Za kilka dni miną dwa miesiące, od kiedy Patryk Klimala trafił do Celtiku Glasgow. Spodziewaliśmy się, że napastnik Jagiellonii w tym czasie raczej nie zostanie nowym Henrikiem Larssonem, ale przy tym liczyliśmy i to całkiem realistycznie, że Polak powalczy o miejsce na boisku, nawet w roli etatowego rezerwowego. Niestety – im dalej w las, tym gorzej. Początkowo 21-latek znajdował się przynajmniej na ławce rezerwowych, a teraz został najdroższym kibicem “The Bhoys”, bo swoich kolegów śledzi z wysokości trybun.
Patryk Klimala na podbój Szkocji wyruszył z wielkimi nadziejami, ale dotychczas najgłośniej było o nim kiedy podpisał kontrakt oraz gdy Celtic grał z Kopenhagą. Drugi przypadek jest o tyle kuriozalny, że Polaka nie było nawet w kadrze meczowej na spotkania Ligi Europy. Czemu więc tyle o nim mówiono? Z powodu wywiadu, którego udzielił szkockim mediom, przyznając, że otrzymał ofertę od duńskiego klubu, ale kiedy tylko do gry włączył się Celtic, natychmiast postawił na mistrzów Szkocji.
Teoretycznie nic wielkiego, ale nie dla władz klubu z Kopenhagi. Duńczycy wydali oświadczenie, w którym zaprzeczyli, że kiedykolwiek kontaktowali się z piłkarzem, jego agentem lub z Jagiellonią. Jeszcze ostrzej zareagował trener Stale Solbakken, który stwierdził, że… nigdy nie słyszał o żadnym Klimali.
Te słowa – choć niewątpliwie nieprzyjemne – są jednak burzą w szklance wody. Polak znacznie bardziej powinien przejmować się tym, że w podobnym stylu wypowiedział się o nim… jego własny trener. Neil Lennon już w styczniu twierdził, że w kwestii Klimali zaufał pionowi sportowemu, bo sam nigdy nie widział go w akcji na żywo, co mocno zaskoczyło kibiców i obserwatorów. – Myślę, że jego transfer był przeprowadzony w sporym bałaganie. Trener nigdy go nie widział, a teraz nie łapie się nawet do kadry meczowej, nie mówiąc już o grze w pierwszym składzie. Jego transfer już teraz stał się problemem, bo wydano na niego sporo pieniędzy – mówi nam Kieran Devlin, zajmujący się Celtikiem dla „The Athletic”.
W podobnym stylu Devlin mówił o polskim piłkarzu podczas Q&A z kibicami Celtiku. Stwierdził on wtedy, że opinia ludzi z wewnątrz klubu o nowym nabytku nie jest zbyt pozytywna, bo były piłkarz Jagiellonii nie zachwyca podczas treningów.
Sytuacja nie napawa optymizmem, bo o ile Klimala zadebiutował już w nowym zespole, tak od pewnego czasu mecze ogląda z perspektywy trybun. Kiedy rozmawialiśmy z Devlinem tuż po transferze napastnika Jagiellonii, dziennikarz widział dla Polaka miejsce w pierwszym składzie „The Bhoys”. 21-latek miał być uzupełnieniem Oddsone Edouarda, któremu szukano partnera w związku z przejściem na system 3-5-2. – Leigh Griffiths i Vakoun Bayo prezentowali się bardzo słabo, dostają niewiele szans, to się raczej nie zmieni i myślę, że Klimala z miejsca stanie się napastnikiem numer dwa w kadrze – mówił nam wtedy szkocki dziennikarz.
Co tu dużo mówić, rzeczywistość wygląda nieco inaczej. Klimala dotychczas zagrał dla Celtiku 101 minut, a klub z Glasgow od czasu jego transferu rozegrał już 15 spotkań. Co więcej, Polak większość czasu na boisku spędził w meczu pucharowym, a od tego czasu spadł w hierarchii nawet za wspomnianego Bayo. To efekt m.in. wspomnianej pucharowej potyczki, w której wychowanek Lechii Dzierżoniów zmarnował dogodną okazję do zdobycia gola. Iworyjczyk z kolei spędził wówczas na boisku nieco ponad kwadrans, ale zdołał wpisać się na listę strzelców i dojść do trzech groźnych sytuacji. – Powinniśmy spodziewać się po nim, że będzie miał więcej okazji do strzelenia bramki. Miał tylko jedną dobrą sytuację w pierwszej połowie, z którą powinien poradzić sobie lepiej – oceniał Polaka Pat Bonner z BBC.
O rywalizacji z Griffithsem, którego miał zastąpić, nie ma nawet mowy. Weteran kapitalnie wszedł w 2020 rok – co 68 minut przyczynia się do bramki dla mistrzów Szkocji w lidze (7 goli, 3 asysty), a ostatnio zapakował nawet hattricka. Zachwycają się nim media, które mówią o tym, że został jedną z kluczowym postaci Celtiku w marszu po dziewiąty tytuł z rzędu. Komplementuje go także trener. – Wygląda dziś tak, jak grał za swoich najlepszych lat – stwierdził ostatnio Lennon, który w 2014 ściągał Griffithsa do „The Bhoys”.
SZYMON JANCZYK