Reklama

Arka na skraju bankructwa

Szymon Podstufka

Autor:Szymon Podstufka

01 kwietnia 2020, 08:47 • 8 min czytania 12 komentarzy

— Nastawiam się na najgorsze. Kilka dni przed wstrzymaniem rozgrywek ekstraklasy mieliśmy spotkanie z prezesem i dyrektorami. Prezes powiedział otwarcie, że jeśli nie znajdzie się nowy właściciel, grozi nam bankructwo. Dodał, że prowadzone są rozmowy z kandydatem, ale ostatecznie tamten inwestor zrezygnował — mówi w rozmowie z „Przeglądem Sportowym” Michał Nalepa, pomocnik i jeden z liderów Arki Gdynia.

Arka na skraju bankructwa

GAZETA WYBORCZA

Zbigniew Boniek nie chce nikogo skrzywdzić, więc bardzo możliwe, że cztery najwyższe ligi piłkarskie zostaną powiększone bez spadków.

Pierwszy raz związek zasugerował to w piątkowym komunikacie o tzw. pakiecie pomocowym dla klubów. W punkcie o dofinansowaniu przez związek w sezonie 2020/2021 jest następujący fragment: „Konkretna kwota przypadającą na klub w ESA, I, II i III lidze będzie uzależniona od liczby klubów biorących udział w rozgrywkach w sezonie 2020/21 w danej klasie rozgrywkowej”.

Według naszych informacji na uniknięcie spadków naciskali działacze z wojewódzkich związków, których drużyny są zagrożone. I to nie tylko ci z ekstraklasy, ale także z niższych lig. Na przykład w drugiej 14. w tabeli Legionovia – czyli pierwsza „bezpieczna” – ma tylko trzy punkty więcej od 16. Stali Stalowa Wola. W pierwszej będącą na spadkowym miejscu Odrę Opole dzielą tylko dwa punkty od bezpiecznego GKS Bełchatów. – Dlatego Legionovia w II lidze i Górnik Zabrze w ekstraklasie najgłośniej krzyczały, by przerwać rozgrywki, bo wtedy miałyby zapewnione utrzymanie – usłyszeliśmy w związku.

Reklama

SUPER EXPRESS

„SE” wybiera wraz z ekspertami najlepszych piłkarzy świata na każdej pozycji. Bramkarzy selekcjonuje Jerzy Dudek. W jego rankingu pierwszy jest Alisson Becker, drugi Jan Oblak, trzeci – Marc-Andre Ter Stegen.

Kto jest najlepszym bramkarzem świata?
– Jerzy Dudek (śmiech).

Wybieramy tych, którzy bronią obecnie…
– No to najlepszy na świecie jest teraz Brazylijczyk Alisson. Nie da się wobec niego przejść obojętnie. To zawodnik, który ma ogromny wpływ na poczynania Liverpoolu. Zrobił wielki postęp, zwłaszcza w „dystrybucji” piłki nogami. Na początku różnie pod tym względem bywało, ale dziś jest w tym elemencie dużo lepszy.

Reklama

SPORT

W Piaście Gliwice nie podjęto jeszcze decyzji co do cięcia kontraktów.

– Od chwili wejścia w życie rozporządzenia ministra zdrowia piłkarze mają zalecenie, by przebywać w swoich domach i realizować plan zgodnie z indywidualnymi zaleceniami, z zachowaniem zasad bezpieczeństwa. Zabronione są spotkania w grupach i nie zamierzamy łamać obowiązujących procedur. Tylko najpilniejsze rzeczy są wykonywane stacjonarnie, z klubu. Uchwała rady nadzorczej Ekstraklasy z poprzedniego tygodnia wskazuje na to, że teraz PZPN miałby się zająć sprawą tej regulacji. Na dziś nie ma więc żadnych wiążących decyzji – mówi prezes Piasta Paweł Żelem.

50 lat temu piłkarska Polska żyła meczami Romy z Górnikiem w Pucharze Zdobywców Pucharów. Po trójmeczu (1:1, 2:2 po dogrywce i 1:1) awansował Górnik, wygrywając rzut monetą.

Pobyt w Rzymie nie był usłany różami… Na lotnisku na „górników” nie czekała delegacja AS Roma, bo oficjele rzymskiego klubu przypuszczali, że polska drużyna przyleci na inne lotnisko. – Przed meczem nie wpuszczono nas ani na Stadio Olimpico, ani na boisko treningowe. Rozruch musieliśmy odbyć na jednym z rzymskich skwerów – opowiada z uśmiechem Jan Banaś, który w niedzielę skończył 77 lat.

Jak wyglądał sam mecz? Zabrzanie nie wystraszyli się rywala, któremu notabene w Serie A nie szło wtedy dobrze. Gospodarzom nie pomagał też doping 80-tysięcznej widowni.

