Piotr Parzyszek w rundzie wiosennej nie strzelił jeszcze bramki dla Piasta Gliwice, a na dodatek ostatnio przegrywa rywalizację z Patrykiem Tuszyńskim. Na antenie Weszło FM zapytaliśmy go między innymi o to, dlaczego usiadł na ławce, ale poruszyliśmy też temat niedoszłego transferu do Włoch. Napastnik mistrzów Polski opowiedział nam też o tym, dlaczego w Polsce nigdy nie zagrał jeszcze 90 minut w meczu ligowym, zdradził czy da radę pobić wynik Jarosława Niezgody oraz o co Piast będzie walczył w tym sezonie. Zapis rozmowy znajdziecie poniżej.
***
Jak w ostatnich tygodniach ze zdrowiem u ciebie?
Tak, wszystko ok.
Pytamy, bo w ostatnich tygodniach przegrywasz rywalizację z Patrykiem Tuszyńskim, a jeśli mamy wybrać lepszego napastnika z dwójki Parzyszek-Tuszyński, to jednak będzie to Parzyszek.
Wiecie, jak to jest. W okresie przygotowawczym dobrze się czułem, strzelałem bramki, graliśmy na dwóch napastników. Po meczu z Lechią trener wrócił do ustawienia z jednym i wybrał Tuszyńskiego. Dla mnie to też była niespodzianka, powiedział mi, że chce spróbować innej opcji. Trzeba to zaakceptować i pokazywać się, kiedy dostanę szansę.
Podczas sparingów zimowych czułeś, że jesteś w gorszej dyspozycji od Patryka Tuszyńskiego?
Na pewno nie. Czułem się dobrze, strzelałem bramki i myślałem, że za dużo się nie zmieni. Widocznie trenerzy uważali inaczej.
Z tego, co sobie przypominamy, to w Piaście Gliwice nigdy nie zagrałeś pełnego meczu ligowego. Chyba nie byłeś do końca zadowolony z takich sytuacji, z czego to wynikało?
W ligowym nigdy. Każdy piłkarz chce grać 90 minut. W niektórych meczach zmiana była słuszna, w innych uważałem, że nie, ale to trener decyduje. Mogę tylko strzelać bramki i grać jak najlepiej. Mógłbym powiedzieć swoje zdanie na ten temat, ale to trener decyduje i tyle.
To może powiedz, jak trener tłumaczył ci, że w każdym meczu byłeś ściągany z boiska? To nie jest normalna sytuacja, na pewno rozmawialiście na ten temat.
W niektórych meczach to rozumiałem, w innych byłem wkurwiony. Chciałem zagrać 90 minut, trener tłumaczył, że on wybiera, że chciał zmienić dynamikę gry, wprowadzić inny typ napastnika i tyle. Trzeba tę decyzję akceptować, czy tegoo chcemy, czy nie.
Jak ty kiedyś zagrasz 90 minut to będzie to taki szok, że nie wiemy czy wytrzymasz to kondycyjnie.
(śmiech) Organizm zwariuje.
Dotarła do nas pewna anegdota, mianowicie, że jeden z nowych zawodników był tak zdziwiony waszym niezbyt intensywnym trybem przygotowań, że poszedł do trenera i poprosił go o mocniejsze treningi. Na to trener miał odpowiedzieć, żeby zobaczył, ile medali mistrzostw Polski ma na szyi on, a ile trener. Było coś takiego?
Czytałem o tym na waszej stronie, ale ja tego nie słyszałem. Jakbym słyszał, to bym się z tego śmiał, ale to pewnie bzdura, ktoś coś przekręcił. Okres przygotowawczy był ciężki, bywały cięższe, ale lekko nie było.
Jak ocenisz swoją skuteczność w tym sezonie? Czasami mogło być lepiej, na przykład w meczu z Lechem.
Wiem, że mogłem mieć już przynajmniej 12 strzelonych goli. Razem z Danim Ramirezem i Igorem Angulo oddaliśmy najwięcej strzałów w sezonie, a ja zdobyłem najmniej bramek z całej trójki. Czasami wpada, czasami nie, trenuję, żeby strzelać więcej, ale bardziej martwiłbym się, gdybym w ogóle nie dochodził do sytuacji.
Pomyśleliśmy, że może dlatego trener cię ściąga, ale Wiśle strzeliłeś dwie bramki i zaliczyłeś zjazd do bazy w 80 minucie, więc chyba nie o to chodzi.
Ten mecz był okazją, żeby zagrać 90 minut, ale złapałem kontuzję po zderzeniu i się nie udało.
Pytaliśmy ostatnio Kubę Czerwińskiego, czy jako piłkarz, który wywalczył z Piastem mistrzostwo Polski, byłeś rozczarowany tym, jak klub postąpił w trakcie okna transferowego. Przyszło wam się mierzyć o europejskie, a rozsprzedajecie zawodników i kupujecie – z całym szacunkiem – Patryka Tuszyńskiego.
