Reklama

Bartoszek uratuje Koronę?

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

09 marca 2020, 09:09 • 10 min czytania 4 komentarze

“Fani kieleckiego klubu wierzą, że Maciej Bartoszek będzie w stanie wyciągnąć zespół ze strefy spadkowej. Jeszcze będzie przepięknie? olbrzymie tarapaty organizacyjne, a czarny scenariusz zakłada nawet upadłość i start od czwartej ligi. Na razie jednak nikt najgorszego scenariusza nie bierze w Kielcach pod uwagę. Wiara w Bartoszka i jego umiejętność motywowania zawodników, jest ogromna” – czytamy w dzisiejszym “Przeglądzie Sportowym”.

Bartoszek uratuje Koronę?

“PRZEGLĄD SPORTOWY”

Twierdza Warszawa padła pod naciskiem Piasta, a na domiar złego Legii na mecz z Lechem wypadli Kante, Wszołek, a Pekhart leczy uraz.

Strata Kante będzie miała poważniejsze konsekwencje – gwinejski napastnik z hiszpańskim paszportem, jeśli odwołanie nie przyniesie skutku, opuści niezwykle ważne dla układu tabeli i prestiżowe mecze z Lechem Poznań oraz Wisłą Kraków. Jeżeli do kartkowych problemów Kante dodać uraz kolana sprowadzonego zimą Tomaša Pekharta, to sytuacja w ataku warszawskiej drużyny zrobiła się kiepska. Jedynym napastnikiem pozostającym do dyspozycji trenera Vukovicia jest 18-letni Maciej Rosołek. Ale przeciwko Piastowi jako pierwszy na boisko wszedł skrzydłowy Mateusz Cholewiak, który był najbardziej wysuniętym zawodnikiem gospodarzy.

Reklama

Wisła Kraków podtrzymała passę meczów bez porażki – i to nawet bez Błaszczykowskiego. Podium nadal nie dla Lecha.

Zmierzyły się dwie dobrze grające drużyny, ale myślę, że na zwycięstwo bardziej zasłużyliśmy my, bo stworzyliśmy dużo więcej sytuacji. Niestety nie potrafiliśmy ich wykorzystać – powiedział po końcowym gwizdku przed kamerami telewizyjnymi skrzydłowy Lecha Kamil Jóźwiak. To właśnie on miał w drugiej połowie na nodze piłkę meczową i mógł zapewnić zwycięstwo Kolejorzowi. Nie trafi ł jednak do bramki z kilku metrów, a lechici po raz kolejny nie zgarnęli kompletu punktów na wyjeździe. Z remisu zdecydowanie bardziej cieszą się przy Reymonta, bo dzięki niemu passa spotkań Wisły bez porażki została przedłużona do ośmiu. Radość jest tym większa, że udało się to osiągnąć bez kapitana Jakuba Błaszczykowskiego, który nie mógł wystąpić z powodu urazu.

Zmiany, zmiany w Arce. Trener Rogić rezygnuje, za niego prawdopodobnie przyjdzie Ojrzyński, a w tle też przejęcie klubu przed nowego właściciela.

Do końca sezonu pozostało jeszcze jedenaście spotkań, więc Arka nadal ma szansę na utrzymanie, choć z każdą kolejną porażką one maleją. Jeszcze przed meczem informację o tym, że Rogicia zastąpi Leszek Ojrzyński, podał na Twitterze dziennikarz Krzysztof Stanowski. Faktycznie Antoni Łukasiewicz kontaktował się ze szkoleniowcem, który również chętnie wróciłby do klubu, z którym w 2017 roku zdobył Puchar i Superpuchar. Pracę miałby o tyle ułatwioną, że w zespole nadal jest wielu zawodników, których pamięta z poprzedniego pobytu w Gdyni. Ojrzyński jest najpoważniejszym kandydatem, ale ostateczne decyzje zapadną w najbliższych dniach. 48-latek musi wiedzieć, kto będzie właścicielem Arki i co będzie z klubem w przypadku spadku do I ligi.

Reklama

Bartoszek wraca do Kielc, a do serc kibiców Korony wraca nadzieja. Czy to wystarczy do utrzymania?

