Reklama

Nomen omen

redakcja

Autor:redakcja

07 marca 2020, 15:07 • 4 min czytania 3 komentarze

Gra ofensywna, z pazurem, z drapieżnymi skrzydłami, które dziś śmigały w bocznych sektorach boiska jak bolidy Mercedesa w poprzednim sezonie F1. W Głogowie zbierają plony tego, co zasiali przed sezonem zatrudniając Ivana Djurdjevicia, a czego nie zaorali, gdy początek był marny. Chrobry rozjechał GKS Tychy 5:1, a mecz naprawdę godny noszonego nazwiska rozegrał Miłosz Kozak.

Nomen omen

Jeśli nie interesujecie się jakoś szczególnie I ligą, pewnie ostatni występ chłopaka, jaki kojarzycie, to ten gdy chłopak z Gostynia po zmianie Lecha na Legię błyskawicznie wyznał, że marzył o grze przy Łazienkowskiej i z dumą pozował z „eLką” do materiału klubowej telewizji. Soda tryskała we wszystkie strony, ale Kozak nie przebił się w Legii, nie zachwycił w Wigrach Suwałki, na początku tego sezonu oceniono zaś w Bielsku-Białej, że w Podbeskidziu ma marne szanse na grę.

Wypożyczył go więc Chrobry, a chłopak dostał masę zaufania od Ivana Djurdjevicia. Natychmiast zaczął grać mecze od dechy do dechy, zaliczył jesienią rekordową rundę w seniorskiej piłce. Choć od razu uprzedźmy, żadne to zawrotne cyferki – uczestniczył przy trzech golach głogowian, trzykrotnie asystując kolegom z zespołu.

TOTOLOTEK WRACA Z SZEREGIEM NOWYCH PROPOZYCJI. SPRAWDŹCIE M.IN. CO OZNACZA WEDŁUG NICH “KING SIZE”!

Dziś, po drugim spotkaniu wiosny, ma już asyst sześć. Tydzień temu dał jedną w Niepołomicach, gdzie Chrobry wygrał 3:1, dziś zaliczył dublet otwierających podań z zespołem mającym ambicje, by bić się o ekstraklasę.

Reklama

A na tym wcale nie musiało się skończyć. Kenowi Kallaste, którym kręcił bez najmniejszej litości, będzie się śnić po nocach to, jak jego stroną szła akcja za akcją. Nie dał rady nadążyć za Kozakiem, kiedy ten wypuścił Drewniaka sam na sam – tutaj asysty jeszcze nie było, bo strzał pomocnika odbił Jałocha i dopiero Lebedyński skierował piłkę do siatki. Później dał się zaczarować zwodom Kozaka we własnym polu karnym – skrzydłowy otworzył sobie drogę do dośrodkowania, po czym idealnie, mięciutko obsłużył Roberta Mandrysza. Wreszcie tuż przed zejściem z boiska najlepszy zawodnik meczu ruszył od połowy boiska z piłką i choć dał się dogonić Sołowiejowi, uderzył groźnie, wywalczył rzut rożny, a potem sam wykonał go idealnie na głowę Michalca.

Nic dziwnego, że gdy chwilę później Ivan Djurdjević zdecydował się zmienić mocno wyeksploatowanego Kozaka, Sebastian Steblecki chciał siłą przyspieszyć jego zejście z boiska.

SANDECJA OGRYWA STOMIL OLSZTYN? KURS 2,35 w TOTOLOTKU!

Nic to jednak tyszanom nie pomogło – Chrobry wyglądał dziś bowiem momentami jak zespół I ligi na tle ekipy z jakiejś B klasy. GKS sypał się w obronie raz za razem, Ryszard Tarasiewicz już na żywo wyglądał jakby dostał obuchem w łeb, jak zobaczy powtórki, to już w ogóle posiwieje. Najwięcej pretensji Tarasiewicz będzie z pewnością mieć do swoich ludzi za zachowanie po dośrodkowaniach. Przedostawanie się w pole karne tyszan tą drogą wyglądało dziś na zadanie mniej skomplikowane niż zagotowanie wody na makaron. To brzmi dla GKS-u fatalnie, ale tylko nieskuteczność Chrobrego sprawiła, że do 36. minuty było 0:0. Dość powiedzieć, że po jednym z rzutów rożnych obity został i słupek, i poprzeczka.

Punkty zwrotne dla ekipy z Tychów mogły być dwa. Po pierwsze – tuż po skompletowaniu dubletu przez Lebedyńskiego (drugi gol bardzo ładny, krzyżaczkiem), jeszcze przed przerwą. Mateusz Piątkowski dostał bowiem od Monterde idealną piłkę na głowę, był niepilnowany, do bramki miał może trzy, może cztery metry. Nie trafił. Po drugie – gdy ten sam Piątkowski trafił po efektownym dryblingu w szesnastce rywali. GKS mógł uwierzyć, że mecz jest do zremisowania, może nawet wygrania. Ale pięć minut później zrobiło się 3:1, gdy Kozak wkręcił w ziemię Kallaste. Cała nadzieja uleciała. Od tego momentu Chrobry tylko rywali pogrążał – dwoma idealnie wykonanymi rzutami rożnymi z prawego narożnika, które pozostało tylko skutecznie zamknąć Michalcowi i Kubicy.

PODBESKIDZIE POWSTRZYMUJE WARTĘ POZNAŃ? WYGRANA GÓRALI TO KURS 2,00 W TOTOLOTKU!

Reklama

Czy to był najlepszy mecz Chrobrego w tym sezonie? Zdecydowanie tak. I choć jeszcze wstrzymalibyśmy się od wrzucania głogowian do grona zespołów mogących się bić o pośredni awans do ekstraklasy, to po tym, co widzieliśmy w Niepołomicach i Głogowie w 2020 nie mamy wątpliwości, że Chrobry sporo namiesza wiosną w grze o promocję, choćby zabierając punkty faworytom. Dziś udowodnił, że jest w stanie brutalnie rozprawić się z naprawdę solidnym – niepokonanym przecież od dziesięciu spotkań – rywalem.

Chrobry Głogów – GKS Tychy 5:1
Lebedyński 36’, 41’, Mandrysz 58’, Michalec 71’, Kubica 89’ – Piątkowski 53’

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
3
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark
Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
2
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Komentarze

3 komentarze

Loading...