Pandemia trwa i nie zanosi się na to, by wkrótce miała dobiec końca. Nic zatem dziwnego, że w kolejnych ligach – nie wyłączając Ekstraklasy – coraz częściej zaczyna się spekulować o możliwości powrotu na boisko w ramach jakiegoś wyjątkowego trybu, ze specjalnymi obostrzeniami. Nawet we Włoszech, gdzie koronawirus najstraszliwiej się rozprzestrzenił, podnoszą się już nieśmiałe głosy na temat wznowienia i dokończenia rozgrywek Serie A.
Wśród działaczy, którzy najgłośniej mówią o konieczności dokończenia sezonu 2019/20 jest prezydent rzymskiego Lazio, Claudio Lotito. Dlaczego akurat on? To oczywiste. Klub z Wiecznego Miasta ma szansę na pierwsze od dwudziestu lat scudetto. W tabeli rzymianie zajmują obecnie drugie miejsce z ledwie jednym punktem straty do prowadzącego w stawce Juventusu. Jeżeli sezon zostanie definitywnie zakończony, Lazio bez wątpienia znajdzie się w gronie największych przegranych tej decyzji. Szansa na historyczny sukces przepadnie. Dla Juve będzie to 36 mistrzostwo w historii, dziewiąty tytuł z rzędu. Lazio dotychczas sięgało po scudetto zaledwie dwukrotnie.
Giuseppe Conte, premier Włoch, swoim ostatnim dekretem przedłużył surowe ograniczenia nałożone na obywateli do 13 kwietnia. Lotito potraktował tę decyzję jako optymistyczny sygnał. Szef Lazio uważa, że wciąż jest nadzieja na zakończenie sezonu w sportowy sposób.
– Lotito jest podekscytowany pomysłem powrotu piłkarzy na boisko – czytamy na portalu Roma Corriere. – Był gotów, by wezwać wszystkich zawodników do centrum treningowego już dziesięć dni temu, na razie przesunął jednak termin powrotu do zajęć zgodnie z kolejnym dekretem premiera. Plan jest już jednak gotowy – zajęcia w różnym czasie i grupach składających się najwyżej z trzech zawodników, oczywiście bez kontakty bezpośredniego.
– Nasz ośrodek treningowy składa się z sześciu pełnowymiarowych boisk – twierdzi sam Lotito, nie zwracając uwagi na krytykę ze strony prezesa Związku Zawodowego Piłkarzy. – Dlaczego zawodnicy nie mogą tam trenować, po dwóch-trzech na godzinę. Po co ich zmuszać do indywidualnego, złego treningu w domu?
Vincenzo Spadafora, włoski minister sportu, początkowo był daleki od aprobaty dla planów Lazio. Dowodził, że wznowienie rozgrywek w maju to plan, który można odłożyć między bajki. Kompletnie nierealna koncepcja. Wczoraj na swoim Facebooku zasugerował jednak konieczność spotkana i omówienia tego rodzaju pomysłów. Sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie, gdy w grę wchodzą wielkie pieniądze. – W maju planujemy wznowienie rozgrywek sportowych w kraju – zszokował Spadafora, cytowany przez InterMediolan.com. – Mamy nadzieję, że wówczas wyjdziemy już z sytuacji zagrożenia koronawirusem i będziemy mogli ponownie myśleć o przyszłości. Jednak, aby wznowić działalność w maju potrzebujemy wszystkich grup sportowych. Właśnie dlatego zwołaliśmy spotkanie prezydentów reprezentujących pięć największych federacji sportowych w kraju. Zachęcamy zarazem do sugestii, w jaki sposób rząd może pomóc światu sportu, w jaki sposób dotknął go kryzys zdrowotny. Przed nami 10 ważnych i skomplikowanych dni. Potrzebujemy dodatkowego poświęcenia, aby chronić naszych sportowców i dlatego zakazaliśmy wszelkiego rodzaju aktywności fizycznej.
W to graj właścicielowi Lazio.
– Jeśli w kwietniu pojawi się zielone światło od rządu dla zorganizowana treningów według specjalnych zasad, Lazio jest gotowe, by od razu wysłać swoich piłkarzy na boisko. To ma zagwarantować klubowi przewagę nad Juventusem i Interem, które pozwoliły zagranicznym gwiazdorom na powrót do ojczyzny. Ronaldo czy Lukaku po powrocie do Włoch będą jeszcze musieli poddać się obowiązkowej kwarantannie. Obcokrajowcy z Lazio zostali w Italii, więc ich ten problem nie dotyczy – pisze Roma Corriere.
Jak nietrudno się domyślić, pomysły właściciela Lazio spotkały się z natychmiastową kontrą ze strony Turynu. Andrea Agnelli, prezydent Juventusu, już kilka dni temu pytał złośliwie swojego oponenta z Lazio: – Nagle stałeś się ekspertem wirusologii?!
