– Żona z trójką dzieci jest w Polsce. Miałem w niedzielę lecieć do Polski, miała być przerwa na kadrę, ostatnio fajnie punktowaliśmy, więc trener dałby pięć-sześć dni wolnego. Czekałem bardzo na ten czas, żeby zobaczyć dzieci i żonę. Te dni wolnego dostaniemy, ale ja i kilku kolegów jesteśmy w najgorszej sytuacji, bo jesteśmy bez rodzin i do tych rodzin nie możemy polecieć. Wiadomo, jaki jest regulamin. Dwa tygodnie kwarantanny w Polsce, potem dwa tygodnie kwarantanny w Turcji. Niemożliwe do zrobienia – mówi Adam Stachowiak, z którym rozmawiamy o zawieszeniu ligi tureckiej, przed czym ta broniła się bardzo długo. Zapraszamy.
Byłeś zaskoczony, że tak długo to trwało, zanim zawiesili ligę w Turcji?
Początkowo tak dużo przypadków koronawirusa tutaj nie było. Albo nie mieliśmy o tym informacji. Potem wstrzymali loty do różnych krajów, pozamykali granice i postanowili, że ostatnią kolejkę gramy bez kibiców. Przedwczoraj jeszcze decyzja była taka, że znów gramy bez kibiców, ale przypadki się mnożyły. Wczoraj mieliśmy lecieć do Sivas. Przyszliśmy do klubu i stwierdzono, że będzie jeszcze jedno spotkanie federacji z ministrem sportu i żebyśmy poszli do domu, a jak już, to polecimy na następny dzień. No, ale zawiesili ligę.
Dużo gadaliście o tym temacie w klubie?
Każdy o tym rozmawia. Większość nie chciała grać i to nie tylko z naszych klubów. Granie bez kibiców – tak to nie powinno wyglądać. Graliśmy ostatnio i plus był taki, że wygraliśmy, ale trudniej było się skoncentrować. Mijało się to z celem. Teraz trzy czy cztery tygodnie pewnie nie będziemy grali. Nie wiadomo, jak to się rozwinie.
To było dziwne, że jeszcze w środę było wystąpienie Erdogana i wówczas decyzja o zawieszeniu ligi nie zapadła.
Tak. Pewnie większość czekała, że prezydent to wstrzyma, ale stwierdzono, że mamy grać. Natomiast wszyscy już wtedy mieli nadzieję, że nie będziemy grali. Piłkarze w klubach zaczęli się buntować, że nie ma to sensu. Po co mamy grać, skoro wszyscy siedzą w domach. To jest narażanie się na kontakt z innymi ludźmi.
Jak wygląda życie w Turcji? Macie wszystko pozamykane?
Wydaje mi się, że są mniejsze obostrzenia niż w Polsce. Okej, nie działają szkoły, siłownie, kawiarnie plus restauracje z alkoholem, gdzie można spędzać dużo czasu, ale są otwarte restauracje bez alkoholu. To są lokanty. Ludzie, którzy pracują, przychodzą tam, jedzą i wracają do pracy, bo w Turcji jest sjesta.
Turcy lekceważą zagrożenie czy są zdyscyplinowani?
Tutaj zareagowali zdecydowanie wcześniej niż we Włoszech, to na pewno. Choroba się rozprzestrzeniła, ale też Turcja to wielka populacja, 85 milionów czy nieco więcej przez to, że wpuścili trochę Syryjczyków. Jak to się rozniesie, to osób zarażonych będzie więcej. Na razie jest podobno około trzystu. Myślę, że Turcy podchodzą do tego w porządku, ale w Polsce ludzie są bardziej zdyscyplinowani.
Jak ty funkcjonowałeś przez ostatni czas?
Trening. Dom. Co najwyżej zakupy w markecie raz na kilka dni. I tyle. Odradzają nam, żebyśmy gdziekolwiek chodzili. Stosujemy się do tych zaleceń. Młodzi ludzie mają silniejsze organizmy i gdybyśmy zachorowali, pewnie byśmy sobie poradzili, ale mamy tego nie roznosić, żeby nie łapali tego starsi ludzie, gdyż oni mogą nie przeżyć.
A ty jesteś z rodziną w Turcji?
Nie. To jest dla mnie duży problem, bo żona z trójką dzieci jest w Polsce. Miałem w niedzielę lecieć do Polski, miała być przerwa na kadrę, ostatnio fajnie punktowaliśmy, więc trener dałby pięć-sześć dni wolnego. Czekałem bardzo na ten czas, żeby zobaczyć dzieci i żonę. Te dni wolnego dostaniemy, ale ja i kilku kolegów jesteśmy w najgorszej sytuacji, bo jesteśmy bez rodzin i do tych rodzin nie możemy polecieć. Wiadomo, jaki jest regulamin. Dwa tygodnie kwarantanny w Polsce, potem dwa tygodnie kwarantanny w Turcji. Niemożliwe do zrobienia.
Nie będzie pewnie łatwo przeżyć tego czasu samemu w domu.
Dokładnie. Człowiek jest zdenerwowany, zestresowany, ale nie mamy na to wpływu. To jest sytuacja nadzwyczajna. Mam nadzieję, że to się szybko skończy. Cóż, mam polską telewizję, będę śledził, oglądał filmy, seriale. Wyjdę na jakiś samotny spacer, może pojadę do bazy treningowej i też sam poćwiczę. Tak będę żył. Innej możliwości nie ma.
Pojawiają się coraz odważniejsze przypuszczenia, że piłkarze będą musieli zrezygnować z części zarobków. Jak podszedłbyś do takiej propozycji?
Trudno mi się odnieść, pierwsze słyszę o czymś takim. Zresztą wydaje się, że w Turcji nic takiego się nie wydarzy, bo dzisiaj oni myślą, że za trzy tygodnie liga ruszy. Bez kibiców. Tyle że jak jeden zawodnik się zarazi, to chyba jest po sezonie…
I wtedy byłbyś gotów na takie rozmowy?
Nie myślałem o tym. Nie mam pojęcia.
PP
Fot. Newspix