Jan Woś, zawodnik który zagrał i w pierwszym, i w ostatnim meczu Odry Wodzisław w ekstraklasie, wspomina na łamach „Sportu” najbardziej pamiętne swoje mecze.

13 czerwca 2001 roku, ekstraklasa
Ruch Chorzów – Groclin/ Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski 4:3 (0:2)
0:1 – Lamptey, 29 min, 0:2 – T. Fornalik, 33 min (samobójcza), 1:2 – Woś, 52 min (karny), 2:2 – Śrutwa, 62 min, 2:3 – Kłosiński, 74 min (głową), 3:3 – Woś, 87 min, 4:3 – Woś, 90 min (karny)

— Pierwszego karnego, po faulu Piotrka Piechniaka na Rafale Kwiecińskim, strzeliłem w prawy górny róg bramkarza, przy drugim „wapnie” za zagranie ręką któregoś z piłkarzy Groclinu, Kowalewski mnie wyczuł, ale piłka szczęśliwie wpadła do siatki. W tym strzale było mniej precyzji, a więcej siły. Gol z akcji padł po znakomitym podaniu Roberta Górskiego, wyszedłem sam na sam z „Kowalem” i przelobowałem go z 16 metrów.

Jan Woś zapomniał tylko dodać, że po końcowym gwizdku naszego „eksportowego” arbitra Ryszarda Wójcika rozpętała się prawdziwa burza, w której prym wiódł Wojciech Kowalewski. – Kto dotknął ręką tę piłkę? – zapytał w drodze do szatni sędziego z Opola. – Chyba Kozioł – usłyszał w odpowiedzi. – Chyba to jest taka ryba – grzmiał dalej bramkarz Groclinu. – Najpierw pan mówił, że Araszkiewicz, teraz, że Kozioł. A prawda jest taka, że to byłem ja.

Mojmir Stasko ze słowackiego „Sportu” mówi, że upadłość Żyliny to był szok.

Co można o tej decyzji powiedzieć?
— Właściciel klubu, ze względu a sytuację, zaproponował zawodnikom obniżkę pensji o 50-80 procent. Dotyczy to 15- 17 zawodników z kadry pierwszego zespołu, tych najlepiej zarabiających. Znaczyłoby to, że ci mający kontrakty w wysokości 10 tysięcy euro, a tacy tam są, przez pięć miesięcy dostawaliby po dwa tysiące euro. Zawodnicy nie zgodzili się na to i do rozmów zaprosili stojącego na czele Unii Piłkarzy Zawodowych, dobrze znanego w Polsce Jana Muchę. On jest radykalny. To niedobrze zostało odebrane przez właściciela klubu, który w tej sytuacji postanowił postawić MSK Żylina w stan likwidacji.

Szczęsny doceniony. Po tym, jak został najlepszym bramkarzem Serie A, znalazł się też w jedenastce sezonu stranierich.

„Corriere dello Sport” sporządził najlepszą jedenastkę tego sezonu w Serie A i też był w niej polski akcent. Niedawno opublikowano zestawienie najlepszych bramkarzy. Wojciech Szczęsny znalazł się na pierwszym miejscu w Serie A i na drugim w Europie, gdzie wyprzedził go Brazylijczyk Alisson Becker z Liverpoolu. Zresztą był on następcą Polaka w Romie, gdy Szczęsny odszedł do Juventusu. Szczęsny ma w tym sezonie prawie 80 procent skuteczności.

Kibice Ruchu wirtualnie nabijają klubowi frekwencję i pomagają tym samym w trudnych czasach.

Z przymrużeniem oka można napisać, że Ruch legitymuje się… drugą najwyższą frekwencją w Polsce w dobie pandemii. Spośród klubów, które sprzedawały wirtualne bilety w formie cegiełek na ten trudny dla wszystkich czas, więcej rozeszło się tylko w Gdańsku. Tam akcja „zapełniamy stadion” ciągle trwa, nabywców znalazło już 5000 wejściówek. W Chorzowie licznik zamknięto w niedzielę z wynikiem 2331. Umowna cena jednego biletu wynosiła 10 złotych. Każdy kibic, który go zakupił, otrzymał maila z klubu z pamiątkową grafiką. Jak łatwo policzyć, III-ligowiec z Cichej zarobił ponad 20 tysięcy złotych.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Dziesięć dni po powrocie z meczu w Berlinie Radosław Gilewicz dowiedział się, że jeden z piłkarzy Herthy ma koronawirusa. „Wyobraźnia szalała” – mówi na łamach „PS”.

