Ponury żniwiarz (koronawirus) zbiera swoje plony. Jak się okazuje – nie tylko w rosnącej z każdym dniem liczbie ofiar, ale i wśród klubów piłkarskich. Oczywistym było, że wiele klubów wpadnie w wielkie tarapaty, część z nich stanie na skraju przepaści, część z nich z niego spadnie, a ucierpią wszyscy, włącznie z tymi największymi. Słowacka Żilina ogłosiła dziś, że przechodzi w stan likwidacji.
Brzmi strasznie, ale w praktyce to bardziej tzw. „dupochron” – przezorne działanie właściciela klubu, który próbuje w ten sposób „ułatwić” sobie rozmowy z wierzycielami i uchronić się przed stratami, jakie mogą wyniknąć z walki z piłkarzami, którzy domagają się stu procent zarobków. W praktyce nie oznacza to wcale, że Żilina zaraz się rozleci w całości. Ale w zasadzie pewne jest, że klub wyjdzie z tego kryzysu mocno poobijany.
Jak słyszymy, było tak, że grupa piętnastu piłkarzy nie chciała zgodzić się na zaproponowaną przez klub obniżkę zarobków. Zawodnicy nie chcieli nawet prowadzić indywidualnych rozmów z klubem, woleli mówić jednym głosem, a reprezentował ich nasz stary, dobry znajomy – Jan Mucha, który jest szefem słowackiego związku piłkarzy. Piłkarze stawiali sprawę twardo…
…no więc Żilina poszła jeszcze grubiej. Dzięki ogłoszeniu stanu likwidacji zawodnikom może być trudniej wyegzekwować swoje należności. Część stojących okoniem piłkarzy może uznać, że w tej sytuacji jednak zgodzi się na obniżkę zarobków. A jeśli nie – słowacki klub dostanie w swoje ręce narzędzia, by odchudzić budżet z kontraktów najlepiej zarabiających zawodników. Żilina wydała w tej sprawie oświadczenie, w którym tłumaczy swoją sytuację. Czytamy w nim, że…
1. Żilina zarabia głównie na sprzedaży zawodników, a budżet na 2020 rok opiera się na dochodach z ewentualnych transferów w letnim okienku, do których prawdopodobnie nie dojdzie.
2. Nie wszystkie kluby przelały środki za minione transfery (np. za sprzedanego za cztery bańki Roba Bozenika wpadło dopiero 1/10 transzy).
3. Piłkarze z najwyższymi kontraktami dostali wypowiedzenia.
4. Zawodnicy nie chcą brać osobistego udziału w rozmowach kontraktowych, reprezentuje ich Jan Mucha. Klub w oficjalnym komunikacie uważa, że to nieuczciwe i niewłaściwe zachowanie piłkarzy.
5. Pracownicy klubu i akademii zachowają etaty, a klub postara się znaleźć dla nich na okres pandemii pracę zastępczą.
Sytuacja jest bardzo trudna, wielu piłkarzy odejdzie, część z nich będzie się pewnie boksować z byłym pracodawcą. Czy klub się rozleci? Nie wiemy tego, ale ogłoszenie stanu likwidacji wcale nie oznacza, że za chwilę w Żilinie zgaśnie światło. Na ten moment wiemy na pewno, że dwójka Polaków, Jakub Kiwior i Dawid Kurminowski, nie znalazła się w gronie zawodników, którzy otrzymali wypowiedzenia.
Fot. 400mm.pl