– Kiedy już zostałem opatrzony przez lekarza i usiadłem na ławce, nie mogłem powstrzymać śmiechu. Nie mogłem uwierzyć, że sam sobie zrobiłem krzywdę. Na boisku nie było mi jednak wesoło, bo uraz był bolesny – mówi o najbardziej kuriozalnej kontuzji tego sezonu w ekstraklasie Maciej Dąbrowski, stoper ŁKS-u, w rozmowie z “Super Expressem”.
GAZETA WYBORCZA
Ze sportu w „GW” tylko krótki komentarz Rafała Steca do losowania Ligi Narodów.
Przed zadaniem staną potwornie trudnym. Holandia przeżywała niedawno najgłębszy kryzys od dekad, ale dzisiaj to już zupełnie inna drużyna. Znów myślą tam o medalach, znów nie obawiają się nikogo.
Z Włochami Polacy zdołali natomiast zremisować w poprzedniej edycji Ligi Narodów, i to na wyjeździe. Rewanż już jednak przegrali, a od tamtej pory reprezentacja Italii wykonała olbrzymi postęp. Eliminacje Euro 2020 zamknęła z kompletem dziesięciu zwycięstw, strzelali średnio 3,7 gola na mecz.
FAKT
18-letni Jakub Kamiński wykazał się wielkim charakterem – mimo wiadomości o śmierci mamy zagrał w meczu z Górnikiem.
Jakub Kamiński (18 l.) przed meczem z Górnikiem (4:1) dowiedział się o śmierci mamy. Nie powiedział o tym jednak kolegom z zespołu, tylko wybiegł na boisko. Zagrał kolejne dobre spotkanie, a smutną informację przekazał w szatni dopiero po jego zakończeniu.
Minione miesiące były dla nastoletniego lechity pod względem sportowym doskonałe. We wrześniu zadebiutował w ekstraklasie i od tamtego czasu grał już w Lechu regularnie oraz zyskiwał coraz większe uznanie w oczach ekspertów. Rundę wiosenną rozpoczął na nietypowej dla siebie pozycji bocznego obrońcy i również spisywał się na niej bardzo dobrze.
Takiego Błaszczykowskiego, jak w meczu z Cracovią, potrzebuje reprezentacja Polski.
Jerzy Brzęczek (49 l.) niedługo roześle powołania na marcowe mecze z Ukrainą i Finlandią i zaskakujące byłoby, gdyby na liście nie znalazł miejsca dla Jakuba Błaszczykowskiego (35 l.). Choć w przeszłości wielu kibiców narzekało, że skrzydłowy dostaje miejsce w kadrze tylko dzięki byciu siostrzeńcem selekcjonera, tak teraz nikt nie będzie mógł kwestionować tego wyboru. Kuba wreszcie jest w pełni zdrowy i pokazuje, że w jego baku jest jeszcze wiele paliwa, bo dziś jest jedną z największych gwiazd ekstraklasy.
SUPER EXPRESS
Maciej Dąbrowski opowiada w rozmowie z „SE” o kuriozalnej kontuzji z meczu z Arką, kiedy to kopnął sobie kolanem nos.
Przez jedno zagranie stał się pan bohaterem światowych serwisów sportowych. Angielski „The Sun” określił pana uraz jako najbardziej niedorzeczną kontuzję w historii futbolu.
– Dziś już podchodzę do całej sytuacji na luzie i sam się z niej śmieję. Zresztą, jeszcze w trakcie meczu w Gdyni, kiedy już zostałem opatrzony przez lekarza i usiadłem na ławce, też nie mogłem powstrzymać śmiechu. Nie mogłem uwierzyć, że sam sobie zrobiłem krzywdę. Na boisku nie było mi jednak wesoło, bo uraz był bolesny.
Nos jest złamany?
– Na szczęście żadnego złamania nie ma. Oderwała mi się tylko jedna z chrząstek. Uprzedzając, czuję się bardzo dobrze. Już nic mnie nie boli.