Widział pan, że napięcie wokół klubu odbija się na Krzysztofie Piątku?
— Nie miałem takiego wrażenia. To coś zupełnie innego, kiedy presja spoczywa na barkach jednego zawodnika, niż gdy problemy dotyczą całej drużyny. Zamieszanie, które trwa od dłuższego czasu, sprawiło, że w Hercie myślą głównie o tym, by jak najspokojniej zakończyć rozgrywki, a wyższe cele postawić od przyszłego sezonu. Taki był plan na początku marca, kiedy się spotkaliśmy. Dyskusja była rzeczowa, z wyjazdu wróciłem bardzo zadowolony. Do czasu… Dziesięć dni później pojawiła się informacja, że jeden z zawodników Herthy ma koronawirusa. Wyobraźnia szalała. Będąc tam, miałem styczność z niektórymi zawodnikami, choćby witając się czy żegnając. Potem rozmawiałem z Krzyśkiem, jemu nic nie dolegało, więc i ja się uspokoiłem.

Skoro mieliście przygotowane powołania, to czy może pan powiedzieć, kto miał się znaleźć na tej liście trenera Brzęczka?
— Na liście były nazwiska, które niektórzy uznaliby za niespodzianki, ale nie zdradzę ich. Mieliśmy opracowany plan przygotowań na cztery miesiące. Przede wszystkim cieszyliśmy się, że czekają nas mecze z Ukrainą, która stylem gry przypomina Hiszpanów, i z Finlandią, która imituje Szwedów.

W ŁKS-ie prezes Tomasz Salski liczy na współpracę z piłkarzami w kwestii przejścia kryzysu ramię w ramię.

Piłkarze dostali wszystkie warunki w poniedziałek wieczorem, a we wtorek po południu odbyła się wideokonferencja, podczas której Rada Drużyny porozmawiała z prezesem. – Jeszcze raz omówiliśmy wszystkie szczegóły naszej propozycji. Padły konkretne pytania ze strony zawodników i starałem się wyjaśnić wszystkie wątpliwości. To, co mnie cieszy, to fakt, że po pierwsze rozmawiamy na zasadach partnerskich, a po drugie piłkarze doskonale rozumieją, w jakiej znajdujemy się sytuacji i też chcą się dogadać. Teraz Rada Drużyny ma przedstawić kolegom nasze propozycje i dalej będziemy rozmawiać. Mam nadzieję, że do końca tygodnia osiągniemy porozumienie – zdradził prezes beniaminka.

Michał Nalepa martwi się, że Arce Gdynia grozi bankructwo. Ciekawa rozmowa z pomocnikiem Arki od Jarka Kolińskiego.

Czy Arce grozi bankructwo?
— Trzeba to zakładać. Każdego dnia liczę na jakieś pozytywne wieści, ale mówiąc szczerze, nastawiam się na najgorsze. Kilka dni przed wstrzymaniem rozgrywek ekstraklasy mieliśmy spotkanie z prezesem i dyrektorami. Czytaliśmy w internecie czarne scenariusze dotyczące przyszłości Arki, dlatego chcieliśmy dowiedzieć się, jak wygląda sytuacja. Prezes powiedział otwarcie, i za to duży szacunek dla niego, że jeśli nie znajdzie się nowy właściciel, grozi nam bankructwo. Dodał, że prowadzone są rozmowy z kandydatem i dopóki nie znajdą szczęśliwego finału, pensje zostaną wstrzymane. Wtedy wydawało się, że jest dla nas ratunek, ale ostatecznie tamten inwestor zrezygnował.

Kiedy ostatni raz otrzymał pan wypłatę?
— Nie chcę podawać dokładnych dat i sum. Powiem tylko, że są opóźnienia i ostatnie wynagrodzenia, jakie dostaliśmy, to nieznaczna część naszych kontraktów. Wszyscy dostaliśmy taką samą kwotę. Powiedziano nam, że teraz nie ma pieniędzy. Musieliśmy się z tym pogodzić. Zobaczymy, co przyniosą kolejne dni.

Łukasz Grabowski i Mateusz Janiak wspominają Polonię Warszawa, która w 2000 roku sięgnęła po tytuł mistrza Polski.

Nie było smartfonów, tabletów, laptopy stanowiły luksus. Liczba sposobów spędzania czasu podczas podróży na wyjazdowe mecze była bardziej ograniczona niż obecnie. Spanie, karty, książka. W Polonii drużynowo oglądano film na telewizorze będącym wyposażeniem autokaru. Zawsze jeden i ten sam – „Kiler” z Cezarym Pazurą w roli tytułowej. Bez przerwy.

– Gdy film się skończył, kazaliśmy kierowcy włączać go od nowa – opowiadał Gołaszewski.

Czuli się jak rodzina. Po zajęciach w klubie spędzali czas wspólnie, często z żonami i dziewczynami, przede wszystkim w pubie „Lolek”. Wszyscy się znali. Wiedzieli, co u kogo słychać, jakie ma problemy. Kapitan Legii Jacek Zieliński miał zapytać Gołaszewskiego, jak oni to robią, że są ze sobą tak bardzo zżyci.

– Po treningu idziemy na piwko, siedzimy, rozmawiamy, żartujemy – usłyszał reprezentacyjny stoper.

fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

12 komentarzy

Loading...