Nie jesteśmy zawiedzeni, mamy swoją grupę, dobrą. Myślę, że zarząd rozmawiając o transferach sam doszedł do wniosku, że mógł kadrę wzmocnić szybciej, żebyśmy mieli ją gotową na puchary i początek roku. Jakość mamy. Zawodnicy, którzy przyszli, są na dobrym poziomie, ale było widać, że brakowało nam zawodników. 2-3 kontuzje, kadra nie była szeroka. Wszyscy, którzy przyszli coś dodali, ale gdybyśmy mieli ich na obozie przed startem sezonu, to początek byłby inny.
Latem budziłeś zainteresowanie, przewijał się wątek włoski, zimą ta sytuacja nadal miała miejsce?
Miała, ten temat trwał łącznie pięć miesięcy, do 8 stycznia. Przyszedł jednak taki moment, że ja powiedziałem, że nie, oni, że nie, potem wrócili, nie dogadali się, dogadali się i takie szachowanie było przez cztery miesiące. W końcu miałem tego dość i powiedziałem, że zostaję w Piaście do lata.
Chodziło cały czas o Frosinone, czy jakiś inny klub?
Tak, Frosinone.
Jak duża była rozbieżność między klubami?
Szczerze mówiąc już parę razy się dogadali, ale okazywało się, że kwota musi być rozbita. Jedni chcieli ją rozbić na raty, drudzy nie. O tych paru miesiącach mógłbym napisać książkę. Jestem szczęśliwy w Polsce, nie rozpaczam, że nie doszło do transferu.
A mieszkasz w Gliwicach?
Tak.
Potwierdzisz, że to jedno z najlepiej rozwijających się miast w Polsce?
Nie wiem (śmiech). Na początku ludzie mi mówili, że mogę mieszkać w Katowicach, bo jest blisko, ale dobrze się tu czuję. Wszystko jest blisko, jest bezpiecznie, fajnie miasto.
Z czego wynika brak ustabilizowania formy Piasta?
Mamy trudne mecze, czasami chodzi też o szczęście, jak z Lechią na wyjeździe. Mieliśmy trzy-cztery setki, gdybyśmy strzelili jedną, wpadłyby kolejne. Teraz w meczu z Rakowem trzeba im oddać, że bardzo dobrze grali, szli do pressingu. Nie mogliśmy złapać poziomu w pierwszej połowie, mieliśmy okazje w drugiej, ale jeśli miałbym wskazać gdzie przegraliśmy mecz, to w pierwszej połowie. Różnica była za duża.
Jest coś w tym, że piłkarze przyjeżdżają do was, wychodzą na rozgrzewkę i zaczynają psioczyć na murawę? Miejscami wygląda ona jak pogorzelisko.
Każde słowo, które powiem na temat naszej murawy, to słowo za dużo. Wszyscy, którzy oglądają mecze wiedzą, jaką mamy murawę.
Stawiacie sobie jakieś konkretne cele w tym sezonie? Po zdobyciu mistrzostwa Polski ciężko przywyknąć do gry w środku tabeli.
Tydzień temu widziałem, że ostatnim razem, gdy Piast miał tyle punktów, to zdobył mistrzostwo. Będę powtarzał, że patrzymy na każdy kolejny mecz. Nagrody odbiera się w maju, a nie na początku marca.
Jak patrzysz na tę drużynę, to widzisz, że może osiągnąć podobny sukces, czy jednak to wszystko osiadło i sukces was nasycił?
Niektórych zawodników brakuje, ale drużyna nadal jest. Jesteśmy w stanie grać taką samą piłkę, jak rok temu. Zostało nam 13 meczów, sześć w fazie regularnej, siedem w – mam nadzieję – górnej ósemce. Drużyny niechętnie do nas przyjeżdżają i jeśli mamy coś poprawić w najbliższych tygodniach, to grę na wyjazdach.
Nie byłby to jakiś elitarny tytuł w tym momencie, ale czujesz się teraz najlepszym polskim napastnikiem w Ekstraklasie?
Wszyscy już wyjechali tak? (śmiech) Najpierw muszę zacząć strzelać, potem mogę się czuć najlepszy.
Zapytamy inaczej – jest prawdopodobne, że Niezgoda w tej rundzie nie strzeli już żadnej bramki. Dogonisz go?
Musiałbym strzelić osiem bramek, tak? Zobaczymy… Jestem nastawiony na strzelanie w każdym meczu, ale muszę złapać serię, strzelić jedną, drugą bramkę i może uda mi się go dogonić.
ROZMAWIALI WESZŁOPOLSCY
***
Ostatni odcinek Weszłopolskich – a w nim rozmowy z Piotrem Parzyszkiem i Sasą Żivcem – do odsłuchu tutaj:
fot. FotoPyK