Dlaczego Michalis Manias nie strzela? Czy klub mocno ucierpi na zamknięciu stadionu? Czy Pogoń Szczecin jest największym rozczarowaniem rundy wiosennej? Na te i wiele innych pytań w programie Weszłopolscy odpowiedział prezes “Portowców”, Jarosław Mroczek. Przygotowaliśmy tekstowy zapis rozmowy, zapraszamy!
***
Pogoń Szczecin największym rozczarowaniem rundy wiosennej. Podziela pan ten pogląd?
Nie.
Ooo!
Nie podzielam, choć widzę ułomności. Mam wiedzę z wewnątrz klubu, wiem z czym musieliśmy się zmierzyć na początku rundy. Nie wygląda to ciekawie, ale jestem głęboko przekonany, że szybko dostrzeżemy zmianę. Były kontuzje, był wypadek naszej młodzieży…
Prezesie, chyba nie chce pan powiedzieć, że Pogoń kiepsko gra z powodu wypadku chłopaków z rocznika 2002/03.
Oczywiście, że nie, ale to się wszystko składa. Wiem, że jest słabo. Nie będę tutaj pudrował rzeczywistości. Ostatnie dwa mecze dają nam nadzieję na to, że coś się zmienia na lepsze. Wrócił Zvonimir Kozulj, który gra coraz lepiej. Trener może też sięgać po młodych chłopaków. Wędrychowski pokazał, że to już dla niego najwyższy czas, żeby zaistnieć w tej drużynie. Kamil Drygas rozpoczął treningi z drużyną. Pogoń jeszcze pokaże takie granie, do jakiego nas przyzwyczaiła i którego oczekujemy.
Była duża szansa na włączenie się do walki o mistrzostwo Polski. Nie żałuje pan braku poważniejszych wzmocnień w zimowym oknie transferowym? Duża była wiara w klubie w możliwości Michalisa Maniasa…
To jest taka bardzo prosta recepta. Nie ma Buksy, więc jesteśmy strasznie osłabieni. Odpowiem równie prostą statystyką – ściągnięty do drużyny Paweł Cibicki strzela trzy bramki w trzech niepełnych występach, prawda? Adam Buksa w dwudziestu meczach rundy jesiennej zdobył siedem goli. Spokojnie. Ja wiem, że gra Pogoni nie wygląd ciekawie. Do nieudanych występów wliczam również spotkanie z Wisłą Płock, choć wtedy udało się zwyciężyć. Ale mam podstawy wierzyć, że ta sytuacja wkrótce zacznie się zmieniać. Zresztą – nie jesteśmy jedyną drużyną, która przechodzi kryzys. Widzę przykłady zespołów przegrywających nawet cztery mecze z rzędu, a wciąż wychwalanych pod niebiosa.
Chodzi o Cracovię? Kto ją niby w tym momencie wychwala?
Jak czytam gazety to widzę, że otrzymują lepsze recenzje od nas. Może i słusznie, nie chcę się jednoznacznie wypowiadać. Ale oni są w trudniejszej sytuacji od nas. Zresztą – myślę, że już w następnym meczu wrócimy na właściwy tor.
Pogoń poza górną ósemką. Rozważa pan taki scenariusz?
Nie biorę go pod uwagę.
To z panem trochę jak z Krzysztofem Zającem z Korony Kielce, który pytany o spadek klubu odpowiada tylko: “Korona nie spadnie”.
Nie no, aż tak nie mówię. (śmiech) Nam właściwie trzy punkty powinny zagwarantować udział w grupie mistrzowskiej. 44 punkty dotychczas gwarantowały górną ósemkę. Mamy w końcówce trzy mecze u siebie, terminarz wygląda nieźle.
Niepokoi pana, że Pogoń słabiutko wypada z rywalami z dolnej części tabeli?
Jest to efekt jakichś błędów. Mamy pewien problem mentalny – nie potrafimy na tyle się skoncentrować, żeby w meczach z teoretycznie słabszymi przeciwnikami zwyciężać. Co oczywiście nas w żaden sposób nie usprawiedliwia, ponieważ właśnie na zwycięstwach z takimi rywalami trzeba budować swoją bazę punktową. Wtedy jakiś wypadek przy pracy w starciu z silnym przeciwnikiem nie stanowi aż takiego problemu. Dzisiaj na szczęście różnice punktowe w czołówce są minimalne, przy szczęśliwym zbiegu okoliczności możemy po jednym zwycięstwie wskoczyć na drugie, trzecie miejsce. Za wcześnie, by bić na alarm.
Można było sobie wyobrazić, że chcecie w tym sezonie wejść do europejskich pucharów i w ten sposób uświetnić otwarcie nowego stadionu.
Cały czas tego oczekuję, jest to realny cel. Do tego dążymy. Obecna sytuacja nas nie cieszy, ale moim zdaniem działania trenera prowadzą do poprawy tej sytuacji. Naprawdę to dostrzegamy. Choć nieustająco martwi mnie nasza słaba skuteczność. Mamy świetną obronę, ale powinniśmy więcej bramek strzelać. Nie wiązałbym tego jednak tylko z obsadą pozycji napastnika. Bo kiedy napastnik nie dostaje piłek, to co może zrobić?
Hipotetyczna sytuacja – w styczniu ma pan wiedzę o tym, jak się potoczy początek rundy w wykonaniu Pogoni i może pan temu zapobiec. Od jakiego transferu pan zaczyna?
Okienko zimowe to nie jest dobry czas na dokonywanie poważnych wzmocnień. Przecież to nie chodzi o to, żeby kupić kogokolwiek. Ci porządni zawodnicy – jeżeli są dostępni – to kosztują pieniądze, jakie w polskiej lidze jeszcze nie istnieją. Nie chcieliśmy ryzykować, mając w składzie dwóch innych napastników. Jednego z nich braliśmy latem właśnie z myślą o tym, że Buksa wkrótce odejdzie. Jego agent mocno szukał transferu już w letnim okienku, ale ostatecznie jesienią Adam był jeszcze w Szczecinie. Manias cierpliwie czekał na swoją szansę. Przez całą rundę. Są tacy zawodnicy, którzy potrzebują więcej czasu na złapanie rytmu strzeleckiego. A koledzy muszą mu w tym pomóc. Muszą do niego grać, muszą z nim grać. Nauczyć się z nim grać. On jest innego rodzaju napastnikiem niż Buksa.
Ostatnio wróciliśmy sobie do nagrań z meczów Maniasa, które oglądaliśmy przed dokonaniem transferu. To jest wręcz dramatyczna różnica pomiędzy tam, jak facet wyglądał kilka miesięcy temu, a jak wygląda obecnie. Cały czas wierzymy, że wydobędziemy z niego te umiejętności, które pokazywał wcześniej.
Zapytajmy jeszcze o temat aktualny. Koronawirus. Zamknięcie stadionu to dla Pogoni chyba nie będzie aż taka tragedia?
Oczywiście. Strasznie mi żal kolegów, ponieważ dla niektórych to będzie potężna strata finansowa. My akurat z tego tytułu czerpiemy niewielkie przychody. Ale powtórzę to, co wszyscy mówią – najważniejsze jest bezpieczeństwo ludzi.
***
Całość audycji do odsłuchu:
fot. 400mm.pl