

Opublikowane 07.04.2020 19:57 przez
redakcja
W całym tym koronawirusowym szaleństwie wciąż więcej jest pytań niż odpowiedzi. Nawet biorąc na tapet tak nieistotną kwestię jak piłka nożna, kolejne wątpliwości można tylko mnożyć, dlatego cieszy nas każdy moment, w którym cokolwiek staje się choć trochę jasne. I dziś mamy datę, którą w kalendarzu piłkarski świat powinien zakreślić czerwonym flamastrem – FIFA wydała szereg zaleceń i wytycznych dotyczących najbardziej palących kwestii, które zagmatwał koronawirus.
To efekt pracy specjalnej grupy, na której czele stanął Vittorio Montagliani. Wiceprezydent FIFA miał w porozumieniu z przedstawicielami całego piłkarskiego świata – od zawodników, przez kluby i federacje – wypracować kompromis dotyczący spornych obszarów.
I teraz tak… Jeśli kiedykolwiek dyskutowaliście z kimś na temat ewentualnego dokończenia sezonu, najpewniej prędzej czy później dochodziliście do momentu, w którym trzeba było sobie odpowiedzieć na pytanie – nawet jeśli uda się wrócić na boisko, to co zrobić z kontraktami zawodników, które wygasają 30 czerwca? Ot, choćby Maciej Bartoszek żalił się w poniedziałkowym Przeglądzie Sportowym, że gdy obudzi się pierwszego lipca, nie będzie miał do dyspozycji połowy zespołu (aż 19 zawodnikom Korony kończą się wtedy kontrakty).
Co na to FIFA? Światowa federacja rekomenduje, by obecne umowy obowiązywały nie do końca czerwca, a do czasu faktycznego zakończenia sezonu, co byłoby zgodne z pierwotną intencją stron w momencie podpisania umowy. Skoro obiektywne, niezależne od kogokolwiek czynniki nie pozwoliły, by sprawy potoczyły się tak jak zazwyczaj, trzeba podejść ze zrozumieniem do nowej rzeczywistości. Podobnie sprawy mają się w przypadku umów dotyczących nowego sezonu, które już zostały zawarte – mają wejść w życiu nie od pierwszego dnia lipca, a w momencie, w którym rozpocznie się nowy sezon.
Opierając się na konkretnym przykładzie – Alan Czerwiński, który korzystając z prawa do dogadania się z nowym pracodawcą pół roku przed końcem kontraktu, podpisał umowę z Lechem Poznań, według wytycznych FIFA do nowej drużyny miałby dołączyć trochę później. Do zakończenia obecnego sezonu (czyli na przykład jeszcze przez lipiec, sierpień i wrzesień – w zależności od tego, kiedy wróci piłka) byłby na dotychczasowych zasadach graczem Zagłębia Lubin, a dopiero po jego zakończeniu przeniósłby się do Poznania.
Czy to sprawiedliwe? Pewnie nie do końca, ale przyzwyczajamy się już do tego, że dziś wiele spraw to wybieranie mniejszego zła. Takie rozwiązanie daje za to wielką nadzieję, że uda się uniknąć rozstrzygania sezonu przy zielonym stoliku, co mogłoby rodzić jeszcze większe spory.
W podobny sposób FIFA podchodzi do tematu okienka transferowego. Zapomnijmy o starych, sztywnych terminach. Światowa federacja stawia na elastyczność i dostosowanie się tak, aby okres na dokonywanie wzmocnień i zmiany klubu przypadł na czas pomiędzy obecnym sezonem (jakkolwiek długo potrwa) a nowymi rozgrywkami.
Federacja odniosła się też do palącego problemu obniżek kontraktów. Co logiczne i zrozumiałe, FIFA gorąco zachęca kluby i zawodników do tego, by wspólnie znajdowały najlepsze wyjścia z sytuacji. Wskazuje także, że rozwiązania powinny być wypracowywane na szczeblu krajowym, z uwzględnieniem odpowiednich regulacji rządowych. Jeśli nie uda się osiągnąć porozumienia i spory będą trafiały FIFA, federacja przy ich rozstrzyganiu będzie patrzyła między innymi na to, czy klub rzeczywiście chciał osiągnąć porozumienie z zawodnikami, na to, jak wygląda jego sytuacja ekonomiczna, a także na to, czy gracze byli traktowani przez pracodawcę jednakowo.
Fot. FotoPyK
Jedno przez FIFA nie jest sprecyzowane , który termin będzie ostatecznym , kiedy okaże się , że sezonu 19/20 nie możliwy będzie do zakończenia. Powiedzmy że najpóźniejszy to 30 września . Dlaczego ta data powinna być graniczna? Dlatego , że późniejszy termin może zakłócić rozegranie następnego pełnego sezonu 20/21. Wtedy sezon zacząłby się ok. 15 października a musiałby się skończyć ze względu na Euro i Copa America najpóźniej 25 maja czyli trwałby ok 32 tygodni. W tych widełkach trzeba byłoby rozegrać cały sezon ligowy 30 – 38 meczy ( zależy od lig) i puchar krajowy to dla najlepszych drużyn kolejne 5-6 meczy . LM zapewne w okrojonej nawet formie bez eliminacji i bez rundy 1/8 finału to 11 terminów. LE w okrojonej formie oraz okrojonej liczbie uczestników i tylko systemem pucharowym dla wiodących federacji to ok. 11-13 terminów plus 4-6 terminów kwalifikacji. Oczywiście należałoby rozpocząć el. MS 2022 bo należy ich wyłonić do grudnia 2021 to jakieś minimum 4 terminów oczywiście Liga Narodów nie była by możliwa.
Jeśli chodzi o Polskę nasza liga przy 16 drużynach oczywiście bez „pucharu maja” należało by znaleźć 30 terminów ligowych + 6 terminów PP razem 36 . Dwie tury meczów eliminacyjnych pozbawiłyby dwóch terminów ligowych tzn „sobota niedziela” . W tych ramach czasowych oczywiście przy założeniu że gramy na okrągło terminów by wystarczyło. Jednak w warunkach polskich należałoby odjąć 2 terminy na el. MS 2022 i co najmniej 6 terminów ze względu na okres Bożego Narodzenie i złe warunki klimatyczne z którymi należy się liczyć tzn. od świąt + styczeń. Zostają 24 terminy sobotnie oraz należałoby zagospodarować 12 terminów środowych na 6 kolejek ligowych + 6 rund PP. Zatem połowa października to ostateczny termin rozpoczęcia sezonu 20/21 . Wtedy należy mieć nadzieje , że nie będzie nawrotu zarazy, ponieważ ten następny nie będzie możliwy do ukończenia o czasie.
Ciekawe co na to zawodnicy, którzy mieli od 1 lipca dostać w nowym klubie znaczną podwyżkę wynagrodzenia 🙂
Oraz kluby, które chciały od 1 lipca pozbyć się niegrającego szrotu.
Dopóki szrot nie zejdzie z listy płac, dopóty następca szrotu na nią nie wejdzie, więc problemu nie ma. Lech będzie musiał dłużej płacić komuś, komu nie chce, ale jednocześnie nie będzie płacić Czerwińskiemu.