Agnelii zyskał również sojusznika w osobie właściciela Brescii, która zajmuje obecnie ostatnie miejsce w tabeli i nie ma już wielkich szans na utrzymanie się w Ekstraklasie. Massimo Cellino zapowiedział ostatnio, że jego klub będzie oddawał mecze walkowerem, jeżeli rozgrywki zostaną wznowione. – Wznawianie rozgrywek nie ma sensu – mówił Cellino na łamach La Gazzetta dello Sport. – Żadna drużyna nie wróci do gry w odpowiedniej formie. Mecze będą rozgrywane bez kibiców. Zdrowie sportowców zostanie wystawione na szwank. Moim zdaniem wszelkie dyskusje na temat powrotu na boisko to czyste wariactwo. Jeżeli ktoś nas zmusi do gry, wolę powstrzymać zespół przed wyjściem na boisko i przegrać wszystkie mecze walkowerem. Z szacunku dla mieszkańców Brescii i ich bliskich, których już tu z nami nie ma.
– Próba dokończenia sezonu wiązałaby się ze zmianą wszystkich zasad krajowych i międzynarodowych. Chodzi mi o kontrakty, budżety, terminy bankowe, okienko transferowe, start kolejnych rozgrywek. Powrót Serie A to będzie absolutny chaos. Po co nam to? – pytał retorycznie Cellino, który już kilka dni temu wbijał szpilki w Lotito, prącego do wznowienia rozgrywek. – To nie jest pora na myślenie o sporcie tylko o przetrwaniu. Mamy do czynienia z zarazą. Nie da się grać, myślmy o przyszłym sezonie. Niektórzy ludzie nie rozumieją, co się właściwie dzieje. Oni są gorsi od wirusa. Ja już nie wierzę w cuda, przestałem dawno temu. Jeżeli ktoś chce wziąć ten przeklęty tytuł, niech sobie go bierze. Nie mówię tego, bo Brescia jest ostatnia. Zasłużyliśmy sobie na to.
Prezes włoskiej federacji piłkarskiej, Gabriele Gravina, dostarczył paliwa zwolennikom dokończenia sezonu. Zasugerował on, że rozważany jest plan wznowienia rozgrywek 20 maja. Śmiały, biorąc pod uwagę, jak mocno pandemia dotknęła Italię.
– Na razie pomysł jest taki, by wznowić rozgrywki pod koniec maja lub na początku czerwca. Niewykluczone, że sezon będzie trwał do sierpnia a nawet września – mówił Gravina w Radium TMW. – Na razie nie chcemy podejmować żadnych decyzji, żeby nie zdestabilizować kolejnego sezonu. Myślę jednak, że obecnych rozgrywek nie można anulować. To byłaby wielka niesprawiedliwość. Musielibyśmy wówczas przyznać komuś scudetto. Chcemy uniknąć sytuacji, w której lato upłynie pod znakiem sporów prawnych. Zaangażowaliśmy grupę naukowców, którzy wszystko dla nas na bieżąco analizują.
– Wiemy, że to wszystko hipotezy, ale chcemy wysłać pozytywny przekaz do obywateli, dla których futbol jest dziedziną życia, która obecnie zajmuje drugie miejsce w hierarchii wartości, zaraz za walką z wirusem – dodał prezes FIGC. – Dokończenie sezonu na neutralnym terenie? To nie jest dobry pomysł, ale tę opcję też rozważamy.
Linia podziału w świecie calcio zarysowała się zatem dość wyraźnie, przynajmniej jeżeli chodzi o prezesów i właścicieli klubów. Chcą grać ci, którym zależy na poprawia miejsca w tabeli. Zwolennicy zakończenia rozgrywek są natomiast zadowoleni z obecnego stanu rzeczy. Albo, jak prezydent Brescii, liczą na to, że w ramach organizacyjnych przetasowań uda im się uciec ze stryczka. Lotito otwarcie oskarżył Cellino, że ten stara się uniknąć degradacji, dlatego tak mu zależy na anulowaniu rozgrywek.
– Nie myślę teraz o spadku – zarzeka się właściciel Brescii. – Zasłużyliśmy na degradację, to również moja wina.
Futbol to jeden z motorów napędowych włoskiej gospodarki, bardzo ważny dla niej sektor. Enrico Preziosi, prezydent Genoi, nie wyobraża sobie jednak, by piłkarze powrócili na boiska, podczas gdy reszta Italii wciąż będzie objęta kwarantanną. – Najpierw musimy powrócić do normalnego życia, wtedy możemy myśleć o meczach piłkarskich. Czy ktoś sobie wyobraża, że sklepy będą pozamykane, a futbol w tym samym czasie wróci na stadionu? Teraz najważniejsze jest ludzkie zdrowie. Jak ludzie mają znowu czerpać radość z futbolu, gdy tuż obok dzieje się tragedia? Priorytetem jest powrót kraju do normalności.
Te przepychanki z pewnością jeszcze potrwają, prezesi bronią swoich interesów, chcą ugrać jak najwięcej dla swoich drużyn. Wydaje się jednak, że na najważniejszą dla świata calcio kwestię zwrócić uwagę Antonio Giordano z Corriere dello Sport. – Dokończenie rozgrywek jest oczywiście ważne, ale to kwestia drugorzędna. Najważniejszy jest tak naprawdę kolejny sezon i przyszłość klubów. Jak bardzo kryzys gospodarczy wpłynie na sytuację włoskiej piłki? To są pytania, które dzisiaj należy stawiać.
Pytania na razie bez odpowiedzi.
fot. NewsPix.pl