Dziś wraca, a razem z nim wraca nadzieja wśród kibiców Złocisto-Krwistych na utrzymanie w lidze. Bo tej po nieudanym starcie w rundzie wiosennej zaczynało brakować. Patrząc na słabą sytuację fi nansową i wciąż nierozwiązane kwestie właścicielskie dla Korony gra o ligowy byt, stała się walką o byt w ogóle. Bo spadek do I ligi mógłby oznaczać dla złocisto-krwistych Fani kieleckiego klubu wierzą, że Maciej Bartoszek będzie w stanie wyciągnąć zespół ze strefy spadkowej. Jeszcze będzie przepięknie? olbrzymie tarapaty organizacyjne, a czarny scenariusz zakłada nawet upadłość i start od czwartej ligi. Na razie jednak nikt najgorszego scenariusza nie bierze w Kielcach pod uwagę. Wiara w Bartoszka i jego umiejętność motywowania zawodników, jest ogromna.

W Tychach zmiana Ryszardów – Tarasiewicza zastąpił Komornicki. Dziwi akurat to, że do zmiany doszło po dwóch wiosennych kolejkach.

– Zostałem poinformowany, że zespół nie robi postępów. To ciekawe, bo od października aż do tego nieszczęsnego występu w Głogowie nie przegraliśmy ani jednego meczu o punkty i przeszliśmy dwie rundy PP. Zaraz byłby pucharowy mecz z Cracovią, a to już ćwierćfi – nał. GKS Tychy w całej swojej historii jeszcze nigdy nie wystąpił w półfinale. W lidze też byliśmy w grze o wysokie cele, bo do końca sezonu wciąż jest dużo spotkań – mówi „PS” Tarasiewicz. – Ale takie jest życie trenera. Nigdy nie płakałem, kiedy musiałem odejść z klubu, nawet kiedy był to Śląsk – dodaje. To, że w Tychach tym razem oczekują nie miejsca w czołówce, a po prostu awansu, bo w przeciwnym razie latem zapewne dojdzie w klubie do nowego rozdania, nie było tajemnicą. Zaskoczeniem może być fakt, że trener został zwolniony po zaledwie dwóch wiosennych kolejkach. 

Grał z Lewandowskim i Glikiem, ale w wieku 31 lat nie chce już grać w piłkę. Ciekawe “Prześwietlenie” z Tomaszem Chałasem, który zamienił futbol na branżę inwestycyjną.

Dziś masz 31 lat i właśnie skończyłeś z – jak to nazywasz – poważnym graniem. Ostatnie pół sezonu to KSZO Ostrowiec. Wspominałeś, że może od nowego sezonu poszukasz klubu gdzieś w okolicach Warszawy, jeżeli tylko treningi będą dopasowane do twojej pracy.
Mam być szczery? Zachowując wszelkie proporcje i z szacunkiem dla wszystkich z niższych lig, tam gra się hobbystycznie. I też może będę chciał się poruszać. Z piłki nie zamierzam rezygnować. To moje życie. Znaczy to było moje życie. Ona wprowadziła mnie w dorosłość, więc chciałbym to kontynuować. Pograć na orliku, w czwartej czy piątej lidze, czemu nie? Na razie meczów nie oglądam. Nie chce mi się.

Coś się wypaliło?
Coś musiało. Nie tak dawno był okres świąteczno-urlopowy. Wcześniej nie mogłem doczekać się treningów. W tym roku w ogóle tego nie czułem. Nie chciało mi się. Może nie tyle nie chciało, co nie myślałem o piłce.

Czym teraz się zajmujesz?
Działam w branży inwestycyjnej. W firmie, która co chwila tworzy nowe, globalne projekty, głównie na rynek gameingowy. Prowadzę rozmowy z potencjalnymi inwestorami, spotykam się z nimi i rozmawiamy o inwestycjach.

Cztery lata temu zamienił kadrę polską na niemiecką. Teraz ma wrócić do polskiej młodzieżówki. O co chodzi z Dennisem Jastrzembskim?

