrowersyjna – to on miał zaboksować z Anthonym w czerwcu ubiegłego roku, ale nie przeszedł testów antydopingowych. Z pewnością jednak przyciągnąłby przed telewizory sporo osób, gdyby tym razem udało mu się pozostać czystym.
Z Kownackim mógłby być większy problem. Jasne, wiele osób Adama lubi i wiele mu kibicuje. Ale – jak na współczesny boks – Polak jest niezbyt charakterystycznym pięściarzem. Unika trash talku, nie budzi kontrowersji, nie imprezuje. Po prostu robi swoje i stara się trenować oraz walczyć najlepiej jak umie. Paradoksalnie może to być przeszkodą w organizacji takiej walki. Życzymy mu jednak, by lista Joshuy wypełniła się w stu procentach i Adam zawalczył z Brytyjczykiem między linami. I jeszcze jedno: niech będzie to walka o pasy.
Fot. Newspix