Często – pewnie nawet za często – dzwonię do zawodników, którzy dawno nie grają w piłkę. Kaczówka. Burzawa. Pikuta. Wykręcam numer, a już czuję, jakbym oglądał mecz z łuku na dożynkowym stadionie, przysiadał się w rozklekotanym Jelczu na trasie Szczecin-Mielec, siedział w szatni tak zadymionej od papierosów, że można zawiesić siekierę.
Siadamy. Rozmawiamy. Wspominamy. Nie minie pięć minut, a trzeba doprecyzować:
– Trafiłem do pierwszej ligi… to znaczy dzisiejszej Ekstraklasy.
Albo:
– I spadliśmy do drugiej ligi… To znaczy dzisiejszej pierwszej.
Ja wiem o co chodzi, później czytelnik też wie o co chodzi. Uściślenie zawsze jest. Długo nie trwa. W tekście czasem przypomnę, ale już rzadziej niż częściej, każdy wie o co chodzi. Kiedyś było tak, ale już nie jest. Bo teraz jest inaczej.
Proste?
Proste.
Jest dla mnie jakimś lekką niezręcznością, by teraz, w momencie pandemii, gdzie może masażyści, trenerzy i piłkarze za wiele nie mają do roboty, ale działacze i prawnicy wręcz przeciwnie, podnoszona jest dyskusja o zmianie nazewnictwa ligi. Nie mam tego na pewno za temat zastępczy – PZPN wydatnie pomógł klubom, wprowadził swoją tarczę antykryzysową, czyli podjął rękawicę. Chować się nie ma po co. Prace nad tym projektem były prowadzone widać dużo wcześniej, a że zmiany chciano by wprowadzić od przyszłego sezonu, to wyszło teraz. Niemniej, mając to na uwadze, myślę, że byłby lepszy czas na takie rozważania.
W każdym razie, taki list poszedł z PZPN do Wojewódzkich Związków Piłki Nożnej. Według niego, nowa struktura miałaby się nazywać (za listem)
1. Ekstraklasa lub Ekstraklasa 1. Liga – w zależności od decyzji organu prowadzącego rozgrywki
2. 2. Liga – dotychczasowa 1. Liga
3. 3. Liga – dotychczasowa 2. Liga
4. Liga Międzywojewódzka – dotychczasowa 3. liga
5. Liga Wojewódzka – dotychczasowa 4. liga
6. Liga Okręgowa
7. A Klasa
8. B Klasa
9. C klasa – w przypadku rozgrywek prowadzonych na tym poziomie przez dany Wojewódzki
W przypadku ESA, jak rozumiem, nie ma pełni władzy mogącej taką zmianę przeprowadzić, ale skoro zmieniamy wszędzie, to jest jasne, że i tu pójdą naciski. Bez tej zmiany będzie to zmiana niepełna.
Cel zmiany? Znowu za listem Zbigniewa Bońka – nazewnictwo lig jest mylące, gdyż nie odzwierciedla rzeczywistego szczebla rozgrywek. Nowa struktura będzie bardziej przejrzysta.
Zmiana na ESA została wprowadzona – jeśli się nie mylę – w sezonie 05/06, kiedy polska liga dorobiła się sponsora tytularnego. Oficjalne przejście na Ekstraklasę miało pewnie podnieść prestiż ligi, może jakoś odciąć od przeszłości, na czym w tamtym okresie i regularnie kursujących do Wrocławia nysek sponsorom zapewne zależało.
Czy ta zmiana przyniosła efekt? W zasadzie, ocenić się tego nie da. Zdrowy rozsądek podpowiada, że nazwa nie ma tu wiele do rzeczy. Jakby nazwać polską ligę “SUPER LIGĄ WIELKIEJ LECHII” albo “WE ARE BETTER THAN CHAMPIONS LEAGUE LEAGUE”, to ani łatwiej w pucharach na Kaukazie by nie było, ani nie zgłosiłby się jutro miliarder z pierwszej setki, by każdemu piłkarzowi kupić po Bentleyu.
Osobiście, jako człowiek robiący w słowie, mimo wszystko uważam, że tak, że Ekstraklasa jest nazwą dobrą, nieprzesadzoną, może coś choć odrobinę tuszującą, jakiegoś lukru przydającą. Ale to jednak pozostaje wyłącznie ornamentem. W grze o pieniądze, jakby argumenty rozstawić na planszy, zapewne nie będącej nawet pionkiem. Żaden sponsor szczególnie na ekstraklasowość, pierwszoligowość czy drugoligowość się nie nabierze – jak naprawdę sporo wykłada, to wie doskonale gdzie i z czym to wydawanie się je, z jakim prestiżem, z jaką rozpoznawalności półką.
Za powrotem do pierwszej ligi – i ujednoliceniem reguł niżej – nie idą względy, dajmy na to, ekonomiczne. Jeśli już, to ekonomicznie będzie to zmiana, oznaczająca minus. Nie może jakiś wielki, ale jednak. Zmiany szyldów, rebranding – nie jestem w stanie oszacować kosztów, papierologii, “opakowania” stadionów i innych tym podobnych, ale jestem pewien, że jakieś koszty będą. I jestem pewny też jeszcze jednego:
Że najbliższy czas to dla klubów walka o każdy grosz. Jak za chwilę będą miały koszty z tytułu tego, że grają jednak w trzeciej, a nie drugiej lidze, to moim zdaniem zachwycone nie będą.
Jeśli ta zmiana wiązałaby się z utratą jednego etatu w przykładowej Olimpii Elbląg, w szkoleniu młodzieży, gdziekolwiek – to nie warto. A przychodzą mi do głowy tylko koszty najbardziej oczywiste, by tak rzec, techniczne – kto wie jak to będzie na wyższym poziomie zaawansowania.
I mam też wątpliwości co do tej samej przejrzystości. OK, jasne, czwarta liga to czwarta liga i wtedy wszystko jasne. Z tym, że wiem jak to będzie wyglądać. Zrobi się tylko więcej zamieszania, bo dorobi się kolejny próg, przy którym trzeba będzie wszędzie tłumaczyć się ze zmiany nazewnictwa. Wczoraj było tak, potem tak, a teraz znowu śmak. Ja tego poprawą przejrzystości bym nie nazwał. Jak przyjdzie tłumaczyć komuś spoza piłki, co jest grane – podejrzewam, że na niższych szczeblach może być czasem komedia, nie najwyższych lotów.
Było przecież dość czasu, by się przyzwyczaić. To nie jest jakaś matematyka na liczba urojonych, by zrozumieć, że pierwsza liga jest drugą na piramidzie rozgrywkowej, druga trzecią, a trzecia czwartą.
Wielokrotnie śmiałem się z kolejnych propozycji reform ESA. Klasyczny przykład mieszania, od którego herbata nie robi się słodsza. Gmeranie przy nazewnictwie jest z tej samej szuflady. A może nawet z jeszcze niższej.
Ja zapisuję się do drużyny Ekstraklasy.
Leszek Milewski