Reklama

Pożar w piłkarskich obozach dla najemników

redakcja

Autor:redakcja

28 marca 2020, 12:49 • 6 min czytania 8 komentarzy

ESA uchwaliła wczoraj, że obcina piłkarzom pensje o połowę. Moim zdaniem błąd – trzeba było od razu uchwalić, że od jutra Ekstraklasa zakazuje na świecie dalszych zarażeń koronawirusa.

Pożar w piłkarskich obozach dla najemników

Nie jestem prawnikiem. Moja wiedza prawnicza kończy się na filmach “Lęk pierwotny”, “Sędzia”, “Adwokat diabła”, sprawie OJ Simpsona, książkach “Firma” i “Zabić drozda”, a także – a może przede wszystkim – kilku błyskotliwych odcinkach Anny Marii Wesołowskiej. Od razu jednak, gdy tylko pojawiła się “uchwała”, zwrócił moją uwagę ostatni akapit:

“Na bazie uchwały rady nadzorczej zarząd Ekstraklasy zwróci się do zarządu PZPN o przyjęcie stosownych regulacji w Federacji w tym zakresie, obejmujących także zasady wyłączające możliwości rozwiązania kontraktów przez zawodników wskutek obniżek wynagrodzeń dokonanych na bazie uchwalonych zasad. Ta pomoc ze strony Związku jest obecnie traktowana przez kluby jako priorytetowa, gdyż zapewnia wsparcie w bieżącym sezonie i daje szanse na przetrwanie tego trudnego okresu”.

Przyznajmy, że to jest “uchwały” puenta. Jakby miała faktyczną moc prawną, nie kończyłaby się całym opasłym fragmentem, który jest apelem do PZPN, że w sumie “dej” i “pomóż”.

Na to jakby nakłada się kilka faktów: po pierwsze, wczorajsze słowa Zbigniewa Bońka, że ESA tworzy jakieś uchwały na kolanie i chce, żeby je pchać dalej. Po drugie: pojawienie się pakietu pomocowego, który owszem, miał dla klubów ESA propozycje, ale jedyna dotycząca kontraktów, to ta, że rozwiązanie kontraktu z winy klubu nastąpi po czterech miesiącach bez płacenia pensji, nie po dwóch. Ale już nawet przekazana Ekstraklasie kasa ma nie iść na kontrakty, tylko na młodzież i zachowanie ciągłości szkoleniowej.

Reklama

Prawnik, Mateusz Stankiewicz, z którym wczoraj rozmawiałem, też mnie utwierdził w intuicyjnym przekonaniu, że uchwała ESA jest bardziej życzeniowa i polityczna, niż zmuszająca od jutra ligowców do zaciśnięcia pasa. Wybaczcie, ale muszę sypnąć cytatem:

Twoim klientem jest piłkarz, który dzisiaj, po tej uchwale, prosi cię o poradę. Co mu radzić?

Gdyby to był klient i klub jednostronnie podjąłby decyzję o zmianie wynagrodzenia, to rekomendowałbym, aby mimo wszystko nie przyjmował do wiadomości takiej obniżki, w żadnej mierze nie zgadzał się na nią, a normalnie wymagał wynagrodzenia w normalnej wysokości. Tu otwierają się drogi do rozwiązania kontraktu – jeśli byłoby to korzystne w danych okolicznościach – w wyniku niepłacenia należności, albo po prostu do pozwania klubu. Należy też tutaj pamiętać o FIFA, bo w przypadku piłkarzy zagranicznych to już jurysdykcja FIFA, więc otwieramy inną szufladę prawniczych sporów. Generalnie większość naszych przepisów, które uchwalamy na poziomie krajowym, nie może być zastosowana do zawodników zagranicznych.

I to jest interesujący problem.

To 40% graczy Ekstraklasy, jeśli dobrze się orientuję. Co prawda PZPN przygotował zmianę stosowną, która być może umożliwiłaby, aby wszystkie spory podlegały naszym polskim sądom i przepisom PZPN, natomiast ta zmiana nie jest cały czas zarejestrowana przez sąd. Przestrzeń prawna pozostaje więc taka że każdy obcokrajowiec może iść do FIFA i stosować się do ich przepisów, a tu gwarantuję, że panel orzekający w izbie ds. rozwiązywania sporów FIFA nie będzie patrzył ani na decyzje Rady Nadzorczej ESA, ani na jednostronne decyzje klubów, tylko po prostu zastosuje się do regulacji FIFA. Te mogą się zmienić, ale na tę chwilę – nie ma takiej zmiany, więc nie ma podstaw.

Czyli na przykład Arka z kominem w postaci Vejinovicia na ten moment nic nie może zrobić?

Reklama

Myślę, że byłoby to bardzo ryzykowne, gdyby obniżyli zawodnikowi w tym trybie wynagrodzenie. Vejinović mógłby rozwiązać kontrakt, a i tak Arka byłaby zmuszona do wypłacenia całego odszkodowania, czyli całej kwoty do końca kontraktu.