Minęły cztery lata, a talent Jastrzembskiego jednak nie rozwinął się tak, jak oczekiwano. To wciąż młody i obiecujący zawodnik, ale w Hercie miał jednak duży problem z przebiciem się do składu. W styczniu wypożyczono go do Paderborn. Wiosną zaliczył trzy występy w Bundeslidze, a jego grę monitorował Magiera, nie tracąc go z oczu, nawiązując kontakt z zawodnikiem i nie skreślając z powodu „dezercji” sprzed czterech lat. Dennis będzie w jego drużynie kolejnym po Adrianie Stanilewiczu i Marcelu Zylli zawodnikiem, który urodził się i wychował za naszą zachodnią granicą, ma za sobą występy dla Niemiec, a teraz zmienia koszulkę. – To zasługa trenera – mówi „PS” Chris Jastrzembski, który na Twitterze dodał, że osoba selekcjonera fascynuje Dennisa, a decyzja jego brata o grze dla Polski jest ostateczna.

“GAZETA WYBORCZA”

Rafał Stec przypomina, że mniej bogaci też śmierdzą, a to wszystko w kontekście Serie A, Napoli, Atalanty, właściciela De Laurentiisa.

Odór nęka też nozdrza De Laurentiisa, który sposoby na skuteczne wietrzenie rekomendował już rok temu. Wyrażał oburzenie tym, że do ligi włoskiej awansowało niejakie Frosinone, czyli klubidło, o którym „od razu wiadomo, że zamierza z niej spaść”. Apelował, by najlepszym rozdawać jeszcze więcej przychodów z praw telewizyjnych, a najgorszych karać grzywnami – bo ostatnich miejsc w tabeli nie wolno wynagradzać, bo pasożyty nie powinny się paść na słynnych markach. Za poważny problem uznał, że mali mają te same prawa, co duzi. System awansów i degradacji obwołał głównym idiotyzmem futbolu. Przekonywał do obalenia rządów UEFA, władzę nad boiskami powinny trzymać wielkie kluby. Obu reformatorów dzieli styl – właściciel Juve jako orędownik powołania zamkniętej Superligi forsuje swoje poglądy zazwyczaj zakulisowo, właściciel Napoli wznosi okrzyki z zapałem rewolucjonisty. Łączy ich natomiast przeświadczenie, iż zaproszenia do rozgrywek należy przydzielać na podstawie historycznych rankingów. Gdy otrzymasz punkty za szlachetne pochodzenie, to nie doznasz przykrości deklasacji, nie zagraża ci konkurencja jakiegoś nazbyt ambitnego bosonogiego chłystka, można rzec, że system gwarantuje ci bezpieczeństwo socjalne

„RZECZPOSPOLITA”

Jak koronawirus zaraża futbol. Piłkarze nie podają sobie rąk, nie zbijają piątek, grają przy pustych trybunach.

Włoskie stadiony świecą pustkami. Kilka dni temu premier Giuseppe Conte podpisał dekret w sprawie imprez sportowych, które przynajmniej do 3 kwietnia mają się odbywać bez udziału publiczności.

Koronawirus zaczyna też krzyżować plany Francuzom. Coraz więcej przypadków odnotowywanych w tym kraju spowodowało, że władze postanowiły przełożyć sobotni mecz Strasbourg – Paris Saint-Germain. – Przyjazd 26 tys. kibiców, z których 1/4 pochodzi z regionu najbardziej dotkniętego epidemią, mógłby się przyczynić do rozprzestrzenienia wirusa – uzasadniono decyzję. W środę PSG podejmuje Borussię Dortmund w Lidze Mistrzów, ale na razie nie ma obaw, by spotkanie, którego stawką jest ćwierćfinał, nie doszło do skutku.

„SUPER EXPRESS”

W “SE” dziś przede wszystkim relacje meczowe z weekendu. Hiszpanie dobili lidera w meczu zespołu prowadzącego w ekstraklasie z mistrzem.

Po ośmiu zwycięstwach z rzędu na własnym boisku piłkarze Legii przegrali z Piastem Gliwice 1:2. Warszawianie dzielnie walczyli, ale grając od 10. minuty w 10, nie dali rady mistrzom Polski. Dwa zabójcze ciosy dla gości wyprowadzili Hiszpanie – Jorge Felix (29 l.) i Gerard Badia (31 l.).