Legia pędzi po mistrzostwo. Odjechała stawce już na 9 punktów.
Kiedyś kibice Legii bardzo obawiali się meczów z Lechią na „gorącym terenie” w Gdańsku, ale te czasy najwyraźniej poszły już w niepamięć. Warszawianie po raz ostatni przegrali nad morzem w… 2016 roku, a wczoraj podtrzymali dobrą passę wyjazdowych meczów z Lechią i wygrali 2:0. Wynik jest mylący, bo stołeczni powinni wygrać znacznie wyżej.
– Mamy dobry moment, ale sytuacja jednak szybko się zmienia, dlatego trzeba mieć charakter, by zachować koncentrację, nawet gdy inni mówią o nas pozytywnie – zapewniał przed meczem z Lechią trener Legii Aleksandar Vuković (41 l.), a jego podopieczni najwyraźniej wzięli mocno do siebie te słowa. Wicemistrzowie Polski stłamsili wczoraj Lechię w Gdańsku, a gdyby byli bardziej skuteczni, mogli wygrać różnicą kilku bramek.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Legia odjeżdża, a jednym z niewielu zespołów z czołówki, które w tej kolejce próbowały gonić – Piast Gliwice. Zmiany dały ekipie Fornalika trzy punkty.
W środowym meczu w Piaście doszło do kilku istotnych zmian w jedenastce. Tom Hateley pauzował za kartki, a niektórzy zagrali słabiej w poprzedniej kolejce z Rakowem, poza tym zespół czekają kolejne spotkania ligowe oraz ćwierćfinał Pucharu Polski w Gdańsku. Dlatego szansę otrzymali dublerzy: Martin Konczkowski, Tomasz Jodłowiec i Tomaš Huk. Najlepiej wypadł pierwszy z nich, który na prawej stronie robił mnóstwo zamieszania, często uderzał na bramkę i kiedy schodził z murawy kibice żegnali go oklaskami.
Do jedenastki wrócił Piotr Parzyszek, a na ławce zaczął Patryk Tuszyński. Trener Waldemar Fornalik był cierpliwy, ale ostatniego gola ten zawodnik strzelił w kwietniu ubiegłego roku. Ile można czekać? Na pocieszenie napastnikowi pozostała kołyska, którą zaprezentowali piłkarze Piasta, z dedykacją dla niedawno urodzonego jego syna. W pierwszej połowie do siatki trafił Parzyszek, który czekał na bramkę od połowy grudnia. To jego siódme trafienie w tym sezonie, a przed rozpoczęciem rozgrywek zaznaczał, że chciałby zdobyć minimum dziesięć goli.
Nowi greccy piłkarze Górnika Zabrze to starzy kumple Igora Angulo. Co jeszcze o nich wiadomo? Sprawdził Maciej Kaliszuk.
Tej chwili Georgios Giakoumakis nie zapomni pewnie nigdy. Dwa lata temu w meczu z Olympiakosem wszedł na boisko w 85. minucie. W doliczonym czasie dostał podanie ze skrzydła i strzelił dla AEK zwycięskiego gola. Ta bramka pomogła jego zespołowi zdobyć tytuł i zdetronizować ekipę z Pireusu, zdobywającego tytuł przez siedem lat z rzędu. – To najważniejszy gol w mojej karierze – mówi nam zawodnik. Został bohaterem sympatyków AEK. – To była szalona noc, kibice AEK są niesamowici, pokazali, jak mnie kochają, ale słyszałem, że fani Górnika też są świetni – mówi. 23-letni wówczas napastnik przeżywał swoje pięć minut chwały. Potem jednak jego sytuacja się nie poprawiła, występował mało. W tym sezonie rozegrał co prawda 16 meczów, ale tylko dwukrotnie znalazł się w pierwszym składzie. Teraz ma się odbudować w Zabrzu. Podobnie jak prawy obrońca Stavros Vassilantopoulos, który w AEK dostawał jeszcze mniej szans. Zagrał dwa razy w końcówce, spędzając łącznie na boisku kwadrans. Do tego doszło jedno spotkanie w Pucharze Grecji.