Dziś pojawiły się już inne rozmowy z prawnikami w innych mediach: wydźwięk jest taki sam. Być może jakby FIFA zmieniła coś w swoim regulaminie – wtedy, owszem. Rozmawiałem tydzień temu z Michałem Listkiewiczem, człowiekiem wszechstronnie poinformowanym, sam wspominał, że być może takie rozwiązanie nas czeka. Dziś to samo potwierdził Maciej Sawicki w “Stan Futbolu”, podkreślając też, że PZPN też musiałby poczekać na FIFA, sam nie może takich decyzji podejmować. Na ten moment zmian na samym szczycie nie ma i jeśli piłkarz uzna, że całą tę uchwałę ma gdzieś, to wedle obowiązujących obecnie regulaminów taką sprawę wygra – szczególnie obcokrajowiec, czyli ten, któremu zazwyczaj płaci się więcej.

Klubom pali się grunt, bo choć w piłce wszystko mocno się zmienia, tak nie oszukujmy się: od 2018 struktura budżetów radykalnie w ESA się nie zmieniła. Może w jakimś klubie tak, ale generalnie pensje zżerają potężny procent budżetów.

Zasadniczo ze wszystkich stron i tak płynie jeden przekaz: najlepiej DOGADAĆ SIĘ. Spory prawne mogą, jak derby, rządzić swoimi prawami. I ciągnąć się. I na czas sporu sam status gracza niepewny. Przecież te instytucje, nawet dedykowane sprawom piłkarzy, momentalnie się zakorkują. Nawet dzisiaj Michał Świerczewski, właściciel Rakowa w “Stan Futbolu” mówił, że będzie siadał i rozmawiał z każdym z piłkarzy, szukał kompromisu, bez próby przymuszania odgórnego – czyli, delikatnie mówiąc, uchwała sobie, rzeczywistość sobie.

I jest dla mnie jasne, że to moment, w którym dogadać się wypada także piłkarzom. Sytuacja jest wyjątkowa, globalna, dotyczy wszystkich – te same ruchy widzimy w Hiszpanii czy Niemczech. Natomiast ten moment obnaża też w sposób brutalny nie tylko sposób, w jaki zarządzany były kluby – czyli na kredyt, gra va banque, awantura o kasę zamiast myślącej o przyszłości firmy – ale i zdemolowały ich politykę transferową.

Wczoraj rozmawiałem z Maćkiem Orłowskim z Górnika Łęczna. Tam, moim zdaniem, doszło do dość wymownej sytuacji: prezesi zapewnili, że sytuacja klubu jest stabilna, że na razie nie należy oczekiwać cięć, że sponsor, Bogdanka, nie przewiduje na razie problemów.

A i tak, właśnie w tym momencie, piłkarze wyszli z inicjatywą, że są gotowi na ustępstwa. Dokładnie w chwili, kiedy góra powiedziała: panowie, wszystko spokojnie. I mówimy o drugiej lidze, czyli miejscu, gdzie nie masz takiej pensji, że wypracujesz sobie górkę na wiele miesięcy.

Skąd to się wzięło? Bo w Górniku Łęczna są piłkarze, którzy czują identyfikację z klubem, którzy chcą iść razem z nim w górę. Dziś słyszę, że w Jagiellonii piłkarze są na drugim biegunie i na obniżki zupełnie się nie zgadzają – ale czy należy im się dziwić? Można nazwać to nieetycznym, można apelować, że drogi piłkarzu, jak zbankrutuje klub, to nic nie zobaczysz. Ale jaką identyfikację z Jagiellonią Białystok ma  – lekko licząc – połowa kadry? Może przesadzam, może mniej, ale jednak? Czy uważacie, że Puljić przyjdzie i powie: no tak, rozumiem trudną sytuację, chętnie zejdę z kontraktu, ku chwale Jagi?

Obcokrajowiec nie przychodzi do Ekstraklasy dlatego, że się w niej zakochał. Jesteśmy na takim etapie, że zazwyczaj trafiają do nas piłkarze, których marzenia o wielkiej zachodniej karierze zdążyły się już zezłomować, a teraz idą tam, gdzie im najwięcej zapłacą. Mówmy brutalnie szczerze: większość z nich ma gdzieś, gdzie ich aktualny klub będzie za trzy lata, byleby kasa się zgadzała.

Oczywiście, że potrzeba czasem rzucić forsą, kupić gracza, posmarować i niech gra. Ale tysiąc razy mówiło się, że masowe stawianie na najemników to droga donikąd – teraz właśnie wychodzi szydło z worka. Jestem przekonany, że największe problemy będzie miał ten, kto hurtowo stawiał właśnie na nich, tu opierając cały boiskowy ciężar.

Może przyjdzie refleksja. Ale dla niektórych ta refleksja może być krwawo okupiona.

Leszek Milewski

Najnowsze

Felietony i blogi

Komentarze

8 komentarzy

Loading...