Reklama

Robert, dlaczego milion, a nie dwa?!

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

22 marca 2020, 12:37 • 3 min czytania 44 komentarzy

Robert Lewandowski przekazał milion euro na walkę z koronawirusem. Piękny, szlachetny, wspaniały gest. Gest, który nie ma prawa wywołać żadnej negatywnej emocji. Czytam jednak, że pewne rejony internetu zawyrokowały – to w zasadzie nic takiego.

Robert, dlaczego milion, a nie dwa?!

Robert, dlaczego tak mało?

A co to dla ciebie?

A ile tak w zasadzie zarabiasz w godzinę?

Oddałeś Polakom czy może Niemcom?

Reklama

Szukasz poklasku?

A dlaczego tylko milion, a nie dwa?

I choć wiem, że to tylko margines, jestem przerażony. Nie przechodzi mi przez głowę, jak ludzkie myśli po przeczytaniu informacji „Lewandowski oddał milion” mogą zabłądzić w tak smutne rejony. Uwielbiamy zaglądać w portfele, ale niestety głównie nie w nasze. Mamy ogromne oczekiwania względem tego, jak inni będą wydawać swoje pieniądze. Każdy ponad każdym. Wszyscy najmądrzejsi. Jakub Żubrowski z Korony zasugerował wczoraj na Twitterze, że te komentarze muszą być dziełem botów. Jarosław Królewski celnie odpisał: – Nie obrażaj botów.

Nikt nie ma obowiązku pomagania. Nikt. To dobrowolny gest. Piłkarz będący milionerem ma prawo kupić sobie ósme Lamborghini i nic nam do tego. To jego prywatne pieniądze, uczciwie zarobione. Duże? No duże, ale nie wzięły się znikąd – Lewandowski generuje dla Bayernu milionowe zyski, a więc i sam otrzymuje od klubu miliony. Sam sobie nie zapłacił, wolny rynek ocenił – tyle warte są jego usługi. Czy takie zarobki są moralne? To już inna sprawa. Ale jak dodać im moralności, jeśli nie takimi gestami?

Ktoś powie – pomaganie powinno być anonimowe. Ale ja nie widzę kompletnie nic złego w tym, że ktoś – jak Lewy – pochwali się dobroczynnością. Zwłaszcza, że może dzięki temu nakręcić spiralę. Dać innym przykład. Zainspirować. Na Lewego spływa należny mu szacunek, inne osoby ze świata sportu – posiadacze grubych portfeli – uznają, że także mogą w ten sposób pomóc. Moda się nakręca, a moda na pomaganie to najwspanialszy rodzaj mody, jaki można sobie wyobrazić. Przecież Lewy nie był pierwszym w szatni Bayernu, to Kimmich i Goretzka ruszyli domino zakładając fundację „We Kick Corona”, która zbiera środki na wiadomy cel.

Ale nie, faktycznie. Milion to za mało. Powinien oddać dziesięć, sprzedać dom, zamieszkać w ciasnej kawalerce, przesiąść się do Peugeota 206. Może wtedy udałoby się zadowolić gawiedź.

Reklama

To naprawdę coś złego, że ktoś pochwali się swoją pomocą? Ktoś jest w stanie podać jeden argument, który przekona mnie, że to jest jednoznacznie złe? Wiadomo, pobudki mogą być szlachetniejsze (nie wiem, jakie były pobudki Lewego), ale wolę, by ktoś zdobywał poklask ratowaniem życia niż głupotami na Instagramie. Spójrzmy na ludzi, których te środki ocalą. Na respiratory, które zostaną w szpitalach na długie lata. Na ludzkie dramaty, do których nie dojdzie. Na personel medyczny, heroicznie ratujący życia, pracujący w warunkach ogromnego ryzyka zarażenia się wirusem, który dostanie więcej masek i odzieży ochronnej. To naprawdę nie jest warte chwilowego poklasku?

Ktoś powie – po co w ogóle reagować na jakieś marginalne wpisy odmętów internetu? A jednak wolę, by sportowcy – czy generalnie bogaci ludzie – mieli poczucie, że większość publiki jednak docenia takie gesty. Oddaje należny szacunek. Ktoś wymyślił kiedyś celne powiedzenie – kłamstwo powtórzone kilka razy staje się prawdą. Zwłaszcza w internecie. Jeśli nie reagujesz na takie wpisy, zyskują one zwolenników, coraz więcej osób uznaje, że faktycznie coś w tym jest. Może te internety mają racje? Może Lewy to faktycznie cebulak? Spirala znów się nakręca – nie w tę stronę, w którą powinna.

Nie dopuśćmy do świata, w którym wygrani są ci, którzy leżą na kanapie, a nie ci, którzy dobrowolnie przekazują milion euro na cel dobroczynny. Dlatego mam prośbę – jeśli uważasz, że Lewy oddał za mało, to rzuć trochę groszy na potrzebujących. Nie wiem, tysiąc złotych? Dwa? Przecież to nic takiego. Przecież nawet nie odczujesz. Z góry dzięki.

Robercie, ogromny szacunek.

Fot. FotoPyK

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

44 komentarzy

Loading...