Giakoumakis miał ofertę z Izraela, ale wybrał Górnika. – Polska liga jest moim zdaniem mocniejsza od izraelskiej. A Górnik ma ładny stadion i panuje tu dobra organizacja – wylicza.
Daniel Batz z Saarbruecken obronił w ćwierćfinale Pucharu Niemiec z Fortuną Duesseldorf… pięć karnych!
Dotąd najważniejszy mecz w karierze Batza „zepsuli” Polacy. Osiem lat temu jako bramkarz Freiburga rozegrał jedyne spotkanie w 1. Bundeslidze. Jego zespół zmierzył się z Borussią Dortmund. Przegrał 0:4, po dwa gole strzelili mu Robert Lewandowski i Jakub Błaszczykowski, a asystę przy jednym z trafień Lewego miał Łukasz Piszczek. We wtorek Batz zanotował występ, który pewnie na starość będzie chętniej wspominać. Najpierw obronił jedenastkę pod koniec meczu, dzięki czemu doszło do dogrywki, a potem aż cztery kolejne strzały w serii karnych i przyczynił się do awansu swojej drużyny. Pierwszy raz w historii zespół z czwartej ligi zaszedł tak daleko w tych rozgrywkach.
Legenda Manchesteru United, Wayne Rooney zmierzy się z tym zespołem w barwach Derby County. Stawką awans do ćwierćfinału FA Cup.
W jednym z pokojów w posiadłości Rooneya pod Manchesterem stoi manekin ubrany w koszulkę Manchesteru United i z pięcioma medalami za zdobycie mistrzostwa Anglii na szyi. Ostatni piłkarz zawiesił w 2013 roku, od tamtej pory zdążył wrócić do Evertonu, wylecieć do USA i podpisać kontrakt z Derby County. Ale manekin wciąż tam stoi, przypominając o najlepszych chwilach Anglika w karierze. Dzisiaj wieczorem wspomnienia odżyją jeszcze mocniej. Rooney zmierzy się z byłą drużyną w 1/8 finału Pucharu Anglii.
Nie ma piłkarza, który strzeliłby więcej goli w historii MU niż 34-latek. I chyba nie ma drugiego, który wzbudzałby tak mieszane uczucia. Na Old Trafford Rooney był kochany, ale też – momentami – nienawidzony. Ludzie bili mu brawo i na niego gwizdali. Alex Ferguson, wybitny menedżer MU, niepotrafiący wybaczać wielu zawodnikom ich występków, do Rooneya miał wyjątkową słabość i znosił jego obecność, choć nie raz i nie dwa miał go dosyć. Dzisiaj relacje obu panów są chłodne, ale był czas, kiedy po prostu obaj siebie potrzebowali. Bez ich symbiozy być może nie byłoby wielu sukcesów Czerwonych Diabłów.
SPORT
Artur Skowronek ma nosa. Potwierdził to też w derbach, wpuszczając za Davida Niepsuja Heberta – strzelca gola na 2:0.
Trener Artur Skowronek może powiedzieć, że intuicja go nie zawodzi. W pierwszym meczu rundy wiosennej postawił na ledwo co sprowadzonego Alona Turgemana i reprezentant Izraela rozpoczął tegoroczną kanonadę Wisły Kraków, prowadząc ją do zwycięstwa 3:0 z Jagiellonią Białystok. W następnym meczu na swoim boisku szkoleniowiec krakowian dał szansę debiutu w pierwszej jedenastce Aleksandrowi Buksie i 17-latek błyskawicznie odwdzięczył się trafieniem, otwierającym drogę do wygranej 2:0 z Koroną Kielce. Także w kolejnym spotkaniu na stadionie przy ulicy Reymonta trener Skowronek wyciągnął asa z rękawa, bo pierwszy raz w wyjściowym składzie zagrał Lubomir Tupta. Słowacki napastnik też szybko strzelił gola. Do pełni szczęścia zabrakło krakowianom sekund, bo Wisła Płock w ostatniej minucie doprowadziła do remisu 2:2.
