Reklama

Klasyczny De Laurentiis. Z piłkarzami się pokłócił, to oszczędzi na pracownikach

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

12 kwietnia 2020, 14:07 • 4 min czytania 0 komentarzy

Kluby na całym świecie szukają oszczędności w związku z koronawirusem. Podobnie jest w Neapolu, gdzie sytuacja jest nieco trudniejsza. Aurelio de Laurentiis po jesiennej wojnie z szatnią do dziś sądzi się z piłkarzami, więc nie liczy, że ci pomogą mu zasypać dziury w budżecie. Skoro tak, to oszczędności poszukał dzięki… zawieszeniu pracowników klubu. Prezydent Napoli jeńców nie bierze, ale ta praktyka szybko może go zgubić. 

Klasyczny De Laurentiis. Z piłkarzami się pokłócił, to oszczędzi na pracownikach

Aurelio de Laurentiis w klasyfikacji najlepszych szefów świata byłby gdzieś między Januszem Traczem, a Arim Goldem. Jasne, warto docenić, że magnat filmowy odbudował Napoli i przywrócił mu świetność. Trzeba szanować, że zainwestował pieniądze i pomógł Partenopei odnieść największe sukcesy w tym stuleciu. Ale nie oszukujmy się – piłkarze lekko w Neapolu nie mają. Znamienne jest to, że de Laurentiis przy podpisywaniu kontraktów zaznacza, że zawodnik trafiając pod Wezuwiusza, przekazuje prawa do wizerunku klubowi. Ograniczanie swobody? Zdecydowanie. Zabieranie opcji dodatkowego zarobku? Jak najbardziej.

To może chociaż w zamian zawodnicy otrzymują atrakcyjne wynagrodzenia? Ano nie. W Napoli może nie jest tak biednie, jak w Bergamo, ale jednak niektórzy mają prawo czuć się trochę niedoceniani.

Tak zresztą jest, bo nie bez powodu jesienią narastał konflikt na linii szatnia – zarząd. Skończył się on totalną szopką, wysyłaniem kadry na karne zgrupowania, powrotami z nich, dobrowolnymi wyjazdami… Można było się w tej modzie na sukces pogubić. Ważną konsekwencją dla buntowników były jednak kary nałożone przez de Laurentiisa, który skonfiskował 2 miliony euro. Piłkarze się wkurzyli, poszli z szefem do sądu i tak się ta telenowela ciągnie.

Dlatego też obecnie trwa pat między obiema stronami w sprawie obniżek pensji na czas pandemii. Napoli rzecz jasna chciałoby coś zaoszczędzić, ale prezydent klubu dobrze wie, że jeśli wejdzie do szatni i powie: słuchajcie, głupia sprawa... To zostanie spławiony. „La Gazzetta dello Sport” zdradza, że właśnie z tego powodu nie doszło do żadnych rozmów. De Laurentiis liczy po prostu, że decyzje o cięciach przyjdą z góry i będzie mógł darować układanie się z ludźmi, z którymi ewidentnie ma na pieńku.

Reklama

Ale skoro szeryf nie mógł pokazać swojej władzy w ten sposób, to wymyślił co innego, że tylko pomachać szabelką. To Neapol był pierwszą ekipą Serie A, która zdecydowała, co zrobić z pracownikami klubu w trudnych czasach. 30 osób, które pracowały w klubie na różnych stanowiskach, dowiedziało się więc przed świętami, że czeka ich dwumiesięczny, bezpłatny urlop. Nie musimy chyba mówić, że nie spotkało się to ze zbyt dobrym odbiorem. Bo choć każdy rozumie trudną sytuację, to zaczynanie zwolnień i oszczędności od osób, które często są w klubie ze względu na więź emocjonalną i zarabiają najmniej w całej piramidzie, nie jest zbyt dobrą zagrywką.

„LGdS” pisało nawet wprost, że w takiej sytuacji w Neapolu powinien znaleźć się ktoś taki, jak Leo Messi w Barcelonie. Ktoś, kto w obliczu głupiego pomysłu ludzi z góry wyjdzie i powie: bierzemy to na siebie. Takim kimś okazał się – i nie ma w tym chyba większego zdziwienia – Gennaro Gattuso. Do spółki z dyrektorem sportowym klubu, Cristiano Giuntolim, wzięli na siebie pensje pracowników klubu, zrzekając się swojego wynagrodzenia. Sprawę udało się więc rozwiązać, tylko po co było ją w ogóle zaczynać? Szef Napoli znów wyszedł na tego złego.

Niewykluczone, że de Laurentiis się na swojej decyzji nie przejedzie, tak jak przejechał się na listopadowej awanturze z piłkarzami. Gdyby nie tamta wojenka, sprawa oszczędności byłaby już zapewne zamknięta. Tymczasem szef klubu znów wolał iść na wojnę niż poszukać ugody. My chyba jednak wolimy polski model radzenia sobie z kryzysem. Choćby taki, jaki mają w Sosnowcu, gdzie – dla przypomnienia – obniżono pensje piłkarzy w zależności od jej wysokości, a pracownicy administracji kryzysu nie odczują.

Można zadbać o swoich? Można. Chyba ktoś powinien prezydentowi Napoli powiedzieć, żeby nie mieszał ze sobą dwóch światów, w których się obraca i nie próbował robić remake’u „Jak stracić przyjaciół i zrazić do siebie ludzi” w prawdziwym życiu…

Fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Taras Romanczuk: Sprawę z Marczukiem pokazano specjalnie, by złamać Jagiellonię [WYWIAD]

Jakub Radomski
1
Taras Romanczuk: Sprawę z Marczukiem pokazano specjalnie, by złamać Jagiellonię [WYWIAD]
Anglia

Media: Tottenham ma zamiar przedłużyć kontrakt ze swoją gwiazdą

Bartosz Lodko
0
Media: Tottenham ma zamiar przedłużyć kontrakt ze swoją gwiazdą

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...