Przy Łazienkowskiej wszyscy pamiętają, że w poprzednim sezonie wygrana 1:0 w Warszawie otworzyła Piastowi autostradę do mistrzostwa Polski. Nic dziwnego, że w ekipie stołecznych była wielka chęć rewanżu.

„SPORT”

W większości w „Sporcie” mamy relacje meczowe z weekendu. Numer otwiera felieton Michała Zichlarza – „Trzeba stawiać na swoich”.

Trenerzy odpowiadający za szkolenie tych najmłodszych mają w miesiącu tyle na głowie i tyle przepracowanych godzin, że kiedy mają okazję do wolnego, to odpoczywają. Nie w głowie im kolejne kursy czy konferencje, kiedy trzeba kombinować gdzie trenować, bo nie ma odpowiedniej bazy, a w klubie dokładają im tylko kolejnych dodatkowych zajęć. To przyczynek do wytłumaczenia tego, dlaczego w naszych ligowych zespołach jest tak mało zawodników swojego chowu. Można tworzyć kolejne akademie czy szkółki, na papierze dobrze to wygląda, ale jeśli z nimi nie będą pracować dobrzy i odpowiednio wynagradzani fachowcy, którzy przy okazji będą mieli czas na samokształcenie, to dobrze nie będzie, a emocjonować będziemy się głównie wyczynami obcokrajowców w naszej lidze. A przecież talentów u nas nie brakuje. Takim z pewnością jest 18-letni Bartosz Białek, który w niesamowitym meczu Zagłębia z Lechią zdobył bramkę na 4:4, dzięki czemu uratował „miedziowym” cenny punkt. Nastolatek na swoim koncie ma już pięć ekstraklasowych trafień.

Zaangażowanie i charakter – tym Górnik wygrał z Cracovią.

– Najlepszym obrazkiem tego spotkania jest Stavros Vassilantonopoulos, który grał ze złamanym nosem, ciągle ciekła mu krew, ale nie dało się go ściągnąć z boiska. W ciągu sześciu dni rozegraliśmy trzy ciężkie mecze i to było widać. Zaangażowaniem, charakterem i wolą walki wygraliśmy z zespołem, który walczy o mistrzostwo Polski. Cracovia miała okazję, by podwyższyć prowadzenie na 2:0, ale Martin Chudy wybronił genialnie. Końcówka była dramatyczna, ale dostarczyła nam wszystkim ogromnie dużo radości – cieszył się szkoleniowiec Górnika. Teraz pora, żeby dobrą grę i wygrane „górnicy” przenieśli na swoje wyjazdowe gry…

ŁKS nie traci nadziei. Ta jest już jednak coraz mniej wyraźna.

Mimo serii porażek nastroje w zespole ŁKS są nadal bardzo bojowe, ale nawet po efektownym zwycięstwie nad Zagłębiem Lubin nie ma się z czego cieszyć. Na początku roku strata do bezpiecznego miejsca wynosiła 7 punktów, a po pięciu rozegranych meczach wzrosła do dziesięciu. Mimo to są tacy, co jeszcze wierzą i się nie poddają. Chociaż realne szanse ŁKS na utrzymanie w lidze są stokrotnie mniejsze niż poparcie dla Szymona Hołowni w wyborach prezydenckich, to teoretycznie wszystko jest jeszcze możliwe. Nawet awans do górnej ósemki.

Pokonanie Zagłębia podsyciło nadzieje – nawet nie tyle sam wynik, co sposób gry. To był znów ten „stary” ŁKS sprzed roku, gdy stawką meczów był awans do ekstraklasy. Wtedy przełomem stał się mecz z Odrą Opole, wygrany 5:1. Teraz łodzian czekają dwa kolejne mecze o wszystko z ze-połami również zagrożo-ymi spadkiem: z Koroną (w poniedziałek), potem z Górnikiem (15 marca).

fot. FotoPyK

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

4 komentarze

Loading...