Jak mówi Michał Probierz, po ostatnich porażkach są rysy na psychice Cracovii.
Szkoleniowiec i zarazem wiceprezes Cracovii osobiście pogratulował każdemu zawodnikowi Wisły derbowej wygranej, zgodnie z zasadą: na boisku starajcie się dowieść swej wyższości sportowej, poza nim zachowujcie się w duchu fair play. A kto ma hołdować tej zasadzie, jeśli nie dwa najstarsze kluby w Polsce?
Nie znaczy to jednak, że Cracovia zamierza na finiszu rundy zasadniczej oglądać się za siebie i liczyć punkty dzielące ją od kreski oznaczającej miejsce w pierwszej ósemce.
Probierza najbardziej interesują bowiem zwycięstwa. – Na piątkowy mecz z Górnikiem w Zabrzu musimy odbudować morale – zapewnił szkoleniowiec. – Umiejętności naszym zawodnikom nie brakuje. Zimę przepracowaliśmy solidnie, więc fizycznie także jesteśmy przygotowani do tego, żeby grać na wysokim poziomie. Jednak ostatnie porażki, a szczególnie przegrana w derbach, sprawiają, że w psychice mogą pojawić się rysy. Mamy niewiele czasu, żeby wymazać z pamięci to, co się przez ostatnie dwa tygodnie stało. Ale to dobrze, bo nie ma lepszego lekarstwa na piłkarskiego kaca moralnego, jak wyjść na murawę i udowodnić swoją wartość.
Górnik po porażce z Lechem już raczej nie ma co liczyć na górną ósemkę. Pozostaje walka o utrzymanie.
W Poznaniu „górnicy” podtrzymali fatalną passę gier bez wygranej na wyjeździe. Nie udało im się to od początku sezonu… – Też się nad tym zastanawiam. Za daleko jestem jednak od drużyny, żeby silić się na komentarze. Na pewno jednak, jeżeli drużyna nie wygrywa tak długo, to kwestia do zastanowienia dla sztabu szkoleniowego. Wiadomo, że inaczej gra się u siebie, a inaczej na obcych boiskach. To wszystko kwestia taktyki i trenerzy Górnika nad tym powinni pomyśleć, żeby było lepiej – podkreśla Hubert Kostka, wielokrotny mistrz Polski w barwach górniczego klubu, jako bramkarz i trener.
Porażką 1:4 z Lechem Górnik przekreślił sobie praktycznie szanse awansu do czołowej ósemki. Rywale, w tym przede wszystkim ósmy obecnie Raków, mocno odjeżdżają.
W Niemczech zaognia się konflikt między kibicami a DFB.
W minionej kolejce wiele ekip kibicowskich w Niemczech wulgarnie obrażało inwestora Hoffenheim Dietmara Hoppa oraz DFB (Niemiecki ZPN), co było pokłosiem zakazu wyjazdowego na stadion Hoffenheim, nałożonego na kibiców Borussii Dortmund. Fani w całym kraju zaprotestowali bynajmniej nie z sympatii do BVB, ale dlatego, że DFB obiecał nie stosować więcej karania zbiorowego. Kilka meczów zostało przerwanych.
Kibice Schalke należą do ścisłej niemieckiej czołówki, więc we wtorek można się było spodziewać reakcji także z ich strony.. „DFB – Niemiecki Związek Demencji. Zapomniał o obietnicach dotyczących karania zbiorowego, a teraz próbuje szantażować nas przerywaniem meczów” – brzmiał pierwszy ich transparent, z kolei drugi był mocno ironiczny i pokazał przy okazji, że kibice Schalke niespecjalnie… wierzą w swoich zawodników: „Jeżeli pokażemy plakat sk****syna, przestaniecie grać i przejdziemy do rzutów karnych?” – właśnie to słowo przewijało się przez większość stadionów w kontekście Dietmara Hoppa.